[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mamy kostiumów kąpielowych.- Są tu jakieś dla gości.Do pokoju weszła Ida.- Kto wygrał?- Nikt - powiedziała May.- Remis?Nie odpowiedzieli.Ida otworzyła żaluzjowe drzwiprowadzące na werandę.- Co za noc, prawda?May i Derek poszli za nią.Nigel i Karl byli na dole iwybierali się na spacer.Karl nakazywał psom zostać", bochciały iść za nim.- Wygląda na to, że tych dwóch w końcu jakoś siędogadało - odezwała się May.- Tak.Fletcher zaproponował spacer.Trochę się jednakniepokoję - cygaro Karla i rozedma Nigela.- Nic mu nie będzie.Idziemy na plażę.No, chodz -dziewczyna zwróciła się do Dereka.Zostawiona samej sobie na górnej werandzie, Ida spojrzałana morze.Wodne taksówki Clive'a zacumowano na noc.Pozakilkoma łodziami policyjnymi, które wydawały się raczejspokojnie pływać niż patrolować, w porcie nie było widaćżadnych oznak stanu wyjątkowego.Przez pierwszy tydzieńpanowało tam ogromne zamieszanie robione przez wojskowe ipolicyjne dżipy, przywożące dziesiątki umundurowanychmężczyzn na ulice i do portu.Zupełnie niepotrzebnie -pomyślała Ida.W Port Antonio nie dochodziło do aktówprzemocy, do żadnych ekscesów bojówkarzy; było tospokojne, zacofane miasto.W West Harbor jakiś statek cumował na kotwicy - rzadkiwidok w tych dniach.W światłach portu Ida dostrzegła teżnieregularny szereg kobiet, z których wszystkie nosiły bananyna głowach.Jakże ten widok różnił się od niegdysiejszegogwaru i krzątaniny, pamiętanych przez nią z dzieciństwa.Wtamtych czasach Port Antonio tętniło życiem.Teraz światprawie o nim zapomniał.Widziała też postacie marynarzy schodzących po trapie iprzemieszczających się między kobietami.Doszedł ją wybuchśmiechu, wydający się zupełnie nie na miejscu w tejpozbawionej dawnego ducha scenerii.A potem następnywybuch śmiechu - tym razem ze znacznie bliższej odległości.To dzieci (nadal tak nazywała ich w myślach), May i Derek,idące obok Cassava Piece i przekomarzające się wesoło zWinstonem.Ogrodnik siedział na niewielkim stołku przed swoimpokojem.Ida przypomniała sobie, jak kiedyś naprawdę sięrozzłościł na May i Iana, gdy byli jeszcze mali; przyprowadziłich oboje do niej, trzymając każde mocno za nadgarstek:- Wyrwali wszystek imbir z grządek na podwórzu, proszępani. - Co twoim zdaniem, Winstonie, powinniśmy zrobić z takniegrzecznymi dziećmi? Sprawić im lanie?- Nie, proszę pani.Każ im posadzić rośliny z powrotem,wszystkie co do jednej.To je nauczy szacunku dla cudzejpracy.Wydało się jej, że to było tak dawno temu.Czy zaczynałasię starzeć? Miała niewiele ponad czterdzieści lat i ani jednegosiwego włosa na głowie. Ida - amazonka".Jego głos rozległ się niespodziewanie,brzmiał bardziej realnie od cichnącego mamrotania May iDereka oraz kroków Karla i Nigela na żwirze.Miała wrażenie,że coś wezwało ją tutaj w tę noc, żeby słyszała i widziała tęscenę - wielki zagraniczny statek na tle podupadającej urodyportu.Ta noc zdawała się o coś ją pytać.Ale o co? Coś jest nie tak" - pomyślała May, gdy z Derekiem mijaliNigela i Karla w drodze nad morze.Dwóch starszych panów,siedzących na ławce w pobliżu kortu tenisowego, niesprawiało wrażenia pogrążonych w miłej pogawędce.Trudnobyło odgadnąć, czy zwierzali się sobie nawzajem zproblemów, czy może się kłócili.Nigel zdołał uśmiechnąć siędo niej słabo.Karl wyglądał na poważnego.Zastanawiała się,czy nie dyskutowali o kłopotach Iana.Na plaży zdjęli buty i szli boso po zimnym piasku.- Naprawdę chcesz pływać? Jest tak ciemno.- Derekpopatrzył na morze.- To najlepsza pora.Przekonasz się.- Co robisz?May ściągnęła z siebie ubranie i stanęła przed nimzupełnie naga.- Dziewczyno, odrobina szacunku.- Też coś, człowieku, w Europie wszyscy pływają nago -powiedziała.- Nie jesteśmy w Europie. - Co się dzieje? Jesteś nieśmiały? - Sięgnęła ręką ipociągnęła go wyzywająco za spodnie w pasie.Chwycił ją mocno za ramiona.- Dlaczego tak się zachowujesz?- Bawię się z tobą, Derek.Dlaczego zawsze na mnienarzekasz? Puścił ją i odszedł.Weszła do wody, zła.A niechsobie idzie - pomyślała; miała już dość jego przekonania owłasnej słuszności.Kim był, żeby ją osądzać? Patrzyła, jakszedł przez plażę, i w chwili, gdy już miała stracić go z oczu,zrobiło się jej smutno.To był paskudny sposób kończeniawspólnego wieczoru.- Derek! - zawołała za nim.- Wracaj, dobrze?! Odwróciłsię i usiadł na piasku.Po chwili dołączył do niej w wodzie.- Przepraszam - powiedziała, gdy unosili się na plecach iwpatrywali w gwiazdy.Ciekawiło ją, czy czuł się już lepiej,czy był zadowolony, że go zawołała i mógł teraz patrzeć naogrom nieba nad nimi.- W porządku.- Głos miał łagodny, szczerze jejwybaczył.Nocne powietrze otulało ich niczym ciemna tkanina.Maywyczuwała bliską obecność Dereka i pomyślała, że narozkołysanej wodzie ich ciała są prawie pozbawione wagi, aon pomyślał, jak bardzo odważna i spokojna była w morzu -zupełnie inna niż na lądzie.Winston siedział przed swoją drewnianą chatą, piłguinnessa i zastanawiał się, jak długo jeszcze pomieszka wCassava Piece.Grało jego tranzystorowe radio, Dennis Brownśpiewał Mam forsę w kieszeni, ale." Zwykle nie słuchałmłodzieżowej muzyki, ale ta piosenka miała w sobiestaroświecki urok.Jego myśli dryfowały od słów piosenki do spraw, które gomartwiły.Tak, wkrótce będzie musiał zrezygnować z pracy wBelli Viście.Miał sześćdziesiąt dwa lata i tęsknił za żoną,mieszkającą w odległości około trzydziestu kilometrów.Traciłteż cierpliwość do dzisiejszej młodzieży; niczego nieszanowała.Tym razem chodziło o służącą Młodą Glorię(nazywali ją tak, bo wcześniej pracowała tu też starsza kobietao imieniu Gloria).Sposób, w jaki przez cały czas klęła, stawałsię coraz bardziej nieprzyjemny.Czekał, aż Florence skończy zmywanie w domu, bo wtedymógłby z nią porozmawiać o Młodej Glorii.Miał nadzieję, żenie będzie zbyt zmęczona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Nie mamy kostiumów kąpielowych.- Są tu jakieś dla gości.Do pokoju weszła Ida.- Kto wygrał?- Nikt - powiedziała May.- Remis?Nie odpowiedzieli.Ida otworzyła żaluzjowe drzwiprowadzące na werandę.- Co za noc, prawda?May i Derek poszli za nią.Nigel i Karl byli na dole iwybierali się na spacer.Karl nakazywał psom zostać", bochciały iść za nim.- Wygląda na to, że tych dwóch w końcu jakoś siędogadało - odezwała się May.- Tak.Fletcher zaproponował spacer.Trochę się jednakniepokoję - cygaro Karla i rozedma Nigela.- Nic mu nie będzie.Idziemy na plażę.No, chodz -dziewczyna zwróciła się do Dereka.Zostawiona samej sobie na górnej werandzie, Ida spojrzałana morze.Wodne taksówki Clive'a zacumowano na noc.Pozakilkoma łodziami policyjnymi, które wydawały się raczejspokojnie pływać niż patrolować, w porcie nie było widaćżadnych oznak stanu wyjątkowego.Przez pierwszy tydzieńpanowało tam ogromne zamieszanie robione przez wojskowe ipolicyjne dżipy, przywożące dziesiątki umundurowanychmężczyzn na ulice i do portu.Zupełnie niepotrzebnie -pomyślała Ida.W Port Antonio nie dochodziło do aktówprzemocy, do żadnych ekscesów bojówkarzy; było tospokojne, zacofane miasto.W West Harbor jakiś statek cumował na kotwicy - rzadkiwidok w tych dniach.W światłach portu Ida dostrzegła teżnieregularny szereg kobiet, z których wszystkie nosiły bananyna głowach.Jakże ten widok różnił się od niegdysiejszegogwaru i krzątaniny, pamiętanych przez nią z dzieciństwa.Wtamtych czasach Port Antonio tętniło życiem.Teraz światprawie o nim zapomniał.Widziała też postacie marynarzy schodzących po trapie iprzemieszczających się między kobietami.Doszedł ją wybuchśmiechu, wydający się zupełnie nie na miejscu w tejpozbawionej dawnego ducha scenerii.A potem następnywybuch śmiechu - tym razem ze znacznie bliższej odległości.To dzieci (nadal tak nazywała ich w myślach), May i Derek,idące obok Cassava Piece i przekomarzające się wesoło zWinstonem.Ogrodnik siedział na niewielkim stołku przed swoimpokojem.Ida przypomniała sobie, jak kiedyś naprawdę sięrozzłościł na May i Iana, gdy byli jeszcze mali; przyprowadziłich oboje do niej, trzymając każde mocno za nadgarstek:- Wyrwali wszystek imbir z grządek na podwórzu, proszępani. - Co twoim zdaniem, Winstonie, powinniśmy zrobić z takniegrzecznymi dziećmi? Sprawić im lanie?- Nie, proszę pani.Każ im posadzić rośliny z powrotem,wszystkie co do jednej.To je nauczy szacunku dla cudzejpracy.Wydało się jej, że to było tak dawno temu.Czy zaczynałasię starzeć? Miała niewiele ponad czterdzieści lat i ani jednegosiwego włosa na głowie. Ida - amazonka".Jego głos rozległ się niespodziewanie,brzmiał bardziej realnie od cichnącego mamrotania May iDereka oraz kroków Karla i Nigela na żwirze.Miała wrażenie,że coś wezwało ją tutaj w tę noc, żeby słyszała i widziała tęscenę - wielki zagraniczny statek na tle podupadającej urodyportu.Ta noc zdawała się o coś ją pytać.Ale o co? Coś jest nie tak" - pomyślała May, gdy z Derekiem mijaliNigela i Karla w drodze nad morze.Dwóch starszych panów,siedzących na ławce w pobliżu kortu tenisowego, niesprawiało wrażenia pogrążonych w miłej pogawędce.Trudnobyło odgadnąć, czy zwierzali się sobie nawzajem zproblemów, czy może się kłócili.Nigel zdołał uśmiechnąć siędo niej słabo.Karl wyglądał na poważnego.Zastanawiała się,czy nie dyskutowali o kłopotach Iana.Na plaży zdjęli buty i szli boso po zimnym piasku.- Naprawdę chcesz pływać? Jest tak ciemno.- Derekpopatrzył na morze.- To najlepsza pora.Przekonasz się.- Co robisz?May ściągnęła z siebie ubranie i stanęła przed nimzupełnie naga.- Dziewczyno, odrobina szacunku.- Też coś, człowieku, w Europie wszyscy pływają nago -powiedziała.- Nie jesteśmy w Europie. - Co się dzieje? Jesteś nieśmiały? - Sięgnęła ręką ipociągnęła go wyzywająco za spodnie w pasie.Chwycił ją mocno za ramiona.- Dlaczego tak się zachowujesz?- Bawię się z tobą, Derek.Dlaczego zawsze na mnienarzekasz? Puścił ją i odszedł.Weszła do wody, zła.A niechsobie idzie - pomyślała; miała już dość jego przekonania owłasnej słuszności.Kim był, żeby ją osądzać? Patrzyła, jakszedł przez plażę, i w chwili, gdy już miała stracić go z oczu,zrobiło się jej smutno.To był paskudny sposób kończeniawspólnego wieczoru.- Derek! - zawołała za nim.- Wracaj, dobrze?! Odwróciłsię i usiadł na piasku.Po chwili dołączył do niej w wodzie.- Przepraszam - powiedziała, gdy unosili się na plecach iwpatrywali w gwiazdy.Ciekawiło ją, czy czuł się już lepiej,czy był zadowolony, że go zawołała i mógł teraz patrzeć naogrom nieba nad nimi.- W porządku.- Głos miał łagodny, szczerze jejwybaczył.Nocne powietrze otulało ich niczym ciemna tkanina.Maywyczuwała bliską obecność Dereka i pomyślała, że narozkołysanej wodzie ich ciała są prawie pozbawione wagi, aon pomyślał, jak bardzo odważna i spokojna była w morzu -zupełnie inna niż na lądzie.Winston siedział przed swoją drewnianą chatą, piłguinnessa i zastanawiał się, jak długo jeszcze pomieszka wCassava Piece.Grało jego tranzystorowe radio, Dennis Brownśpiewał Mam forsę w kieszeni, ale." Zwykle nie słuchałmłodzieżowej muzyki, ale ta piosenka miała w sobiestaroświecki urok.Jego myśli dryfowały od słów piosenki do spraw, które gomartwiły.Tak, wkrótce będzie musiał zrezygnować z pracy wBelli Viście.Miał sześćdziesiąt dwa lata i tęsknił za żoną,mieszkającą w odległości około trzydziestu kilometrów.Traciłteż cierpliwość do dzisiejszej młodzieży; niczego nieszanowała.Tym razem chodziło o służącą Młodą Glorię(nazywali ją tak, bo wcześniej pracowała tu też starsza kobietao imieniu Gloria).Sposób, w jaki przez cały czas klęła, stawałsię coraz bardziej nieprzyjemny.Czekał, aż Florence skończy zmywanie w domu, bo wtedymógłby z nią porozmawiać o Młodej Glorii.Miał nadzieję, żenie będzie zbyt zmęczona [ Pobierz całość w formacie PDF ]