[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dokąd idziemy?- Na posterunek.To niedaleko, obok Rialto.Musimy mieć pań-skie pełne zeznanie.- A nie możemy tego zrobić tutaj? - Tom odwraca się, szukającjakiegoś starszego stopniem żandarma.- Signor, bardzo pana proszę.To nie potrwa długo.- Dłoń nałokciu Toma zaciska się mocniej.Fachowy chwyt, nie pozostawiającyżadnych wątpliwości.- Ej! - Tom strąca z siebie rękę żandarma w białej rękawiczce.-Nie musi pan mnie trzymać.- Strzepuje rękaw takim gestem, jakbypozbywał się kurzu z eleganckiego garnituru.- Nie ma problemu,pójdę z panem.Chcę pomóc.Tom czuje na sobie wzrok wszystkich pozostałych żandarmów.Jakiś starszy oficer kieruje się w ich stronę, odpinając kaburę.Ktośpodnosi turkoczącą na wietrze taśmę.Tom Shaman nagle uświadamia sobie, że powinien był zostać tegoranka w łóżku.Prawdę mówiąc, dochodzi do wniosku, że przyjazd doWenecji od samego początku był złym pomysłem.ROZDZIAA 8Major Vito Carvalho przygląda się, jak jego ludzie odprowadzająAmerykanina.Kolejne morderstwo to ostatnia rzecz, jakiej życzyłbysobie pięćdziesięcioletni weteran włoskiej żandarmerii.Przeniósł siędo Wenecji właśnie po to, żeby uniknąć takich historii.%7łeby trochęzwolnić i odpocząć.Z całą pewnością nie po to, żeby przebijać sięprzez pytania bez odpowiedzi piętrzące się na jego biurku pod posta-cią stosu papierów.- Co mamy? - zwraca się do dwojga młodych poruczników sto-jących nad brzegiem kanału.Valentina Morassi i Antonio Pavarotti są kuzynami.Pochodzą zdużej rodziny i są nierozłączni od momentu, gdy osiągnęli wiek, wktórym można już powiedzieć, że nie wszystkie dziewczynki są nudnei nie każdy chłopiec jest świnią.W oddziale majora Carvalho jestwakat kapitański.Oboje są dobrymi kandydatami do awansu.Vito klaszcze w dłonie, żeby zwrócić ich uwagę.- No już, dość tych rodzinnych pogaduszek.Mówcie szybko, comamy, i powiedzcie mi, że ten dzień jeszcze może być dobry.Odwracają się do niego i odsuwają od ofiary.Na czarnej folii leżyzmasakrowane ciało.Woda z kanału sączy się z ran i otworów.- Kobieta, wiek od piętnastu do dwudziestu lat.Wielokrotne ranynożem.Za dużo, żeby dokładnie policzyć - odczytuje Antonio znotatnika.Ma dwadzieścia kilka lat, jest niewysoki, chudy i nieogolony.Wogóle nie przypomina policjanta i bardzo stara się utrzymać ten39wizerunek.Zazwyczaj pracuje pod przykryciem i jutro ma się prze-nieść do innego wydziału.Vito spogląda na martwą dziewczynę i kładzie dłoń na ramieniuporucznik Morassi.- Wszystko w porządku, Valentino?- Si.Grazie, panie majorze.- Dwudziestosześcioletnia kuzynkaAntonia zakrywa usta, modląc się, żeby nie zwymiotować.- Scusi.Jatylko.- Patrzy na oczy dziewczyny, częściowo wyjedzone przezskorupiaki i ryby.- Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam.Vito świetnie ją rozumie.Przypomina sobie swojego pierwszego pływaka.Do dziś żołądek skręca mu się na samą myśl.- %7ładne z nas nigdy czegoś takiego nie widziało.Wracaj na po-sterunek, Valentino.Napisz raport i spróbuj się dowiedzieć, kim byłata dziewczyna.Antonio pocieszająco dotyka ramienia kuzynki.Valentina czujewstyd.%7łałuje, że nie jest jeszcze na tyle doświadczona, żeby zigno-rować szok i po prostu wykonywać swoją pracę.- Grazie - mówi do Antonia i szefa.Opuszcza ich pewnym krokiem.Głowa do góry, ramiona prosto.Na wypadek, gdyby szef patrzył.A na pewno patrzy.- Jej siostra jest w podobnym wieku - wyjaśnia Antonio.- Więc todla niej trochę sprawa osobista.Vito nakłada lateksowe rękawiczki i przyklęka obok ciała.- Bo to jest sprawa osobista, Antonio.Nie ma nic bardziej osobi-stego niż odebranie komuś życia.- Si.Wzrok Vito przebiega po ranach.Są ich dziesiątki, jedna na dru-giej.- Cazzo! Co jej się stało, na miłość boską?40- Patolog już jedzie.Naliczyłem ponad trzysta śladów noża, aleprzestałem liczyć, jak pan przyjechał.- Antonio wygląda na zmar-twionego.- Szczerze mówiąc, nie wiem, w którym miejscu przesta-łem liczyć.Nie jestem pewien, od którego mam zacząć znowu.Vito uśmiecha się.- Bez obaw.Opiszemy to jako liczne rany.Antonio odpowiada, ale Vito go nie słyszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Dokąd idziemy?- Na posterunek.To niedaleko, obok Rialto.Musimy mieć pań-skie pełne zeznanie.- A nie możemy tego zrobić tutaj? - Tom odwraca się, szukającjakiegoś starszego stopniem żandarma.- Signor, bardzo pana proszę.To nie potrwa długo.- Dłoń nałokciu Toma zaciska się mocniej.Fachowy chwyt, nie pozostawiającyżadnych wątpliwości.- Ej! - Tom strąca z siebie rękę żandarma w białej rękawiczce.-Nie musi pan mnie trzymać.- Strzepuje rękaw takim gestem, jakbypozbywał się kurzu z eleganckiego garnituru.- Nie ma problemu,pójdę z panem.Chcę pomóc.Tom czuje na sobie wzrok wszystkich pozostałych żandarmów.Jakiś starszy oficer kieruje się w ich stronę, odpinając kaburę.Ktośpodnosi turkoczącą na wietrze taśmę.Tom Shaman nagle uświadamia sobie, że powinien był zostać tegoranka w łóżku.Prawdę mówiąc, dochodzi do wniosku, że przyjazd doWenecji od samego początku był złym pomysłem.ROZDZIAA 8Major Vito Carvalho przygląda się, jak jego ludzie odprowadzająAmerykanina.Kolejne morderstwo to ostatnia rzecz, jakiej życzyłbysobie pięćdziesięcioletni weteran włoskiej żandarmerii.Przeniósł siędo Wenecji właśnie po to, żeby uniknąć takich historii.%7łeby trochęzwolnić i odpocząć.Z całą pewnością nie po to, żeby przebijać sięprzez pytania bez odpowiedzi piętrzące się na jego biurku pod posta-cią stosu papierów.- Co mamy? - zwraca się do dwojga młodych poruczników sto-jących nad brzegiem kanału.Valentina Morassi i Antonio Pavarotti są kuzynami.Pochodzą zdużej rodziny i są nierozłączni od momentu, gdy osiągnęli wiek, wktórym można już powiedzieć, że nie wszystkie dziewczynki są nudnei nie każdy chłopiec jest świnią.W oddziale majora Carvalho jestwakat kapitański.Oboje są dobrymi kandydatami do awansu.Vito klaszcze w dłonie, żeby zwrócić ich uwagę.- No już, dość tych rodzinnych pogaduszek.Mówcie szybko, comamy, i powiedzcie mi, że ten dzień jeszcze może być dobry.Odwracają się do niego i odsuwają od ofiary.Na czarnej folii leżyzmasakrowane ciało.Woda z kanału sączy się z ran i otworów.- Kobieta, wiek od piętnastu do dwudziestu lat.Wielokrotne ranynożem.Za dużo, żeby dokładnie policzyć - odczytuje Antonio znotatnika.Ma dwadzieścia kilka lat, jest niewysoki, chudy i nieogolony.Wogóle nie przypomina policjanta i bardzo stara się utrzymać ten39wizerunek.Zazwyczaj pracuje pod przykryciem i jutro ma się prze-nieść do innego wydziału.Vito spogląda na martwą dziewczynę i kładzie dłoń na ramieniuporucznik Morassi.- Wszystko w porządku, Valentino?- Si.Grazie, panie majorze.- Dwudziestosześcioletnia kuzynkaAntonia zakrywa usta, modląc się, żeby nie zwymiotować.- Scusi.Jatylko.- Patrzy na oczy dziewczyny, częściowo wyjedzone przezskorupiaki i ryby.- Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam.Vito świetnie ją rozumie.Przypomina sobie swojego pierwszego pływaka.Do dziś żołądek skręca mu się na samą myśl.- %7ładne z nas nigdy czegoś takiego nie widziało.Wracaj na po-sterunek, Valentino.Napisz raport i spróbuj się dowiedzieć, kim byłata dziewczyna.Antonio pocieszająco dotyka ramienia kuzynki.Valentina czujewstyd.%7łałuje, że nie jest jeszcze na tyle doświadczona, żeby zigno-rować szok i po prostu wykonywać swoją pracę.- Grazie - mówi do Antonia i szefa.Opuszcza ich pewnym krokiem.Głowa do góry, ramiona prosto.Na wypadek, gdyby szef patrzył.A na pewno patrzy.- Jej siostra jest w podobnym wieku - wyjaśnia Antonio.- Więc todla niej trochę sprawa osobista.Vito nakłada lateksowe rękawiczki i przyklęka obok ciała.- Bo to jest sprawa osobista, Antonio.Nie ma nic bardziej osobi-stego niż odebranie komuś życia.- Si.Wzrok Vito przebiega po ranach.Są ich dziesiątki, jedna na dru-giej.- Cazzo! Co jej się stało, na miłość boską?40- Patolog już jedzie.Naliczyłem ponad trzysta śladów noża, aleprzestałem liczyć, jak pan przyjechał.- Antonio wygląda na zmar-twionego.- Szczerze mówiąc, nie wiem, w którym miejscu przesta-łem liczyć.Nie jestem pewien, od którego mam zacząć znowu.Vito uśmiecha się.- Bez obaw.Opiszemy to jako liczne rany.Antonio odpowiada, ale Vito go nie słyszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]