[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Celowo przyspieszyła kroku. Jużja znam te twoje sztuczki.Nikt nie zna ich lepiej. O co ci chodzi?  Connor pochylił się, wchodząc na łagodnewzniesienie. Potrzebowałem oddechu, to wszystko, po tym jak przez tyledni siedziałem uwięziony w domu albo w robocie.A ty nie robiłaś nic, tylkospałaś. A dlaczego?  Meara stanęła, odwróciła się do niego. Przez ciebie itę twoją magię, prawda?Connor rozstawił szeroko nogi i rzucił jej wściekłe spojrzenie. To ja i moja magia ocaliliśmy ci życie! A kiedy ja walczę o to życie, ty spędzasz czas, rozmawiając w pubie zAlice Keenan. Dosyć, dosyć, dosyć!  krzyknęła na oboje Branna. Nie mamy na to czasu.Przecież wam mówiłam, że z mojej obserwacjigwiazd wynika, że dzisiaj jest najlepsza noc.Nie zrobimy tego, co mamy336RLT zrobić, jeśli będziecie na siebie warczeć. Jestem tu, prawda?  Meara wysunęła brodę. Przyszłam tu z wami iznowu ryzykuję własne życie, ponieważ obiecałam.Ja dotrzymuję słowa.Nietak, jak niektórzy. Facet tylko stawia dziewczynie piwo i nagle jest kłamcą, tak? Roznieś świece, Connor. Branna wepchnęła bratu świece do rąk. 1skup się.Na bogów, nie mogłeś poczekać, aż z tym skończymy, i dopieropotem obwąchiwać się z Alice Keenan?Meara syknęła wściekle i cisnęła swój pakunek na ziemię. Och, a zatem to w porządku, że on się obściskuje z dziewczynami zamoimi plecami po tym, jak mnie wykorzystał? Nie to miałam na myśli  powiedziała Branna ostrym, pełnymwyższości tonem. Nie zachowuj się jak idiotka. Teraz jestem idiotką? Zawsze będziesz trzymała jego stronę, nawetkiedy zadaje się z tą zdzirą. Przestańcie, natychmiast wszyscy się uspokójcie. Iona zakryła rękami uszy. Lepiej się nie wtrącaj  poradził jej Boyle. Nie mogę.To moja rodzina i już nie mogę znieść tych kłótni iwyzwisk.Daj mi to. Wyrwała Connorowi świece i zaczęła je ustawiać wkręgu na szczycie wzgórza. Jak możemy razem pracować, dokonać tego, coprzysięgaliśmy, jeśli się kłócimy? Aatwo ci mówić. Meara położyła dłoń na rękojeści miecza. TwójBoyle biega za tobą jak piesek na każde twoje skinienie. Nie jestem niczyim pieskiem, Meara, licz się ze słowami. Czy wam nie mówiłem, że dzisiaj nie jest dobra pora?  Fin wyjąłathame z pochwy i obejrzał nóż w świetle niknącego księżyca.337RLT  Zawsze kiedy ja mówię  czarne , ty mówisz  białe  odparowałaBranna. Z czystej złośliwości. A czy to nie ty wcześniej wybrałaś noc przesilenia? I oto znowu tujesteśmy, kilka miesięcy pózniej, znów na twoje polecenie. A ja nadal się zastanawiam, jak bardzo się oszczędzałeś tamtej nocy.Gdyby moje polecenia zostały wykonane, nie byłoby cię tutaj, nie byłoby cięz nami. Branna, przesadziłaś. Connor położył jej rękę na ramieniu.Nadchodzi, przekazał siostrze i pozostałym.Szybko. Przesadziłam czy nie, to już nie ma żadnego znaczenia.Jesteśmy tutaji koniec.Branna wyciągnęła rękę, zapaliła świece i ustawiła miskę w najbardziejwysuniętym na północ punkcie kręgu.Za nią Connor lekko dotknął palcami palców Meary, która wzięłagłęboki oddech, przygotowując się do walki.Mgła opadła na nich niczym gruba zasłona, przynosząc z sobąprzejmujące zimno.Usłyszeli dobiegający z niej ryk, od którego zadrżaławysoka trawą.Meara wyciągnęła miecz, ale Connor odepchnął ją na bok.Poczuła, jak coś przelatuje obok niej; coś drasnęło ją w ramię,pozostawiając po sobie lodowaty ból.Nie musiała udawać strachu izdezorientowania, ponieważ jedno i drugie zalało ją jak powódz.Wtedy usłyszała w głowie głos Connora.Jestem z tobą.Kocham cię.Okręciła się wokół własnej osi i stanęła plecy w plecy z Boyle em,przygotowana do ataku lub obrony.Ziemia zatrzęsła się pod jej stopami, gdy Fin wezwał pierwszy zżywiołów.338RLT  Danu7, bogini i matko, niech z twego polecenia trzęsie się i faluje podstopami ziemia.Nawet chroniona rytuałem Meara prawie się przewróciła, kiedywzgórze zafalowało pod jej nogami. Acionno, Manannan mac Lir**, na mój zew niech na głowę Cabhanaspadnie wasz gniew.Z nieba zaczęły spływać strugi deszczu, jakby jakieś bóstwo odwróciłobieg rozszalałej rzeki.Przez mgłę i ulewę Meara dostrzegła lśniące promienie czerni,świszczące jak strzały.Ku jej przerażeniu, mgła zasyczała i owinęła się wokółjej nogi niczym wąż.Instynktownie zamachnęła się mieczem, a wtedy zoparów trysnęła czarna krew.Na wezwanie Iony pojawiły się kule ognia, paląc czarne strzały naproch. W imię Brigid, niech ognia moc światłem i płomieniem rozpali tę noc.Poczuła, że Boyle się uchyla, obróciła się, by go bronić, i zobaczyła, jakprzyjaciel rąbie kolczastą winorośl z mgły, zbliżającą się do Fina.Zanurkowała pod nią, tnąc i kłując, ale musiała przytrzymać się trawy,gdy ziemia znowu się przechyliła. Sidhe8, spełń swego sługi i syna pragnienie i ześlij na złego wiecznepotępienie.Spojrzała na Connora, płomień wśród płomieni, który uniósł wysokoramiona.Próbując stanąć na nogi, patrzyła, jak otworzyło się nad nimi wrząceniebo, a powietrze zawirowało.Z ciemności wystrzeliła błyskawica i uderzyła w falującą ziemię, nawet7Danu  w mitologii celtyckiej bogini-matka.** Acionna Manannan mac Lir  w mitologii celtyckiej bogini wody; bóg morza i pogody.8Sidhe  w mitologii irlandzkiej rasa istot nadprzyrodzonych.339RLT deszcz zapłonął ogniem.Meara widziała, jak Iona upada, a Boyle biegnie, bywziąć na ręce narzeczoną, z dłoni przyjaciółki strzelały płomienie, w wilka, wczłowieka, w pokręcone, pełzające gałęzie mgły.Meara walczyła, by się przez nie przedrzeć i wrócić do kręgu, gdzienadal płonęły świece.Do Connora, który złapał za rękę najpierw Brannę, apotem Ionę, aż wszyscy troje sami zajaśnieli ogniem.Wilk zawył.Człowiek zaczął się śmiać.Płomienie, te ze świec i te ludzkie, zasyczały i zaczęły przygasać. Przerwijcie!  krzyknęła Branna. Przegraliśmy! Ponieśliśmyklęskę! Nie mamy już mocy.Uciekajmy, póki możemy.Connor objął Mearę w pasie  poczuła jego silne dłonie, zobaczyłagniewną twarz, spływającą potem i krwią. Ocalę ci życie po raz drugi, a potem będę się trzymał z daleka odciebie.Unieśli się w powietrze, w deszczu gwiazd, wśród języków ognia.Wświatło tak jaskrawe, że Meara musiała mocno zacisnąć powieki i odwrócićtwarz.I nagle opadli szybko, tak szybko, że zabrakło jej powietrza w płucach.Ocknęła się w kuchni, leżąc na Connorze, którego serce galopowało podnią jak stado koni.Nad ich głowami przetoczył się potworny ryk, aż zadzwoniły szyby woknach.Ogromne pięści waliły w drzwi, w ściany, aż cały dom się trząsł.Przez chwilę Meara myślała, że dach spadnie im na głowy.A potem zapadła cisza.Wszyscy sześcioro leżeli na podłodze jak ludzie ocaleni ze strasznejkatastrofy.Kathel przeskoczył przez nią i przypadł do Branny, polizał swoją340RLT panią po twarzy i zapiszczał. Nic mi nie jest.Już dobrze, nic nam nie jest. To go powinno było przekonać.Mnie przekonało na pewno. Connorpogładził Mearę po włosach i pomógł jej usiąść. Jesteś ranna? Nie wiem.Chyba nie, ale ty krwawisz.Przesunął palcami po rozcięciu na skroni. Nie uchyliłem się w porę. Daj mi zobaczyć. Branna przysunęła się do brata. Iona. Wiem, co mam przynieść. Popędziła do pracowni, a Mearapodwinęła nogawkę spodni i zobaczyła ogromnego siniaka, rozlewającegosię tuż nad kostką. Poczekaj, ja się tym zajmę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl