[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kraj rozrzuconych w nierucho-mej ciemności, pełnych blasku i pozbawionych cieni świateł.Szwajcaria!Po dwóch miesiącach, gdy opuścili ju\ budynek szkoły za-mienionej na schronisko dla uchodzców i zamieszkali w jed-nym domu z rodziną wiernych Kościoła syryjskiego, pierwsze,co zrobiła matka, chwycenie za słuchawkę telefonu.Wśród łezi szlochów, z emocji powtarzając raz za razem to samo, rozma-wiała z córkami.Nie zadzwoniła do cukierni, sklepu z mar-moladkami, fabryki czekolady.Pierwsze połączenie z nowe-go telefonu było z rodziną pozostałą w Stambule.Być mo\ewłaśnie z tego powodu przez wszystkie następne lata, gdyrozlegał się dzwięk dzwonka, rodzice zawsze spodziewali się wiadomości stamtąd.Nie zmieniło się to nawet wtedy, gdybabcia zmarła, pięć lat pózniej, a córki przyjechały do Szwaj-carii.Jaka była pierwsza rozmowa z nowego telefonu, takiebyły i następne.Za ka\dym razem rozmawiali o najnowszychwieściach stambulskich, a jak nie o tym, to zawsze znalazł sięjakiś związany ze Stambułem temat, jakiś bolesny problem doomówienia.Ale jedynym członkiem rodziny, któremu dane było po-wrócić do Stambułu, był Sidar.Pojechał tam jedenaście i półroku pózniej.LOKAL NUMER 4Zelisz Ognista mniej więcej od pół godziny siedziała po tureckuw swoim pokoju przy zwłokach prusaka, którego dopadła nabrzegu dywanu i uśmierciła.Patrzyła na swoje odbicie w lu-sterku wzrokiem, jakim ktoś, kto doznał krzywdy, patrzy natego, kto mu tę krzywdę wyrządził.Jej twarz od zawsze byłablada, jakby spotkała w nocy upiora, okrągła jak średnich roz-miarów tortownica, lecz dopiero od pięciu miesięcy upstrzonabyła mnóstwem maleńkich, chropawych pęcherzyków przy-pominających potówki.Bezrzęsy dermatolog o beztroskimuśmiechu, do którego udały się obie z matką, stwierdził, \e niejest to ani trądzik młodzieńczy, ani alergiczna wysypka, leczreakcja psychosomatyczna.W stanach nadmiernego napięciaemocjonalnego czy lękowych skóra mo\e zacząć przypomi-nać obrus w czerwone groszki.Gdy wychodziły z gabinetu,zaśmiewający się z własnego dowcipu lekarz poufale klepnąłją Po plecach i zarechotał basowym głosem:~~ Je\eli ju\ w tym wieku targają tobą takie emocje, to mą\będzie miał z tobą krzy\ pański.Odprę\ się, moje dziecko,odPrę\ się!319Urojone obawy to taki rodzaj uczucia, które wzmacnia sięwłaśnie wtedy, gdy nie ma ku temu podstaw.Nawet strach makrańcowe stadium, maksymalne natę\enie.Gdy je osiągamy,przestajemy się bać, choćby to, czego najbardziej się boimy,znajdowało się tu\ obok.Nadmiar strachu poskramia strach.Urojone obawy są jednak jak woda z zatrutej studni.Nie ist-nieje bezpieczna dawka, nie ma te\ skutecznego antidotum.Strach ma konkretne znane zródło.yródło obaw pozostaje abs-trakcyjne, niejasne.Dlatego potrafimy bez trudu powiedzieć,dlaczego odczuwamy strach, ale nie umiemy wskazać przy-czyny dręczących nas obaw.W tej sytuacji tłumaczenie temuzmęczonemu wojownikowi, walczącemu nie z fizycznym, leczchemicznym wrogiem, co mo\e go spotkać, gdy będzie sięjeszcze bardziej niepokoił, spowoduje utratę wiary w samegosiebie i dalszy wzrost obaw.Zelisz Ognista nie umiała się odprę\yć i nie sądziła, \ekiedykolwiek się tego nauczy.Zwiadomość, \e wysypka niejest oznaką uczulenia, lecz skutkiem jej obaw, nie tylko nie po- prawiła jej stanu, ale wręcz go pogorszyła.Nie pomo\e \adnemydło, \aden krem czy balsam na świecie.Pryszcze, szpecąceprzedtem jedynie jej czoło i brodę, po wizycie u lekarza roz-przestrzeniły się na całą twarz.Nagle do jej uszu dobiegły dzwięki muzyki.Odło\yła lu-sterko i uklękła.Twarzą zwrócona w stronę martwego prusakaprzyło\yła ucho do podłogi.Zwyczaju podsłuchiwania o ró\-nych porach tego, co dzieje się na dole, nabrała ju\ jakiś czastemu.Jej pokój znajdował się dokładnie nad sutereną, gdziemieszkał ten chudy chłopak.Od czasu do czasu słyszała, jakstuka, jakby był przetrzymywanym w piwnicy zakładnikiem.Dochodzące z dołu odgłosy były tak dziwne, \e wydawało sięjej, i\ chłopak chodzi po suficie.Za ka\dym razem wsłuchiwa-ła się w nie jak w zaszyfrowany komunikat i usiłowała przy-320pisać im jakieś znaczenie.Pewnego razu usłyszała jęki zmie-szane ze szczekaniem psa.Cały dzień spędziła przy oknie, byzobaczyć, jak wygląda tamta dziewczyna.I zobaczyła.Drobna,o króciutko ściętych włosach ufarbowanych na kolor miedzi.Ubrana była w zsuwające się z bioder, obszerne, workowatespodnie.śwawym krokiem wyszła z budynku, zrobiła jeszczedwa kroki i na środku ulicy zapaliła papierosa.Miała gładkącerę bez wyprysków  od razu było widać, \e nie dręczą jej\adne obawy.Ka\dy człowiek poszukuje swego lustrzanego odbicia, bystać się z nim jednością, by znalezć w nim samego siebie,powiedzieli pewni mędrcy.Ale niektóre lustra pokazują obrazodwrócony do góry nogami, jak rosnące w raju drzewo Tuba,którego korzenie sterczą ku niebu, a gałęzie wrastają w zie-mię.Zelisz Ognista w dziewczynie, która odwiedziła Sidara,dostrzegła odwrócony obraz samej siebie.I zapragnęła nie tylepołączyć się z nią, odnalezć w niej siebie, ile samej zniknąći wcielić się w nią. Co, do cholery, robisz na podłodze?!Zelisz Ognista zerwała się na równe nogi, gdy do pokojuzajrzał jej brat.Tego wieczoru Zekeriya z \oną i dzieckiemprzyszedł na kolację do rodziców.Zelisz, nie odpowiedziawszymu, wyszła z pokoju i wolnym krokiem udała się do salonu.Wszyscy siedzieli przy stole, jedli zupę, oglądając jednocześ-nie wiadomości w telewizji.Na końcu stołu le\ały trzy ka-wałki kadayif1 przysłane przez starszą panią, wdowę spoddziesiątki.Zelisz przysiadła na krześle z brzegu i wbiła wzrok w ekrantelewizora.Szesnastoletnia matka, która swoje urodzone przedtrzema dniami dziecko zapakowała w foliową torebkę i wyrzu-'\adayif rodzaj deseru z ciasta w formie cieniutkich nitek.321ciła do śmietnika przy jednym z supermarketów, starała sięukryć twarz przed obiektywami kamer.Nieszczęsne maleń-stwo spędziło cały dzień w pojemniku i dopiero wieczorem, gdy zaczęło kwilić, zostało znalezione przez przechodniówi uratowane.Policjanci zabrali je na posterunek, nakarmili.Wyciągniętemu ze śmietnika noworodkowi nadali imię Kader1.Na ekranie pojawiła się czerwona twarzyczka niemowlęcia.Stale płakało i robiło się coraz bardziej czerwone.Zelisz Ognis-tą oblał pot.Usiłując uchronić oczy przed naporem czerwieni,bezradnie toczyła wzrokiem po stole.Było ju\ jednak za póz-no.Gdy policjant przekazywał dziecko koledze, obraz zacząłszybko ciemnieć.Ciemność te\ miała kolor czerwony.Zelisz Ognista zemdlała.1 Kader fatum, przeznaczenie, zrządzenie losu.LOKAL NUMER 7Gdy jazgot budzika obudził mnie o 5.45, pomysł, który takpodobał mi się wczorajszego wieczoru, wydał mi się strasznąbzdurą.Poło\yłem głowę na poduszce i próbowałem ponow-nie zasnąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl