[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiadomo dlaczego w odwrotnej kolejności. Starałam się,proszę mi wierzyć.Naprawdę, starałam się. Dlaczego mam wrażenie, że nie była pani wzorową uczennicą? Chciałam tylko, żeby Miranda dobrze wypadła w porównaniu ze mną. Nie było to do końca zgodne z prawdą, ale Olivia nie miała nic przeciwkotemu, że stało się tak z powodu jej złego zachowania.Nie żeby nie lubiła sięuczyć; nie lubiła tylko, kiedy ktoś jej mówił, czego ma się uczyć.Miranda,która zawsze miała nos w książce, z radością chłonęła wszelką wiedzę, jakąguwernantka pragnęła się z nimi podzielić.Olivia zawsze była najszczęśliwsza,kiedy w przerwach między zmieniającymi się nauczycielkami zostawiano jewe dwie same sobie.Wtedy nie musiały uczyć się wszystkiego przezpowtarzanie, wkuwać na pamięć.Zamiast tego wymyślały różnego rodzaju gryi zabawy pamięciowe.Olivia nigdy nie była tak dobra z matematyki, jakwtedy, kiedy nie miał kto jej uczyć.* William Szekspir Król Henryk V, akt II, scena I, dum.StanisławBarańczak.151RS Odnoszę wrażenie, że ta pani Miranda jest jakąś świętą stwierdził sirHarry. Oczywiście, ma swoje słabości odparła Olivia. Na całym świecienie ma osoby tak upartej. Jest uparta bardziej niż pani? O wiele bardziej. Spojrzała na niego ze zdumieniem.Nie byłauparta.Impulsywna, tak, często lekkomyślna, ale nie uparta.Zawsze wiedziała,kiedy ustąpić.Albo zrezygnować.Przechyliła głowę, przyglądając się Harry'emu, który obserwował tłumgości.Okazał się ciekawym dżentelmenem.Kto by się domyślił, że ma takdiabelne poczucie humoru? Albo że jest tak spostrzegawczy? Rozmowa z nimprzypominała wymianę myśli z przyjacielem, którego znała całe życie.Przyjazń z dżentelmenem czy można sobie wyobrazić, że to możliwe?Zastanowiła się, jakby to było, gdyby przyznała się przed Mary alboAnne, albo Filomeną, że wie, że jest ładna.Tego nigdy nie mogłaby zrobić.Uznałyby to za najgorsze zarozumialstwo.Z Mirandą byłoby inaczej.Miranda by ją zrozumiała.Ale przyjaciółkanieczęsto bywała w Londynie i Olivia dopiero teraz zaczynała rozumieć, jakogromną, bolesną wyrwę zrobiło to w jej życiu. Bardzo pani spoważniała stwierdził Harry, a ona zdała sobie sprawę,że w którymś momencie tak się zagłębiła we własne myśli, że nie spostrzegła,kiedy znowu odwrócił się w jej stronę.Przyglądał się jej bardzo intensywnie, awzrok miał taki ciepły, skupiony.na niej.Zastanawiała się, co w niej widzi.I zastanawiała się, czy spełnia jegooczekiwania.A najbardziej zastanawiała się nad tym, dlaczego tak jej na tymzależy.152RS Nic takiego powiedziała, widząc, że spodziewa się jakiejś reakcji. W takim razie. Spojrzał na gości i chwilowe napięcie gdzieśwyparowało. Pójdziemy szukać pani księcia?Spojrzała na niego zadziornie, wdzięczna za to, że może myślami wrócićw bezpieczniejsze rejony. Mam zrobić panu przyjemność i nareszcie powiedzieć, że nie jestmoim księciem? Byłbym niezmiernie wdzięczny. No cóż, nie jest moim księciem wyrecytowała posłusznie.Wyglądałna zwiedzionego. I to wszystko? Może spodziewał się pan czegoś bardziej dramatycznego? Co najmniej mruknął.Zaśmiała się cicho do siebie i weszła do głównej sali balowej.Przyjrzałasię tłumowi gości.Wieczór był wyjątkowo piękny.Dlaczego wcześniej tegonie zauważyła? Salę balową wypełniały tańczące pary, jak zwykle, ale wpowietrzu coś się zmieniło.Może świeczki? Może było ich więcej, możejaśniej świeciły? Wszystkich spowijał ich ciepły, upiększający blask.Wszyscyładnie dziś wyglądali, stwierdziła Olivia, wszyscy.Jakie to wspaniałe.I wszyscy byli tacy szczęśliwi. Jest tam, w przeciwległym rogu usłyszała za plecami Harry'ego.Na prawo.Jego głos zabrzmiał w jej uszach ciepło i kojąco.Prześliznął się przez jejciało dziwnym, pieszczotliwym drżeniem.Sprawił, że miała ochotę przechylićsię do tyłu, wchłonąć powietrze wokół jego ciała, a potem.153RSZrobiła krok do przodu.To nie były bezpieczne myśli.Nie na środkuzatłoczonej sali.I zdecydowanie nie wtedy, kiedy ich obiektem był sir HarryValentine. Myślę, że powinna pani tu zaczekać poradził sir Harry. Pozwolić,aby to on podszedł do pani.Kiwnęła głową. Chyba mnie nie widzi. Wkrótce panią zobaczy.Jego słowa zabrzmiały jak komplement, więc chciała się odwrócić zuśmiechem.Ale z jakiegoś niejasnego powodu nie zrobiła tego. Powinnam stać razem z rodzicami rzekła. Byłoby to bardziejstosowne niż.wszystko, co robiłam dziś wieczór. Popatrzyła na sirHarry'ego Valentine'a, nowego sąsiada i, nie do wiary, nowego przyjaciela. Dziękuję panu za wspaniałą przygodę.Ukłonił się. Cała przyjemność po mojej stronie.Takie pożegnanie wydało się jej zbyt oficjalne i Olivia nie mogła znieśćmyśli, że mieliby się rozstać w ten sposób.Więc uśmiechnęła się do niegoswoim prawdziwym uśmiechem, nie tym uprzejmym, przyklejonym do twarzyw towarzystwie, i zapytała: Czy bardzo by panu przeszkadzało, gdybym rozsunęła zasłony? Wmojej sypialni robi się strasznie ciemno.Roześmiał się tak głośno, że kilka osób na niego spojrzało. Będzie mnie pani szpiegować? Tylko w chwilach, kiedy będzie pan miał na głowie jakieś śmiesznekapelusze. Mam tylko ten jeden i noszę go tylko we wtorki.154RSI to jakoś wydawało się idealnym zakończeniem ich spotkania.Dygnęłaleciutko, powiedziała do widzenia, a potem wśliznęła się w tłum, zanimktórekolwiek z nich zdążyło jeszcze coś powiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nie wiadomo dlaczego w odwrotnej kolejności. Starałam się,proszę mi wierzyć.Naprawdę, starałam się. Dlaczego mam wrażenie, że nie była pani wzorową uczennicą? Chciałam tylko, żeby Miranda dobrze wypadła w porównaniu ze mną. Nie było to do końca zgodne z prawdą, ale Olivia nie miała nic przeciwkotemu, że stało się tak z powodu jej złego zachowania.Nie żeby nie lubiła sięuczyć; nie lubiła tylko, kiedy ktoś jej mówił, czego ma się uczyć.Miranda,która zawsze miała nos w książce, z radością chłonęła wszelką wiedzę, jakąguwernantka pragnęła się z nimi podzielić.Olivia zawsze była najszczęśliwsza,kiedy w przerwach między zmieniającymi się nauczycielkami zostawiano jewe dwie same sobie.Wtedy nie musiały uczyć się wszystkiego przezpowtarzanie, wkuwać na pamięć.Zamiast tego wymyślały różnego rodzaju gryi zabawy pamięciowe.Olivia nigdy nie była tak dobra z matematyki, jakwtedy, kiedy nie miał kto jej uczyć.* William Szekspir Król Henryk V, akt II, scena I, dum.StanisławBarańczak.151RS Odnoszę wrażenie, że ta pani Miranda jest jakąś świętą stwierdził sirHarry. Oczywiście, ma swoje słabości odparła Olivia. Na całym świecienie ma osoby tak upartej. Jest uparta bardziej niż pani? O wiele bardziej. Spojrzała na niego ze zdumieniem.Nie byłauparta.Impulsywna, tak, często lekkomyślna, ale nie uparta.Zawsze wiedziała,kiedy ustąpić.Albo zrezygnować.Przechyliła głowę, przyglądając się Harry'emu, który obserwował tłumgości.Okazał się ciekawym dżentelmenem.Kto by się domyślił, że ma takdiabelne poczucie humoru? Albo że jest tak spostrzegawczy? Rozmowa z nimprzypominała wymianę myśli z przyjacielem, którego znała całe życie.Przyjazń z dżentelmenem czy można sobie wyobrazić, że to możliwe?Zastanowiła się, jakby to było, gdyby przyznała się przed Mary alboAnne, albo Filomeną, że wie, że jest ładna.Tego nigdy nie mogłaby zrobić.Uznałyby to za najgorsze zarozumialstwo.Z Mirandą byłoby inaczej.Miranda by ją zrozumiała.Ale przyjaciółkanieczęsto bywała w Londynie i Olivia dopiero teraz zaczynała rozumieć, jakogromną, bolesną wyrwę zrobiło to w jej życiu. Bardzo pani spoważniała stwierdził Harry, a ona zdała sobie sprawę,że w którymś momencie tak się zagłębiła we własne myśli, że nie spostrzegła,kiedy znowu odwrócił się w jej stronę.Przyglądał się jej bardzo intensywnie, awzrok miał taki ciepły, skupiony.na niej.Zastanawiała się, co w niej widzi.I zastanawiała się, czy spełnia jegooczekiwania.A najbardziej zastanawiała się nad tym, dlaczego tak jej na tymzależy.152RS Nic takiego powiedziała, widząc, że spodziewa się jakiejś reakcji. W takim razie. Spojrzał na gości i chwilowe napięcie gdzieśwyparowało. Pójdziemy szukać pani księcia?Spojrzała na niego zadziornie, wdzięczna za to, że może myślami wrócićw bezpieczniejsze rejony. Mam zrobić panu przyjemność i nareszcie powiedzieć, że nie jestmoim księciem? Byłbym niezmiernie wdzięczny. No cóż, nie jest moim księciem wyrecytowała posłusznie.Wyglądałna zwiedzionego. I to wszystko? Może spodziewał się pan czegoś bardziej dramatycznego? Co najmniej mruknął.Zaśmiała się cicho do siebie i weszła do głównej sali balowej.Przyjrzałasię tłumowi gości.Wieczór był wyjątkowo piękny.Dlaczego wcześniej tegonie zauważyła? Salę balową wypełniały tańczące pary, jak zwykle, ale wpowietrzu coś się zmieniło.Może świeczki? Może było ich więcej, możejaśniej świeciły? Wszystkich spowijał ich ciepły, upiększający blask.Wszyscyładnie dziś wyglądali, stwierdziła Olivia, wszyscy.Jakie to wspaniałe.I wszyscy byli tacy szczęśliwi. Jest tam, w przeciwległym rogu usłyszała za plecami Harry'ego.Na prawo.Jego głos zabrzmiał w jej uszach ciepło i kojąco.Prześliznął się przez jejciało dziwnym, pieszczotliwym drżeniem.Sprawił, że miała ochotę przechylićsię do tyłu, wchłonąć powietrze wokół jego ciała, a potem.153RSZrobiła krok do przodu.To nie były bezpieczne myśli.Nie na środkuzatłoczonej sali.I zdecydowanie nie wtedy, kiedy ich obiektem był sir HarryValentine. Myślę, że powinna pani tu zaczekać poradził sir Harry. Pozwolić,aby to on podszedł do pani.Kiwnęła głową. Chyba mnie nie widzi. Wkrótce panią zobaczy.Jego słowa zabrzmiały jak komplement, więc chciała się odwrócić zuśmiechem.Ale z jakiegoś niejasnego powodu nie zrobiła tego. Powinnam stać razem z rodzicami rzekła. Byłoby to bardziejstosowne niż.wszystko, co robiłam dziś wieczór. Popatrzyła na sirHarry'ego Valentine'a, nowego sąsiada i, nie do wiary, nowego przyjaciela. Dziękuję panu za wspaniałą przygodę.Ukłonił się. Cała przyjemność po mojej stronie.Takie pożegnanie wydało się jej zbyt oficjalne i Olivia nie mogła znieśćmyśli, że mieliby się rozstać w ten sposób.Więc uśmiechnęła się do niegoswoim prawdziwym uśmiechem, nie tym uprzejmym, przyklejonym do twarzyw towarzystwie, i zapytała: Czy bardzo by panu przeszkadzało, gdybym rozsunęła zasłony? Wmojej sypialni robi się strasznie ciemno.Roześmiał się tak głośno, że kilka osób na niego spojrzało. Będzie mnie pani szpiegować? Tylko w chwilach, kiedy będzie pan miał na głowie jakieś śmiesznekapelusze. Mam tylko ten jeden i noszę go tylko we wtorki.154RSI to jakoś wydawało się idealnym zakończeniem ich spotkania.Dygnęłaleciutko, powiedziała do widzenia, a potem wśliznęła się w tłum, zanimktórekolwiek z nich zdążyło jeszcze coś powiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]