[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy nazywa się może Paczenko? Skąd wiesz? Tak sobie pomyślałem.Znalezliśmy w niewielkiej grocie niedaleko stąd wydrapanenazwiska i inicjały.Był wśród nich także herb Trzywdar.Brwi Pana Samochodzika uniosły się do góry. Herb Trzywdar? Poletyłłowie! Alojzy. Tak! Alojzy.Wyłowiłem zza pazuchy zegarek i położyłem go na dłoni szefa. To też znalezliście? Niezupełnie.Kupiłem od dowódcy porywaczy.Pan Tomasz obracał zegarek wdłoniach. Patek, złoty kieszonkowy Patek z początków ubiegłego wieku.Gdyby był nachodzie, stałby się chlubą każdego muzeum.Ciekawe, ile wsi na to poszło. Kto chce mieć zegarki, ten sprzedaje folwarki zacytowałem.Kiwnął głową. TP.Tytus Poletyłło? Tak sądzimy.Jacku, pokaż monetę. Tysiąc osiemset czterdziesty.Dziesięciogroszówka z mennicy warszawskiej.Jest wniezłym stanie, jeśli pominąć wżery.Zgubiona świeżo po wybiciu.W tym momencie wepchnięto do jaskini Zosię.Była nieco poobijana i bardzozmarznięta. Wybaczcie powiedziała. Nie udało mi się zwiać. Miałem cichą nadzieję, że tylko Jacek był na tyle głupi, żeby się tu pchać powiedział znużonym głosem pan Tomasz. Ale widzę, że dzieci w waszym wieku należyzamykać do klatek i wypuszczać dopiero wtedy, kiedy dorosną.Urwał niespodziewanie i zamarł ze wzrokiem wbitym w błyszczącą na jej piersimuszlę.Zosia odczepiła ją i podała mu. Aadna, wujku? zapytała z przymilnym uśmiechem.Obrócił ją w palcach. Z grubsza wiemy, co to jest, ale nie poradziłem sobie z datowaniem wyznałem zeskruchą. Dwunasty wiek powiedział. Prawdopodobnie pierwsza połowa.Dobre srebro ipróba.Co najmniej pięćdziesiąt gramów.Musiała należeć do kogoś znacznego.Widzicie tengmerk? Przechodziła pewnie z pokolenia na pokolenie jeszcze przez kilkaset lat.To znakktóregoś z ormiańskich rodów szlacheckich.Zamyślił się.Milczeliśmy i my.Wreszcie odezwał się znowu. Szukałem cię, Pawle, na wszystkich ścieżkach wychodzących z Doliny ZwiętegoJakuba.Przyszedłem z drugiej strony przez przełęcz.Tam jest znacznie lepsze podejście, amiejscami nawet szlak turystyczny malowany farbą na skałach.Chyba przed dwudziestu,może trzydziestu laty, bo znaki od dawna wymagają odmalowania. Wybaczy pan, szefie, nie było warunków do prowadzenia badań.Zaledwie siętrochę rozgościłem, spotkałem pańskich.Kiwnął głową. Musimy zakończyć naszą ekspedycję powiedział zmęczonym głosem.Pakowanie się w to dalej chwilowo nie ma sensu. Ale jesteśmy tak blisko zaprotestował Jacek. Nie widziałeś, wujku, naszegoznaleziska.Na przełęczy natrafiliśmy na kotwicę Arki! Masz na myśli dwa duże okrągłe kamienie z dziurami w środku, wykute z granitu? zaciekawił się pan Tomasz. Dwa? Nie zdziwiłbym się, gdyby cała przełęcz była nimi usiana mruknął szef. To niekotwice, ale nagrobki z czasów przed przyjęciem chrześcijaństwa. Nagrobki? zmartwiła się Zosia. Tak więc ekspedycję uznaję za nieudaną z przyczyn obiektywnych i zakończoną. Zgadzam się potwierdziłem. A co powiedział ten Paczenko? zaciekawiła się Zosia. Och, wiele ciekawych rzeczy.W 1939 roku był na kresach wschodnich.Pojechałkontraktować zboże pod Lwowem.Wkroczyli Rosjanie i wzięli go do niewoli.Postawiliprzed sądem, a właściwie przed trójką orzekającą.Dostał administracyjnie dziesięć lat lagru,ale nie za kołem podbiegunowym, a w Kazachstanie.Przewiezli go do łagru etapowego nadMorzem Kaspijskim.Siedziało tam wielu Ukraińców.Zawiązali spisek i gdy wieziono ich nadrugą stronę, zbuntowali się i opanowali statek.Zawrócili na południe, chcieli dotrzeć doPersji.Ruscy ostrzelali ich, dobili do brzegu w Azerbejdżanie i przedzierali się niewielkągrupką w stronę granicy z Turcją.Przeżyło ich tylko dwu, on i Ormianin nazwiskiem Guś. Guś? zdziwiłem się. Hrabiego Alojzego na Ararat prowadził Ormianin Guś.Wewsi szukałem człowieka o takim nazwisku, ale go nie odnalazłem.Mówili, że słyszeli o tejrodzinie, a wymarła przed wielu laty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Czy nazywa się może Paczenko? Skąd wiesz? Tak sobie pomyślałem.Znalezliśmy w niewielkiej grocie niedaleko stąd wydrapanenazwiska i inicjały.Był wśród nich także herb Trzywdar.Brwi Pana Samochodzika uniosły się do góry. Herb Trzywdar? Poletyłłowie! Alojzy. Tak! Alojzy.Wyłowiłem zza pazuchy zegarek i położyłem go na dłoni szefa. To też znalezliście? Niezupełnie.Kupiłem od dowódcy porywaczy.Pan Tomasz obracał zegarek wdłoniach. Patek, złoty kieszonkowy Patek z początków ubiegłego wieku.Gdyby był nachodzie, stałby się chlubą każdego muzeum.Ciekawe, ile wsi na to poszło. Kto chce mieć zegarki, ten sprzedaje folwarki zacytowałem.Kiwnął głową. TP.Tytus Poletyłło? Tak sądzimy.Jacku, pokaż monetę. Tysiąc osiemset czterdziesty.Dziesięciogroszówka z mennicy warszawskiej.Jest wniezłym stanie, jeśli pominąć wżery.Zgubiona świeżo po wybiciu.W tym momencie wepchnięto do jaskini Zosię.Była nieco poobijana i bardzozmarznięta. Wybaczcie powiedziała. Nie udało mi się zwiać. Miałem cichą nadzieję, że tylko Jacek był na tyle głupi, żeby się tu pchać powiedział znużonym głosem pan Tomasz. Ale widzę, że dzieci w waszym wieku należyzamykać do klatek i wypuszczać dopiero wtedy, kiedy dorosną.Urwał niespodziewanie i zamarł ze wzrokiem wbitym w błyszczącą na jej piersimuszlę.Zosia odczepiła ją i podała mu. Aadna, wujku? zapytała z przymilnym uśmiechem.Obrócił ją w palcach. Z grubsza wiemy, co to jest, ale nie poradziłem sobie z datowaniem wyznałem zeskruchą. Dwunasty wiek powiedział. Prawdopodobnie pierwsza połowa.Dobre srebro ipróba.Co najmniej pięćdziesiąt gramów.Musiała należeć do kogoś znacznego.Widzicie tengmerk? Przechodziła pewnie z pokolenia na pokolenie jeszcze przez kilkaset lat.To znakktóregoś z ormiańskich rodów szlacheckich.Zamyślił się.Milczeliśmy i my.Wreszcie odezwał się znowu. Szukałem cię, Pawle, na wszystkich ścieżkach wychodzących z Doliny ZwiętegoJakuba.Przyszedłem z drugiej strony przez przełęcz.Tam jest znacznie lepsze podejście, amiejscami nawet szlak turystyczny malowany farbą na skałach.Chyba przed dwudziestu,może trzydziestu laty, bo znaki od dawna wymagają odmalowania. Wybaczy pan, szefie, nie było warunków do prowadzenia badań.Zaledwie siętrochę rozgościłem, spotkałem pańskich.Kiwnął głową. Musimy zakończyć naszą ekspedycję powiedział zmęczonym głosem.Pakowanie się w to dalej chwilowo nie ma sensu. Ale jesteśmy tak blisko zaprotestował Jacek. Nie widziałeś, wujku, naszegoznaleziska.Na przełęczy natrafiliśmy na kotwicę Arki! Masz na myśli dwa duże okrągłe kamienie z dziurami w środku, wykute z granitu? zaciekawił się pan Tomasz. Dwa? Nie zdziwiłbym się, gdyby cała przełęcz była nimi usiana mruknął szef. To niekotwice, ale nagrobki z czasów przed przyjęciem chrześcijaństwa. Nagrobki? zmartwiła się Zosia. Tak więc ekspedycję uznaję za nieudaną z przyczyn obiektywnych i zakończoną. Zgadzam się potwierdziłem. A co powiedział ten Paczenko? zaciekawiła się Zosia. Och, wiele ciekawych rzeczy.W 1939 roku był na kresach wschodnich.Pojechałkontraktować zboże pod Lwowem.Wkroczyli Rosjanie i wzięli go do niewoli.Postawiliprzed sądem, a właściwie przed trójką orzekającą.Dostał administracyjnie dziesięć lat lagru,ale nie za kołem podbiegunowym, a w Kazachstanie.Przewiezli go do łagru etapowego nadMorzem Kaspijskim.Siedziało tam wielu Ukraińców.Zawiązali spisek i gdy wieziono ich nadrugą stronę, zbuntowali się i opanowali statek.Zawrócili na południe, chcieli dotrzeć doPersji.Ruscy ostrzelali ich, dobili do brzegu w Azerbejdżanie i przedzierali się niewielkągrupką w stronę granicy z Turcją.Przeżyło ich tylko dwu, on i Ormianin nazwiskiem Guś. Guś? zdziwiłem się. Hrabiego Alojzego na Ararat prowadził Ormianin Guś.Wewsi szukałem człowieka o takim nazwisku, ale go nie odnalazłem.Mówili, że słyszeli o tejrodzinie, a wymarła przed wielu laty [ Pobierz całość w formacie PDF ]