[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rashid podszedł i wyciągnął dłoń doJeremiaha.- Od dawna chciałem cię poznać.Interesy nieczęsto sprowadzają cię na naszebrzegi.Jeremiah skłonił się, ale nie odpowiedział.Jego twarz była maską obojętności.Rashidodwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem.- Ach, panna Delacourt - powiedział i ukłonił się.- Taka kobieta byłaby warta wielewielbłądów dla moich przodków.Brzmiało to jak coś, co mówił każdej kobiecie - pochlebstwo, za którym nic się niekryło.A może pomyślałam tak, bo szybko przestał się mną interesować.Miałam wrażenie, żewyczuwam z jego strony pewną wrogość.Szybko odwrócił wzrok i nie podał mi ręki, alestarałam się nie obrazić.- Witajcie w hotelu Almasi, klejnocie Arabii.Panowie, wejdzmy do środkai porozmawiajmy.Moja siostra Amyrah zaprowadzi waszą kobietę do pokoi.Drgnęłam przy tym sformułowaniu, ale znowu ani Lucas, ani Jeremiah nie powiedzieliani słowa w mojej obronie.Jakaś kobieta, cała w czerni, z białym szalem zasłaniającymwłosy, nieśmiało wystąpiła naprzód.Z poważnym wyrazem twarzy wpatrywała się we mnie,jakbym była jakimś rzadkiej urody klejnotem, co trochę wytrąciło mnie z równowagi.- Cześć - powiedziałam słabo.Jej twarz rozjaśniła się i dziewczyna wyraznie wzięła się w garść.- Jestem Amyrah - powiedziała cicho i wyciągnęła rękę.Jej uścisk był słaby, alewydawała się zadowolona z tego kontaktu, a ja postanowiłam nauczyć się więcej o arabskichzwyczajach.- Czy mogę zaprowadzić cię do twoich pokoi?Brzmiało to bardzo formalnie, ale coś mi mówiło, że niewiele brakuje, by zasypałamnie pytaniami.Bardzo dobrze mówiła po angielsku, ale z zupełnie obcym mi akcentem.Szalzakrywał jej włosy, a ubranie było jakąś wielowarstwową powiewną szatą, skrywającącałkowicie jej kształty.Mężczyzni znikli gdzieś, a my ruszyłyśmy w milczeniu do windy.Niebardzo wiedziałam, co powiedzieć i w końcu uległam ciekawości.- Jak nazywa się ten szal na twojej głowie?Amyrah przez chwilę wydawała się zakłopotana.Położyła dłoń na czubku głowy,a potem się uśmiechnęła.- Jesteś Amerykanką - powiedziała i skinęła głową, jakby to wyjaśniało mojąignorancję.- To jest hijab.- A reszta twojego ubrania? - spytałam, wskazując mgliście ciemne szaty, skrywającejej ciało.Uśmiechnęła się szerzej.- To moje ubranie.Nie udawała ani nie nabijała się ze mnie.Zaśmiałam się z własnej niewiedzy, ale mojepytania wyraznie przełamały lody.- Muszę zapytać - powiedziała Amyrah, kiedy wsiadłyśmy do windy.- Byłaś kiedyśw Hollywood?Była zafascynowana amerykańską kulturą.Szybko zdałam sobie sprawę, że młodamuzułmanka nie widziała za dużo świata w swoim krótkim życiu.Była wyrazniepodekscytowana, kiedy powiedziałam jej, że mieszkam i pracuję w Nowym Jorku i wypytałamnie o wszystko, od Statuy Wolności do nowojorskiego metra.Nie byłam w stanie określićjej wieku.Czasami sprawiała wrażenie dobrze wykształconej młodej kobiety po studiach,czasami jej pytania były tak naiwne, jakby była dzieckiem.Jedno było pewne, prowadziłabardzo odosobnione życie.Ale szczerze pragnęła zobaczyć więcej świata.- Czy twój brat jest właścicielem tego hotelu?Amyrah pokręciła głową.- Jest jednym z głównych inwestorów i pomagał w jego budowie, ale nie jestnajważniejszym właścicielem.- Otworzyła drzwi i gestem zaprosiła mnie do środka.- To sątwoje pokoje.Pokoje? Przeszłam przez drzwi, zatrzymałam się i rozejrzałam dookoła.- Rany.- mruknęłam na przydechu, co zresztą nie wyrażało nawet połowy tego, copoczułam na ten widok.Odwróciłam się do Amyrah.- To wszystko jest moje? - Skinęłagłową, a ja znowu się odwróciłam i zaczęłam rozglądać w zachwycie dookoła.Jeszcze niecały miesiąc temu byłam bardzo zadowolona, że mogłam mieszkać w RitzCarlton w Paryżu, jednym z najlepszych hoteli na świecie.Tam wszystko, od stiuków pokażdy centymetr posadzki, ociekało dekadencją starego świata.W pokojach i innychczęściach hotelu panował ostentacyjny przepych, jaki trudno sobie wyobrazić.Nieoszczędzano na niczym, wszystko błyszczało tam od złota.Hotel pysznił się bogactwemi prestiżem, a ja byłam nim oczarowana.Ten pokój wyglądał podobnie, ale okazał się znacznie nowocześniejszy.Sufity byływysokie, dodając przestrzeni i tak już ogromnym pomieszczeniom.Umeblowanie niewydawało się ostentacyjne, przynajmniej na pierwszy rzut oka, prawdę mówiąc, całyapartament sprawiał dość spartańskie wrażenie, przynajmniej w porównaniu z Ritzem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Rashid podszedł i wyciągnął dłoń doJeremiaha.- Od dawna chciałem cię poznać.Interesy nieczęsto sprowadzają cię na naszebrzegi.Jeremiah skłonił się, ale nie odpowiedział.Jego twarz była maską obojętności.Rashidodwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem.- Ach, panna Delacourt - powiedział i ukłonił się.- Taka kobieta byłaby warta wielewielbłądów dla moich przodków.Brzmiało to jak coś, co mówił każdej kobiecie - pochlebstwo, za którym nic się niekryło.A może pomyślałam tak, bo szybko przestał się mną interesować.Miałam wrażenie, żewyczuwam z jego strony pewną wrogość.Szybko odwrócił wzrok i nie podał mi ręki, alestarałam się nie obrazić.- Witajcie w hotelu Almasi, klejnocie Arabii.Panowie, wejdzmy do środkai porozmawiajmy.Moja siostra Amyrah zaprowadzi waszą kobietę do pokoi.Drgnęłam przy tym sformułowaniu, ale znowu ani Lucas, ani Jeremiah nie powiedzieliani słowa w mojej obronie.Jakaś kobieta, cała w czerni, z białym szalem zasłaniającymwłosy, nieśmiało wystąpiła naprzód.Z poważnym wyrazem twarzy wpatrywała się we mnie,jakbym była jakimś rzadkiej urody klejnotem, co trochę wytrąciło mnie z równowagi.- Cześć - powiedziałam słabo.Jej twarz rozjaśniła się i dziewczyna wyraznie wzięła się w garść.- Jestem Amyrah - powiedziała cicho i wyciągnęła rękę.Jej uścisk był słaby, alewydawała się zadowolona z tego kontaktu, a ja postanowiłam nauczyć się więcej o arabskichzwyczajach.- Czy mogę zaprowadzić cię do twoich pokoi?Brzmiało to bardzo formalnie, ale coś mi mówiło, że niewiele brakuje, by zasypałamnie pytaniami.Bardzo dobrze mówiła po angielsku, ale z zupełnie obcym mi akcentem.Szalzakrywał jej włosy, a ubranie było jakąś wielowarstwową powiewną szatą, skrywającącałkowicie jej kształty.Mężczyzni znikli gdzieś, a my ruszyłyśmy w milczeniu do windy.Niebardzo wiedziałam, co powiedzieć i w końcu uległam ciekawości.- Jak nazywa się ten szal na twojej głowie?Amyrah przez chwilę wydawała się zakłopotana.Położyła dłoń na czubku głowy,a potem się uśmiechnęła.- Jesteś Amerykanką - powiedziała i skinęła głową, jakby to wyjaśniało mojąignorancję.- To jest hijab.- A reszta twojego ubrania? - spytałam, wskazując mgliście ciemne szaty, skrywającejej ciało.Uśmiechnęła się szerzej.- To moje ubranie.Nie udawała ani nie nabijała się ze mnie.Zaśmiałam się z własnej niewiedzy, ale mojepytania wyraznie przełamały lody.- Muszę zapytać - powiedziała Amyrah, kiedy wsiadłyśmy do windy.- Byłaś kiedyśw Hollywood?Była zafascynowana amerykańską kulturą.Szybko zdałam sobie sprawę, że młodamuzułmanka nie widziała za dużo świata w swoim krótkim życiu.Była wyrazniepodekscytowana, kiedy powiedziałam jej, że mieszkam i pracuję w Nowym Jorku i wypytałamnie o wszystko, od Statuy Wolności do nowojorskiego metra.Nie byłam w stanie określićjej wieku.Czasami sprawiała wrażenie dobrze wykształconej młodej kobiety po studiach,czasami jej pytania były tak naiwne, jakby była dzieckiem.Jedno było pewne, prowadziłabardzo odosobnione życie.Ale szczerze pragnęła zobaczyć więcej świata.- Czy twój brat jest właścicielem tego hotelu?Amyrah pokręciła głową.- Jest jednym z głównych inwestorów i pomagał w jego budowie, ale nie jestnajważniejszym właścicielem.- Otworzyła drzwi i gestem zaprosiła mnie do środka.- To sątwoje pokoje.Pokoje? Przeszłam przez drzwi, zatrzymałam się i rozejrzałam dookoła.- Rany.- mruknęłam na przydechu, co zresztą nie wyrażało nawet połowy tego, copoczułam na ten widok.Odwróciłam się do Amyrah.- To wszystko jest moje? - Skinęłagłową, a ja znowu się odwróciłam i zaczęłam rozglądać w zachwycie dookoła.Jeszcze niecały miesiąc temu byłam bardzo zadowolona, że mogłam mieszkać w RitzCarlton w Paryżu, jednym z najlepszych hoteli na świecie.Tam wszystko, od stiuków pokażdy centymetr posadzki, ociekało dekadencją starego świata.W pokojach i innychczęściach hotelu panował ostentacyjny przepych, jaki trudno sobie wyobrazić.Nieoszczędzano na niczym, wszystko błyszczało tam od złota.Hotel pysznił się bogactwemi prestiżem, a ja byłam nim oczarowana.Ten pokój wyglądał podobnie, ale okazał się znacznie nowocześniejszy.Sufity byływysokie, dodając przestrzeni i tak już ogromnym pomieszczeniom.Umeblowanie niewydawało się ostentacyjne, przynajmniej na pierwszy rzut oka, prawdę mówiąc, całyapartament sprawiał dość spartańskie wrażenie, przynajmniej w porównaniu z Ritzem [ Pobierz całość w formacie PDF ]