X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wnosząc rower dobudynku, skinął głową strażnikowi.Pomachał ręką do MarvinaFletchera, pełniącego wieczorny dyżur technika medycznego, któryprzygotowywał się w kostnicy do przyjęcia zwłok.Po założeniu kłódki na rower Jack wsiadł do windy i pojechał napierwsze piętro do laboratorium toksykologii.Nie sądził, że wróci dobiura tak pózno.Przegląd wszystkich dokumentów w KorynckimPrzedsiębiorstwie Dywanowym zajął mu znacznie więcej czasu, niżprzypuszczał.John DeVries, naczelny toksykolog, zdążył już wyjść.Jack musiałspytać jednego z pomocników, czy zastępca inspektora nie dopytywałsię o próbki z ciała Davida Jeffersona.David Jefferson był zmarłym wareszcie więzniem, w którego sprawie Calvin mocno Jacka przyciskał.Niestety, pomocnik nie miał pojęcia.Jack wrócił do windy i pojechał do laboratorium DNA na piątympiętrze.Kierownik, Ted Lynch, był nieosiągalny, więc Jack zostawiłrurki z kulturami, które pobrał w biurze Papparisa, u technika.Chciał,aby rano Ted poddał je łańcuchowej reakcji polimerazy na obecnośćzarodników laseczki wąglika.Zszedłszy po schodach na czwarte piętro, Jack zahaczył olaboratorium histologii w nadziei, że uda mu się zachęcić jego szefową,Maureen O Connor, by przyspieszyła analizę skrawkówmikroskopowych z ciała Jeffersona.O ile współpraca z Maureen układała mu się dobrze, o tyle z Johnem DeVriesem było gorzej, aleteraz nie miało to znaczenia.Maureen również skończyła już pracę.W drodze do swego biura zajrzał do Laurie, mając nadzieję, żedowie się,  gdzie i kiedy odbędzie się wyczekiwana z utęsknieniemkolacja.Lecz biuro Laurie było ciemne i opustoszałe.Na domiar złego,drzwi były zamknięte na klucz.Jack wiedział, że to niepodważalnydowód, iż Laurie także poszła do domu.- Na miłość boską! - zawołał głośno.Z narastającą bezsilnością, pomrukując pod nosem, przemierzyłresztę korytarza.Przez chwilę bawił się myślą, żeby się również ulotnić,tak aby Laurie nie mogła go znalezć.Szybko jednak zarzucił ten pomysł.To nie było w jego stylu, a poza tym naprawdę trawiła go ciekawość.Jack skręcił do swojego biura.Przynajmniej został jeszcze Chet -kreślił coś pracowicie na żółtych kartkach notesu.- A, wrócił nasz globtroter - odezwał się na widok Jacka.Położyłołówek na stole.- Nie będę musiał więc wypełniać tego raportu ozaginionych, do którego akurat się zabierałem.- Bardzo śmieszne - odciął się Jack, wieszając swoją kurtkę.- Przynajmniej wróciłeś cały i zdrowy - stwierdził Chet.- No i jak ciposzło w terenie? Ktoś się targnął na twoje życie? Ilu urzędnikówzdołałeś dziś doprowadzić do białej gorączki?- Nie jestem w nastroju do przekomarzań - oznajmił Jack rzeczowymtonem.Klapnął ciężko na krzesło, jakby nogi nagle odmówiły muposłuszeństwa.- Zdaje się, że nie bawiłeś się najlepiej?- Totalna klapa - wyznał Jack.- Z wyjątkiem jazdy na rowerze.- Nie dziwi mnie to.Ta misja od początku była skazana na Porażkę.Czy w ogóle dowiedziałeś się czegoś?- Tylko tego, że trzeba mieć masę czasu, aby przejrzeć dokumentyprzedsiębiorstwa - odpowiedział Jack.- Nawet takiej małej firmy.Caływysiłek okazał się nic niewart.%7ływiłem perwersyjną nadzieję, że znajdęjakąś partię tureckich skór, którą niedawno wysłano, żebym mógłpodsunąć ten dokument pod krzywy nochal Clinta Abelarda.Ale gdzie tam! Cały transport tkwi zamknięty na cztery spusty w magazynie wQueens.- Przynajmniej miałeś dobre intencje - zachichotał przekornie Chet.- Jeśli choćby szepniesz:  A nie mówiłem , wykreślam cię zeswojego testamentu - ostrzegł Jack.- Nie upadnę tak nisko, żeby mówić:  A nie mówiłem - roześmiałsię Chet.- Dobrze, ale myślałeś o tym - odparł Jack.- Muszę natomiast powiedzieć, że twoja nieobecność zostałazauważona.Nie martw się, kryłem cię.Wykorzystałem ten stary numerz grupą zakonnic, której się spodziewałeś.Powiedziałem, że przyjechałydo Nowego Jorku na zlot kręglarski i że wyszedłeś je powitać.- Kto o mnie pytał?- Na przykład Laurie - poinformował Chet.- Prawdę mówiąc,właśnie pisałem wiadomość dla ciebie.- Chet wyrwał pierwszą kartkę znotesu i zmiął ją w kulkę.Trzymając ją między kciukiem a palcemwskazującym cisnął nią do biurowego kosza na śmieci.- Cóż to za wiadomość? - spytał Jack.- Miałem ci przekazać, że kolacja będzie w restauracji  Elio przyDrugiej Avenue, o ósmej trzydzieści.- O ósmej trzydzieści! - zawołał poirytowany Jack.- Czemu takpózno?- Nie mówiła.Ale bez przesady.�sma trzydzieści to znowu nie takpózno.- Pózniej, niż ma zwyczaj jadać - skomentował Jack.Pokręcił głową.Wszystko stawało się coraz bardziej tajemnicze.Pamiętał, że rano Laurienie była pewna, czy utrzyma się do wieczora na nogach, co by znaczyło,że spodziewała się ciężkiego dnia.Dlaczego więc zaplanowałaspotkanie o tak póznej porze?- No cóż, nie wyglądała na strapioną - oznajmił Chet.- Właściwiebyła w dziwnie wesołym humorze.- Naprawdę?- Muszę nawet powiedzieć, że tryskała humorem. - Tak samo zachowywała się dziś rano.- Była w tak dobrym nastroju, że wspomniałem jej o naszychplanach na czwartkowy wieczór.- Masz na myśli nasz wspólny wypad na tę wystawę Moneta?Chet skinął głową.- Mam nadzieję, że się nie obrazisz.- Co ci odpowiedziała?- Oznajmiła, że bardzo docenia to, iż o niej myślimy, i dodała, żepowzięła już inne plany.- Rzeczywiście użyła słowa  docenia ?- Dokładnie - potwierdził Chet.- Też mnie to zdziwiło.Wydało misię tak nietypowo oficjalne.- Kto jeszcze o mnie pytał? - zmienił temat Jack.Nie chciał dłużejgadać o Laurie; jątrzyło to tylko jego ciekawość i niepokój.- Wstąpił tu Calvin - rzekł Chet.- Myślę, że był na histologii i poprostu zahaczył o nas przy okazji.- Co powiedział?- Chciał ci przypomnieć, że z przypadkiem Jeffersona trzeba sięuporać do czwartku.Jack machnął lekceważąco ręką.- To będzie zależało od laboratorium, nie ode mnie.- No, to ja się zbieram - powiedział Chet.Wstał, przeciągnął się, poczym wziął swój powieszony za drzwiami płaszcz.- Chciałbym cię o coś spytać - odezwał się Jack.- Mieszkasz wNowym Jorku dłużej ode mnie.Czy żółte taksówki funkcjonują tutaj natelefon?- Raczej nie.%7łyją głównie z pasażerów na ulicy - wyjaśnił Chet.-Rzadko kiedy odpowiadają na wezwania.Jak mówią:  Albo jezdzisz izarabiasz, albo stoisz i tracisz.Nie chcą siedzieć bezczynnie ani robićpustych kursów.Sami szukają klientów, inaczej są do tyłu.- To czemu wielu z nich ma radia? - zapytał Jack.- Mogą jezdzić na wezwania, jeśli chcą - odrzekł Chet.- Ale to się nieopłaca.Na ogół radio informuje ich, gdzie jest największy popyt na taryfę - w centrum, na przedmieściu czy na lotnisku.I których rejonównależy unikać z powodu korków i tak dalej.Jack skinął głową.- Tak myślałem.- Dlaczego pytasz?- Kiedy byłem w Korynckim Przedsiębiorstwie Dywanowym, jakiśtaksówkarz przyjechał tam po Jasona Papparisa - odpowiedział Jack,krzywiąc się ironicznie.Chet roześmiał się.- Po raz pierwszy słyszę, żeby truposz wzywał taryfę.Ciekawe, skąddzwonił.- I dokąd chciał jechać tą taksówką.Chet znów roześmiał się dudniąco [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl
  • Drogi uЕјytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    PamiД™taj, Ејe dbamy o TwojД… prywatnoЕ›Д‡. Nie zwiД™kszamy zakresu naszych uprawnieЕ„ bez Twojej zgody. Zadbamy rГіwnieЕј o bezpieczeЕ„stwo Twoich danych. WyraЕјonД… zgodД™ moЕјesz cofnД…Д‡ w kaЕјdej chwili.

     Tak, zgadzam siД™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerГіw w celu dopasowania treЕ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaЕ‚em(am) PolitykД™ prywatnoЕ›ci. Rozumiem jД… i akceptujД™.

     Tak, zgadzam siД™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerГіw w celu personalizowania wyЕ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treЕ›ci marketingowych. PrzeczytaЕ‚em(am) PolitykД™ prywatnoЕ›ci. Rozumiem jД… i akceptujД™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.