[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inteligencja opowiadała się za alfabetem łacińskim, natomiast pobożni szachowie dowodzili, żenależy używać pisma arabskiego, gdyż w tym języku napisany jest Koran.Siad Barre zasięgał w tejsprawie także konsultacji za granicą.Uważał za swych sojuszników zarówno ówczesny ZwiązekRadziecki, jak i Chiny, więc pragnąłzadowolić oba te państwa.Rosjanie i Chińczycy opowiedzieli się za alfabetem łacińskim, toteż Siadogłosił, że Somalia przechodzi na pisownię łacińską, i pierwsze teksty drukowane w tym językuujrzały światło dzienne.Rząd proklamował rewolucję kulturalną i zapowiadał, że w ciągu dwóch latkażdy obywatel nauczy się czytać.W Mogadiszu otwarto wiele nowych szkół, dzięki czemuMohammed mógł uczyć się w językach somalijskim, włoskim i arabskim.Arabskim powinien przecież władać każdy muzułmanin, gdyż jest to język świętej księgi Koranu, aniektóre oficjalne gazety wydawano nadal w wersji włoskiej, ponieważ południowe prowincjeSomalii były kiedyś okupowane przez Włochy.Zanim jednak Mohammed doszedł do wieku dojrzałego, miasto powoli zaczęło rozsypywać się wgruzy.Szkoły i szpitale, których budowa miała zostać sfinansowana przez zagranicznych sponsorów,nigdy nie powstały.Rozwijało się tylko wojsko i struktury z nim związane.Siad Barre należał doklanu Darod, więc jego współplemieńcy zyskali możliwość szybkiego awansu w gałęziachgospodarki pracujących na potrzeby armii.Wojsko potrzebowało między innymi regularnych dostawkhatu i tym właśnie zajął się Mohammed.Khat to liście pewnego krzewu działające podobnie jak amfetamina.Początkowo żuli je tylkoprzywódcy religijni, aby móc bez zmęczenia recytować godzinami wersety Koranu.Pózniej zwyczaj ten przejęli także członkowie wioskowej starszyzny, którzy wieczoramiprzesiadywali we własnym gronie i namiętnie dyskutowali o polityce, obrywając przy tym listki zgałązek khat powiązanych w pęczki.%7łuli je na miazgę, wypychając nią policzki, aż zęby zabarwiałyim się na czarno.Nigdy nie mogłam zrozumieć, jaką przyjemność znajdowali ci ludzie w żuciuczegoś, co ani nie smakowało, ani nie wyglądało przyjemnie, bo z kącika ust stale wyciekał imzielony sok.Mohammed przemycał większe ilości tych gałązek z wyżynnych okolic Etiopii i Kenii,po czym sprzedawał je żołnierzom.Wśród młodych chłopców służących w wojsku ta używka cieszyła się dużą popularnością.%7łucie liściprzez pierwsze dwie godziny powodowało wyrazne ożywienie i poprawę nastroju, ale potem górębrało przygnębienie, zmęczenie i nieufność, do której dołączała się jeszcze bezsenność.Pamiętam, jak zaraz po dojściu Siada Barre do władzy, co miało miejsce na początku latsiedemdziesiątych, odwiedził nas mój wujek Ahmed z Gelkayo.Przyjechał pod pretekstemprzeliczenia swoich wielbłądów i kóz, ale wyglądał na wzburzonego i długo rozmawiał z moimojcem.My z matką splatałyśmy akurat linę z długich pasków wielbłądziej skóry, więc przysunęłyśmysię na tyle blisko, aby słyszeć ich rozmowę.- %7łołnierze Siada Barre szukają młodych chłopców.- A do czego ich potrzebują?Zabierają ich do specjalnego obozu szkoleniowego i wychowują na przyszłych żołnierzy.Nie maszpojęcia, ilu chłopaków już uprowadzili! Rząd szykuje się do wojny z Etiopią o Ogaden, który namzabrali, ale nie mam zamiaru wysłać moich synów na front.Ukryję ich, bo są jeszcze za młodzi.- Ciekawe, skąd wezmą tyle broni.Kto będzie na tyle głupi, żeby dawać takim chłopcom broń doręki?- Afweine (Wielkie Usta) zdobywa pieniądze, skąd się da, z Włoch, Stanów Zjednoczonych, Niemiec,Rosji, Chin.Kupuje za to broń, więc potrzebuje żołnierzy.-Wujek pociągnął łyk herbaty i splunął.- Słyszałem od wielu naszych krewnych, że młodzi chłopcywyprowadzają wielbłądy na pastwisko i giną bez wieści.%7łołnierze porywają tak ich, jak wielbłądy.Po jego wyjściu rodzice początkowo zamierzali wykopać wielką jamę i ukryć w niej moich braci, alew końcu ojciec zdecydował wysłać ich do krewnych mieszkających na północy.Mnie zaś przyuczyłdo pomocy przy wielbłądach, z czego byłam dumna, bo opieka nad wielbłądami uważana była zazaszczytne zajęcie, zarezerwowane dla chłopców.Co kilka dni wyprowadzałam wielbłądy do wodopoju ścieżką odkrytą przez ojca, który miał darznajdowania zródeł tam, gdzie nikt inny na to nie wpadł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Inteligencja opowiadała się za alfabetem łacińskim, natomiast pobożni szachowie dowodzili, żenależy używać pisma arabskiego, gdyż w tym języku napisany jest Koran.Siad Barre zasięgał w tejsprawie także konsultacji za granicą.Uważał za swych sojuszników zarówno ówczesny ZwiązekRadziecki, jak i Chiny, więc pragnąłzadowolić oba te państwa.Rosjanie i Chińczycy opowiedzieli się za alfabetem łacińskim, toteż Siadogłosił, że Somalia przechodzi na pisownię łacińską, i pierwsze teksty drukowane w tym językuujrzały światło dzienne.Rząd proklamował rewolucję kulturalną i zapowiadał, że w ciągu dwóch latkażdy obywatel nauczy się czytać.W Mogadiszu otwarto wiele nowych szkół, dzięki czemuMohammed mógł uczyć się w językach somalijskim, włoskim i arabskim.Arabskim powinien przecież władać każdy muzułmanin, gdyż jest to język świętej księgi Koranu, aniektóre oficjalne gazety wydawano nadal w wersji włoskiej, ponieważ południowe prowincjeSomalii były kiedyś okupowane przez Włochy.Zanim jednak Mohammed doszedł do wieku dojrzałego, miasto powoli zaczęło rozsypywać się wgruzy.Szkoły i szpitale, których budowa miała zostać sfinansowana przez zagranicznych sponsorów,nigdy nie powstały.Rozwijało się tylko wojsko i struktury z nim związane.Siad Barre należał doklanu Darod, więc jego współplemieńcy zyskali możliwość szybkiego awansu w gałęziachgospodarki pracujących na potrzeby armii.Wojsko potrzebowało między innymi regularnych dostawkhatu i tym właśnie zajął się Mohammed.Khat to liście pewnego krzewu działające podobnie jak amfetamina.Początkowo żuli je tylkoprzywódcy religijni, aby móc bez zmęczenia recytować godzinami wersety Koranu.Pózniej zwyczaj ten przejęli także członkowie wioskowej starszyzny, którzy wieczoramiprzesiadywali we własnym gronie i namiętnie dyskutowali o polityce, obrywając przy tym listki zgałązek khat powiązanych w pęczki.%7łuli je na miazgę, wypychając nią policzki, aż zęby zabarwiałyim się na czarno.Nigdy nie mogłam zrozumieć, jaką przyjemność znajdowali ci ludzie w żuciuczegoś, co ani nie smakowało, ani nie wyglądało przyjemnie, bo z kącika ust stale wyciekał imzielony sok.Mohammed przemycał większe ilości tych gałązek z wyżynnych okolic Etiopii i Kenii,po czym sprzedawał je żołnierzom.Wśród młodych chłopców służących w wojsku ta używka cieszyła się dużą popularnością.%7łucie liściprzez pierwsze dwie godziny powodowało wyrazne ożywienie i poprawę nastroju, ale potem górębrało przygnębienie, zmęczenie i nieufność, do której dołączała się jeszcze bezsenność.Pamiętam, jak zaraz po dojściu Siada Barre do władzy, co miało miejsce na początku latsiedemdziesiątych, odwiedził nas mój wujek Ahmed z Gelkayo.Przyjechał pod pretekstemprzeliczenia swoich wielbłądów i kóz, ale wyglądał na wzburzonego i długo rozmawiał z moimojcem.My z matką splatałyśmy akurat linę z długich pasków wielbłądziej skóry, więc przysunęłyśmysię na tyle blisko, aby słyszeć ich rozmowę.- %7łołnierze Siada Barre szukają młodych chłopców.- A do czego ich potrzebują?Zabierają ich do specjalnego obozu szkoleniowego i wychowują na przyszłych żołnierzy.Nie maszpojęcia, ilu chłopaków już uprowadzili! Rząd szykuje się do wojny z Etiopią o Ogaden, który namzabrali, ale nie mam zamiaru wysłać moich synów na front.Ukryję ich, bo są jeszcze za młodzi.- Ciekawe, skąd wezmą tyle broni.Kto będzie na tyle głupi, żeby dawać takim chłopcom broń doręki?- Afweine (Wielkie Usta) zdobywa pieniądze, skąd się da, z Włoch, Stanów Zjednoczonych, Niemiec,Rosji, Chin.Kupuje za to broń, więc potrzebuje żołnierzy.-Wujek pociągnął łyk herbaty i splunął.- Słyszałem od wielu naszych krewnych, że młodzi chłopcywyprowadzają wielbłądy na pastwisko i giną bez wieści.%7łołnierze porywają tak ich, jak wielbłądy.Po jego wyjściu rodzice początkowo zamierzali wykopać wielką jamę i ukryć w niej moich braci, alew końcu ojciec zdecydował wysłać ich do krewnych mieszkających na północy.Mnie zaś przyuczyłdo pomocy przy wielbłądach, z czego byłam dumna, bo opieka nad wielbłądami uważana była zazaszczytne zajęcie, zarezerwowane dla chłopców.Co kilka dni wyprowadzałam wielbłądy do wodopoju ścieżką odkrytą przez ojca, który miał darznajdowania zródeł tam, gdzie nikt inny na to nie wpadł [ Pobierz całość w formacie PDF ]