[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co wtedy robisz?- Wiesz przecież: wykonuję zadania, które mi zlecił.- Mathias poczułsię dotknięty.- Jest ich znacznie więcej, niż myślisz.Dostatecznie częstomam coś do zrobienia w magazynie czy na zewnątrz.Zazwyczaj wkantorze są jeszcze Carlotta i ciotka Magdalena, tak że nigdy nie jestemtam sam.- Już dobrze, mój drogi.- Adelaide poklepała go po policzku.-Może powinieneś kiedyś zobaczyć, co w kantorze robi Carlotta.Myślę,że możesz się od niej wiele nauczyć.- %7łeby zakończyć rozmowę,naciągnęła kaptur na czoło.Zdecydowanym ruchem pod-kasała spódnicęi zaczęła się zabierać do opuszczenia cmentarza.- Dokąd chcesz iść? - Mathias poszedł za nią i dogonił ją zaraz zabramą cmentarza.- Na Fahrgasse musimy przecież skręcić w lewo.- Wiem.Ale najpierw muszę zrobić parę sprawunków.Chcę, żebyś mipomógł w noszeniu.Chodz więc ze mną, proszę.Do kantoru jeszczezdążysz pójść.Bez dalszych wyjaśnień skręciła w prawo.Zręcznie przeciskała siępomiędzy ręcznymi wózkami, handlarzami niosącymi ciężkie kosze naplecach i biegającymi luzem kurami.Wkrótce dotarlido Hassengasse, skąd poszli dalej na Liebfrauenberg, by w końcudotrzeć do apteki Pod Aabędziami doktora Petersena na Neue Krame.13Cisza, która przywitała Adelaide w oficynie, dobrze jej zrobiła.Z ulgązdjęła kaptur z głowy.Nie było widać ani aptekarza, ani jegopomocników, ani syna.Niecierpliwie się rozejrzała.Na sięgających posufit regałach panował idealny porządek.Na ladzie stały wypolerowanedo połysku wagi, obok ustawione szeregiem odważniki.Małe miarkiułożone według wielkości w równej linii.Pachniało suszonymi ziołami iczymś, czego nie potrafiła określić.- Doktor Petersen? - Adelaide wyciągnęła w górę głowę, żeby zajrzećdo laboratorium przez na wpół otwarte drzwi.- Jest tu ktoś?Odwróciła się do Mathiasa, który został przy drzwiach wejściowych.Już chciała go poprosić, żeby się rozejrzał, czy w tylnychpomieszczeniach kogoś nie ma, kiedy zabrzmiał głos aptekarza.- Szczęść Boże szanownej pani.- Starał się równo utrzymać wdłoniach filiżankę z parującym płynem.Adelaide natychmiastzorientowała się, że to kawa.To wyjaśniało ten gorzki zapach.-Chceciespróbować? Mogę ją wam szczerze polecić.Pobudza ducha ijednocześnie rozgrzewa od środka.Akurat przy tej pogodzie to dobrypomysł, nieprawdaż? - Zapraszająco podsunął jej filiżankę pod nos.Gorące opary ją podrażniły, a gorzki zapach obudził niechęć.Odwróciłagłowę.- Najszczersze dzięki.- Adelaide zdjęła pelerynę z ramion i rzuciła jąna skrzynię przed ladą.- Szkoda.- Petersen, siorbiąc, wypił do końca napój z filiżanki iodstawił ją na bok.- Czym mogę wam służyć, szanowna pani Steinacker?- Mnóstwem rzeczy.- Nie bawiła się długo w uprzejmości, tylko kuzaskoczeniu Petersena złożyła konkretne zamówienie: - Potrzebujęćwierć łuta huby, trzy ćwierci mirry.Orientalnego szafranu ma być półćwierci łuta, a wódki z goryczki ósmą część litra.Ale proszę mi uważać,żeby jakość była dobra.To byłoby wszystko.- Za swoimiplecami usłyszała, jak skonsternowany Mathias wyciera nos.W duchucieszyła się z tego, że nawet ludzie, którzy są jej najbliżsi, niewiele o niejwiedzą.Magdalena chyba miała rację.Mało kto cokolwiek wie o innym,nieważne, jak długo go zna czy z nim żyje.- A co z kokornakiem? Macie jeszcze zapas? - pytała dalej.Zanimjeszcze aptekarz zdążył podnieść palec i napomnieć do ostrożności wobchodzeniu się z trującą rośliną, ku jego zdumieniu zamówiła jej całyłut.- Proszę się nie martwić, nie wpadnie w niepowołane ręce.Ale nauporczywie ropiejące rany i wrzody nie ma nic lepszego niż plasterwzbogacony tym proszkiem, nieprawdaż, mój drogi panie doktorze?Macie do tego olejek z gałki muszkatołowej? - zapytała, gdy aptekarz nabieżąco notował jej życzenia na kartce.- Proszę was, szanowna pani, o chwilę cierpliwości.To trochę potrwa,zanim zgromadzę te wszystkie rzeczy.Najlepiej będzie, gdy wyślę potemkogoś ze sprawunkami na Fahrgasse.Wówczas nie musielibyście czekać.- Bardzo dobrze.- Adelaide zadowolona skinęła głową.- Ile wamjestem winna? - Wyciągnęła sakiewkę, szybko odliczyła kilka monet, wtym jedną złotą, i położyła na ladzie.Jej palce zadrżały, gdy dotknęła tejsztuki.To była jej ostatnia rezerwa, którą teraz musiała poświęcić.- Towystarczy, prawda?- Oczywiście.- Petersen zgarnął monety.- Skąd tak dokładnie wiecie,ile.?- Po prostu się udało.- Adelaide zamknęła temat, zanim miał kolejnąokazję zapytać ją o nieoczekiwaną wiedzę.- Zamawiacie to wszystko dla waszej kuzynki? - Petersen badawczona nią patrzył.Ociągała się przez chwilę, potem się uśmiechnęła.- Tak, oczywiście.Ona mi to wszystko zleciła.Cóż ja miałabympocząć z takimi specyficznymi rzeczami? Ale proszę je mimo todostarczyć do moich rąk.Chcę ją zaskoczyć, że tak szybko wszystkozałatwiłam.Poluzowała kołnierzyk swojej czarnej wdowiej sukienki iuwodzicielsko pochyliła się nad ladą.- Czy zrobił pan już postępy w badaniu maści, którą moja kuzyneczkaCarlotta przyniosła panu przed kilkoma tygodniami, mój drogi doktorze?- Jakiej maści? - Z twarzy doktora zniknął zawodowy uśmiech.- Dobrze wiecie, o jakiej maści mówię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Co wtedy robisz?- Wiesz przecież: wykonuję zadania, które mi zlecił.- Mathias poczułsię dotknięty.- Jest ich znacznie więcej, niż myślisz.Dostatecznie częstomam coś do zrobienia w magazynie czy na zewnątrz.Zazwyczaj wkantorze są jeszcze Carlotta i ciotka Magdalena, tak że nigdy nie jestemtam sam.- Już dobrze, mój drogi.- Adelaide poklepała go po policzku.-Może powinieneś kiedyś zobaczyć, co w kantorze robi Carlotta.Myślę,że możesz się od niej wiele nauczyć.- %7łeby zakończyć rozmowę,naciągnęła kaptur na czoło.Zdecydowanym ruchem pod-kasała spódnicęi zaczęła się zabierać do opuszczenia cmentarza.- Dokąd chcesz iść? - Mathias poszedł za nią i dogonił ją zaraz zabramą cmentarza.- Na Fahrgasse musimy przecież skręcić w lewo.- Wiem.Ale najpierw muszę zrobić parę sprawunków.Chcę, żebyś mipomógł w noszeniu.Chodz więc ze mną, proszę.Do kantoru jeszczezdążysz pójść.Bez dalszych wyjaśnień skręciła w prawo.Zręcznie przeciskała siępomiędzy ręcznymi wózkami, handlarzami niosącymi ciężkie kosze naplecach i biegającymi luzem kurami.Wkrótce dotarlido Hassengasse, skąd poszli dalej na Liebfrauenberg, by w końcudotrzeć do apteki Pod Aabędziami doktora Petersena na Neue Krame.13Cisza, która przywitała Adelaide w oficynie, dobrze jej zrobiła.Z ulgązdjęła kaptur z głowy.Nie było widać ani aptekarza, ani jegopomocników, ani syna.Niecierpliwie się rozejrzała.Na sięgających posufit regałach panował idealny porządek.Na ladzie stały wypolerowanedo połysku wagi, obok ustawione szeregiem odważniki.Małe miarkiułożone według wielkości w równej linii.Pachniało suszonymi ziołami iczymś, czego nie potrafiła określić.- Doktor Petersen? - Adelaide wyciągnęła w górę głowę, żeby zajrzećdo laboratorium przez na wpół otwarte drzwi.- Jest tu ktoś?Odwróciła się do Mathiasa, który został przy drzwiach wejściowych.Już chciała go poprosić, żeby się rozejrzał, czy w tylnychpomieszczeniach kogoś nie ma, kiedy zabrzmiał głos aptekarza.- Szczęść Boże szanownej pani.- Starał się równo utrzymać wdłoniach filiżankę z parującym płynem.Adelaide natychmiastzorientowała się, że to kawa.To wyjaśniało ten gorzki zapach.-Chceciespróbować? Mogę ją wam szczerze polecić.Pobudza ducha ijednocześnie rozgrzewa od środka.Akurat przy tej pogodzie to dobrypomysł, nieprawdaż? - Zapraszająco podsunął jej filiżankę pod nos.Gorące opary ją podrażniły, a gorzki zapach obudził niechęć.Odwróciłagłowę.- Najszczersze dzięki.- Adelaide zdjęła pelerynę z ramion i rzuciła jąna skrzynię przed ladą.- Szkoda.- Petersen, siorbiąc, wypił do końca napój z filiżanki iodstawił ją na bok.- Czym mogę wam służyć, szanowna pani Steinacker?- Mnóstwem rzeczy.- Nie bawiła się długo w uprzejmości, tylko kuzaskoczeniu Petersena złożyła konkretne zamówienie: - Potrzebujęćwierć łuta huby, trzy ćwierci mirry.Orientalnego szafranu ma być półćwierci łuta, a wódki z goryczki ósmą część litra.Ale proszę mi uważać,żeby jakość była dobra.To byłoby wszystko.- Za swoimiplecami usłyszała, jak skonsternowany Mathias wyciera nos.W duchucieszyła się z tego, że nawet ludzie, którzy są jej najbliżsi, niewiele o niejwiedzą.Magdalena chyba miała rację.Mało kto cokolwiek wie o innym,nieważne, jak długo go zna czy z nim żyje.- A co z kokornakiem? Macie jeszcze zapas? - pytała dalej.Zanimjeszcze aptekarz zdążył podnieść palec i napomnieć do ostrożności wobchodzeniu się z trującą rośliną, ku jego zdumieniu zamówiła jej całyłut.- Proszę się nie martwić, nie wpadnie w niepowołane ręce.Ale nauporczywie ropiejące rany i wrzody nie ma nic lepszego niż plasterwzbogacony tym proszkiem, nieprawdaż, mój drogi panie doktorze?Macie do tego olejek z gałki muszkatołowej? - zapytała, gdy aptekarz nabieżąco notował jej życzenia na kartce.- Proszę was, szanowna pani, o chwilę cierpliwości.To trochę potrwa,zanim zgromadzę te wszystkie rzeczy.Najlepiej będzie, gdy wyślę potemkogoś ze sprawunkami na Fahrgasse.Wówczas nie musielibyście czekać.- Bardzo dobrze.- Adelaide zadowolona skinęła głową.- Ile wamjestem winna? - Wyciągnęła sakiewkę, szybko odliczyła kilka monet, wtym jedną złotą, i położyła na ladzie.Jej palce zadrżały, gdy dotknęła tejsztuki.To była jej ostatnia rezerwa, którą teraz musiała poświęcić.- Towystarczy, prawda?- Oczywiście.- Petersen zgarnął monety.- Skąd tak dokładnie wiecie,ile.?- Po prostu się udało.- Adelaide zamknęła temat, zanim miał kolejnąokazję zapytać ją o nieoczekiwaną wiedzę.- Zamawiacie to wszystko dla waszej kuzynki? - Petersen badawczona nią patrzył.Ociągała się przez chwilę, potem się uśmiechnęła.- Tak, oczywiście.Ona mi to wszystko zleciła.Cóż ja miałabympocząć z takimi specyficznymi rzeczami? Ale proszę je mimo todostarczyć do moich rąk.Chcę ją zaskoczyć, że tak szybko wszystkozałatwiłam.Poluzowała kołnierzyk swojej czarnej wdowiej sukienki iuwodzicielsko pochyliła się nad ladą.- Czy zrobił pan już postępy w badaniu maści, którą moja kuzyneczkaCarlotta przyniosła panu przed kilkoma tygodniami, mój drogi doktorze?- Jakiej maści? - Z twarzy doktora zniknął zawodowy uśmiech.- Dobrze wiecie, o jakiej maści mówię [ Pobierz całość w formacie PDF ]