[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale pózniej poloniści w podstawówkach kazali przeczytać takie Kamienie na szaniec Aleksandra Kamińskiego, o chłopakach trochę starszych od nas,którzy Niemcom niezle zalezli za skórę.Jestem przekonany, że prócz takich oczywistychspraw jak ojczyzna, do krwi ostatniej, Pawiak pomścimy, mieli też po prostu przygodę, jazdęna krawędzi.Złapią mnie z walizką podziemnej bibuły lub filipinek albo nie złapią.Ustrzelę Szwaba albo nie i wtedy on mnie ustrzeli.Przedwcześnie dojrzewający, postawieniwobec najtrudniejszych spraw i wyborów, wreszcie nader często tracący w tym wszystkimdar życia. Umrzeć za młodu, na starość jak znalazł - słyszałem kiedyś takie zdanie.Głupiejak niektóre polecenia naszych przełożonych.Ale coś w tym było.Do tego filmy wojenne, Kolumbowie , wcześniej pewnie i Czterej pancerni i pies.No i o tej akcji pod Arsenałem.Ile razy dziś słyszę: Powiedzcie chłopakom, że Rudego niema w więzniarce albo Trzaskać! , czyli wyczekiwane hasło do ataku, mam łzy w oczach.Liceum wojskowe nie dawało nam co prawda możliwości takiego trzaskania, tyle copostrzelać do tarcz od czasu do czasu i obcasami w chwili stawania na baczność, co jednaknie każdemu się podobało, bo zajeżdżało sanacją; nie dawało nam też możliwości walki, bochoć znalazłby się wróg (dla Polaka to żaden problem), gorzej z realizacją buńczucznychzamierzeń.- O co więc chodziło? - zapyta znów gówniarz, którego nie da się rady zbyć byleczym, a nawet zastosować metody brudnej szyi , bo smarkacz bierze prysznic dwa razydziennie.Nam chodziło pewnie o zwykłe wyrwanie się z domu, choćby za cenę porzuceniażycia w słodkim nieładzie samodzielnego pokoju nastolatka, gdzie na słomiance przywieszałosię kolorowe plakaty biuściastych piosenkarek czy filmowych herosów.Mimo to dać nogę.Czy nie o tym marzy każdy piętnastolatek? Ktoś miał nadopiekuńczą matulę, która drżałaprzy każdym wyjściu synka z domu, żeby czegoś sobie nie złamał, nie utopił się, nie napytałsobie biedy; ktoś inny surowego ojca albo młodsze rodzeństwo, które próbowało jużwyrugować brata z ich wspólnego pokoju, nie przebierając przy tym w środkach.Któryśpokłócił się z dziewczyną i na złość jej poszedł w kamasze, choćby nawet miały one na razieokazać się tylko stalowo-niebieskimi adidasami, kiepskimi i o zbyt niskim podbiciu.Historia ipsychiatria znają niejeden taki ciekawy przypadek.Byli pewnie i tacy, co się założyli zkolegami z klasy czy spod trzepaka, że wytrzymają za płotem pół roku, no to szli jak w dym,choć stawka wysoka nie była.Mieli przecież czas, żeby wszystko odszczekać, zacząć odnowa, niczego nie żałować.Bo przecież byliśmy nieśmiertelni.Kiedy, jak nie wtedy.- To jest zbyt łatwe i zbyt piękne - kusi się chłopak o pierwszą ocenę.Owszem, to jest łatwe.Wysypywane z rękawa po latach, niczym przezabawneanegdotki czy grube kawaliska, okraszone kuchenną łaciną, bo kto ich nie ma z latmłodzieńczych, studenckich czy pierwszych lat pracy.Spory posag, choć nieprzekładalny nażadną używaną powszechnie walutę, a szkoda.Oj, za ładnie to wygląda, za jasny ten obrazek,cholera.Mało na nim rys, przebarwień czy załamań, powodujących zniekształceniaprzeglądających się postaci jak w gabinecie krzywych luster.Wielkie głowy, za długie ręce,krótkie nóżki karłów.Nie zawsze dobrze było.Nie zawsze byliśmy zgraną paczką-klasą-plutonem.Ktośdonosił na kolegów nauczycielom, wychowawcom czy od razu kadrze oficerskiej.Inny okradłnajlepszego kolegę, kolegę z pokoju, z mundurowej wytartej bluzy, sprzedanej potemżołnierzowi zza płotu za butelkę czystej wódki, bo i tak się zdarzało.Korzyści nie zawszebyły wymierne, gniew za to, czasami gniew bez adresata, ogromny.Dziś zdania przez nas wypowiedziane, przecedzone przez filtr czasu, brzmią jakbydobiegające z ekranu kina, w dodatku w systemie Dolby Stereo.Ktoś je wcześniej napisał,aktor wyuczył się kwestii, wiele razy próbował, nim osiągnął pożądany cel.Do tego każdezdarzenie, wtedy błahe, wtedy nic, dziś urasta do rozmiarów epopei.Byle beknięcie AndrzejaSzyllinga czy puszczenie krwi z nosa przez Tomka Mierosławskiego, a obaj umieli to robić,jak już po wielokroć wspominałem, na zawołanie, byle wyczynJagmina, Czumy czy Bołtucia - dziś zasługuje na miano komedii, szalonej burleski, żeboki zrywać.Byle tylko popcornu nie zabrakło.*Zbliżała się matura.Słowo wytrych.Słowo straszak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Ale pózniej poloniści w podstawówkach kazali przeczytać takie Kamienie na szaniec Aleksandra Kamińskiego, o chłopakach trochę starszych od nas,którzy Niemcom niezle zalezli za skórę.Jestem przekonany, że prócz takich oczywistychspraw jak ojczyzna, do krwi ostatniej, Pawiak pomścimy, mieli też po prostu przygodę, jazdęna krawędzi.Złapią mnie z walizką podziemnej bibuły lub filipinek albo nie złapią.Ustrzelę Szwaba albo nie i wtedy on mnie ustrzeli.Przedwcześnie dojrzewający, postawieniwobec najtrudniejszych spraw i wyborów, wreszcie nader często tracący w tym wszystkimdar życia. Umrzeć za młodu, na starość jak znalazł - słyszałem kiedyś takie zdanie.Głupiejak niektóre polecenia naszych przełożonych.Ale coś w tym było.Do tego filmy wojenne, Kolumbowie , wcześniej pewnie i Czterej pancerni i pies.No i o tej akcji pod Arsenałem.Ile razy dziś słyszę: Powiedzcie chłopakom, że Rudego niema w więzniarce albo Trzaskać! , czyli wyczekiwane hasło do ataku, mam łzy w oczach.Liceum wojskowe nie dawało nam co prawda możliwości takiego trzaskania, tyle copostrzelać do tarcz od czasu do czasu i obcasami w chwili stawania na baczność, co jednaknie każdemu się podobało, bo zajeżdżało sanacją; nie dawało nam też możliwości walki, bochoć znalazłby się wróg (dla Polaka to żaden problem), gorzej z realizacją buńczucznychzamierzeń.- O co więc chodziło? - zapyta znów gówniarz, którego nie da się rady zbyć byleczym, a nawet zastosować metody brudnej szyi , bo smarkacz bierze prysznic dwa razydziennie.Nam chodziło pewnie o zwykłe wyrwanie się z domu, choćby za cenę porzuceniażycia w słodkim nieładzie samodzielnego pokoju nastolatka, gdzie na słomiance przywieszałosię kolorowe plakaty biuściastych piosenkarek czy filmowych herosów.Mimo to dać nogę.Czy nie o tym marzy każdy piętnastolatek? Ktoś miał nadopiekuńczą matulę, która drżałaprzy każdym wyjściu synka z domu, żeby czegoś sobie nie złamał, nie utopił się, nie napytałsobie biedy; ktoś inny surowego ojca albo młodsze rodzeństwo, które próbowało jużwyrugować brata z ich wspólnego pokoju, nie przebierając przy tym w środkach.Któryśpokłócił się z dziewczyną i na złość jej poszedł w kamasze, choćby nawet miały one na razieokazać się tylko stalowo-niebieskimi adidasami, kiepskimi i o zbyt niskim podbiciu.Historia ipsychiatria znają niejeden taki ciekawy przypadek.Byli pewnie i tacy, co się założyli zkolegami z klasy czy spod trzepaka, że wytrzymają za płotem pół roku, no to szli jak w dym,choć stawka wysoka nie była.Mieli przecież czas, żeby wszystko odszczekać, zacząć odnowa, niczego nie żałować.Bo przecież byliśmy nieśmiertelni.Kiedy, jak nie wtedy.- To jest zbyt łatwe i zbyt piękne - kusi się chłopak o pierwszą ocenę.Owszem, to jest łatwe.Wysypywane z rękawa po latach, niczym przezabawneanegdotki czy grube kawaliska, okraszone kuchenną łaciną, bo kto ich nie ma z latmłodzieńczych, studenckich czy pierwszych lat pracy.Spory posag, choć nieprzekładalny nażadną używaną powszechnie walutę, a szkoda.Oj, za ładnie to wygląda, za jasny ten obrazek,cholera.Mało na nim rys, przebarwień czy załamań, powodujących zniekształceniaprzeglądających się postaci jak w gabinecie krzywych luster.Wielkie głowy, za długie ręce,krótkie nóżki karłów.Nie zawsze dobrze było.Nie zawsze byliśmy zgraną paczką-klasą-plutonem.Ktośdonosił na kolegów nauczycielom, wychowawcom czy od razu kadrze oficerskiej.Inny okradłnajlepszego kolegę, kolegę z pokoju, z mundurowej wytartej bluzy, sprzedanej potemżołnierzowi zza płotu za butelkę czystej wódki, bo i tak się zdarzało.Korzyści nie zawszebyły wymierne, gniew za to, czasami gniew bez adresata, ogromny.Dziś zdania przez nas wypowiedziane, przecedzone przez filtr czasu, brzmią jakbydobiegające z ekranu kina, w dodatku w systemie Dolby Stereo.Ktoś je wcześniej napisał,aktor wyuczył się kwestii, wiele razy próbował, nim osiągnął pożądany cel.Do tego każdezdarzenie, wtedy błahe, wtedy nic, dziś urasta do rozmiarów epopei.Byle beknięcie AndrzejaSzyllinga czy puszczenie krwi z nosa przez Tomka Mierosławskiego, a obaj umieli to robić,jak już po wielokroć wspominałem, na zawołanie, byle wyczynJagmina, Czumy czy Bołtucia - dziś zasługuje na miano komedii, szalonej burleski, żeboki zrywać.Byle tylko popcornu nie zabrakło.*Zbliżała się matura.Słowo wytrych.Słowo straszak [ Pobierz całość w formacie PDF ]