[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak szybko - tego się niespodziewał.Przyciągnął Irję pod siebie jednocześnie ściągając swoje ubranie.Pieściła ustami jego szyję, oczy miała zamknięte.Westchnęła cichutko, gdy stwierdziła, żeTarald się rozebrał.Kocham cię, kocham cię, ale nie mam prawa ci tego mówić aniokazywać, żeby cię nie odstraszyć.Kobiecie, która zdaje sobie sprawę z tego, że jest z jakiegoś powodu mało pociągająca,trudno na ogół wejść w świat rozkoszy.Irja jednak miała ten moment za sobą, zmysły wzięłygórę i ciało przestało już jej słuchać.Instynktownie, bez udziału woli, stało się to poza nią.Jęknęła, gdy poczuła go na sobie.Ogarnął ją gwałtowny pożar, drżała z pożądania, którespadło na nią jak najgorsza piekielna udręka.I nagle krzyknęła, zaciskając wargi.O nie, nie, to nie może tak boleć!- Bądz dobry - prosiła cichutko.Tymczasem Tarald, który zaczynał tak chłodno i z dystansem, teraz stracił kontrolę nadsobą.Niczego nie pojmował, był przestraszony swoją reakcją, ale nie mógł się jużopanować, nawet gdy zauważył jaki jej to sprawia ból.Irja była zle zbudowana, kościmiednicy rozwinęły się nie tak, jak powinny, ale choć robił co mógł, ze względu na nią, niebył w stanie się powstrzymać.Nigdy przedtem nie doznał aż takiego napięcia.126W końcu najgorsze mieli za sobą i wtedy poczuł, jak mocno ramiona Irji obejmują jego kark,czuł jej wargi na swoim policzku, w oszołomieniu odszukał je swoimi ustami i trwał wgłębokim pocałunku, dopóki obojga nie ogarnęła gwałtowna ekstaza.Tarald opadł na łóżko.Czuł, że ona płacze cichutko, więc położył dłoń na jej policzku.Irja ucichła nagle.Podniósł głowę i spojrzał na nią pytająco.- No, jeżeli z tego nie będzie dziecka, to ja już nie wiem - uśmiechnęła się.On uśmiechnął się także.- Ale, dla pewności, spróbujemy jeszcze raz za kilka dni, kiedy nie będzie ci to już sprawiaćbólu.A potem jeszcze następnego wieczora, i następnego.Bo bardzo to polubiłem, Irjo!Ona westchnęła, uszczęśliwiona.Bardziej niż z Sunnivą? - chciała zapytać, ale nie zdobyłasię na taką odwagę.- Jeśli, rzecz jasna, będziesz chciała - dodał.- Zawsze, Taraldzie - odparła.- Zawsze, kiedy mnie zapragniesz.Następnego ranka, w pokoju Kolgrima, Liv z promiennej twarzy Irji odczytała, że jej synzachował się wobec swojej małżonki godnie.- No, wszystko poszło dobrze, jak widzę?- O tak! On był taki miły, taki cudowny, pani Liv.I został u mnie aż do rana, to znaczy, onoczywiście zaraz potem zasnął, a ja nie miałam odwagi cofnąć ramienia, które mi w końcuzdrętwiało, ale taka jestem szczęśliwa, matko!Liv ogarnęło wzruszenie, gdy została nazwana matką.A Irja ciągnęła dalej, jednym tchem:- Ja mu, rzecz jasna, nie powiedziałam, jak bardzo go kocham, bo z jego strony o niczymtakim nie ma mowy.On mnie po prostu lubi i jest mu ze mną dobrze.Pani Liv - on chce mniemieć! Pomyśleć tylko, Tarald mnie chce! I powiedział, że znowu do mnie przyjdzie.Liv uśmiechnęła się i nie wypowiedziała głośno przestrogi, którą już, już miała na końcujęzyka, by Irja nie zadowalała się tylko takimi dowodami jego sympatii.Zamiast tegoodezwała się przyjaznie.- Wiesz, uważam, że to wygląda na bardzo obiecujący początek miłości z jego strony.- O Boże, gdyby to tylko mogła być prawda! - szepnęła jej synowa.127Irja bardzo szybko zaszła w ciążę.Tarald jednak nadal do niej przychodził.W końcuzamieszkali razem, a drzwi do pokoju jego małego synka zostawiali na noc otwarte.Pewnego dnia lata, gdy Irja była z chłopcem w ogrodzie i usiłowała go przekonać, by niezrywał wszystkich kwiatów babci, podniosła nagle głowę i zobaczyła, że przyszedł do nichTarald, w roboczym ubraniu; brudny i umazany gliną.Uśmiechnęła się na powitanie, ale jego twarz pozostała poważna.- Kocham cię, Irjo - powiedział spokojnie.- Kocham cię dużo bardziej i szczerzej, i dużogoręcej, niż kiedykolwiek kochałem Sunnivę.Ty dajesz mi niewiarygodnie więcej, i w dzień iw nocy.Gorące uczucie szczęścia ogarnęło Irję, zerwała się i pobiegła do domu, zasłaniając twarzrękami, by ukryć płacz.- Co, na Boga.? - zapytała Liv, zajęta w pobliżu jakąś pracą.Co ty jej powiedziałeś,Taraldzie?Młody mężczyzna potrząsnął głową.- Powiedziałem tylko, że ją kocham.Nic nie rozumiem.- Nie? Ale za to ja rozumiem - oświadczyła Liv, podchodząc bliżej.- I zaraz usłyszysz paręsłów prawdy! Irja kochała cię gorąco i szczerze od dawna, zanim jeszcze wdałeś się w tęszaloną aferę z Sunnivą.Cierpiała przez ciebie wiele lat.Potem się zjawiłeś w domu z innądziewczyną, która cię, na szczęście, nie chciała.Zraniłeś Irję strasznie swoimi cynicznymikonkurami, a tamtego dnia, kiedy oświadczyłeś, że odwiedzisz ją wieczorem, siedziała wpokoju kąpielowym i płakała rozpaczliwie ze strachu, że nie będą ci się podobały jej nogi i żemógłbyś się domyśleć, jak bardzo ona cię kocha.Dziękuję ci, mój synu, dziękuję, że byłeśdla niej dobry po tamtej nocy i że powiedziałeś jej o swoim uczuciu właśnie teraz!Tarald długo patrzył na matkę.- Ale dlaczego ona nic nie powiedziała?- Nie, no wiesz co - westchnęła Liv zgnębiona.- Czasami zaczynam się zastanawiać, czynie odziedziczyłeś kurzego móżdżku po swoim dziadka Jeppe Marsvinie.Kobiety zostaływyposażone i w nieśmiałość, i w dumę, nawet te niewykształcone, jak Irja.Ona.Och,ratunku! Chłopiec!Rzucili się oboje ku ścianie domu, gdzie Kolgrim robił co mógł, żeby się zabić - wdrapał sięna wysoki kamienny fundament.Tarald zdjął go stamtąd, mimo wściekłych protestów, oddał pod opiekę babki, a sam pobiegłza Irją.128Znalazł ją w sypialni, gdzie próbowała usunąć ślady łez.- Irja, kochana moja, dlaczego nic mi nie mówiłaś? - zapytał ją i objął mocno.- Matkaopowiedziała mi o twojej miłości.Straciliśmy tyle czasu!Irja promieniała szczęściem.- Nie, niczego nie straciliśmy.Najpózniejsze zimowe jabłka potrzebują bardzo dużo czasu,żeby dojrzeć.- Porównujesz mnie do zimowego jabłka? - roześmiał się Tarald [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Tak szybko - tego się niespodziewał.Przyciągnął Irję pod siebie jednocześnie ściągając swoje ubranie.Pieściła ustami jego szyję, oczy miała zamknięte.Westchnęła cichutko, gdy stwierdziła, żeTarald się rozebrał.Kocham cię, kocham cię, ale nie mam prawa ci tego mówić aniokazywać, żeby cię nie odstraszyć.Kobiecie, która zdaje sobie sprawę z tego, że jest z jakiegoś powodu mało pociągająca,trudno na ogół wejść w świat rozkoszy.Irja jednak miała ten moment za sobą, zmysły wzięłygórę i ciało przestało już jej słuchać.Instynktownie, bez udziału woli, stało się to poza nią.Jęknęła, gdy poczuła go na sobie.Ogarnął ją gwałtowny pożar, drżała z pożądania, którespadło na nią jak najgorsza piekielna udręka.I nagle krzyknęła, zaciskając wargi.O nie, nie, to nie może tak boleć!- Bądz dobry - prosiła cichutko.Tymczasem Tarald, który zaczynał tak chłodno i z dystansem, teraz stracił kontrolę nadsobą.Niczego nie pojmował, był przestraszony swoją reakcją, ale nie mógł się jużopanować, nawet gdy zauważył jaki jej to sprawia ból.Irja była zle zbudowana, kościmiednicy rozwinęły się nie tak, jak powinny, ale choć robił co mógł, ze względu na nią, niebył w stanie się powstrzymać.Nigdy przedtem nie doznał aż takiego napięcia.126W końcu najgorsze mieli za sobą i wtedy poczuł, jak mocno ramiona Irji obejmują jego kark,czuł jej wargi na swoim policzku, w oszołomieniu odszukał je swoimi ustami i trwał wgłębokim pocałunku, dopóki obojga nie ogarnęła gwałtowna ekstaza.Tarald opadł na łóżko.Czuł, że ona płacze cichutko, więc położył dłoń na jej policzku.Irja ucichła nagle.Podniósł głowę i spojrzał na nią pytająco.- No, jeżeli z tego nie będzie dziecka, to ja już nie wiem - uśmiechnęła się.On uśmiechnął się także.- Ale, dla pewności, spróbujemy jeszcze raz za kilka dni, kiedy nie będzie ci to już sprawiaćbólu.A potem jeszcze następnego wieczora, i następnego.Bo bardzo to polubiłem, Irjo!Ona westchnęła, uszczęśliwiona.Bardziej niż z Sunnivą? - chciała zapytać, ale nie zdobyłasię na taką odwagę.- Jeśli, rzecz jasna, będziesz chciała - dodał.- Zawsze, Taraldzie - odparła.- Zawsze, kiedy mnie zapragniesz.Następnego ranka, w pokoju Kolgrima, Liv z promiennej twarzy Irji odczytała, że jej synzachował się wobec swojej małżonki godnie.- No, wszystko poszło dobrze, jak widzę?- O tak! On był taki miły, taki cudowny, pani Liv.I został u mnie aż do rana, to znaczy, onoczywiście zaraz potem zasnął, a ja nie miałam odwagi cofnąć ramienia, które mi w końcuzdrętwiało, ale taka jestem szczęśliwa, matko!Liv ogarnęło wzruszenie, gdy została nazwana matką.A Irja ciągnęła dalej, jednym tchem:- Ja mu, rzecz jasna, nie powiedziałam, jak bardzo go kocham, bo z jego strony o niczymtakim nie ma mowy.On mnie po prostu lubi i jest mu ze mną dobrze.Pani Liv - on chce mniemieć! Pomyśleć tylko, Tarald mnie chce! I powiedział, że znowu do mnie przyjdzie.Liv uśmiechnęła się i nie wypowiedziała głośno przestrogi, którą już, już miała na końcujęzyka, by Irja nie zadowalała się tylko takimi dowodami jego sympatii.Zamiast tegoodezwała się przyjaznie.- Wiesz, uważam, że to wygląda na bardzo obiecujący początek miłości z jego strony.- O Boże, gdyby to tylko mogła być prawda! - szepnęła jej synowa.127Irja bardzo szybko zaszła w ciążę.Tarald jednak nadal do niej przychodził.W końcuzamieszkali razem, a drzwi do pokoju jego małego synka zostawiali na noc otwarte.Pewnego dnia lata, gdy Irja była z chłopcem w ogrodzie i usiłowała go przekonać, by niezrywał wszystkich kwiatów babci, podniosła nagle głowę i zobaczyła, że przyszedł do nichTarald, w roboczym ubraniu; brudny i umazany gliną.Uśmiechnęła się na powitanie, ale jego twarz pozostała poważna.- Kocham cię, Irjo - powiedział spokojnie.- Kocham cię dużo bardziej i szczerzej, i dużogoręcej, niż kiedykolwiek kochałem Sunnivę.Ty dajesz mi niewiarygodnie więcej, i w dzień iw nocy.Gorące uczucie szczęścia ogarnęło Irję, zerwała się i pobiegła do domu, zasłaniając twarzrękami, by ukryć płacz.- Co, na Boga.? - zapytała Liv, zajęta w pobliżu jakąś pracą.Co ty jej powiedziałeś,Taraldzie?Młody mężczyzna potrząsnął głową.- Powiedziałem tylko, że ją kocham.Nic nie rozumiem.- Nie? Ale za to ja rozumiem - oświadczyła Liv, podchodząc bliżej.- I zaraz usłyszysz paręsłów prawdy! Irja kochała cię gorąco i szczerze od dawna, zanim jeszcze wdałeś się w tęszaloną aferę z Sunnivą.Cierpiała przez ciebie wiele lat.Potem się zjawiłeś w domu z innądziewczyną, która cię, na szczęście, nie chciała.Zraniłeś Irję strasznie swoimi cynicznymikonkurami, a tamtego dnia, kiedy oświadczyłeś, że odwiedzisz ją wieczorem, siedziała wpokoju kąpielowym i płakała rozpaczliwie ze strachu, że nie będą ci się podobały jej nogi i żemógłbyś się domyśleć, jak bardzo ona cię kocha.Dziękuję ci, mój synu, dziękuję, że byłeśdla niej dobry po tamtej nocy i że powiedziałeś jej o swoim uczuciu właśnie teraz!Tarald długo patrzył na matkę.- Ale dlaczego ona nic nie powiedziała?- Nie, no wiesz co - westchnęła Liv zgnębiona.- Czasami zaczynam się zastanawiać, czynie odziedziczyłeś kurzego móżdżku po swoim dziadka Jeppe Marsvinie.Kobiety zostaływyposażone i w nieśmiałość, i w dumę, nawet te niewykształcone, jak Irja.Ona.Och,ratunku! Chłopiec!Rzucili się oboje ku ścianie domu, gdzie Kolgrim robił co mógł, żeby się zabić - wdrapał sięna wysoki kamienny fundament.Tarald zdjął go stamtąd, mimo wściekłych protestów, oddał pod opiekę babki, a sam pobiegłza Irją.128Znalazł ją w sypialni, gdzie próbowała usunąć ślady łez.- Irja, kochana moja, dlaczego nic mi nie mówiłaś? - zapytał ją i objął mocno.- Matkaopowiedziała mi o twojej miłości.Straciliśmy tyle czasu!Irja promieniała szczęściem.- Nie, niczego nie straciliśmy.Najpózniejsze zimowe jabłka potrzebują bardzo dużo czasu,żeby dojrzeć.- Porównujesz mnie do zimowego jabłka? - roześmiał się Tarald [ Pobierz całość w formacie PDF ]