[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gdybym przynajmniej był innym człowiekiem - powiedziałem.- Ale i to nie.jestemnajzwyklejszym z ludzi i nie umiem popełniać rzeczy szalonych.Nie umiem przejść przez.życie jak burza, mnożąc nienawiść możnych i rozpacz biedaków.Nie umiem nit z tychrzeczy, które zachowują człowieka w pamięci innych.Lubię tylko szybko jezdzić, czytaćksiążki i trochę alkoholu od czasu do czasu.Ale to już twoja rzecz, jeśli ci to wystarcza.Pamiętaj, że ja ci sam o tym powiedziałem.53Marek Hłasko Sowa, córka piekarza- Dobrze - rzekła.- Będę o tym pamiętać.Nalałem jej i sobie, a wódka była zimna jak lód i nie w gardle, ale w żołądku dopieropoczułem ten jasny i giętki płomień.Wiedziałem, iż upiję się dziś wieczorem i było midobrze, gdyż lubiłem ten ciemny wiatr, który niósł moją wyobraznię jak piasek i prowadziłmnie przez całą drogę; lecz wiedziałem, iż pewnego dnia ucichnie ten wiatr.- O Nim teraz myślę - powiedziałem.- jeśli On naprawdę istnieje, wierzę w to, że niepozwoli mi umrzeć na trzezwo.To moja jedyna sprawa z Nim.A resztą mogą zająć siędiabli.I nie byłoby mi wcale zle, gdyby nie myśl, że nie umiałem Mu dać nic, a On dał mi tyle;tyle książek, tyle samochodów, którymi jezdziłem; i tyle górskich dróg, które przejechałemwylatując z zakrętów i łamiąc żebra cudze i swoje; i dał mi ciemne jeziora i chłodne lasy; idał mi ten piękny kraj, n którym można było myśleć bez końca i nad którym można byłopłakać i wyć; a ja nie miałem nic dla Niego, tylko moje zniszczone serce, którego naczyniawieńcowe nie przyjmowały krwi, i to tylko mogłem Mu odda.I dał mi jeszcze Weronikę,która zostanie sama, zdrowa i silna; pełna ciepłej i jasnej krwi, i która nigdy nie będzie nosićmego dziecka pod swym serem dzikim i głupim.A dał mi to wszystko na moje: utrapienie.- Ciągle myślisz o tym, że nie ma żab w jeziorze? -- zapytała Weronika.- Myślę, że chciałbym ci tyle powiedzieć.Coś, co mogłabyś naprawdę zapamiętać, ale nieznam takich słów i nigdy ich nie znałem.Kiedyś może skończy sio ten hałas i terror, aletwoja miłość i twoje serce zostanie.I te parę dni, które spędzimy ze sobą."to tak, kiedyczasami budują dom.I przyjdzie dziecko, i dotknie wilgotnego betonu ręką.Potem w tymdomu zamieszkują ludzie, i rodzą się, i umierają, i przychodzą nowi, ale ten mały ślad rękizostaje na zawsze.To chyba jakoś tak.Nie umiem mówić o miłości.Byłem już trochę pijany nalałem jej i sobie, i znów wypiliśmy, a przy sąsiednim stolikutakże pili i hałasowali jacyś ludzie, a spojrzawszy w ich stronę zobaczyłem, iż pokazują sobiejakieś papiery i dokumenty.- Pijani Polacy zawsze pokazują sobie dokumenty - powiedziałem do Weroniki.- Niewiem, dlaczego tak jest.Przepraszam cię na chwilę.Wstałem i podszedłem do nich, i wyrwawszy z kieszeni portfel pokazałem im swojąksiążeczkę wojskową.- To wszystko, co mam przy sobie - powiedziałem.- Prawo jazdy zostawiłem wsamochodzie.jeden z nich porwał sio ku mnie chwyciwszy nóż, lecz kompani osadzili go na miejscu.Skłoniłem się i wróciłem do Weroniki.- Kocham cię - powiedziała.- I po co było mi rodzić się człowiekiem - powiedziałem.Gdybym był kroplą w morzu,żyłbym wiecznie w chłodnej czy też cieplej wodzie, ale wiecznie żywej, wiecznierozkołysanej, a ty przychodziłabyś do mnie.Bo ty jesteś jak rzeka.Teraz wiem, skąd mi toprzyszło do głowy.I tak byśmy się spotykali.- Obiecałeś mi coś - powiedziała.- Opowiedzieć o twoim dziadku.O tym, który zastrzeliłswoją żonę w noc poślubną.- Chryste - powiedziałem.- Na pewno miał rację, ale już zapomniałem, czym toumotywował.- Ponieważ nie była niewierna.Twój dziadek był rosyjskim pułkownikiem.No i czasybyły inne.- My, Rackmannowie,.niechętnie o tym mówimy.Każda rodzina ma kościotrupa wkredensie.To zresztą wcale niezabawne.- Kiedy ja się muszę śmiać - powiedziała Weronika.- Myślę o tym, jak twój dziadek przyłożył jej rewolwer do skroni i powiedział: Giń,nieszczęsna.Albo coś równie idiotycznego.Jak jej było na imię? Tatiana?- Tatiana.- A może zapytał: Czy modliłaś się już dzisiaj wieczór, Tatiano? I potem dopiero strzelił?54Marek Hłasko Sowa, córka piekarza- Nie myślę, aby tak powiedział.To był wesoły hulaka i doprawdy nie wiem, czy czytałksiążki.Pamiętam, że w salonie u babki wisiał jego portret: twarz sołdata, włosy siwe igęste.- Przecież wczoraj mówiłeś, że golił głowę.Tak jak pruscy oficerowie.- W młodości.A więc zabił ją, a potem poszedł do swego dowódcy i zameldowało tym.Dowódca zapytał dziadka, dlaczego to zrobił; powiedział, iż doznał ujmy na honorze.Wtedydowódca zawezwał lekarza pułkowego, aby dokonał obdukcji zwłok.Dziadek odrzuciłpropozycję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Gdybym przynajmniej był innym człowiekiem - powiedziałem.- Ale i to nie.jestemnajzwyklejszym z ludzi i nie umiem popełniać rzeczy szalonych.Nie umiem przejść przez.życie jak burza, mnożąc nienawiść możnych i rozpacz biedaków.Nie umiem nit z tychrzeczy, które zachowują człowieka w pamięci innych.Lubię tylko szybko jezdzić, czytaćksiążki i trochę alkoholu od czasu do czasu.Ale to już twoja rzecz, jeśli ci to wystarcza.Pamiętaj, że ja ci sam o tym powiedziałem.53Marek Hłasko Sowa, córka piekarza- Dobrze - rzekła.- Będę o tym pamiętać.Nalałem jej i sobie, a wódka była zimna jak lód i nie w gardle, ale w żołądku dopieropoczułem ten jasny i giętki płomień.Wiedziałem, iż upiję się dziś wieczorem i było midobrze, gdyż lubiłem ten ciemny wiatr, który niósł moją wyobraznię jak piasek i prowadziłmnie przez całą drogę; lecz wiedziałem, iż pewnego dnia ucichnie ten wiatr.- O Nim teraz myślę - powiedziałem.- jeśli On naprawdę istnieje, wierzę w to, że niepozwoli mi umrzeć na trzezwo.To moja jedyna sprawa z Nim.A resztą mogą zająć siędiabli.I nie byłoby mi wcale zle, gdyby nie myśl, że nie umiałem Mu dać nic, a On dał mi tyle;tyle książek, tyle samochodów, którymi jezdziłem; i tyle górskich dróg, które przejechałemwylatując z zakrętów i łamiąc żebra cudze i swoje; i dał mi ciemne jeziora i chłodne lasy; idał mi ten piękny kraj, n którym można było myśleć bez końca i nad którym można byłopłakać i wyć; a ja nie miałem nic dla Niego, tylko moje zniszczone serce, którego naczyniawieńcowe nie przyjmowały krwi, i to tylko mogłem Mu odda.I dał mi jeszcze Weronikę,która zostanie sama, zdrowa i silna; pełna ciepłej i jasnej krwi, i która nigdy nie będzie nosićmego dziecka pod swym serem dzikim i głupim.A dał mi to wszystko na moje: utrapienie.- Ciągle myślisz o tym, że nie ma żab w jeziorze? -- zapytała Weronika.- Myślę, że chciałbym ci tyle powiedzieć.Coś, co mogłabyś naprawdę zapamiętać, ale nieznam takich słów i nigdy ich nie znałem.Kiedyś może skończy sio ten hałas i terror, aletwoja miłość i twoje serce zostanie.I te parę dni, które spędzimy ze sobą."to tak, kiedyczasami budują dom.I przyjdzie dziecko, i dotknie wilgotnego betonu ręką.Potem w tymdomu zamieszkują ludzie, i rodzą się, i umierają, i przychodzą nowi, ale ten mały ślad rękizostaje na zawsze.To chyba jakoś tak.Nie umiem mówić o miłości.Byłem już trochę pijany nalałem jej i sobie, i znów wypiliśmy, a przy sąsiednim stolikutakże pili i hałasowali jacyś ludzie, a spojrzawszy w ich stronę zobaczyłem, iż pokazują sobiejakieś papiery i dokumenty.- Pijani Polacy zawsze pokazują sobie dokumenty - powiedziałem do Weroniki.- Niewiem, dlaczego tak jest.Przepraszam cię na chwilę.Wstałem i podszedłem do nich, i wyrwawszy z kieszeni portfel pokazałem im swojąksiążeczkę wojskową.- To wszystko, co mam przy sobie - powiedziałem.- Prawo jazdy zostawiłem wsamochodzie.jeden z nich porwał sio ku mnie chwyciwszy nóż, lecz kompani osadzili go na miejscu.Skłoniłem się i wróciłem do Weroniki.- Kocham cię - powiedziała.- I po co było mi rodzić się człowiekiem - powiedziałem.Gdybym był kroplą w morzu,żyłbym wiecznie w chłodnej czy też cieplej wodzie, ale wiecznie żywej, wiecznierozkołysanej, a ty przychodziłabyś do mnie.Bo ty jesteś jak rzeka.Teraz wiem, skąd mi toprzyszło do głowy.I tak byśmy się spotykali.- Obiecałeś mi coś - powiedziała.- Opowiedzieć o twoim dziadku.O tym, który zastrzeliłswoją żonę w noc poślubną.- Chryste - powiedziałem.- Na pewno miał rację, ale już zapomniałem, czym toumotywował.- Ponieważ nie była niewierna.Twój dziadek był rosyjskim pułkownikiem.No i czasybyły inne.- My, Rackmannowie,.niechętnie o tym mówimy.Każda rodzina ma kościotrupa wkredensie.To zresztą wcale niezabawne.- Kiedy ja się muszę śmiać - powiedziała Weronika.- Myślę o tym, jak twój dziadek przyłożył jej rewolwer do skroni i powiedział: Giń,nieszczęsna.Albo coś równie idiotycznego.Jak jej było na imię? Tatiana?- Tatiana.- A może zapytał: Czy modliłaś się już dzisiaj wieczór, Tatiano? I potem dopiero strzelił?54Marek Hłasko Sowa, córka piekarza- Nie myślę, aby tak powiedział.To był wesoły hulaka i doprawdy nie wiem, czy czytałksiążki.Pamiętam, że w salonie u babki wisiał jego portret: twarz sołdata, włosy siwe igęste.- Przecież wczoraj mówiłeś, że golił głowę.Tak jak pruscy oficerowie.- W młodości.A więc zabił ją, a potem poszedł do swego dowódcy i zameldowało tym.Dowódca zapytał dziadka, dlaczego to zrobił; powiedział, iż doznał ujmy na honorze.Wtedydowódca zawezwał lekarza pułkowego, aby dokonał obdukcji zwłok.Dziadek odrzuciłpropozycję [ Pobierz całość w formacie PDF ]