[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wprawiaszswoją babcię w większe podniecenie tym słowem, niż japotrafię czymkolwiek.- Wesoły śmiech Claya zachwycił ichoboje.194- Cóż to, dziadku, jesteś zazdrosny? - Objął ramionamiprzygarbione plecy łysego mężczyzny.Uścisnęli się ser-decznie.- Chcę, żebyście poznali moją narzeczoną.- Clayodwrócił się do Catherine i pociągnął ją za rękę - Catherine,babcia i dziadek Elgin, znani tutaj jako Sophie i Dziadziuś.- Miło mi - powiedziała Catherine i uśmiechając sięnieśmiało, po kolei ściskała ich suche dłonie.Uśmiechy So-phie i Dziadziusia były tak podobne do siebie, że miało sięwrażenie podwójnego widzenia.Następnie Clay ujął ją za łokieć i skierował w stronęmatrony siedzącej na krześle z wysokim oparciem, niczymkrólowa na tronie.Władczość była widoczna w jej postawie,wyrazie twarzy, nienagannie zaczesanych błękitnosiwychfalujących włosach, przenikliwych oczach, blasku pierścienina palcach i w lodowatym osądzie, jakiemu poddała Cathe-rine.Zanim Clay zdążył przemówić, dama obrzuciła gokpiącym, rozbawionym spojrzeniem.- Nie próbuj ze mną tej flirciarskiej taktyki, młodyczłowieku.Nie jestem rumieniącą się gąską, jak twoja babkaSophie.- Ależ, babciu.- Clay pochylił się nad jej upierście-nioną dłonią, jakby miał zamiar pocałować pokryty niebieski-mi żyłkami grzbiet dłoni, ale w ostatniej chwili odwrócił dłoństarej damy i pocałował tuż przy przegubie.Catherine rozbawiła ta zabawa w kotka i myszkę.Matrona zacisnęła usta, by się nie uśmiechnąć.- Przyprowadziłem Catherine, żebyś ją poznała - po-wiedział Clay, puszczając rękę babki, ale nadal lekko sięuśmiechając.Pociągnął Catherine do przodu, ujmując jądelikatnie za łokieć.- Catherine, to moja babcia Forrester.Musisz wiedzieć, że nigdy nie zwracam się do niej po195imieniu.- Miło mi, pani Forrester - powiedziała Catherine, ścis-kając połyskującą klejnotami dłoń starszej pani.- Mój wnuk jest przedwcześnie dojrzałym młodymczłowiekiem.Lepiej uważaj przy nim na swoje maniery,młoda damo.- Zamierzam tak robić, proszę pani - odparła Cathe-rine, zastanawiając się, skąd stara dama wiedziała, że w ciągunajbliższych miesięcy będzie musiała bardzo uważać naswoje maniery.Pani Forrester uniosła laskę z gałką z kości słoniowej ipoklepała nią lekko Catherine po ramieniu, omiatając jąuważnie spojrzeniem swoich szarych oczu, patrzących spodbrwi wygiętych w arystokratyczny łuk.- To mi się podoba.Sama bym tak odpowiedziała.-Oparła laskę na podłodze, złożyła dłonie na wyrzezbionymsłoniu z oczami z szafirów i znowu rzuciła rozbawionespojrzenie na wnuka, pytając: - Gdzie znalazłeś tę bystrąmłodą damę?Clay delikatnie przesunął dłoń po ramieniu Catherine,uważnie wpatrując się w jej twarz, i odpowiedział babce:- Nie ja ją znalazłem, to ona znalazła mnie.- Przesunąłrękę niżej i ujął dłoń dziewczyny.Wzrok Elizabeth Forresterpodążył za tym ruchem i zarejestrował fakt, że palcedziewczyny nie zacisnęły się na dłoni Claya.Claiborne i Angela nalewali porto do kieliszków stoją-cych na stoliku z marmurowym blatem.Inella wniosła srebr-ną tacę z kanapkami.- A jakież to epikurejskie rozkosze wymyśliłaś dzisiaj,Inello? - Clay miał miłe słowo także dla Inelli.- Nie wiesz, żeojciec martwi się o swoją tuszę?Wszyscy się roześmiali.- Epikurejskie rozkosze - ofuknęła go zadowolona po-196kojówka.- Skąd bierzesz takie słowa?Catherine jeszcze nigdy nie widziała Claya w swoimżywiole, ciepłego, wesołego, kochanego i kochającegowszystkich obecnych w pokoju.Ta scena wywołała w niejuczucie zazdrości.Nie miała jednak wiele czasu naanalizowanie stanu swojego ducha, gdyż Angela czuleprzycisnęła policzek do jej policzka, wprawiając ją wonieśmielenie.Claiborne - na szczęście - tylko się uśmiechnąłprzyjaznie.- Młoda damo, usiądz tutaj - rozkazała władczo Eliza-beth Forrester.Catherine nie mogła nie posłuchać i usiadła ostrożniena kanapie, stojącej pod kątem prostym do krzesła ElizabethForrester.Odczuła prawdziwą wdzięczność, kiedy Clay usiadłobok niej.Jego obecność dodała jej w jakiś sposób odwagi.Przenikliwy, sokoli wzrok Elizabeth Forrester badał Catheri-ne, prześwietlając ją niczym laser, podczas gdy prowadziłapozornie banalną rozmowę.- Catherine.- zamyśliła się - jakież to śliczne imię.Nie takie wymyślne jak dzisiejsze imiona.Zmiem twierdzić,że wiele jest takich, które bym się wstydziła nosić.Ty i jajesteśmy imienniczkami królowych Anglii.Catherine zastanawiała się, czy udzielono jejpozwolenia na zwracanie się do starszej damy po imieniu, czyteż sprawdzano, czy aby nie jest zbyt pewna siebie.Zakładając, że chodzi o to drugie, Catherine świadomieodezwała się do niej w bardziej oficjalny sposób.- Wydaje mi się, pani Forrester, że imię Elizabeth zna-czy poświęcona Bogu.Królewska brew uniosła się odrobinę.Dziewczyna jestbystra, pomyślała Elizabeth Forrester.- Tak jest w istocie, tak jest.Catherine.pisze się przez c czy przez k ?197- Przez c.- Wobec tego to z greckiego i znaczy czysta.%7łołądek Catherine zachybotał się gwałtownie.Czy ona wie,czy chce wiedzieć, zastanawiała się, ze wszystkich sił starającsię zachować spokój.- A więc to ty przedłużysz linię Forresterów - zauwa-żyła matrona.%7łołądek Catherine ścisnął się jeszcze bardziej.JednakClay, któremu nie wiedziała, czy ma dziękować, czy goprzeklinać, przysunął się do niej, opierając udo o jej udo, ipopatrzył babce prosto w oczy.- Tak, ale musiałem o to bardzo zabiegać.Catherinemiała pewne obiekcje.Niezle się natrudziłem, zanim ją prze-konałem, iż pochodzenie nie ma tu, do cholery, najmniejszegoznaczenia.Mój Boże, pomyślała Catherine, on rzuca wyzwaniestaruszce!Doskonale zdając sobie sprawę z tego wyzwania,Elizabeth Forrester zganiła go:- Za moich czasów twój dziadek nie wypowiadał wul-garnych słów w mojej obecności.Clay tylko się uśmiechnął, ripostując:- Och, babciu, jesteś skarbem, prawdziwym skarbem.Ale to nie te twoje czasy i mężczyznie więcej dzisiaj uchodzi.- Wyczuwając, jak mięśnie Catherine tężeją, złagodził swojąuwagę, dodając: - Do cholery nie uważa się już za słowowulgarne, nawet nie za ordynarne.Babka tylko uniosła brew.- Ojcze - powiedział Clay - przynieś swojej matcekieliszek porto.Jest dzisiaj drażliwa, a wiesz, jak porto za-wsze sprawia, iż łagodnieje.Catherine, lubisz porto?- Nie wiem.Elizabeth Forrester zastrzygła uszami.- Wobec tego może białe wino? - zaproponował Clay.198Reakcja dziewczyny była dziwna.Próbowała odsunąć nogęod jego uda.Nie zrażony tym Clay wstał, nie czekając na jejodpowiedz, i poszedł po wino.- Od jak dawna znasz Claya? - zapytała babcia Sophie,pochylając się w przód z wyrazem ptasiej ciekawości woczach.- Poznaliśmy się tego lata.- Angela powiedziała, że sama szyjesz ślubną suknię.- Tak, ale mam wiele pomocnic - odparła Catherine,zbyt pózno zdając sobie sprawę, że dała tym powód do dal-szych pytań [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Wprawiaszswoją babcię w większe podniecenie tym słowem, niż japotrafię czymkolwiek.- Wesoły śmiech Claya zachwycił ichoboje.194- Cóż to, dziadku, jesteś zazdrosny? - Objął ramionamiprzygarbione plecy łysego mężczyzny.Uścisnęli się ser-decznie.- Chcę, żebyście poznali moją narzeczoną.- Clayodwrócił się do Catherine i pociągnął ją za rękę - Catherine,babcia i dziadek Elgin, znani tutaj jako Sophie i Dziadziuś.- Miło mi - powiedziała Catherine i uśmiechając sięnieśmiało, po kolei ściskała ich suche dłonie.Uśmiechy So-phie i Dziadziusia były tak podobne do siebie, że miało sięwrażenie podwójnego widzenia.Następnie Clay ujął ją za łokieć i skierował w stronęmatrony siedzącej na krześle z wysokim oparciem, niczymkrólowa na tronie.Władczość była widoczna w jej postawie,wyrazie twarzy, nienagannie zaczesanych błękitnosiwychfalujących włosach, przenikliwych oczach, blasku pierścienina palcach i w lodowatym osądzie, jakiemu poddała Cathe-rine.Zanim Clay zdążył przemówić, dama obrzuciła gokpiącym, rozbawionym spojrzeniem.- Nie próbuj ze mną tej flirciarskiej taktyki, młodyczłowieku.Nie jestem rumieniącą się gąską, jak twoja babkaSophie.- Ależ, babciu.- Clay pochylił się nad jej upierście-nioną dłonią, jakby miał zamiar pocałować pokryty niebieski-mi żyłkami grzbiet dłoni, ale w ostatniej chwili odwrócił dłoństarej damy i pocałował tuż przy przegubie.Catherine rozbawiła ta zabawa w kotka i myszkę.Matrona zacisnęła usta, by się nie uśmiechnąć.- Przyprowadziłem Catherine, żebyś ją poznała - po-wiedział Clay, puszczając rękę babki, ale nadal lekko sięuśmiechając.Pociągnął Catherine do przodu, ujmując jądelikatnie za łokieć.- Catherine, to moja babcia Forrester.Musisz wiedzieć, że nigdy nie zwracam się do niej po195imieniu.- Miło mi, pani Forrester - powiedziała Catherine, ścis-kając połyskującą klejnotami dłoń starszej pani.- Mój wnuk jest przedwcześnie dojrzałym młodymczłowiekiem.Lepiej uważaj przy nim na swoje maniery,młoda damo.- Zamierzam tak robić, proszę pani - odparła Cathe-rine, zastanawiając się, skąd stara dama wiedziała, że w ciągunajbliższych miesięcy będzie musiała bardzo uważać naswoje maniery.Pani Forrester uniosła laskę z gałką z kości słoniowej ipoklepała nią lekko Catherine po ramieniu, omiatając jąuważnie spojrzeniem swoich szarych oczu, patrzących spodbrwi wygiętych w arystokratyczny łuk.- To mi się podoba.Sama bym tak odpowiedziała.-Oparła laskę na podłodze, złożyła dłonie na wyrzezbionymsłoniu z oczami z szafirów i znowu rzuciła rozbawionespojrzenie na wnuka, pytając: - Gdzie znalazłeś tę bystrąmłodą damę?Clay delikatnie przesunął dłoń po ramieniu Catherine,uważnie wpatrując się w jej twarz, i odpowiedział babce:- Nie ja ją znalazłem, to ona znalazła mnie.- Przesunąłrękę niżej i ujął dłoń dziewczyny.Wzrok Elizabeth Forresterpodążył za tym ruchem i zarejestrował fakt, że palcedziewczyny nie zacisnęły się na dłoni Claya.Claiborne i Angela nalewali porto do kieliszków stoją-cych na stoliku z marmurowym blatem.Inella wniosła srebr-ną tacę z kanapkami.- A jakież to epikurejskie rozkosze wymyśliłaś dzisiaj,Inello? - Clay miał miłe słowo także dla Inelli.- Nie wiesz, żeojciec martwi się o swoją tuszę?Wszyscy się roześmiali.- Epikurejskie rozkosze - ofuknęła go zadowolona po-196kojówka.- Skąd bierzesz takie słowa?Catherine jeszcze nigdy nie widziała Claya w swoimżywiole, ciepłego, wesołego, kochanego i kochającegowszystkich obecnych w pokoju.Ta scena wywołała w niejuczucie zazdrości.Nie miała jednak wiele czasu naanalizowanie stanu swojego ducha, gdyż Angela czuleprzycisnęła policzek do jej policzka, wprawiając ją wonieśmielenie.Claiborne - na szczęście - tylko się uśmiechnąłprzyjaznie.- Młoda damo, usiądz tutaj - rozkazała władczo Eliza-beth Forrester.Catherine nie mogła nie posłuchać i usiadła ostrożniena kanapie, stojącej pod kątem prostym do krzesła ElizabethForrester.Odczuła prawdziwą wdzięczność, kiedy Clay usiadłobok niej.Jego obecność dodała jej w jakiś sposób odwagi.Przenikliwy, sokoli wzrok Elizabeth Forrester badał Catheri-ne, prześwietlając ją niczym laser, podczas gdy prowadziłapozornie banalną rozmowę.- Catherine.- zamyśliła się - jakież to śliczne imię.Nie takie wymyślne jak dzisiejsze imiona.Zmiem twierdzić,że wiele jest takich, które bym się wstydziła nosić.Ty i jajesteśmy imienniczkami królowych Anglii.Catherine zastanawiała się, czy udzielono jejpozwolenia na zwracanie się do starszej damy po imieniu, czyteż sprawdzano, czy aby nie jest zbyt pewna siebie.Zakładając, że chodzi o to drugie, Catherine świadomieodezwała się do niej w bardziej oficjalny sposób.- Wydaje mi się, pani Forrester, że imię Elizabeth zna-czy poświęcona Bogu.Królewska brew uniosła się odrobinę.Dziewczyna jestbystra, pomyślała Elizabeth Forrester.- Tak jest w istocie, tak jest.Catherine.pisze się przez c czy przez k ?197- Przez c.- Wobec tego to z greckiego i znaczy czysta.%7łołądek Catherine zachybotał się gwałtownie.Czy ona wie,czy chce wiedzieć, zastanawiała się, ze wszystkich sił starającsię zachować spokój.- A więc to ty przedłużysz linię Forresterów - zauwa-żyła matrona.%7łołądek Catherine ścisnął się jeszcze bardziej.JednakClay, któremu nie wiedziała, czy ma dziękować, czy goprzeklinać, przysunął się do niej, opierając udo o jej udo, ipopatrzył babce prosto w oczy.- Tak, ale musiałem o to bardzo zabiegać.Catherinemiała pewne obiekcje.Niezle się natrudziłem, zanim ją prze-konałem, iż pochodzenie nie ma tu, do cholery, najmniejszegoznaczenia.Mój Boże, pomyślała Catherine, on rzuca wyzwaniestaruszce!Doskonale zdając sobie sprawę z tego wyzwania,Elizabeth Forrester zganiła go:- Za moich czasów twój dziadek nie wypowiadał wul-garnych słów w mojej obecności.Clay tylko się uśmiechnął, ripostując:- Och, babciu, jesteś skarbem, prawdziwym skarbem.Ale to nie te twoje czasy i mężczyznie więcej dzisiaj uchodzi.- Wyczuwając, jak mięśnie Catherine tężeją, złagodził swojąuwagę, dodając: - Do cholery nie uważa się już za słowowulgarne, nawet nie za ordynarne.Babka tylko uniosła brew.- Ojcze - powiedział Clay - przynieś swojej matcekieliszek porto.Jest dzisiaj drażliwa, a wiesz, jak porto za-wsze sprawia, iż łagodnieje.Catherine, lubisz porto?- Nie wiem.Elizabeth Forrester zastrzygła uszami.- Wobec tego może białe wino? - zaproponował Clay.198Reakcja dziewczyny była dziwna.Próbowała odsunąć nogęod jego uda.Nie zrażony tym Clay wstał, nie czekając na jejodpowiedz, i poszedł po wino.- Od jak dawna znasz Claya? - zapytała babcia Sophie,pochylając się w przód z wyrazem ptasiej ciekawości woczach.- Poznaliśmy się tego lata.- Angela powiedziała, że sama szyjesz ślubną suknię.- Tak, ale mam wiele pomocnic - odparła Catherine,zbyt pózno zdając sobie sprawę, że dała tym powód do dal-szych pytań [ Pobierz całość w formacie PDF ]