[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wścianach każdej baszty widniały wąskie strzelnice.Wyobraznia podsunęłajej obraz uzbrojonych w kusze strażników.Rozległ się głośny zgrzyt i czyjeś niewidzialne ręce otworzyłyAnula & ponaousladanscmasywne wrota.Kareta z wolna przejechała przez strzelistą bramę.- Ferdynand! - donośny głos przetoczył się nad dziedzińcem.Ferdynand i Arabella odwrócili głowy.Wysoki siwy mężczyzna żwawozmierzał w ich stronę.Rozpostarł ramiona i serdecznie uściskał kuzyna.- Stryju, chcę ci przedstawić pannę Arabellę Douglas.- Cudowna niespodzianka dla takiego starca jak ja.- Johann von Bergszarmancko pochylił się nad dłonią Arabelli.Nie puścił jej tak od razu.-Bardzo mi przyjemnie.Chwilę spoglądał na dziewczynę.Chyba przypadła mu do gustu,bowiem uśmiechnął się promiennie.Ona także odpo- wiedziała uśmiechem.Połączyła ich miłość do tej samej osoby - czyli do Ferdynanda.Parę minut pózniej Ferdynand wyprawił lokaja z wiadomością dla Lului w towarzystwie stryjecznego dziadka oraz Arabelli zajął miejsce w foteluprzed ciepłym kominkiem.Służba podała kawę dla obu panów i herbatę dlaArabelli.Przyniesiono też tacę ze świeżym pieczywem, masłem i dżememmorelowym, w którym przetrwała jeszcze woń lata.Arabella nie słuchała opowieści hrabiego, który w oględnych słowachzrelacjonował Johannowi przebieg ostatnich wydarzeń.Szczęśliwa, jaknigdy dotąd, zapadła w cichą zadumę.Głos Ferdynanda podziałał na niąniczym balsam.Pozostałości środka nasennego i spokój panujący w komnaciesprawiły, że zaczęła przysypiać.Drgnęła nagle i rozmasowała skronie.Dostała lekkiej migreny.- Moja droga.- Starzec pochylił się w fotelu i delikatnie wziął ją zarękę.- Chciałabyś nieco odpocząć?Anula & ponaousladansc- Przepraszam.Chyba dziś nie jestem najlepszą partnerką dorozmowy.- Arabella starannie wymawiała słowa, żeby nie bełkotać.-Narkotyk wciąż działa.- Narkotyk? - ostro zapytał Ferdynand.- O czym ty mówisz?Popatrzyła na niego z nagłą irytacją.- Wołkoński mnie uśpił.A myślałeś, że z własnej i nieprzymuszonej woli wsiadłam do jegopowozu? - dodała w myślach.- Uśpił? - chrapliwym szeptem powtórzył Ferdynand.- Dlaczegowcześniej mi nie powiedziałaś?Jego oczy miotały błyskawice.Arabella bezradnie wzruszyłaramionami.Uspokajającym ruchem położył dłoń na jej ręce.- Aajdak.Nie wywinąłby się tak łatwo, gdybym o tym wiedział -mruknął.- Wyrażaj się oględniej, chłopcze - surowo upomniał go Johann, alejednocześnie uśmiechnął się do Arabelli.Arabellę obudził jakiś szelest.Otworzyła oczy i zobaczyła młodądziewczynę ze złocistymi warkoczami, krzątającą się po sypialni.Widząc,że Arabella nie śpi, dziewczę dygnęło pięknie.- Dzień dobry, Fraulein.Przysłał mnie hrabia Berg, abym pomogłapani przy kąpieli i przy ubieraniu.Mam na imię Lisl.- Dzień dobry, a może dobry wieczór?- Właśnie minęła pierwsza po południu, Fraulein.Arabella usiadła nałóżku i przeciągnęła się z rozkoszą.Spała ponad cztery godziny i czuła się świeża i wypoczęta.JedynymAnula & ponaousladanscwspomnieniem koszmarnej nocy był ból ramion - ślad natarczywychamorów Wołkońskiego.Lisl niemal bez przerwy paplała coś wesoło.Pomogła jej umyć głowę iz przejęciem spojrzała na granatowe sińce, szpecące gładką skórę Arabelli.Nowe suknie, które przyniosła, należały przedtem do zmarłej przed siedmiulaty żony Johanna von Berga.- Panowie pytają, czy nie miałaby pani ochoty na przejażdżkę.Dlategoteż przyniosłam strój do konnej jazdy.- Lisl sięgnęła po jedwabnąpończoszkę.- Za pani przyzwoleniem, hrabia Berg zaprasza teraz na małypoczęstunek.Ten pani hrabia Berg - dodała tonem wyjaśnienia iuśmiechnęła się, ukazując dołeczki w policzkach.Głos Lisl wibrował wpokoju, niczym bąbelki w kieliszku szampana, lecz Arabella słuchała jej zroztargnieniem.Zastanawiała się, w jaki sposób tym razem spojrzy na niąFerdynand?Pierwszą rzeczą, którą ujrzała w jego oczach, była niekłamana radość.Niestety chwilę potem jego uprzejmy, lecz konwencjonalny uśmiech znowuoddalił ich od siebie.- Widzę, że Lisl zdołała cię przemienić w prawdziwą austriackąFraulein.Ferdynand ze wszystkich stron obejrzał Arabellę.Grube, czarnewarkocze miała ciasno splecione po obu bokach głowy.Wyglądałaniezwykle młodo, niewinnie i pociągająco.Miał ochotę zanurzyć ręce w jejwłosy, tak jak to zrobił zeszłej nocy, ale tym razem się powstrzymał.Po posiłku pojechali do lasu.%7ładne z nich nie przerwało słowemwszechobecnej zimowej ciszy.Jechali stępa, w milczeniu, aż do chwili, gdyAnula & ponaousladanscciemne mury zamku stały się niewyraznym kształtem za drzewami.Zatrzymali się przy kępie starych buków.Arabella wyciągnęła dłoń idotknęła ręki hrabiego.- Dokąd odszedłeś, Ferdynandzie? - zapytała, kiedy na nią spojrzał.-Przez całe popołudnie zachowywałeś się z rezerwą, jakbyśmy byli zaledwiedobrymi znajomymi.Pilnowałeś się, żeby mnie nie dotknąć.Zauważyła cień, który przemknął po jego przystojnej twarzy i zaczęłamówić szybciej:- Postępowałeś tak, jakby zeszła noc w ogóle się nie zdarzyła.Jakbyśnie walczył o mnie.Jakbyś mnie nie całował.- A wiesz dlaczego? -Ferdynand zacisnął ręce na wodzach.- Niech to diabli.Chcesz wiedziećdlaczego?- Powiedz - rzuciła wyzywającym tonem.W jej oczach zamigotałyprzekorne ogniki.- Powiedz, jeśli potrafisz.Ferdynand płynnym ruchem zsunął się z siodła, porwał ją w ramiona izamknął w objęciach.Przez kilka sekund patrzyli sobie w oczy.- Bo cię pragnę - szepnął niemal bezgłośnie.- Bo przez ciebie niesypiam już od wielu miesięcy.Bo mam szczerą ochotę, nie bacząc nakonsekwencje, zanieść cię do mojego łóżka!Umilkł.Cisza zdawała się ciągnąć w nieskończoność.WreszcieFerdynand odwrócił głowę.Nie mógł już patrzeć Arabelli w oczy i niewyznać jej całej prawdy.- Nie mogę ci nic dać w zamian, Arabello - wyszeptał ze smutkiem.-Nic, poza ulotną chwilą rozkoszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Wścianach każdej baszty widniały wąskie strzelnice.Wyobraznia podsunęłajej obraz uzbrojonych w kusze strażników.Rozległ się głośny zgrzyt i czyjeś niewidzialne ręce otworzyłyAnula & ponaousladanscmasywne wrota.Kareta z wolna przejechała przez strzelistą bramę.- Ferdynand! - donośny głos przetoczył się nad dziedzińcem.Ferdynand i Arabella odwrócili głowy.Wysoki siwy mężczyzna żwawozmierzał w ich stronę.Rozpostarł ramiona i serdecznie uściskał kuzyna.- Stryju, chcę ci przedstawić pannę Arabellę Douglas.- Cudowna niespodzianka dla takiego starca jak ja.- Johann von Bergszarmancko pochylił się nad dłonią Arabelli.Nie puścił jej tak od razu.-Bardzo mi przyjemnie.Chwilę spoglądał na dziewczynę.Chyba przypadła mu do gustu,bowiem uśmiechnął się promiennie.Ona także odpo- wiedziała uśmiechem.Połączyła ich miłość do tej samej osoby - czyli do Ferdynanda.Parę minut pózniej Ferdynand wyprawił lokaja z wiadomością dla Lului w towarzystwie stryjecznego dziadka oraz Arabelli zajął miejsce w foteluprzed ciepłym kominkiem.Służba podała kawę dla obu panów i herbatę dlaArabelli.Przyniesiono też tacę ze świeżym pieczywem, masłem i dżememmorelowym, w którym przetrwała jeszcze woń lata.Arabella nie słuchała opowieści hrabiego, który w oględnych słowachzrelacjonował Johannowi przebieg ostatnich wydarzeń.Szczęśliwa, jaknigdy dotąd, zapadła w cichą zadumę.Głos Ferdynanda podziałał na niąniczym balsam.Pozostałości środka nasennego i spokój panujący w komnaciesprawiły, że zaczęła przysypiać.Drgnęła nagle i rozmasowała skronie.Dostała lekkiej migreny.- Moja droga.- Starzec pochylił się w fotelu i delikatnie wziął ją zarękę.- Chciałabyś nieco odpocząć?Anula & ponaousladansc- Przepraszam.Chyba dziś nie jestem najlepszą partnerką dorozmowy.- Arabella starannie wymawiała słowa, żeby nie bełkotać.-Narkotyk wciąż działa.- Narkotyk? - ostro zapytał Ferdynand.- O czym ty mówisz?Popatrzyła na niego z nagłą irytacją.- Wołkoński mnie uśpił.A myślałeś, że z własnej i nieprzymuszonej woli wsiadłam do jegopowozu? - dodała w myślach.- Uśpił? - chrapliwym szeptem powtórzył Ferdynand.- Dlaczegowcześniej mi nie powiedziałaś?Jego oczy miotały błyskawice.Arabella bezradnie wzruszyłaramionami.Uspokajającym ruchem położył dłoń na jej ręce.- Aajdak.Nie wywinąłby się tak łatwo, gdybym o tym wiedział -mruknął.- Wyrażaj się oględniej, chłopcze - surowo upomniał go Johann, alejednocześnie uśmiechnął się do Arabelli.Arabellę obudził jakiś szelest.Otworzyła oczy i zobaczyła młodądziewczynę ze złocistymi warkoczami, krzątającą się po sypialni.Widząc,że Arabella nie śpi, dziewczę dygnęło pięknie.- Dzień dobry, Fraulein.Przysłał mnie hrabia Berg, abym pomogłapani przy kąpieli i przy ubieraniu.Mam na imię Lisl.- Dzień dobry, a może dobry wieczór?- Właśnie minęła pierwsza po południu, Fraulein.Arabella usiadła nałóżku i przeciągnęła się z rozkoszą.Spała ponad cztery godziny i czuła się świeża i wypoczęta.JedynymAnula & ponaousladanscwspomnieniem koszmarnej nocy był ból ramion - ślad natarczywychamorów Wołkońskiego.Lisl niemal bez przerwy paplała coś wesoło.Pomogła jej umyć głowę iz przejęciem spojrzała na granatowe sińce, szpecące gładką skórę Arabelli.Nowe suknie, które przyniosła, należały przedtem do zmarłej przed siedmiulaty żony Johanna von Berga.- Panowie pytają, czy nie miałaby pani ochoty na przejażdżkę.Dlategoteż przyniosłam strój do konnej jazdy.- Lisl sięgnęła po jedwabnąpończoszkę.- Za pani przyzwoleniem, hrabia Berg zaprasza teraz na małypoczęstunek.Ten pani hrabia Berg - dodała tonem wyjaśnienia iuśmiechnęła się, ukazując dołeczki w policzkach.Głos Lisl wibrował wpokoju, niczym bąbelki w kieliszku szampana, lecz Arabella słuchała jej zroztargnieniem.Zastanawiała się, w jaki sposób tym razem spojrzy na niąFerdynand?Pierwszą rzeczą, którą ujrzała w jego oczach, była niekłamana radość.Niestety chwilę potem jego uprzejmy, lecz konwencjonalny uśmiech znowuoddalił ich od siebie.- Widzę, że Lisl zdołała cię przemienić w prawdziwą austriackąFraulein.Ferdynand ze wszystkich stron obejrzał Arabellę.Grube, czarnewarkocze miała ciasno splecione po obu bokach głowy.Wyglądałaniezwykle młodo, niewinnie i pociągająco.Miał ochotę zanurzyć ręce w jejwłosy, tak jak to zrobił zeszłej nocy, ale tym razem się powstrzymał.Po posiłku pojechali do lasu.%7ładne z nich nie przerwało słowemwszechobecnej zimowej ciszy.Jechali stępa, w milczeniu, aż do chwili, gdyAnula & ponaousladanscciemne mury zamku stały się niewyraznym kształtem za drzewami.Zatrzymali się przy kępie starych buków.Arabella wyciągnęła dłoń idotknęła ręki hrabiego.- Dokąd odszedłeś, Ferdynandzie? - zapytała, kiedy na nią spojrzał.-Przez całe popołudnie zachowywałeś się z rezerwą, jakbyśmy byli zaledwiedobrymi znajomymi.Pilnowałeś się, żeby mnie nie dotknąć.Zauważyła cień, który przemknął po jego przystojnej twarzy i zaczęłamówić szybciej:- Postępowałeś tak, jakby zeszła noc w ogóle się nie zdarzyła.Jakbyśnie walczył o mnie.Jakbyś mnie nie całował.- A wiesz dlaczego? -Ferdynand zacisnął ręce na wodzach.- Niech to diabli.Chcesz wiedziećdlaczego?- Powiedz - rzuciła wyzywającym tonem.W jej oczach zamigotałyprzekorne ogniki.- Powiedz, jeśli potrafisz.Ferdynand płynnym ruchem zsunął się z siodła, porwał ją w ramiona izamknął w objęciach.Przez kilka sekund patrzyli sobie w oczy.- Bo cię pragnę - szepnął niemal bezgłośnie.- Bo przez ciebie niesypiam już od wielu miesięcy.Bo mam szczerą ochotę, nie bacząc nakonsekwencje, zanieść cię do mojego łóżka!Umilkł.Cisza zdawała się ciągnąć w nieskończoność.WreszcieFerdynand odwrócił głowę.Nie mógł już patrzeć Arabelli w oczy i niewyznać jej całej prawdy.- Nie mogę ci nic dać w zamian, Arabello - wyszeptał ze smutkiem.-Nic, poza ulotną chwilą rozkoszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]