[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co się z tobą dzieje, Jessico? Wyglądasz jakoś.inaczej.Może dlatego, że właśnie w tej chwili miałam autentyczną ochotę ją zabić.- Mamuś - powiedział Douglas.- Ona.- Nie mów do mnie mamuś - odparła mama odruchowo.- Jessica, co się tu taknaprawdę dzieje? Pojawiasz się bez zapowiedzi i zanim się człowiek połapie, już jesteśzaplątana w jakiś skandal związany z nastolatkami uciekającymi z domu i pornografią.Powinnaś była widzieć minę pani Leskowski, kiedy podeszła do mnie przed chwilą w Kroger,żeby mi o tym wszystko opowiedzieć.Ależ to nieczuła kobieta.Myślałby kto, że jej zdaniemnikt z nas nie pamięta, co kiedyś zrobił Mark.Nagle mama zerwała przeciwsłoneczne okulary, żeby lepiej mi się przyjrzeć.- Jessico.Czy odzyskałaś swoje parapsychiczne moce?! O kurczę.- Muszę iść - oświadczyłam, wstając.Bo nagle poczułam przemożną potrzebęprzejechania się na moim motorze.- Czekaj - powiedziała mama.- Jessico.Odzyskałaś? Czy nie? Och, Jessico.- Daj spokój, mamo - rzekł rozzłoszczony Douglas.- Posłuchaj naszych nowin.Chcesz usłyszeć o czymś naprawdę fajnym? Zmusiła Randy'ego Whiteheada, żeby przekazałnam trzy miliony.- Dlaczego ty mi nie chcesz powiedzieć, Jessico? - spytała mama, ignorując Douglasa.- Czy doktor Krantz wie?Otworzyłam oczy szerzej.- Boże, mam nadzieję, że nie.- No cóż, Jessico.Będziesz musiała mu powiedzieć.No bo są ludzie, których nadal napewno trzeba będzie.- Mamo! - Popatrzyłam na nią.W głowie mi się to nie mieściło.Naprawdę.Byłam takwytrącona z równowagi, że odruchowo wsuwałam i zsuwałam pierścionek babci Roba naśrodkowy palec lewej dłoni.A potem stwierdziłam, że lepiej go już włożę, żeby go niezgubić.Przecież będę musiała mu go zwrócić.- Nie możesz mieć wszystkiego - stwierdziłam,schodząc ze stopni werandy i idąc po moją Błękitną Księżniczkę.- Nie możesz miećnormalnej córki, takiej jak Karen Sue, a jednocześnie obdarzonej takimi zdolnościami, jakiemam ja.Musisz coś wybrać.Musisz zdecydować, co wolisz.Bo dokładnie to, jestem pewna, znaczyło dla mamy moje stypendium do Juilliard.%7łejestem normalna.Bo właśnie tego zawsze chciała - normalnej córki, przypominającej KarenSue Hankey.Anie takiej, która nie chciała nosić sukienek, uwielbiała motocykle i potrafiła weśnie odnajdywać zaginionych ludzi.No cóż, jej życzenie się spełniło.Przez cały zeszły rok byłam normalną córką, którejmama zawsze pragnęła.Ale już dość.Starczy mi już tej normalności.Czy ona będzie umiała się z tym uporać?A ja?- Jessico - powiedziała mama, zastępując mi drogę.- Nie mam pojęcia, o czym tymówisz.- Mówię tylko, że może gdybyś chociaż raz wspierała mnie w tym, co robię, poza tym,że studiuję w Juilliard, to może wyro słabym na kogoś bardziej przypominającego córkę, jakąchcesz mieć.Mama bardzo wysoko uniosła brwi.- O czym ty mówisz? - spytała: - Przecież wiesz, że ojciec i ja zawsze cięwspieraliśmy we wszystkim, co robiłaś.- W sprawie Roba nie.Mama była zaszokowana.- A więc o to chodzi w tym wszystkim? O tego chłopaka? W głowie mi się nie mieści,że w ogóle myślisz o tym, żeby mu dać drugą szansę po tym, jak cię potraktował.- Traktował mnie tak, a nie inaczej przez ciebie, mamo.Przez te twoje głupie gadki ogwałcie na nieletniej.Totalnie go zastraszyłaś.- I cieszę się z tego - powiedziała mama z oburzeniem.- Jessico, ja wiem, że ty zawszemiałaś problemy z poczuciem własnej wartości, ale wierz mi, możesz trafić o wiele lepiej niżna jakiegoś prostego mechanika z kryminalną przeszłością.- On kiedyś pływał na miejskim basenie po jego zamknięciu, mamciu.Za to właśniedostał nadzór kuratorski.Za bezprawne wtargnięcie na basen.Usłyszałam, że za moimi plecami Douglas wybucha śmiechem.- Naprawdę? - zapytał.- To dlatego podpadł? Obróciłam się gwałtownie na pięcie wjego stronę.- To nie jest śmieszne! - wrzasnęłam.Chociaż, oczywiście, w normalnych warunkachuznałabym, że to przekomiczne.Tyle lat zastanawiania się i zamartwiania, i o co? O to, żesobie o północy popływał w basenie.Znów obróciłam się w stronę mamy.Ale zanim zdążyłam powiedzieć słowo, ona sięodezwała:- Gdyby cię naprawdę kochał, Jessico, toby na ciebie za czekał.A to, że uciekł tylkodlatego, że powiedziałam mu parę słów.No cóż, to go w jakiś sposób określa, nieprawdaż?- Tak.Pokazuje, że kochał mnie na tyle, żeby uszanować życzenia moich rodziców.Aczy ty masz pojęcie, co robił, kiedy czekał, aż skończę osiemnaście lat, mamciu?- Już wam tyle razy mówiłam - powiedziała z irytacją.- Nie zwracajcie się do mnie mamciu.- Zainwestował pieniądze we własną firmę - ciągnęłam, ignorując jej słowa.- I kupiłdom.Prawdopodobnie zarabia ponad sto tysięcy dolarów rocznie, odnawiając staremotocykle, które sprzedaje bogaczom z pokolenia wyżu demograficznego, a jednocześniestudiuje wieczorowo.I co powiesz na to wszystko, mamciu?- %7łe moim zdaniem - rzekła mama, zaciskając wargi w wąską linijkę - zapominasz ojednej bardzo ważnej sprawie.- Jakiej?- %7łe go widziałaś, jak się całował z inną dziewczyną.Nigdy nie widziałaś, żeby robiłto Skip, prawda?- Ale to tylko dlatego, że żadna dziewczyna nie pozwoli się pocałować Skipowi -stwierdził Douglas, na co Tasha zaczęła śmiać się tak gwałtownie, że musiała zatkać sobieusta dłonią, żeby ten śmiech zdusić.Wyprowadziłam motor z garażu i nogą w bucie do jazdy kopnęłam w drzwi, żeby jezamknąć.- A dokąd ty się wybierasz? - zapytała mama.- Czekaj, nie mów mi.Jedzieszzobaczyć się z nim, prawda?- Nie - odpowiedziałam, wkładając kask.- Zamierzam uciec przed tobą.I przegazowałam motor parę razy więcej, niż to było bez względnie konieczne, żebytylko nie słyszeć, co jeszcze mama miała mi do powiedzenia.I odjechałam.19- Ruth? - Głos po drugiej stronie linii był zaspany.- Jess? To ty? Boże, która godzina? Popatrzyłam na budzik na stoliku przy moimłóżku.- Ups.Pierwsza w nocy.Przepraszam, nie zdawałam sobie sprawy, że już tak pózno.Obudziłam cię?- Tak, obudziłaś mnie.- Ruth mówiła głosem już mniej zaspanym, ale za to bardziejzaniepokojonym.- Co się stało?- Nic złego - oświadczyłam.Trzymałam komórkę blisko przy uchu i patrzyłam w sufitsypialni, w której zgasiłam już światło na noc.Po wieczorze spędzonym na bezcelowejjezdzie po okolicy - a potem powrocie do domu, gdzie mama siedziała naburmuszona wswoim pokoju, a taty nie było, bo do pózna pracował w restauracji - zabawiałam sięoglądaniem w telewizji programów o odnawianiu mieszkań [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Co się z tobą dzieje, Jessico? Wyglądasz jakoś.inaczej.Może dlatego, że właśnie w tej chwili miałam autentyczną ochotę ją zabić.- Mamuś - powiedział Douglas.- Ona.- Nie mów do mnie mamuś - odparła mama odruchowo.- Jessica, co się tu taknaprawdę dzieje? Pojawiasz się bez zapowiedzi i zanim się człowiek połapie, już jesteśzaplątana w jakiś skandal związany z nastolatkami uciekającymi z domu i pornografią.Powinnaś była widzieć minę pani Leskowski, kiedy podeszła do mnie przed chwilą w Kroger,żeby mi o tym wszystko opowiedzieć.Ależ to nieczuła kobieta.Myślałby kto, że jej zdaniemnikt z nas nie pamięta, co kiedyś zrobił Mark.Nagle mama zerwała przeciwsłoneczne okulary, żeby lepiej mi się przyjrzeć.- Jessico.Czy odzyskałaś swoje parapsychiczne moce?! O kurczę.- Muszę iść - oświadczyłam, wstając.Bo nagle poczułam przemożną potrzebęprzejechania się na moim motorze.- Czekaj - powiedziała mama.- Jessico.Odzyskałaś? Czy nie? Och, Jessico.- Daj spokój, mamo - rzekł rozzłoszczony Douglas.- Posłuchaj naszych nowin.Chcesz usłyszeć o czymś naprawdę fajnym? Zmusiła Randy'ego Whiteheada, żeby przekazałnam trzy miliony.- Dlaczego ty mi nie chcesz powiedzieć, Jessico? - spytała mama, ignorując Douglasa.- Czy doktor Krantz wie?Otworzyłam oczy szerzej.- Boże, mam nadzieję, że nie.- No cóż, Jessico.Będziesz musiała mu powiedzieć.No bo są ludzie, których nadal napewno trzeba będzie.- Mamo! - Popatrzyłam na nią.W głowie mi się to nie mieściło.Naprawdę.Byłam takwytrącona z równowagi, że odruchowo wsuwałam i zsuwałam pierścionek babci Roba naśrodkowy palec lewej dłoni.A potem stwierdziłam, że lepiej go już włożę, żeby go niezgubić.Przecież będę musiała mu go zwrócić.- Nie możesz mieć wszystkiego - stwierdziłam,schodząc ze stopni werandy i idąc po moją Błękitną Księżniczkę.- Nie możesz miećnormalnej córki, takiej jak Karen Sue, a jednocześnie obdarzonej takimi zdolnościami, jakiemam ja.Musisz coś wybrać.Musisz zdecydować, co wolisz.Bo dokładnie to, jestem pewna, znaczyło dla mamy moje stypendium do Juilliard.%7łejestem normalna.Bo właśnie tego zawsze chciała - normalnej córki, przypominającej KarenSue Hankey.Anie takiej, która nie chciała nosić sukienek, uwielbiała motocykle i potrafiła weśnie odnajdywać zaginionych ludzi.No cóż, jej życzenie się spełniło.Przez cały zeszły rok byłam normalną córką, którejmama zawsze pragnęła.Ale już dość.Starczy mi już tej normalności.Czy ona będzie umiała się z tym uporać?A ja?- Jessico - powiedziała mama, zastępując mi drogę.- Nie mam pojęcia, o czym tymówisz.- Mówię tylko, że może gdybyś chociaż raz wspierała mnie w tym, co robię, poza tym,że studiuję w Juilliard, to może wyro słabym na kogoś bardziej przypominającego córkę, jakąchcesz mieć.Mama bardzo wysoko uniosła brwi.- O czym ty mówisz? - spytała: - Przecież wiesz, że ojciec i ja zawsze cięwspieraliśmy we wszystkim, co robiłaś.- W sprawie Roba nie.Mama była zaszokowana.- A więc o to chodzi w tym wszystkim? O tego chłopaka? W głowie mi się nie mieści,że w ogóle myślisz o tym, żeby mu dać drugą szansę po tym, jak cię potraktował.- Traktował mnie tak, a nie inaczej przez ciebie, mamo.Przez te twoje głupie gadki ogwałcie na nieletniej.Totalnie go zastraszyłaś.- I cieszę się z tego - powiedziała mama z oburzeniem.- Jessico, ja wiem, że ty zawszemiałaś problemy z poczuciem własnej wartości, ale wierz mi, możesz trafić o wiele lepiej niżna jakiegoś prostego mechanika z kryminalną przeszłością.- On kiedyś pływał na miejskim basenie po jego zamknięciu, mamciu.Za to właśniedostał nadzór kuratorski.Za bezprawne wtargnięcie na basen.Usłyszałam, że za moimi plecami Douglas wybucha śmiechem.- Naprawdę? - zapytał.- To dlatego podpadł? Obróciłam się gwałtownie na pięcie wjego stronę.- To nie jest śmieszne! - wrzasnęłam.Chociaż, oczywiście, w normalnych warunkachuznałabym, że to przekomiczne.Tyle lat zastanawiania się i zamartwiania, i o co? O to, żesobie o północy popływał w basenie.Znów obróciłam się w stronę mamy.Ale zanim zdążyłam powiedzieć słowo, ona sięodezwała:- Gdyby cię naprawdę kochał, Jessico, toby na ciebie za czekał.A to, że uciekł tylkodlatego, że powiedziałam mu parę słów.No cóż, to go w jakiś sposób określa, nieprawdaż?- Tak.Pokazuje, że kochał mnie na tyle, żeby uszanować życzenia moich rodziców.Aczy ty masz pojęcie, co robił, kiedy czekał, aż skończę osiemnaście lat, mamciu?- Już wam tyle razy mówiłam - powiedziała z irytacją.- Nie zwracajcie się do mnie mamciu.- Zainwestował pieniądze we własną firmę - ciągnęłam, ignorując jej słowa.- I kupiłdom.Prawdopodobnie zarabia ponad sto tysięcy dolarów rocznie, odnawiając staremotocykle, które sprzedaje bogaczom z pokolenia wyżu demograficznego, a jednocześniestudiuje wieczorowo.I co powiesz na to wszystko, mamciu?- %7łe moim zdaniem - rzekła mama, zaciskając wargi w wąską linijkę - zapominasz ojednej bardzo ważnej sprawie.- Jakiej?- %7łe go widziałaś, jak się całował z inną dziewczyną.Nigdy nie widziałaś, żeby robiłto Skip, prawda?- Ale to tylko dlatego, że żadna dziewczyna nie pozwoli się pocałować Skipowi -stwierdził Douglas, na co Tasha zaczęła śmiać się tak gwałtownie, że musiała zatkać sobieusta dłonią, żeby ten śmiech zdusić.Wyprowadziłam motor z garażu i nogą w bucie do jazdy kopnęłam w drzwi, żeby jezamknąć.- A dokąd ty się wybierasz? - zapytała mama.- Czekaj, nie mów mi.Jedzieszzobaczyć się z nim, prawda?- Nie - odpowiedziałam, wkładając kask.- Zamierzam uciec przed tobą.I przegazowałam motor parę razy więcej, niż to było bez względnie konieczne, żebytylko nie słyszeć, co jeszcze mama miała mi do powiedzenia.I odjechałam.19- Ruth? - Głos po drugiej stronie linii był zaspany.- Jess? To ty? Boże, która godzina? Popatrzyłam na budzik na stoliku przy moimłóżku.- Ups.Pierwsza w nocy.Przepraszam, nie zdawałam sobie sprawy, że już tak pózno.Obudziłam cię?- Tak, obudziłaś mnie.- Ruth mówiła głosem już mniej zaspanym, ale za to bardziejzaniepokojonym.- Co się stało?- Nic złego - oświadczyłam.Trzymałam komórkę blisko przy uchu i patrzyłam w sufitsypialni, w której zgasiłam już światło na noc.Po wieczorze spędzonym na bezcelowejjezdzie po okolicy - a potem powrocie do domu, gdzie mama siedziała naburmuszona wswoim pokoju, a taty nie było, bo do pózna pracował w restauracji - zabawiałam sięoglądaniem w telewizji programów o odnawianiu mieszkań [ Pobierz całość w formacie PDF ]