[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze trzeba choć ułamek sekundy przeznaczyć na opanowanie narastającej panikii ocenić sytuację.Podobnie wygląda, gdy do walki zmuszają prądy wodne.Obserwowałem na pew-nym kamienistym wybrzeżu morskim, jak ludzie wypływali daleko od lądu, mimowzmagającej się fali.Po brzegu chodziły służby ratownicze, które z niepokojem obser-wowały ich wyczyny.Nie było to wybrzeże polskie, więc i przepisy kąpieli byłyniepolskie.Tam kąpiący się& kąpał się, a ratujący miał ratować.I rzeczywiście.Ludzkagłupota i zachłanność na ryzyko były takie, że w ciągu godziny trójka ratownikówwyciągnęła ósemkę ludzi.Każdy z pływaków dawał się wciągnąć w prąd wpychającyich na kamienne molo, o które fale tłukłyby nimi jak bezwładnymi szmatami.Gdy za-uważali niebezpieczeństwo, rozpoczynali beznadziejną walkę z prądem: praktyczniestali w miejscu, choć naprawdę dzielnie pracowali ramionami.Po pewnym czasie tracilisiły i wydawało się, że kolizja z molem jest nieunikniona.Wtedy właśnie ruszali rato-wnicy.Ratownikom płynęło się trochę lepiej: mieli na nogach płetwy i mieli świado-mość jak działał prąd.Mimo tych ułatwień mieli dwukrotnie duże kłopoty z dobiciemdo brzegu gdzieś dalej od mola.Dwukrotnie więc, wraz z ratowanym, poobijali sięo kamienie szczęśliwie nie w samym centrum przyboju.Mimo ich wysiłków, mimowyraznie widocznego niebezpieczeństwa kolejni śmiałkowie pchali się do wodyw tym rejonie.Zdarzało się, że jeden ratownik holował kogoś do brzegu, a pozostaładwójka odpływała po kolejnego kandydata na topielca.Tymczasem ratownicy moglinie mieć żadnej roboty, gdyby owi śmiałkowie mieli jeszcze odrobinę rozsądku i doko-nali analizy sytuacji.W takim przypadku dawaliby się prowadzić przez prąd, ba!, pły-nęliby wraz z nim i spokojnie lądowali po drugiej stronie mola.Walka z wodą, to nie tylko walka z prądem, bowiem możecie mieć do czynieniaz płynięciem przeciw fali i przeciw odbojowi.W obu przypadkach pokonuje się opórwody pod jej powierzchnią, zanurzając się głębiej.Jeżeli więc zamierzacie przy silnej faliodpłynąć od lądu, by np.ratować kogoś tonącego, za każdym razem, gdy zbliża się donas fala nurkujcie.Wracać do brzegu będziecie już na wierzchu fali, co nawetprzyspieszy wasz powrót.Wakacje 1997 roku udowodniły mi, że zapomniałem o kłopotach związanych z po-wodzią w kraju.Jest to żywioł często sprawiający kłopoty nie tyle swoją obecnością, conieobliczalnością.Jak każdy żywioł.Sam zostałem skarcony za nieostrożność kiedychciałem przejść przez doskonale znaną sobie, miłą i sympatyczną rzeczkę, lecz tymrazem wezbraną.Bród nie nadawał się do wykorzystania.W innym miejscu, gdzie byłopłytko, wszystko zdawało się być w jak najlepszym porządku.Prąd nie wydawał się natyle silny, aby się długo wahać.Prąd rzeczywiście nie był straszny, ale kiedy noga stąp-nęła na płaski i porośnięty wodorostami kamień, to&Woda porwała mnie, obijając o kamienie.Trzymana w ręku torba foliowa działałajak nadęty spadochron ciągnący skoczka po ziemi.Potem padł w boju Kamil, potemMariusz.Suche rzeczy zmieniły swój stan i kiedy poszliśmy się rozgrzać w restauracjizwanej przez nas U Kowalskiej , pode mną pojawiła się kałuża, jak pod Wodnikiemczy jakimś Utopcem.Woda nie zawsze bywa przyjazna.Joanna (druhna) podpowiedziała mi, że wciągnięci w wartki nurt górskiej rzekipowinniśmy starać się utrzymać kurs nogami do przodu, aby nie walić głową w ka-mienie, oraz na plecach, aby łatwiej było oddychać.Innym rodzajem kłopotów jest wpłynięcie w gęste wodorosty.Jedynym sposobemna to, by się nie zaplątać, jest przewrócenie się na grzbiet i płynięcie w tej pozycji.165Survival po polskuSposób ten możesz z powodzeniem zastosować, gdy pod twoim ciężarem załamie sięlód i będziesz chciał wydostać się na powierzchnię.Obróć się tyłem do tafli lodu, którąw tym miejscu uznałeś za mocną na tyle, by utrzymała twój ciężar, rozpostrzyj ramionana boki i lekko ku tyłowi, oprzyj je na lodzie, a nogami wykonuj typowe ruchy pły-wackie tak, by ciało przyjęło pozycję poziomą.Zacznij stopniowo wciągać się na lód.Powoli.Bez gwałtownych ruchów.Teraz dopiero poczujesz, że mokre ubranie ciąży.Mimo to nie należy go ściągać zatrzymuje ciepło blisko ciała, choć na mrozie (zwła-szcza silnym) może zesztywnieć i ograniczać ruchy, a brzegi zaczną kaleczyć ciało.Całaakcja pózniejszego rozgrzewania powinna odbywać się bardzo powoli i bez gwałto-wnych zmian temperatur.Zaleca się w miarę możliwości polewanie letnią wodą,którą stopniowo ogrzewamy.Podobnie, jak przy odmrożeniach.Skuteczne jest rozgrze-wanie własnym ciałem, przytulaniem się, nawet przez kilka osób.Ratowanie tonącego człowieka musi odbywać się z zachowaniem rozsądku.Prze-czytajcie sobie raz jeszcze mój opis akcji przy kamiennym molo.Tam właśnie akcje uda-wały się, bo ratownicy znakomicie rozumieli warunki.Trzeba więc znać (odczytywaćz fal, zmarszczek i innych śladów wodnych) jakie może być dno, jaki jest prąd wody.Trzeba też zdawać sobie sprawę, że przy falowaniu powierzchni wody topiący sięczłowiek może nie widzieć łodzi ratowniczej, albo my, osobiście płynący na ratunek,możemy nie widzieć głowy tonącego.Musimy orientować się, że podpływając do niegomożemy dostać się w żelazny uchwyt, który nie tylko że utrudni akcję ratunkową, alejeszcze pogrąży nas samych.Jeśli mielibyście kłopot z uwolnieniem się od takiegouchwytu, przypomnijcie sobie, że najlepiej jest wtedy nurkować.Jeśli jesteście w łodzi i dysponujecie kołem ratunkowym, dobrze jest rzucać je uwiązane na lince w pewnej odległości od tonącego.Uderzenie kołem może po-zbawić go przytomności.Wciąganie osoby ratowanej do łodzi należy przeprowadzaćwyłącznie od strony rufowej.Jeśli łódz się wywróci, nie należy od niej odpływać.Obecnie do budowy łodzi i jachtów stosuje się materiały nie tonące [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Zawsze trzeba choć ułamek sekundy przeznaczyć na opanowanie narastającej panikii ocenić sytuację.Podobnie wygląda, gdy do walki zmuszają prądy wodne.Obserwowałem na pew-nym kamienistym wybrzeżu morskim, jak ludzie wypływali daleko od lądu, mimowzmagającej się fali.Po brzegu chodziły służby ratownicze, które z niepokojem obser-wowały ich wyczyny.Nie było to wybrzeże polskie, więc i przepisy kąpieli byłyniepolskie.Tam kąpiący się& kąpał się, a ratujący miał ratować.I rzeczywiście.Ludzkagłupota i zachłanność na ryzyko były takie, że w ciągu godziny trójka ratownikówwyciągnęła ósemkę ludzi.Każdy z pływaków dawał się wciągnąć w prąd wpychającyich na kamienne molo, o które fale tłukłyby nimi jak bezwładnymi szmatami.Gdy za-uważali niebezpieczeństwo, rozpoczynali beznadziejną walkę z prądem: praktyczniestali w miejscu, choć naprawdę dzielnie pracowali ramionami.Po pewnym czasie tracilisiły i wydawało się, że kolizja z molem jest nieunikniona.Wtedy właśnie ruszali rato-wnicy.Ratownikom płynęło się trochę lepiej: mieli na nogach płetwy i mieli świado-mość jak działał prąd.Mimo tych ułatwień mieli dwukrotnie duże kłopoty z dobiciemdo brzegu gdzieś dalej od mola.Dwukrotnie więc, wraz z ratowanym, poobijali sięo kamienie szczęśliwie nie w samym centrum przyboju.Mimo ich wysiłków, mimowyraznie widocznego niebezpieczeństwa kolejni śmiałkowie pchali się do wodyw tym rejonie.Zdarzało się, że jeden ratownik holował kogoś do brzegu, a pozostaładwójka odpływała po kolejnego kandydata na topielca.Tymczasem ratownicy moglinie mieć żadnej roboty, gdyby owi śmiałkowie mieli jeszcze odrobinę rozsądku i doko-nali analizy sytuacji.W takim przypadku dawaliby się prowadzić przez prąd, ba!, pły-nęliby wraz z nim i spokojnie lądowali po drugiej stronie mola.Walka z wodą, to nie tylko walka z prądem, bowiem możecie mieć do czynieniaz płynięciem przeciw fali i przeciw odbojowi.W obu przypadkach pokonuje się opórwody pod jej powierzchnią, zanurzając się głębiej.Jeżeli więc zamierzacie przy silnej faliodpłynąć od lądu, by np.ratować kogoś tonącego, za każdym razem, gdy zbliża się donas fala nurkujcie.Wracać do brzegu będziecie już na wierzchu fali, co nawetprzyspieszy wasz powrót.Wakacje 1997 roku udowodniły mi, że zapomniałem o kłopotach związanych z po-wodzią w kraju.Jest to żywioł często sprawiający kłopoty nie tyle swoją obecnością, conieobliczalnością.Jak każdy żywioł.Sam zostałem skarcony za nieostrożność kiedychciałem przejść przez doskonale znaną sobie, miłą i sympatyczną rzeczkę, lecz tymrazem wezbraną.Bród nie nadawał się do wykorzystania.W innym miejscu, gdzie byłopłytko, wszystko zdawało się być w jak najlepszym porządku.Prąd nie wydawał się natyle silny, aby się długo wahać.Prąd rzeczywiście nie był straszny, ale kiedy noga stąp-nęła na płaski i porośnięty wodorostami kamień, to&Woda porwała mnie, obijając o kamienie.Trzymana w ręku torba foliowa działałajak nadęty spadochron ciągnący skoczka po ziemi.Potem padł w boju Kamil, potemMariusz.Suche rzeczy zmieniły swój stan i kiedy poszliśmy się rozgrzać w restauracjizwanej przez nas U Kowalskiej , pode mną pojawiła się kałuża, jak pod Wodnikiemczy jakimś Utopcem.Woda nie zawsze bywa przyjazna.Joanna (druhna) podpowiedziała mi, że wciągnięci w wartki nurt górskiej rzekipowinniśmy starać się utrzymać kurs nogami do przodu, aby nie walić głową w ka-mienie, oraz na plecach, aby łatwiej było oddychać.Innym rodzajem kłopotów jest wpłynięcie w gęste wodorosty.Jedynym sposobemna to, by się nie zaplątać, jest przewrócenie się na grzbiet i płynięcie w tej pozycji.165Survival po polskuSposób ten możesz z powodzeniem zastosować, gdy pod twoim ciężarem załamie sięlód i będziesz chciał wydostać się na powierzchnię.Obróć się tyłem do tafli lodu, którąw tym miejscu uznałeś za mocną na tyle, by utrzymała twój ciężar, rozpostrzyj ramionana boki i lekko ku tyłowi, oprzyj je na lodzie, a nogami wykonuj typowe ruchy pły-wackie tak, by ciało przyjęło pozycję poziomą.Zacznij stopniowo wciągać się na lód.Powoli.Bez gwałtownych ruchów.Teraz dopiero poczujesz, że mokre ubranie ciąży.Mimo to nie należy go ściągać zatrzymuje ciepło blisko ciała, choć na mrozie (zwła-szcza silnym) może zesztywnieć i ograniczać ruchy, a brzegi zaczną kaleczyć ciało.Całaakcja pózniejszego rozgrzewania powinna odbywać się bardzo powoli i bez gwałto-wnych zmian temperatur.Zaleca się w miarę możliwości polewanie letnią wodą,którą stopniowo ogrzewamy.Podobnie, jak przy odmrożeniach.Skuteczne jest rozgrze-wanie własnym ciałem, przytulaniem się, nawet przez kilka osób.Ratowanie tonącego człowieka musi odbywać się z zachowaniem rozsądku.Prze-czytajcie sobie raz jeszcze mój opis akcji przy kamiennym molo.Tam właśnie akcje uda-wały się, bo ratownicy znakomicie rozumieli warunki.Trzeba więc znać (odczytywaćz fal, zmarszczek i innych śladów wodnych) jakie może być dno, jaki jest prąd wody.Trzeba też zdawać sobie sprawę, że przy falowaniu powierzchni wody topiący sięczłowiek może nie widzieć łodzi ratowniczej, albo my, osobiście płynący na ratunek,możemy nie widzieć głowy tonącego.Musimy orientować się, że podpływając do niegomożemy dostać się w żelazny uchwyt, który nie tylko że utrudni akcję ratunkową, alejeszcze pogrąży nas samych.Jeśli mielibyście kłopot z uwolnieniem się od takiegouchwytu, przypomnijcie sobie, że najlepiej jest wtedy nurkować.Jeśli jesteście w łodzi i dysponujecie kołem ratunkowym, dobrze jest rzucać je uwiązane na lince w pewnej odległości od tonącego.Uderzenie kołem może po-zbawić go przytomności.Wciąganie osoby ratowanej do łodzi należy przeprowadzaćwyłącznie od strony rufowej.Jeśli łódz się wywróci, nie należy od niej odpływać.Obecnie do budowy łodzi i jachtów stosuje się materiały nie tonące [ Pobierz całość w formacie PDF ]