[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała nadzieję, że może jużwkrótce zacznie ją tolerować i nie będzie taki krnąbrny.Jeśliwszystkie opiekunki były tak przez tych dwoje przyjmowane tonie dziwi ją już fakt, że ogłoszenie ukazywało się tak często i żezaraz kobiety odchodziły.Brenda nie potrafiła dotrzeć do niego,nie rozumiała skąd w nim tyle złości i nienawiści.Przecież jegodziadek to taki pogodny człowiek, a przez tych kilka godzinodkąd Brenda, tutaj jest nawet raz nie zauważyła uśmiechu natwarzy Billego. * * *- Co ta cholera sobie myśli, dlaczego jest taka bezduszna,przecież mały nie może chodzić i pokazywać się z takimiwłosami.Panoszy się tutaj jak szara gęś, tyle ich już było iżadna nie sprawiała takich problemów jak ona.Swoją drogąmoże ma trochę racji.Ale zastanawiał się Ben mrucząc podnosem i wkręcając świecę. Ja nie pozwolę na to by, traktowałago w ten sposób.Może.Gdyby była nieco starsza i mniejuparta to doszłaby z nim do porozumienia. z rozmyślańwyrwał go Bill, który podszedł, pytając. Wujku, pomóc ci?Brenda usiadła na schodach prowadzących do domu, alenie patrzyła w ich kierunku, tylko na konie na wybiegu.Samochód, z którym się barowali, stał kilkanaście metrów obokdomu. Siadaj za kierownicą, będziesz przekręcał kluczyk jak cipowiem polecił wuj. Dobra chłopak uradowany zajął swoją pozycję. O czym gadaliście? Powiedziała, że koty są mądrzejsze od ludzi. Bo są potwierdził Ben, co zdziwiło malca. Wujku, jak skończysz to pójdziemy do ciebie i obetnieszmi je? Mam jeszcze robotę w stajni, więc nie wiem, czy zdążę. Obiecałeś przypomniał Bill. Tak, ale właściwie nie wiem czy powinienem to zrobić? Podszedł do chłopca, przyglądał mu się chwilę W sumiezasłużyłeś sobie by, tak wyglądać a nie wyglądasz najgorzej uznał Ben ściągając mu z głowy kapelusz, który Bill założyłzamiast czapki z daszkiem, przyglądał mu się chwilę, w tymmomencie przechodził obok nich młody mężczyzna. Bill, czyżbyś trafił do ślepego fryzjera.Bardzotwarzowa fryzura. zaśmiał się, Bill natychmiast odebrał odBena kapelusz i wcisnął go sobie na głowę.Mężczyznazatrzymał się na schodach przy dziewczynie. Cześć, jestemDenis Morby podał jej rękę, Brenda także przedstawiła się.Pracuję na tej fermie, a ty jesteś nową opiekunką Billego? Nie wiem czy jestem jego opiekunką, bo nie złapałam znim jeszcze kontaktu odpowiedziała z wyrazną wątpliwością. Przyzwyczaisz się, Bill na początku na każdą tak sięboczy, to jest mały łobuziak, więc daj mu od pierwszego dniaporządnie w kość.Słyszeliśmy od dziewczyn wskazał naokna kuchni. %7łe, jego włosy to twoje dzieło. Owszem uśmiechnęła się delikatnie. Tak trzymaj.A ja idę coś zjeść powiedział i wszedł dodomu. Dlaczego wujku.O zobacz!.Jeszcze je uroczy! przerwał by pokazać wujowi, że Brenda podeszła do zagrody zkońmi, obaj na nią patrzyli. Powiedz jej coś!. Bill, przecież nie zabronię jej oglądać koni ostudziłjego złośliwy pomysł Ben. Ale zobacz! zawołał Ona go dotyka! No i co? To jest mój koń, zostaw go?! krzyknął do niej.Z oczuBena dosięgły go iskry, które Bill wiedział, co znaczą.Brendasłysząc Billego, odsunęła się od wybiegu, było jej przykro, że topowiedział, przecież nic nie robiła tylko go głaskała.Gdywracała do domu, dobiegł do niej psiak, najpierw nieufny, a gdyją obwąchał pozwolił się głaskać, Brenda chwilę się z nimbawiła, ale nie długo, bo Bill pieniący się ze złości niezwracając uwagi na wujka znowu krzyknął. Zostaw go to jestmój pies! Bill! krzyknął na niego, zdenerwowany Ben. Przepraszam, idę do swego wozu, on nie jest twój odpowiedziała, idąc za dom, otworzyła jeepa i pomyślała, żeskoro nie ma nic, lepszego do roboty to odkurzy go w środku.Za co się od razu wzięła.Zajęło jej to pół godziny, po czymwróciła do domu nie zatrzymując się przy nich.Poszła dokuchni, bo tam miała przynajmniej, z kim pogadać.* * *Zasiedli do kolacji w czwórkę, dziadek, Ben, Bill i Brenda,obsługiwała ich Lara [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Miała nadzieję, że może jużwkrótce zacznie ją tolerować i nie będzie taki krnąbrny.Jeśliwszystkie opiekunki były tak przez tych dwoje przyjmowane tonie dziwi ją już fakt, że ogłoszenie ukazywało się tak często i żezaraz kobiety odchodziły.Brenda nie potrafiła dotrzeć do niego,nie rozumiała skąd w nim tyle złości i nienawiści.Przecież jegodziadek to taki pogodny człowiek, a przez tych kilka godzinodkąd Brenda, tutaj jest nawet raz nie zauważyła uśmiechu natwarzy Billego. * * *- Co ta cholera sobie myśli, dlaczego jest taka bezduszna,przecież mały nie może chodzić i pokazywać się z takimiwłosami.Panoszy się tutaj jak szara gęś, tyle ich już było iżadna nie sprawiała takich problemów jak ona.Swoją drogąmoże ma trochę racji.Ale zastanawiał się Ben mrucząc podnosem i wkręcając świecę. Ja nie pozwolę na to by, traktowałago w ten sposób.Może.Gdyby była nieco starsza i mniejuparta to doszłaby z nim do porozumienia. z rozmyślańwyrwał go Bill, który podszedł, pytając. Wujku, pomóc ci?Brenda usiadła na schodach prowadzących do domu, alenie patrzyła w ich kierunku, tylko na konie na wybiegu.Samochód, z którym się barowali, stał kilkanaście metrów obokdomu. Siadaj za kierownicą, będziesz przekręcał kluczyk jak cipowiem polecił wuj. Dobra chłopak uradowany zajął swoją pozycję. O czym gadaliście? Powiedziała, że koty są mądrzejsze od ludzi. Bo są potwierdził Ben, co zdziwiło malca. Wujku, jak skończysz to pójdziemy do ciebie i obetnieszmi je? Mam jeszcze robotę w stajni, więc nie wiem, czy zdążę. Obiecałeś przypomniał Bill. Tak, ale właściwie nie wiem czy powinienem to zrobić? Podszedł do chłopca, przyglądał mu się chwilę W sumiezasłużyłeś sobie by, tak wyglądać a nie wyglądasz najgorzej uznał Ben ściągając mu z głowy kapelusz, który Bill założyłzamiast czapki z daszkiem, przyglądał mu się chwilę, w tymmomencie przechodził obok nich młody mężczyzna. Bill, czyżbyś trafił do ślepego fryzjera.Bardzotwarzowa fryzura. zaśmiał się, Bill natychmiast odebrał odBena kapelusz i wcisnął go sobie na głowę.Mężczyznazatrzymał się na schodach przy dziewczynie. Cześć, jestemDenis Morby podał jej rękę, Brenda także przedstawiła się.Pracuję na tej fermie, a ty jesteś nową opiekunką Billego? Nie wiem czy jestem jego opiekunką, bo nie złapałam znim jeszcze kontaktu odpowiedziała z wyrazną wątpliwością. Przyzwyczaisz się, Bill na początku na każdą tak sięboczy, to jest mały łobuziak, więc daj mu od pierwszego dniaporządnie w kość.Słyszeliśmy od dziewczyn wskazał naokna kuchni. %7łe, jego włosy to twoje dzieło. Owszem uśmiechnęła się delikatnie. Tak trzymaj.A ja idę coś zjeść powiedział i wszedł dodomu. Dlaczego wujku.O zobacz!.Jeszcze je uroczy! przerwał by pokazać wujowi, że Brenda podeszła do zagrody zkońmi, obaj na nią patrzyli. Powiedz jej coś!. Bill, przecież nie zabronię jej oglądać koni ostudziłjego złośliwy pomysł Ben. Ale zobacz! zawołał Ona go dotyka! No i co? To jest mój koń, zostaw go?! krzyknął do niej.Z oczuBena dosięgły go iskry, które Bill wiedział, co znaczą.Brendasłysząc Billego, odsunęła się od wybiegu, było jej przykro, że topowiedział, przecież nic nie robiła tylko go głaskała.Gdywracała do domu, dobiegł do niej psiak, najpierw nieufny, a gdyją obwąchał pozwolił się głaskać, Brenda chwilę się z nimbawiła, ale nie długo, bo Bill pieniący się ze złości niezwracając uwagi na wujka znowu krzyknął. Zostaw go to jestmój pies! Bill! krzyknął na niego, zdenerwowany Ben. Przepraszam, idę do swego wozu, on nie jest twój odpowiedziała, idąc za dom, otworzyła jeepa i pomyślała, żeskoro nie ma nic, lepszego do roboty to odkurzy go w środku.Za co się od razu wzięła.Zajęło jej to pół godziny, po czymwróciła do domu nie zatrzymując się przy nich.Poszła dokuchni, bo tam miała przynajmniej, z kim pogadać.* * *Zasiedli do kolacji w czwórkę, dziadek, Ben, Bill i Brenda,obsługiwała ich Lara [ Pobierz całość w formacie PDF ]