[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bolimnie brzuch, naszym okrętom rozpaczliwie brak zapasów,a moje załogi składają się głównie z ludzi niezdolnych dosłużby na lądzie.Choroba tłumaczyła jego bladość.270- Admirale, nie będę niepokoił pana dłużej niż to konieczne.Gdyby mógł mi pan dać eskortę do ładowni.-Ależ oczywiście - westchnął.- Zaprosiłbym pana na obiad,gdybym mógł jeść.Jakież kłopoty mógłby pan sprawiać, skorostoimy na kotwicy i czekamy, aż znajdzie nas Nelson?Szaleństwem jest trzymanie floty w Egipcie, ale Napoleonuczepił się moich okrętów jak dziecko.- Pańskie okręty są niezwykle istotne dla jego planów.-Owszem, nieustannie mi w ten sposób pochlebia.Cóż, pańskim przewodnikiem będzie syn naszego kapitana,bystry zeń chłopak i wielce obiecujący.Jeżeli zdoła się pan znim dogadać, powiem, że jest pan lepszym dyplomatą odemnie.Dziesięcioletni midszypmen Giocante był synem kapitanaLuca Casabianca.Ten bystrooki, ciemnowłosy chłopak, któryznał na wylot wszelkie zakamarki wielkiego okrętu,zaprowadził mnie do ładowni, poruszając się zwinnie jakmałpa.Schodząc pod pokład, miałem więcej światła niżostatnim razem, kiedy towarzyszyłem Monge'owi, ponieważprzez otwarte furty strzelnicze lały się promienie słońca.Wszędzie czuło się mocny zapach terpentyny i drewnianychopiłków.Wokół, pod burtami i grodziami, leżały dębowe belkii wiadra z farbą.Mroczno zrobiło się dopiero, gdy zeszliśmy pod pokładponiżej poziomu morza.Teraz wyczułem smród wódzęzowych i słodkawy odór szybko się psujących w gorącymklimacie zapasów.Atmosfera była tu chłodniejsza, bardziejmroczna i tajemnicza.Giocante odwrócił się ku mnie i mrugnął znacząco.-I co, nie zamierzasz, panie, napełnić kieszeni złotem? -droczył się ze mną, wydymając policzek.- Nie mógłbym tego zrobić pod twoim bacznym okiem,prawda? - Zniżyłem głos do konspiracyjnego szeptu.-No chyba że zrobisz to samo, a potem bogaci jak książętaprzekradniemy się na ląd.271- Nie ma potrzeby.Mój ojciec mówi, że któregoś dniazdobędziemy wspaniały łup na Angolach.- No tak.Masz więc zapewnioną przyszłość.- Moją przyszłością jest ten okręt.Jest większy niż któ-rykolwiek z angielskich i gdy przyjdzie pora, damy imnauczkę.- Wydał rozkazy strzegącym ładowni wartownikom izabrali się do otwierania skarbca.- Jesteś tak pewien siebie jak Bonaparte.- Mam zaufanie do ojca.-Zycie na morzu musi być dla chłopaka ekscytujące -stwierdziłem.-Najlepsze, ponieważ znamy swoją powinność.Tak mówimój ojciec.Zycie jest proste, gdy wiesz, co masz robić.Zanim zdołałem zastanowić się nad odpowiedzią lubzrozumieć tę filozofię, chłopak zasalutował i śmignął w górępo trapie.Przyszły admirał, pomyślałem.Skarbiec chroniły drewniane drzwi i metalowa krata.Jednei drugie zamknięto za mną; zostałem sam.Dość długogrzebałem w stosach klejnotów i monet, zanim przy nikłymświetle latarni znalazłem przedmiot, który pokazywał miMonge.Leżał w kącie, ciśnięty tam jak bezwartościowabłyskotka.Jak już pisałem, był wielkości talerza ze sporymotworem pośrodku.Jego brzegi składały się z trzechobracających się względem siebie kręgów pokrytychhieroglifami, znakami zodiaku i jakimiś abstrakcyjnymisymbolami.Być może była to jakaś wskazówka, ale jaknależało ją rozumieć? Każdy obrót jednego z kręgów łączył zesobą inne symbole i znaki.Najpierw zbadałem wewnętrzny krąg, który był najprostszyi zawierał tylko cztery symbole.Była tu kula wisząca nad linią,a naprzeciwko druga, ale zawieszona pod linią.W odległościćwierci okręgu od obu były półokręgi, jak półksiężyce, jedenzwrócony ku górze, drugi ku doło-272wi.Wszystko przypominało mi wzorzec na tarczy zegara lubkompasu, o ile jednak było mi wiadomo, Egipcjanie nie znaliani jednego, ani drugiego.Zacząłem się zastanawiać.Górnywyglądał jak wschodzące słońce.Jeśli więc zrozumiałem,wewnętrzny krąg odzwierciedlał cztery pory roku.Słońce nad ipod linią musiało oznaczać przesilenie letnie i zimowe,półksiężyce odpowiadały ekwinok-cjum wiosennemu ijesiennemu, gdy długość dnia staje się równa długości nocy.Jeśli prawidłowo rozumowałem, było to dość proste.I oczywiście niczego mi to nie podpowiedziało.Zobaczyłem też, że wewnętrzne koło odpowiadałodwunastu znakom zodiaku.Znaki te były dość podobne doużywanych dzisiaj.Trzeci, zewnętrzny krąg pokrywałysymbole zwierząt, oczu, gwiazd, promieni słonecznych,piramidy i symbol Horusa.Wyryte linie dzieliły każde z kół naodcinki.Domyślałem się, że kalendarz - jeśli był nim w istocie -byłpomocny w zestawianiu pozycji konstelacji ze wschodemsłońca w ciągu roku.Ale jakiż mógł mieć związek z moimmedalionem? Co widział w nim Cagliostro - jeśli w rzeczysamej kalendarz należał do niego? Przesuwałem kręgi w jedną idrugą stronę, próbując różnych kombinacji i licząc na to, że cośmi się objawi.Oczywiście niczego nie wskórałem - niecierpiałem łamigłówek, choć dobrze się sprawiałem zobliczaniem szans w kartach.Może dałby sobie z tym radęastronom Nouet, gdybym go tu ze sobą przyprowadził.W końcu postanowiłem zacząć od ustawienia przesilenialetniego - jeśli ten symbol mu odpowiadał - w najwyższejpozycji, a potem ustawiłem pięcioramienną gwiazdę podobnądo tej z naszej amerykańskiej flagi lub jej masońskiegoodpowiednika - nad nią.Tak jak Gwiazda Polarna! Czemu niespróbować znanych mi symboli? Obracałem pierścień zodiaku,aż pomiędzy już ustawionymi pokazał273się symbol Byka, ery, w której, według Monge'a, zbudowanopiramidę.Były tam ery Byka, Barana, nasza era Ryb i kolejna,era Wodnika.Teraz zbadałem inne znaki.Wydawało mi się, żenie dostrzegam żadnej prawidłowości.Chyba że.wytrzeszczyłem oczy, a serce zaczęło mi walićjak młotem.Kiedy ustawiłem kręgi tak, żeby lato, byk igwiazda były jedno nad drugim, końce wyrytych na dyskachdośrodkowych linii utworzyły dwie dłuższe linie, jakbyprzecinające się gdzieś poza dyskiem cięciwy.Wybiegały pozadysk - od razu przypomniały mi się ramiona medalionu - lubzbocze piramidy.Wyglądały dość podobnie i miałem wrażenie,że patrzę na coś przypominającego to, co zostawiłem z Astizą iEnochem.Ale co to znaczyło? Początkowo nie widziałem niczego.Skorpion, Lew i Waga nie dawały żadnych sensownychustawień.Ale zaraz! Na zewnętrznym pierścieniu widniałapiramida, która teraz była wprost pod znakiem równonocyjesiennej, wprost pod wyrytą linią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Bolimnie brzuch, naszym okrętom rozpaczliwie brak zapasów,a moje załogi składają się głównie z ludzi niezdolnych dosłużby na lądzie.Choroba tłumaczyła jego bladość.270- Admirale, nie będę niepokoił pana dłużej niż to konieczne.Gdyby mógł mi pan dać eskortę do ładowni.-Ależ oczywiście - westchnął.- Zaprosiłbym pana na obiad,gdybym mógł jeść.Jakież kłopoty mógłby pan sprawiać, skorostoimy na kotwicy i czekamy, aż znajdzie nas Nelson?Szaleństwem jest trzymanie floty w Egipcie, ale Napoleonuczepił się moich okrętów jak dziecko.- Pańskie okręty są niezwykle istotne dla jego planów.-Owszem, nieustannie mi w ten sposób pochlebia.Cóż, pańskim przewodnikiem będzie syn naszego kapitana,bystry zeń chłopak i wielce obiecujący.Jeżeli zdoła się pan znim dogadać, powiem, że jest pan lepszym dyplomatą odemnie.Dziesięcioletni midszypmen Giocante był synem kapitanaLuca Casabianca.Ten bystrooki, ciemnowłosy chłopak, któryznał na wylot wszelkie zakamarki wielkiego okrętu,zaprowadził mnie do ładowni, poruszając się zwinnie jakmałpa.Schodząc pod pokład, miałem więcej światła niżostatnim razem, kiedy towarzyszyłem Monge'owi, ponieważprzez otwarte furty strzelnicze lały się promienie słońca.Wszędzie czuło się mocny zapach terpentyny i drewnianychopiłków.Wokół, pod burtami i grodziami, leżały dębowe belkii wiadra z farbą.Mroczno zrobiło się dopiero, gdy zeszliśmy pod pokładponiżej poziomu morza.Teraz wyczułem smród wódzęzowych i słodkawy odór szybko się psujących w gorącymklimacie zapasów.Atmosfera była tu chłodniejsza, bardziejmroczna i tajemnicza.Giocante odwrócił się ku mnie i mrugnął znacząco.-I co, nie zamierzasz, panie, napełnić kieszeni złotem? -droczył się ze mną, wydymając policzek.- Nie mógłbym tego zrobić pod twoim bacznym okiem,prawda? - Zniżyłem głos do konspiracyjnego szeptu.-No chyba że zrobisz to samo, a potem bogaci jak książętaprzekradniemy się na ląd.271- Nie ma potrzeby.Mój ojciec mówi, że któregoś dniazdobędziemy wspaniały łup na Angolach.- No tak.Masz więc zapewnioną przyszłość.- Moją przyszłością jest ten okręt.Jest większy niż któ-rykolwiek z angielskich i gdy przyjdzie pora, damy imnauczkę.- Wydał rozkazy strzegącym ładowni wartownikom izabrali się do otwierania skarbca.- Jesteś tak pewien siebie jak Bonaparte.- Mam zaufanie do ojca.-Zycie na morzu musi być dla chłopaka ekscytujące -stwierdziłem.-Najlepsze, ponieważ znamy swoją powinność.Tak mówimój ojciec.Zycie jest proste, gdy wiesz, co masz robić.Zanim zdołałem zastanowić się nad odpowiedzią lubzrozumieć tę filozofię, chłopak zasalutował i śmignął w górępo trapie.Przyszły admirał, pomyślałem.Skarbiec chroniły drewniane drzwi i metalowa krata.Jednei drugie zamknięto za mną; zostałem sam.Dość długogrzebałem w stosach klejnotów i monet, zanim przy nikłymświetle latarni znalazłem przedmiot, który pokazywał miMonge.Leżał w kącie, ciśnięty tam jak bezwartościowabłyskotka.Jak już pisałem, był wielkości talerza ze sporymotworem pośrodku.Jego brzegi składały się z trzechobracających się względem siebie kręgów pokrytychhieroglifami, znakami zodiaku i jakimiś abstrakcyjnymisymbolami.Być może była to jakaś wskazówka, ale jaknależało ją rozumieć? Każdy obrót jednego z kręgów łączył zesobą inne symbole i znaki.Najpierw zbadałem wewnętrzny krąg, który był najprostszyi zawierał tylko cztery symbole.Była tu kula wisząca nad linią,a naprzeciwko druga, ale zawieszona pod linią.W odległościćwierci okręgu od obu były półokręgi, jak półksiężyce, jedenzwrócony ku górze, drugi ku doło-272wi.Wszystko przypominało mi wzorzec na tarczy zegara lubkompasu, o ile jednak było mi wiadomo, Egipcjanie nie znaliani jednego, ani drugiego.Zacząłem się zastanawiać.Górnywyglądał jak wschodzące słońce.Jeśli więc zrozumiałem,wewnętrzny krąg odzwierciedlał cztery pory roku.Słońce nad ipod linią musiało oznaczać przesilenie letnie i zimowe,półksiężyce odpowiadały ekwinok-cjum wiosennemu ijesiennemu, gdy długość dnia staje się równa długości nocy.Jeśli prawidłowo rozumowałem, było to dość proste.I oczywiście niczego mi to nie podpowiedziało.Zobaczyłem też, że wewnętrzne koło odpowiadałodwunastu znakom zodiaku.Znaki te były dość podobne doużywanych dzisiaj.Trzeci, zewnętrzny krąg pokrywałysymbole zwierząt, oczu, gwiazd, promieni słonecznych,piramidy i symbol Horusa.Wyryte linie dzieliły każde z kół naodcinki.Domyślałem się, że kalendarz - jeśli był nim w istocie -byłpomocny w zestawianiu pozycji konstelacji ze wschodemsłońca w ciągu roku.Ale jakiż mógł mieć związek z moimmedalionem? Co widział w nim Cagliostro - jeśli w rzeczysamej kalendarz należał do niego? Przesuwałem kręgi w jedną idrugą stronę, próbując różnych kombinacji i licząc na to, że cośmi się objawi.Oczywiście niczego nie wskórałem - niecierpiałem łamigłówek, choć dobrze się sprawiałem zobliczaniem szans w kartach.Może dałby sobie z tym radęastronom Nouet, gdybym go tu ze sobą przyprowadził.W końcu postanowiłem zacząć od ustawienia przesilenialetniego - jeśli ten symbol mu odpowiadał - w najwyższejpozycji, a potem ustawiłem pięcioramienną gwiazdę podobnądo tej z naszej amerykańskiej flagi lub jej masońskiegoodpowiednika - nad nią.Tak jak Gwiazda Polarna! Czemu niespróbować znanych mi symboli? Obracałem pierścień zodiaku,aż pomiędzy już ustawionymi pokazał273się symbol Byka, ery, w której, według Monge'a, zbudowanopiramidę.Były tam ery Byka, Barana, nasza era Ryb i kolejna,era Wodnika.Teraz zbadałem inne znaki.Wydawało mi się, żenie dostrzegam żadnej prawidłowości.Chyba że.wytrzeszczyłem oczy, a serce zaczęło mi walićjak młotem.Kiedy ustawiłem kręgi tak, żeby lato, byk igwiazda były jedno nad drugim, końce wyrytych na dyskachdośrodkowych linii utworzyły dwie dłuższe linie, jakbyprzecinające się gdzieś poza dyskiem cięciwy.Wybiegały pozadysk - od razu przypomniały mi się ramiona medalionu - lubzbocze piramidy.Wyglądały dość podobnie i miałem wrażenie,że patrzę na coś przypominającego to, co zostawiłem z Astizą iEnochem.Ale co to znaczyło? Początkowo nie widziałem niczego.Skorpion, Lew i Waga nie dawały żadnych sensownychustawień.Ale zaraz! Na zewnętrznym pierścieniu widniałapiramida, która teraz była wprost pod znakiem równonocyjesiennej, wprost pod wyrytą linią [ Pobierz całość w formacie PDF ]