[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zajmij się nimi.Mój duch szybuje teraz wysoko.Stojąc z założonymi na plecach rękami, zachłanniewpatrywał się w księżyc.Po dłuższej chwili przerwał naglekontemplację.- No dobrze, skoro tak nalegacie, zaśpiewam wam mójostatni poemat!Wyciągnął do przodu chudą szyję i zaintonował cienkim falsetem:Niezrównana towarzyszko naszych śpiewów i tańców,Przyjaciółko dusz radosnych, pocieszycielko strapionych,O luno, srebrna luno!.Zatrzymał się na chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza,i nagle zaczął nadsłuchiwać.- Słyszę nieharmonijne dzwięki.-Właśnie, miałem to samo powiedzieć - odezwał sięMa Joong.- Niechże pan przestanie się wydzierać, widzipan, że rozmawiam z tą młodą osobą.- Mam na myśli dzwięki dobiegające z dołu - wyjaśniłpoeta.- Zdaje się, że wybranka pańskiego przyjaciela dostaje srogie cięgi.Zamilkł.Usłyszeli odgłosy bicia i zduszone jęki.ChiaoTai rzucił się do drabinki i pędem zbiegł na dół, Ma Joongpobiegł za nim.Rozebrana do naga Koreanka leżała na stole.Kelnertrzymał ją za ręce, jakiś drugi człowiek za nogi, a grubaszefowa chłostała ją w goły zadek bambusową witką.Chiao Tai potężnym ciosem pięści unieszkodliwił kelnera.Jego kompan puścił nogi dziewczyny i wyciągnął zzapasa nóż.Chiao Tai przeskoczył stół, pchnął matronę podścianę, schwycił typa za nadgarstek i wykręcił mu boleśnierękę.Nóż upadł na podłogę, a jego właściciel cofnął się,wyjąc z bólu.Yii-soo zsunęła się ze stołu i próbowała roz-paczliwie wyciągnąć brudną szmatę z ust.Chiao Tai podbiegł, żeby jej pomóc uwolnić się od knebla.Właściciel noża skorzystał z tego i sięgnął po broń lewą ręką, ale MaJoong potężnym kopniakiem w żebra rzucił go na kolana.Torsje wstrząsały ciałem Koreanki, zaczęła wymiotować.- Wzruszający obrazek! - zaśmiał się drwiąco poeta, zaglądając z góry do kabiny.- Zawołaj ludzi z sąsiedniej dżonki! - rozkazała szefowakelnerowi, który z trudem podnosił się z ziemi.- Zawołaj wszystkich sukinsynów ze wszystkich dżo-nek - zawtórował jej ochoczo Ma Joong, wywijając wyrwaną nogą taboretu jak pałką.- Spokojnie, ciotuniu! - powiedział pojednawczo PoKai.- Nasi przyjaciele należą do trybunału.Szefowa zbladła.Przywołała z powrotem kelnera i padła przed Chiao Taiem na kolana.-Wybacz, panie - jęknęła.- Chciałam tylko zmusićdziewczynę, żeby grzecznie się do ciebie odzywała.- Powiedziałem, żebyś jej nie ruszała - odrzekł ChiaoTai i podał dziewczynie chustkę, żeby wytarła usta.NagaKoreanka dygotała na całym ciele.- Zajmij się nią, bracie - poradził Ma Joong.- Ja pomogę wstać temu nożownikowi.Yii-soo podniosła z ziemi sukienkę i wyszła.Chiao Taiszedł za nią wąskim korytarzem.Otworzyła drzwi do kajuty, dała mu znak, żeby wszedł,a sama zniknęła w głębi korytarzyka.Kajuta była malutka.Stojące pod lukiem łóżko, toaletka, bambusowy taboret i czerwony skórzany kufer naubranie składały się na całe umeblowanie.Chiao Taiusiadł na kufrze, czekając na młodą kobietę.A gdy niebawem wróciła i bez słowa rzuciła suknię na łóżko, powiedział niepewnie:- Bardzo mi przykro, to wszystko moja wina.-Nieważne - stwierdziła obojętnym głosem.Uklękłana łóżku i sięgnęła po pudełeczko leżące na obramowaniuluku.Chiao Tai nie mógł oderwać spojrzenia od jej apetycznych krągłych kształtów.- Lepiej byś się ubrała - powiedział.- Kiedy tak gorąco!Otworzyła pudełeczko i znajdującą się w środku pomadą zaczęła masować sponiewierane części ciała.- Zjawił się pan w samą porę, skóra jest cała.-Włożysz suknię, tak czy nie? - spytał Chiao Taiochrypłym głosem.-Myślałam, że chce pan obejrzeć szkody.Sam panmówił, że czuje się winny.Starannie złożyła sukienkę, położyła ją na taborecie,ostrożnie usiadła i zaczęła rozczesywać włosy.Chiao Tai wpatrywał się w jej urocze plecy i zirytowanypowtarzał sobie, że to nieodpowiedni moment na zaloty,ale kiedy ujrzał odbite w lustrze małe twarde piersi, przełknął ślinę i zawołał:- O nie! Widzieć cię dwa razy naraz, każdego by to wyprowadziło z równowagi!Yii-soo odwróciła się zdziwiona.Wzruszyła ramionamii przesiadła się na łóżko.-Naprawdę pracuje pan w trybunale? Klienci częstofantazjują.Chiao Tai, szczęśliwy, że zmieniła temat, wyciągnął zzacholewy złożony we czworo dokument.Dziewczyna wytarła ręce we włosy i wzięła papier.- Nie umiem czytać, ale mam dobre oczy.Położyła się na brzuchu, sięgnęła ręką za łóżko i wyciągnęła stamtąd owinięty w papier pakiet.Porównałauważnie pieczęć odciśniętą na papierze z pieczęcią figurującą u dołu dokumentu i oddała go Chiao Taiowi.- Wierzę panu: taka sama.Przyglądała mu się badawczo, drapiąc się z wolna poudzie.Chiao Tai zmarszczył brwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Zajmij się nimi.Mój duch szybuje teraz wysoko.Stojąc z założonymi na plecach rękami, zachłanniewpatrywał się w księżyc.Po dłuższej chwili przerwał naglekontemplację.- No dobrze, skoro tak nalegacie, zaśpiewam wam mójostatni poemat!Wyciągnął do przodu chudą szyję i zaintonował cienkim falsetem:Niezrównana towarzyszko naszych śpiewów i tańców,Przyjaciółko dusz radosnych, pocieszycielko strapionych,O luno, srebrna luno!.Zatrzymał się na chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza,i nagle zaczął nadsłuchiwać.- Słyszę nieharmonijne dzwięki.-Właśnie, miałem to samo powiedzieć - odezwał sięMa Joong.- Niechże pan przestanie się wydzierać, widzipan, że rozmawiam z tą młodą osobą.- Mam na myśli dzwięki dobiegające z dołu - wyjaśniłpoeta.- Zdaje się, że wybranka pańskiego przyjaciela dostaje srogie cięgi.Zamilkł.Usłyszeli odgłosy bicia i zduszone jęki.ChiaoTai rzucił się do drabinki i pędem zbiegł na dół, Ma Joongpobiegł za nim.Rozebrana do naga Koreanka leżała na stole.Kelnertrzymał ją za ręce, jakiś drugi człowiek za nogi, a grubaszefowa chłostała ją w goły zadek bambusową witką.Chiao Tai potężnym ciosem pięści unieszkodliwił kelnera.Jego kompan puścił nogi dziewczyny i wyciągnął zzapasa nóż.Chiao Tai przeskoczył stół, pchnął matronę podścianę, schwycił typa za nadgarstek i wykręcił mu boleśnierękę.Nóż upadł na podłogę, a jego właściciel cofnął się,wyjąc z bólu.Yii-soo zsunęła się ze stołu i próbowała roz-paczliwie wyciągnąć brudną szmatę z ust.Chiao Tai podbiegł, żeby jej pomóc uwolnić się od knebla.Właściciel noża skorzystał z tego i sięgnął po broń lewą ręką, ale MaJoong potężnym kopniakiem w żebra rzucił go na kolana.Torsje wstrząsały ciałem Koreanki, zaczęła wymiotować.- Wzruszający obrazek! - zaśmiał się drwiąco poeta, zaglądając z góry do kabiny.- Zawołaj ludzi z sąsiedniej dżonki! - rozkazała szefowakelnerowi, który z trudem podnosił się z ziemi.- Zawołaj wszystkich sukinsynów ze wszystkich dżo-nek - zawtórował jej ochoczo Ma Joong, wywijając wyrwaną nogą taboretu jak pałką.- Spokojnie, ciotuniu! - powiedział pojednawczo PoKai.- Nasi przyjaciele należą do trybunału.Szefowa zbladła.Przywołała z powrotem kelnera i padła przed Chiao Taiem na kolana.-Wybacz, panie - jęknęła.- Chciałam tylko zmusićdziewczynę, żeby grzecznie się do ciebie odzywała.- Powiedziałem, żebyś jej nie ruszała - odrzekł ChiaoTai i podał dziewczynie chustkę, żeby wytarła usta.NagaKoreanka dygotała na całym ciele.- Zajmij się nią, bracie - poradził Ma Joong.- Ja pomogę wstać temu nożownikowi.Yii-soo podniosła z ziemi sukienkę i wyszła.Chiao Taiszedł za nią wąskim korytarzem.Otworzyła drzwi do kajuty, dała mu znak, żeby wszedł,a sama zniknęła w głębi korytarzyka.Kajuta była malutka.Stojące pod lukiem łóżko, toaletka, bambusowy taboret i czerwony skórzany kufer naubranie składały się na całe umeblowanie.Chiao Taiusiadł na kufrze, czekając na młodą kobietę.A gdy niebawem wróciła i bez słowa rzuciła suknię na łóżko, powiedział niepewnie:- Bardzo mi przykro, to wszystko moja wina.-Nieważne - stwierdziła obojętnym głosem.Uklękłana łóżku i sięgnęła po pudełeczko leżące na obramowaniuluku.Chiao Tai nie mógł oderwać spojrzenia od jej apetycznych krągłych kształtów.- Lepiej byś się ubrała - powiedział.- Kiedy tak gorąco!Otworzyła pudełeczko i znajdującą się w środku pomadą zaczęła masować sponiewierane części ciała.- Zjawił się pan w samą porę, skóra jest cała.-Włożysz suknię, tak czy nie? - spytał Chiao Taiochrypłym głosem.-Myślałam, że chce pan obejrzeć szkody.Sam panmówił, że czuje się winny.Starannie złożyła sukienkę, położyła ją na taborecie,ostrożnie usiadła i zaczęła rozczesywać włosy.Chiao Tai wpatrywał się w jej urocze plecy i zirytowanypowtarzał sobie, że to nieodpowiedni moment na zaloty,ale kiedy ujrzał odbite w lustrze małe twarde piersi, przełknął ślinę i zawołał:- O nie! Widzieć cię dwa razy naraz, każdego by to wyprowadziło z równowagi!Yii-soo odwróciła się zdziwiona.Wzruszyła ramionamii przesiadła się na łóżko.-Naprawdę pracuje pan w trybunale? Klienci częstofantazjują.Chiao Tai, szczęśliwy, że zmieniła temat, wyciągnął zzacholewy złożony we czworo dokument.Dziewczyna wytarła ręce we włosy i wzięła papier.- Nie umiem czytać, ale mam dobre oczy.Położyła się na brzuchu, sięgnęła ręką za łóżko i wyciągnęła stamtąd owinięty w papier pakiet.Porównałauważnie pieczęć odciśniętą na papierze z pieczęcią figurującą u dołu dokumentu i oddała go Chiao Taiowi.- Wierzę panu: taka sama.Przyglądała mu się badawczo, drapiąc się z wolna poudzie.Chiao Tai zmarszczył brwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]