[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzuciła im krótkie spojrzenie, a potem wróciła do wpatrywania się tępymwzrokiem w ścianę.Tu i ówdzie stało kilka du\ych roślin w doniczkach, na ścianach wisiałyplakaty z przyjemnymi pejza\ami oraz szczęśliwymi, inteligentnymi ludzmi, którzy właściwiezaplanowali swoje rodziny.Kobieta, na której plakietce widniało imię Laurel", przeszła przez pomieszczenie i weszła zabiały blat, gdzie siedziała młoda recepcjonistka zajęta kartami pacjentów i nie włączająca siędo rozmowy. Słucham zapytała chłodno czym mogę pani słu\yć? Leslie stała z boku, a Deanneotworzyła kopertę i uroczyście otworzyła pismo. Mam wniosek o udostępnienie danych medycznych mojej córki, Annie Brewer, znanej podnazwiskiem. Nazwisko brzmi Annie Brewer przerwała jej Leslie, spotykając się wzrokiem z Deanne.Deanne nic nie dodała.Laurel uśmiechnęła się sztucznym uprzejmym uśmiechem. Przykro mi.Te informacje są poufne.Nie mo\emy ich udostępnić. Czy mogę rozmawiać z kimś z przeło\onych? zapytała Leslie. Mogę panią umówić.Deanne otworzyła list na tyle, by mo\na było dostrzec papier listowy Hart, McLoughlin,Peters i Sanford", i pokazała go Laurel. Nie rozmawia pani z kółkiem gospodyń wiejskich.Chodzi tutaj o czynności przewidzianeprawem.Chcemy widzieć się z kimś z przeło\onych.183Laurel najwyrazniej się zmieszała. Muszę z kimś porozmawiać. Czy mo\ecie panie usiąść? Dziękuję.Laurel wyszła przez wielkie, jasne drzwi, które zatrzasnęły się z metalicznym odgłosem.Usiadły bez słowa na dwóch krzesłach koło stanowiska pielęgniarki.Młoda kobieta siedzącasamotnie po drugiej stronie poczekalni równie\ czekała w milczeniu.W ogóle na nie niepatrzyła, a one tylko raz rzuciły na nią dyskretnie okiem.Bez \adnych ustaleń przyjęły swojerole: ja ciebie nie znam i ty mnie nie znasz, i mam nadzieję, \e się nigdy więcej nie spotkamy. Pod prawdziwym nazwiskiem Annie nic nie znajdą wyszeptała Deanne. Wiem.Nie mo\emy spłoszyć zwierzyny, zanim nie staniemy oko w oko z dyrektorem odszeptała Leslie.Drzwi wejściowe otworzyły się i do środka wpadło nieco zimnego powietrza.Rzuciły okiemna wchodzące trzy nastolatki.Dwie zachowywały się niepewnie, wahały się, wodziły oczymapo ścianach, suficie, byle tylko nie spojrzeć na siedzące w poczekalni osoby.Trzeciawydawała się bardziej pewna siebie.Podczas gdy dwie spłoszone dziewczyny usiadły, trzeciastała dalej, rozglądając się za znajomą twarzą.Jedna z jej przyjaciółek zaczęła popłakiwać, aona nachyliła się do niej, by ją pocieszyć. Nie martw się, wszystko będzie dobrze.Laurel wróciła przez te same jasne drzwi po cichu, ale szybkim i pewnym krokiem.Zbli\yłasię do Leslie i Deanne, by po cichu powiedzieć: Zaraz ktoś do pań przyjdzie i podeszłado trzech oczekujących dziewcząt.Rozmawiały po cichu, a potem Laurel przyniosła dwómniepewnym dziewczynom jakieś formularze do wypełnienia.Jedna z nich niespiesznieprzeczytała to, co było na nim napisane.Druga podpisała bez czytania.Leslie i Deanne starałysię, by nie dostrze\ono ich spojrzeń.Obydwie m; siały o tym samym: formularze.Podpisy.Karty.Zlady.Wielkie jasne drzwi otworzyły się ponownie i do sali wkroczyła kobieta.Jej wygląd zwracałuwagę.Była piękna, ale w specyficzny, wyrafinowany sposób.Czarne włosy przetykanesiwizną spływały puszystymi lokami na śnie\nobiałą, jedwabną bluzkę, a cienie na powiekachpodkreślały ciemny kolor oczu. Tak powiedziała kobieta czym mogę paniom słu\yć? Chodz no do mnie, powiedział pająk do muchy", pomyślała Leslie i wstała, by przywitać sięz kobietą.Gdy obejrzała się, Deanne siedziała ciągle na krześle.Najwyrazniej straciła całąodwagę.Dr\ała. Dzień dobry.Jestem Leslie Albright, a to moja przyjaciółka wyciągnęła rękę i dotknęłaDeanne, chcąc dodać jej otuchy Deanne Brewer.Deanne zmusiła się do wstania, zrobiłakilka kroków i stanęła obok Leslie. Dzień dobry. Dzień dobry odpowiedziała kobieta, wyciągając rękę. Alena Spurr, dyrektorCentrum Zdrowia Kobiet.W czym mogę paniom pomóc? Ręce Deanne ciągle jeszcze dr\ały,gdy usiłowała wyjąć pismo z koperty.184 Deanne Brewer, przyszłam tutaj, by odebrać dane medyczne mojej córki.Poddana zostałaprzez was zabiegowi usunięcia cią\y, w maju.W oczach pani Spurr patrzących na Deanne odmalowała się najwy\sza pogarda. Brewer. powiedziała, przypominając sobie nazwisko. Pani Brewer, mówiłam ju\pani mę\owi, \e nie mamy nic wspólnego ze śmiercią państwa córki.Ubolewam nad tym, cosię wydarzyło, ale nie mieliśmy z tym nic wspólnego.Nie wiem, co zrobić, by to, co mówię wkońcu do państwa dotarło. Mogłaby zapoznać nas pani z waszymi kartotekami.Pani Spurr odpowiedziała tym samym sztucznym uśmiechem. Przykro mi, ale informacje te są ściśle poufne i znajdują się pod ochroną prawną.Niemo\emy ich udostępnić.Deanne zawahała się.Leslie chciała ju\ ją wyręczyć, ale Deanne odnalazła w sobie nowe siłyi ciągnęła dalej. Powinna pani spojrzeć na to pismo. Wyciągnęła je w stronę pani Spurr. Widzi pani,poniewa\ moja córka zmarła.Jej głos załamał się z przejęcia.W miarę, jak mówiła, wracał jednak do normy..Zostałam ustanowiona dysponentem jej majątku.A zatem. wzięła głęboki oddech izaczęła mówić mocnym głosem. A zatem nie rozmawia pani z matką Annie Brewer.Rozmawia pani z samą Annie Brewer.A ona chce uzyskać swoją kartę!Deanne odczytała treść pisma..i wszelkie dane medyczne oraz inne dane znajdujące sięw waszym posiadaniu, które w sposób bezpośredni lub pośredni związane są z zabiegamilekarskimi lub wszelkimi innymi zabiegami dokonanymi na nie\yjącej Ann Delores Brewer.W oczach pani Spurr patrzących na Deanne pojawiły się igiełki lodu, spojrzała na pismo wręku i zapytała: Czy to wreszcie panią usatysfakcjonuje? Tylko po to tutaj przyszłam.Jedyne, czego chcę, to dane medyczne dotyczące Annie. Zwietnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Rzuciła im krótkie spojrzenie, a potem wróciła do wpatrywania się tępymwzrokiem w ścianę.Tu i ówdzie stało kilka du\ych roślin w doniczkach, na ścianach wisiałyplakaty z przyjemnymi pejza\ami oraz szczęśliwymi, inteligentnymi ludzmi, którzy właściwiezaplanowali swoje rodziny.Kobieta, na której plakietce widniało imię Laurel", przeszła przez pomieszczenie i weszła zabiały blat, gdzie siedziała młoda recepcjonistka zajęta kartami pacjentów i nie włączająca siędo rozmowy. Słucham zapytała chłodno czym mogę pani słu\yć? Leslie stała z boku, a Deanneotworzyła kopertę i uroczyście otworzyła pismo. Mam wniosek o udostępnienie danych medycznych mojej córki, Annie Brewer, znanej podnazwiskiem. Nazwisko brzmi Annie Brewer przerwała jej Leslie, spotykając się wzrokiem z Deanne.Deanne nic nie dodała.Laurel uśmiechnęła się sztucznym uprzejmym uśmiechem. Przykro mi.Te informacje są poufne.Nie mo\emy ich udostępnić. Czy mogę rozmawiać z kimś z przeło\onych? zapytała Leslie. Mogę panią umówić.Deanne otworzyła list na tyle, by mo\na było dostrzec papier listowy Hart, McLoughlin,Peters i Sanford", i pokazała go Laurel. Nie rozmawia pani z kółkiem gospodyń wiejskich.Chodzi tutaj o czynności przewidzianeprawem.Chcemy widzieć się z kimś z przeło\onych.183Laurel najwyrazniej się zmieszała. Muszę z kimś porozmawiać. Czy mo\ecie panie usiąść? Dziękuję.Laurel wyszła przez wielkie, jasne drzwi, które zatrzasnęły się z metalicznym odgłosem.Usiadły bez słowa na dwóch krzesłach koło stanowiska pielęgniarki.Młoda kobieta siedzącasamotnie po drugiej stronie poczekalni równie\ czekała w milczeniu.W ogóle na nie niepatrzyła, a one tylko raz rzuciły na nią dyskretnie okiem.Bez \adnych ustaleń przyjęły swojerole: ja ciebie nie znam i ty mnie nie znasz, i mam nadzieję, \e się nigdy więcej nie spotkamy. Pod prawdziwym nazwiskiem Annie nic nie znajdą wyszeptała Deanne. Wiem.Nie mo\emy spłoszyć zwierzyny, zanim nie staniemy oko w oko z dyrektorem odszeptała Leslie.Drzwi wejściowe otworzyły się i do środka wpadło nieco zimnego powietrza.Rzuciły okiemna wchodzące trzy nastolatki.Dwie zachowywały się niepewnie, wahały się, wodziły oczymapo ścianach, suficie, byle tylko nie spojrzeć na siedzące w poczekalni osoby.Trzeciawydawała się bardziej pewna siebie.Podczas gdy dwie spłoszone dziewczyny usiadły, trzeciastała dalej, rozglądając się za znajomą twarzą.Jedna z jej przyjaciółek zaczęła popłakiwać, aona nachyliła się do niej, by ją pocieszyć. Nie martw się, wszystko będzie dobrze.Laurel wróciła przez te same jasne drzwi po cichu, ale szybkim i pewnym krokiem.Zbli\yłasię do Leslie i Deanne, by po cichu powiedzieć: Zaraz ktoś do pań przyjdzie i podeszłado trzech oczekujących dziewcząt.Rozmawiały po cichu, a potem Laurel przyniosła dwómniepewnym dziewczynom jakieś formularze do wypełnienia.Jedna z nich niespiesznieprzeczytała to, co było na nim napisane.Druga podpisała bez czytania.Leslie i Deanne starałysię, by nie dostrze\ono ich spojrzeń.Obydwie m; siały o tym samym: formularze.Podpisy.Karty.Zlady.Wielkie jasne drzwi otworzyły się ponownie i do sali wkroczyła kobieta.Jej wygląd zwracałuwagę.Była piękna, ale w specyficzny, wyrafinowany sposób.Czarne włosy przetykanesiwizną spływały puszystymi lokami na śnie\nobiałą, jedwabną bluzkę, a cienie na powiekachpodkreślały ciemny kolor oczu. Tak powiedziała kobieta czym mogę paniom słu\yć? Chodz no do mnie, powiedział pająk do muchy", pomyślała Leslie i wstała, by przywitać sięz kobietą.Gdy obejrzała się, Deanne siedziała ciągle na krześle.Najwyrazniej straciła całąodwagę.Dr\ała. Dzień dobry.Jestem Leslie Albright, a to moja przyjaciółka wyciągnęła rękę i dotknęłaDeanne, chcąc dodać jej otuchy Deanne Brewer.Deanne zmusiła się do wstania, zrobiłakilka kroków i stanęła obok Leslie. Dzień dobry. Dzień dobry odpowiedziała kobieta, wyciągając rękę. Alena Spurr, dyrektorCentrum Zdrowia Kobiet.W czym mogę paniom pomóc? Ręce Deanne ciągle jeszcze dr\ały,gdy usiłowała wyjąć pismo z koperty.184 Deanne Brewer, przyszłam tutaj, by odebrać dane medyczne mojej córki.Poddana zostałaprzez was zabiegowi usunięcia cią\y, w maju.W oczach pani Spurr patrzących na Deanne odmalowała się najwy\sza pogarda. Brewer. powiedziała, przypominając sobie nazwisko. Pani Brewer, mówiłam ju\pani mę\owi, \e nie mamy nic wspólnego ze śmiercią państwa córki.Ubolewam nad tym, cosię wydarzyło, ale nie mieliśmy z tym nic wspólnego.Nie wiem, co zrobić, by to, co mówię wkońcu do państwa dotarło. Mogłaby zapoznać nas pani z waszymi kartotekami.Pani Spurr odpowiedziała tym samym sztucznym uśmiechem. Przykro mi, ale informacje te są ściśle poufne i znajdują się pod ochroną prawną.Niemo\emy ich udostępnić.Deanne zawahała się.Leslie chciała ju\ ją wyręczyć, ale Deanne odnalazła w sobie nowe siłyi ciągnęła dalej. Powinna pani spojrzeć na to pismo. Wyciągnęła je w stronę pani Spurr. Widzi pani,poniewa\ moja córka zmarła.Jej głos załamał się z przejęcia.W miarę, jak mówiła, wracał jednak do normy..Zostałam ustanowiona dysponentem jej majątku.A zatem. wzięła głęboki oddech izaczęła mówić mocnym głosem. A zatem nie rozmawia pani z matką Annie Brewer.Rozmawia pani z samą Annie Brewer.A ona chce uzyskać swoją kartę!Deanne odczytała treść pisma..i wszelkie dane medyczne oraz inne dane znajdujące sięw waszym posiadaniu, które w sposób bezpośredni lub pośredni związane są z zabiegamilekarskimi lub wszelkimi innymi zabiegami dokonanymi na nie\yjącej Ann Delores Brewer.W oczach pani Spurr patrzących na Deanne pojawiły się igiełki lodu, spojrzała na pismo wręku i zapytała: Czy to wreszcie panią usatysfakcjonuje? Tylko po to tutaj przyszłam.Jedyne, czego chcę, to dane medyczne dotyczące Annie. Zwietnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]