[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłbym szczęśliwszy, gdyby.ach.chrzanić to.Zaraz się dowiemy.-Zesztywniał, spoglądając przed siebie.- O, super.Z przyczepy służącej jako ruchomy bufet właśnie wyłoniła się Sophie Keller, niosącparujący styropianowy kubek z kawą.Opatulona w niezgrabny kombinezon, wyglądała jakmała dziewczynka ubrana w robocze ubranie ojca.Gęste włosy zaczesała do tyłu, pod prostąopaskę.Towarzyszył jej nieznany mi mężczyzna w średnim wieku, krępy i o miłej twarzy.Słuchała go, kiwając głową, jednak gdy zobaczyła Terry'ego, na jej twarzy pojawił się chłód.Oboje niezbyt się starali, aby ukryć wzajemną niechęć.Niezależnie od tego, czy wynikałaz czegoś, co wydarzyło się w trakcie poprzedniego śledztwa, czy po prostu ze złej chemiipomiędzy nimi, stanowili podręcznikowy wręcz przykład osób żyjących jak kot z psem.Gdyzbliżyliśmy się do Sophie, twarz Terry'ego stwardniała, zmieniając się w beznamiętną maskę.Sophie nie zwróciła na niego uwagi i uśmiechnęła się do mnie ciepło, delikatnie kładącmi dłoń na ramieniu.- Cześć.David.Poznałeś już Jima Lucasa?- Jim jest naszym konsultantem do spraw poszukiwań - wyjaśnił Terry, patrząc na niąobojętnie.- Stara się utrzymywać jakiś porządek w tym cyrku.Uścisk dłoni policyjnego konsultanta do spraw poszukiwań należał do tych, które zdolnesą łamać kości.Gęste siwe włosy Lucasa przypominały drucianą szczotkę do garnków.- Miło mi pana poznać, doktorze Hunter.Gotów na wielki dzień?- Pózniej panu powiem.- Rozsądnie.Ale i tak niecodziennie ktoś taki jak Jerome Monk postanawia stanąć postronie tych dobrych, prawda?- Oczywiście, jeśli to właśnie robi - zauważyła Sophie, spoglądając na Terry'ego.-Mogłabym sobie wyrobić lepsze pojęcie, gdybym miała do niego dostęp.I znowu chodzi o to samo, pomyślałem, widząc jak Connors zaciska szczęki.- Już to przerabialiśmy.Towarzyszysz ekipie wyprowadzającej Monka, ale bezbezpośredniego kontaktu.Jak to ci się nie podoba, porozmawiaj z Simmsem.- Nie odbiera moich telefonów.- Ciekawie dlaczego.- Przecież to śmieszne! Mogłabym ocenić stan psychiczny Monka, określić, czy ta jegozmiana jest szczera, a zamiast tego.- Decyzja już zapadła.Monk z nikim nie rozmawia, a priorytetem jest nakłonienie go dowskazania pozostałych mogił.- Chyba priorytetem Simmsa!- Mówię o priorytecie tego dochodzenia, a z tego, co ostatnio sprawdzałem, to przy nimpracujesz.Jak chcesz, żeby było inaczej, wystarczy, że mi powiesz.Kiedy patrzyli na siebie.Terry'emu wystąpiły żyły na szyi.Lucas zdawał się równiezakłopotany jak ja.Sytuację rozładowało pojawienie się Ropera.Spojrzenie detektywaszybko przesunęło się po Terrym i Sophie, nic mu nie umknęło.Ruszył za Terrym jak cień,bez wątpienia licząc, że ogrzeje się w odbitym blasku chwały wschodzącej gwiazdy policjimetropolitalnej.Jednak miałem nadzieję, że Connors zabezpiecza sobie tyły.- O co chodzi? - rzucił Terry.- Konwój już tu jedzie.Będą za dziesięć minut.Z Terry'ego spłynęła złość.Wyprostowałramiona.- Jasne.- Poczekaj - zaprotestowała Sophie.- A co z.Jednak Connors już odchodził, stukając butami.Roper zwlekał na tyle długo, aby jeszczeposłać Sophie odsłaniający zęby uśmiech, przy okazji ukazując też linię bladych dziąseł nadsiekaczami.- Nie przejmuj się, złotko.On ma mnóstwo na głowie.Kiedy ruszył w ślad za Terrym, Sophie rzuciła mu wściekle spojrzenie.Lucas potarł boknosa, wyglądał na zmieszanego.- No, ja też już muszę iść.- Zawahał się, zerkając niepewnie na Sophie.- Słuchaj, to niemoja sprawa, ale ja bym tak mocno nie naciskał.Dzisiaj gra będzie szła naprawdę o wysokąstawkę.- Kolejny dowód na to, że powinnam mieć możliwość wykonania swojej pracy.Lucas wyglądał, jakby miał coś jeszcze powiedzieć, ale potem uznał, że to chyba nienajlepszy pomysł.- Po prostu na siebie uważaj.Monk to niebezpieczny skurczybyk.Moim zdaniem lepiej,żebyś się trzymała z daleka.Przez chwilę myślałem, że Sophie warknie i na niego, jednak tylko posłała Lucasowiniechętne spojrzenie.- Potrafię się o siebie zatroszczyć.Mężczyzna zachował swoje zdanie dla siebie.Ukłonił się mi.- Do widzenia, doktorze Hunter.Patrzyliśmy, jak odchodzi.Sophie ze złością wypuściła powietrze.- Boże, jak ja czasem nienawidzę swojej pracy.Nie kryła niezadowolenia z faktu, że wyłączono ją z procesu decyzyjnego.A to wcale nieułatwiało kontaktów z Terrym.Nawet jeśli oboje mieli jakieś wątpliwości co do motywówMonka, zła chemia między nimi zmieniała każde pole, na którym się spotykali, w poleminowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Byłbym szczęśliwszy, gdyby.ach.chrzanić to.Zaraz się dowiemy.-Zesztywniał, spoglądając przed siebie.- O, super.Z przyczepy służącej jako ruchomy bufet właśnie wyłoniła się Sophie Keller, niosącparujący styropianowy kubek z kawą.Opatulona w niezgrabny kombinezon, wyglądała jakmała dziewczynka ubrana w robocze ubranie ojca.Gęste włosy zaczesała do tyłu, pod prostąopaskę.Towarzyszył jej nieznany mi mężczyzna w średnim wieku, krępy i o miłej twarzy.Słuchała go, kiwając głową, jednak gdy zobaczyła Terry'ego, na jej twarzy pojawił się chłód.Oboje niezbyt się starali, aby ukryć wzajemną niechęć.Niezależnie od tego, czy wynikałaz czegoś, co wydarzyło się w trakcie poprzedniego śledztwa, czy po prostu ze złej chemiipomiędzy nimi, stanowili podręcznikowy wręcz przykład osób żyjących jak kot z psem.Gdyzbliżyliśmy się do Sophie, twarz Terry'ego stwardniała, zmieniając się w beznamiętną maskę.Sophie nie zwróciła na niego uwagi i uśmiechnęła się do mnie ciepło, delikatnie kładącmi dłoń na ramieniu.- Cześć.David.Poznałeś już Jima Lucasa?- Jim jest naszym konsultantem do spraw poszukiwań - wyjaśnił Terry, patrząc na niąobojętnie.- Stara się utrzymywać jakiś porządek w tym cyrku.Uścisk dłoni policyjnego konsultanta do spraw poszukiwań należał do tych, które zdolnesą łamać kości.Gęste siwe włosy Lucasa przypominały drucianą szczotkę do garnków.- Miło mi pana poznać, doktorze Hunter.Gotów na wielki dzień?- Pózniej panu powiem.- Rozsądnie.Ale i tak niecodziennie ktoś taki jak Jerome Monk postanawia stanąć postronie tych dobrych, prawda?- Oczywiście, jeśli to właśnie robi - zauważyła Sophie, spoglądając na Terry'ego.-Mogłabym sobie wyrobić lepsze pojęcie, gdybym miała do niego dostęp.I znowu chodzi o to samo, pomyślałem, widząc jak Connors zaciska szczęki.- Już to przerabialiśmy.Towarzyszysz ekipie wyprowadzającej Monka, ale bezbezpośredniego kontaktu.Jak to ci się nie podoba, porozmawiaj z Simmsem.- Nie odbiera moich telefonów.- Ciekawie dlaczego.- Przecież to śmieszne! Mogłabym ocenić stan psychiczny Monka, określić, czy ta jegozmiana jest szczera, a zamiast tego.- Decyzja już zapadła.Monk z nikim nie rozmawia, a priorytetem jest nakłonienie go dowskazania pozostałych mogił.- Chyba priorytetem Simmsa!- Mówię o priorytecie tego dochodzenia, a z tego, co ostatnio sprawdzałem, to przy nimpracujesz.Jak chcesz, żeby było inaczej, wystarczy, że mi powiesz.Kiedy patrzyli na siebie.Terry'emu wystąpiły żyły na szyi.Lucas zdawał się równiezakłopotany jak ja.Sytuację rozładowało pojawienie się Ropera.Spojrzenie detektywaszybko przesunęło się po Terrym i Sophie, nic mu nie umknęło.Ruszył za Terrym jak cień,bez wątpienia licząc, że ogrzeje się w odbitym blasku chwały wschodzącej gwiazdy policjimetropolitalnej.Jednak miałem nadzieję, że Connors zabezpiecza sobie tyły.- O co chodzi? - rzucił Terry.- Konwój już tu jedzie.Będą za dziesięć minut.Z Terry'ego spłynęła złość.Wyprostowałramiona.- Jasne.- Poczekaj - zaprotestowała Sophie.- A co z.Jednak Connors już odchodził, stukając butami.Roper zwlekał na tyle długo, aby jeszczeposłać Sophie odsłaniający zęby uśmiech, przy okazji ukazując też linię bladych dziąseł nadsiekaczami.- Nie przejmuj się, złotko.On ma mnóstwo na głowie.Kiedy ruszył w ślad za Terrym, Sophie rzuciła mu wściekle spojrzenie.Lucas potarł boknosa, wyglądał na zmieszanego.- No, ja też już muszę iść.- Zawahał się, zerkając niepewnie na Sophie.- Słuchaj, to niemoja sprawa, ale ja bym tak mocno nie naciskał.Dzisiaj gra będzie szła naprawdę o wysokąstawkę.- Kolejny dowód na to, że powinnam mieć możliwość wykonania swojej pracy.Lucas wyglądał, jakby miał coś jeszcze powiedzieć, ale potem uznał, że to chyba nienajlepszy pomysł.- Po prostu na siebie uważaj.Monk to niebezpieczny skurczybyk.Moim zdaniem lepiej,żebyś się trzymała z daleka.Przez chwilę myślałem, że Sophie warknie i na niego, jednak tylko posłała Lucasowiniechętne spojrzenie.- Potrafię się o siebie zatroszczyć.Mężczyzna zachował swoje zdanie dla siebie.Ukłonił się mi.- Do widzenia, doktorze Hunter.Patrzyliśmy, jak odchodzi.Sophie ze złością wypuściła powietrze.- Boże, jak ja czasem nienawidzę swojej pracy.Nie kryła niezadowolenia z faktu, że wyłączono ją z procesu decyzyjnego.A to wcale nieułatwiało kontaktów z Terrym.Nawet jeśli oboje mieli jakieś wątpliwości co do motywówMonka, zła chemia między nimi zmieniała każde pole, na którym się spotykali, w poleminowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]