[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I jak zmysłowa mu się wydawała.Tak, toprawda, nagromadziła w sobie wiele nie spełnionych uczuć, a one przerodziły się w potrzebękochania kogoś w podwójnym rozumieniu tego słowa.On wtedy powiedział, że jest w niejzakochany.Nie uwierzyła mu wówczas i nawet teraz wątpiła! Dlaczego nie przyszedł? Amoże tak jak inni trzymał straż gdzieś po drodze?Nie, to niemożliwe, Mattias nigdy by nie zostawił jej samej w tak dramatycznejsytuacji.Jeżeli ją kochał.W jaki sposób tylu mężczyzn mogło zachowywać się tak bezgłośnie? Czy naprawdę tubyli?Znów strach pochwycił ją w swoje szpony.Przytłaczała ją jedna natrętna, koszmarnamyśl: oszukali mnie.Jestem całkiem sama, sama w środku lasu.Wszyscy porządni ludziewłaśnie kładą się spać, starannie uprzednio zamknąwszy swe domostwa.Tylko ja jednajestem poza domem.Ja i jeszcze ktoś.Który z domów leży najbliżej, zapytała sama siebie na wypadek, gdyby musiałauciekać przed tajemniczym prześladowcą.Lipowa Aleja? Chyba tak, jeśli przebiegnie przezpolanę, na której Andreas odkopał zwłoki.Czy może chata Jespera wyżej, w lesie? Nie, tamprzecież nikogo nie ma.Jesper przeniósł się w bezpieczne miejsce, na Grastensholm.Grastensholm także leżało niedaleko, ale wiodąca tam droga była bardziej uciążliwa.Będzie musiała kierować się na Lipową Aleję.Choć i tak nie zdąży tam dotrzeć, dobrze o tym wiedziała.Przed człowiekiem, byćmoże, zdołałaby umknąć.Ale pamiętała straszne, poruszające się długimi susami zwierzę wjałowcach koło Elistrand.Przed nim nigdy nie ucieknie.Hilda raz jeszcze zatrzymała się, nim weszła w czeluść lasu.Kilkakrotnie odetchnęła,by uspokoić oszalałe serce.Przez szesnaście lat mieszkała w domu pod lasem.I las był jej domem.A teraz byłatak przerażona, jak gdyby wstępowała w otchłań.Z mocno bijącym sercem, w każdej chwili gotowa do ucieczki, zagłębiła się w las.Wśród drzew było całkiem ciemno, ale ona znała ścieżkę, bardziej ją wyczuwała niżwidziała.Panowała tu grobowa cisza.Trzask spadającej na ziemię złamanej gałązki wydawał sięstrzałem armatnim.Musiała użyć całej siły woli, by zmusić nogi do posłuszeństwa.Czuła, że jej ciało niemal zdrętwiało ze strachu.Wyciągnięte ręce odstawały odboków, skóra składała się z samych odsłoniętych nerwów, a kark miała tak sztywny, że niemogła ruszyć głową, tylko w myślach huczało: gdzie jesteście? Powiedzcie, gdzie jesteście?Powiedzcie, że w ogóle jesteście! %7łe nie jestem sama!Czy coś nie poruszyło się w głębi lasu?Jeśli tak, to może jeden ze strażników?Droga przez las wydawała się nie mieć końca.Czy zboczyła ze ścieżki i zabłądziła?Nie, chyba widziała przed sobą prześwit.Przeszła.Najgorszy odcinek już za nią.A może zbrodniarz o niczym nie słyszał i wcale go tu nie ma? I przejdzie całą drogętam i z powrotem, a on się nie pokaże? To była pocieszająca myśl.W ciemności rozróżniła furtkę.Uznała, że w pobliżu powinien ktoś leżeć, bo po jednejstronie rosło kilka wielkich brzóz.Zdjęła dwa drągi i wspięła się po pozostałych.Tamtych dwu nie założyła na miejscena wypadek, gdyby w powrotnej drodze musiała się spieszyć.Jeszcze ten kawałeczek pod górę.Było tu dużo otwartej przestrzeni i w pobliżu nikt i nic nie mogło się ukryć.Ale oczymogły ją śledzić; oczy, które w ciemności widzą lepiej niż ona.Znajdowała się już na małym, tak dobrze jej znanym podwórku.Te niezliczonezimowe wieczory, kiedy przechodziła tędy, by wydoić krowę.Równie ciemne zimoweporanki.Czy wtedy się nie bała? A może tak? Może już wówczas nieobcy był jej strach? Niemogła sobie przypomnieć.Tu powinien być Andreas.Nie określił dokładnie miejsca, ale gdzieś tu miał sięschować.Och, Boże, niechże on się jakoś odezwie! Muszę poczuć obecność drugiegoczłowieka, usłyszeć głos, choćby najcichszy szept.Czuła, jak krew pulsuje jej w żyłach.Dom.musi wejść do środka, by przeprowadzić plan do końca.Przecież przyszła poto, żeby zabrać coś z domu.Musi więc to zrobić.Nikt nie może nic podejrzewać.Zaczęła mocować się z zamkiem.Andreasie, odezwij się! Pokaż, że tu jesteś, daj choćmały, najmniejszy znak!Odpowiedziała jej głucha cisza.Zamek wyłamany! Ktoś musiał otworzyć drzwi!Nie, tego nie zrobi! Nie wejdzie teraz do środka, kiedy tam może się ktoś ukrywać,stać za drzwiami.Będą musieli ją zrozumieć.Ze strachu zrobiło się jej słabo.Może szeptem zawołać Andreasa? Nie, po co? Jeżeliktoś jest wewnątrz, Andreas musi chyba o tym wiedzieć? Przypuszczała, że zajęli swojeposterunki już dawno, wiele godzin temu, ale pewności nie miała.Tu niedaleko jest Andreas, myślała, starając się uspokoić oddech [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.I jak zmysłowa mu się wydawała.Tak, toprawda, nagromadziła w sobie wiele nie spełnionych uczuć, a one przerodziły się w potrzebękochania kogoś w podwójnym rozumieniu tego słowa.On wtedy powiedział, że jest w niejzakochany.Nie uwierzyła mu wówczas i nawet teraz wątpiła! Dlaczego nie przyszedł? Amoże tak jak inni trzymał straż gdzieś po drodze?Nie, to niemożliwe, Mattias nigdy by nie zostawił jej samej w tak dramatycznejsytuacji.Jeżeli ją kochał.W jaki sposób tylu mężczyzn mogło zachowywać się tak bezgłośnie? Czy naprawdę tubyli?Znów strach pochwycił ją w swoje szpony.Przytłaczała ją jedna natrętna, koszmarnamyśl: oszukali mnie.Jestem całkiem sama, sama w środku lasu.Wszyscy porządni ludziewłaśnie kładą się spać, starannie uprzednio zamknąwszy swe domostwa.Tylko ja jednajestem poza domem.Ja i jeszcze ktoś.Który z domów leży najbliżej, zapytała sama siebie na wypadek, gdyby musiałauciekać przed tajemniczym prześladowcą.Lipowa Aleja? Chyba tak, jeśli przebiegnie przezpolanę, na której Andreas odkopał zwłoki.Czy może chata Jespera wyżej, w lesie? Nie, tamprzecież nikogo nie ma.Jesper przeniósł się w bezpieczne miejsce, na Grastensholm.Grastensholm także leżało niedaleko, ale wiodąca tam droga była bardziej uciążliwa.Będzie musiała kierować się na Lipową Aleję.Choć i tak nie zdąży tam dotrzeć, dobrze o tym wiedziała.Przed człowiekiem, byćmoże, zdołałaby umknąć.Ale pamiętała straszne, poruszające się długimi susami zwierzę wjałowcach koło Elistrand.Przed nim nigdy nie ucieknie.Hilda raz jeszcze zatrzymała się, nim weszła w czeluść lasu.Kilkakrotnie odetchnęła,by uspokoić oszalałe serce.Przez szesnaście lat mieszkała w domu pod lasem.I las był jej domem.A teraz byłatak przerażona, jak gdyby wstępowała w otchłań.Z mocno bijącym sercem, w każdej chwili gotowa do ucieczki, zagłębiła się w las.Wśród drzew było całkiem ciemno, ale ona znała ścieżkę, bardziej ją wyczuwała niżwidziała.Panowała tu grobowa cisza.Trzask spadającej na ziemię złamanej gałązki wydawał sięstrzałem armatnim.Musiała użyć całej siły woli, by zmusić nogi do posłuszeństwa.Czuła, że jej ciało niemal zdrętwiało ze strachu.Wyciągnięte ręce odstawały odboków, skóra składała się z samych odsłoniętych nerwów, a kark miała tak sztywny, że niemogła ruszyć głową, tylko w myślach huczało: gdzie jesteście? Powiedzcie, gdzie jesteście?Powiedzcie, że w ogóle jesteście! %7łe nie jestem sama!Czy coś nie poruszyło się w głębi lasu?Jeśli tak, to może jeden ze strażników?Droga przez las wydawała się nie mieć końca.Czy zboczyła ze ścieżki i zabłądziła?Nie, chyba widziała przed sobą prześwit.Przeszła.Najgorszy odcinek już za nią.A może zbrodniarz o niczym nie słyszał i wcale go tu nie ma? I przejdzie całą drogętam i z powrotem, a on się nie pokaże? To była pocieszająca myśl.W ciemności rozróżniła furtkę.Uznała, że w pobliżu powinien ktoś leżeć, bo po jednejstronie rosło kilka wielkich brzóz.Zdjęła dwa drągi i wspięła się po pozostałych.Tamtych dwu nie założyła na miejscena wypadek, gdyby w powrotnej drodze musiała się spieszyć.Jeszcze ten kawałeczek pod górę.Było tu dużo otwartej przestrzeni i w pobliżu nikt i nic nie mogło się ukryć.Ale oczymogły ją śledzić; oczy, które w ciemności widzą lepiej niż ona.Znajdowała się już na małym, tak dobrze jej znanym podwórku.Te niezliczonezimowe wieczory, kiedy przechodziła tędy, by wydoić krowę.Równie ciemne zimoweporanki.Czy wtedy się nie bała? A może tak? Może już wówczas nieobcy był jej strach? Niemogła sobie przypomnieć.Tu powinien być Andreas.Nie określił dokładnie miejsca, ale gdzieś tu miał sięschować.Och, Boże, niechże on się jakoś odezwie! Muszę poczuć obecność drugiegoczłowieka, usłyszeć głos, choćby najcichszy szept.Czuła, jak krew pulsuje jej w żyłach.Dom.musi wejść do środka, by przeprowadzić plan do końca.Przecież przyszła poto, żeby zabrać coś z domu.Musi więc to zrobić.Nikt nie może nic podejrzewać.Zaczęła mocować się z zamkiem.Andreasie, odezwij się! Pokaż, że tu jesteś, daj choćmały, najmniejszy znak!Odpowiedziała jej głucha cisza.Zamek wyłamany! Ktoś musiał otworzyć drzwi!Nie, tego nie zrobi! Nie wejdzie teraz do środka, kiedy tam może się ktoś ukrywać,stać za drzwiami.Będą musieli ją zrozumieć.Ze strachu zrobiło się jej słabo.Może szeptem zawołać Andreasa? Nie, po co? Jeżeliktoś jest wewnątrz, Andreas musi chyba o tym wiedzieć? Przypuszczała, że zajęli swojeposterunki już dawno, wiele godzin temu, ale pewności nie miała.Tu niedaleko jest Andreas, myślała, starając się uspokoić oddech [ Pobierz całość w formacie PDF ]