[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.109RS- Zdjęcia chyba nie zmontowali?- Nie.Chcesz zjeść w kuchni czy na pomoście?Zignorował pytanie.- Kiedy zorientowałaś się, że jednak go kochasz? Dzięki rozmowie zMikiem Michelle domyśliła się, że za napastliwym pytaniem Zaka czai sięlęk.- Nie kocham go - odpowiedziała łagodnie.- Chciałam się z nimzobaczyć tylko dlatego, że musiałam z kimś porozmawiać.Niestety, wokolicy kręcili się paparazzi, któryś zrobił zdjęcie, a potem jakiś pismakrozdmuchał całą sprawę.Zak patrzył na nią ponuro.- Rozdmuchał? Nie powiesz mi chyba, że z każdym pacjentemwitasz się tak serdecznie!- A jednak tak - odparła prosto i szczerze.- Kiedy mieszkasz u kogośtygodniami czy miesiącami, kiedy go ciągle dotykasz, kiedy nocamiwysłuchujesz jego zwierzeń, to potem przy powitaniu nie możeszograniczyć się do uprzejmego podania ręki.To byłoby bardzo dziwne.Zak desperackim gestem wzburzył włosy dłonią.- Skoro chciałaś porozmawiać, czemu nie przyszłaś do mnie?Tak, Mike miał absolutną rację! Dla Zaka to dowód, że wciąż niepotrafi zaspokoić wszystkich moich pragnień.Brak mu pewności siebie.Mogłaby rozwiać jego obawy, ale czuła, że najpierw musi poruszyćpewną delikatną kwestię z bratem i jego żoną.Musieli odpowiedzieć najedno jedyne pytanie.Dopiero potem.- Ponieważ sam masz teraz poważny problem - podała pierwszewyjaśnienie, jakie przyszło jej na myśl.110RS- Mówisz o moim ojcu? Nie, Michelle, nie dlatego wolałaś szukaćpomocy u Mike'a i zwierzać się mu ze swoich kłopotów.Rzecz w tym, żeani trochę nie jestem podobny do Roba.Z rozpaczą zamknęła oczy.Co ona miała mu powiedzieć? Nie możesię z niczym zdradzić, dopóki Graham i Sherylin.- Aha, jeszcze jedno.Zanim zeszłaś dziś rano na śniadanie,powiedziałem rodzinie, że nie wymagam już stałej opieki i że jeszczedzisiaj wracasz do Riverside.A więc ją zwalniał.Praktycznie właśnie wyrzucił ją ze swojegodomu.W tej chwili nie mogła zrobić nic innego, jak tylkopodporządkować się jego życzeniu.Miała nadzieję, że to będzie tylkokrótkotrwałe rozstanie - wystarczy jedno słowo ze strony Grahama iSherylin.Jedno słowo.- Jak ty sobie dasz radę? Kto ci będzie robił zakupy?- Doug i Miki.- A kto cię zawiezie do lekarza?- Za parę dni sam już będę w stanie prowadzić.Schowaj mój lunchdo lodówki, zjem, jak wrócę.Michelle znała Zaka od wielu lat.Nie mogła się mylić.Znówzachowywał się jak zbuntowany i zraniony nastolatek.- Na długo wychodzisz?- To zależy.Idę do znajomej, która właśnie wróciła z urlopu.Pewnietrochę pogadamy.- Opowiesz jej o twoim ojcu?Popatrzył na nią ponuro.111RS- O tym to z tobą chciałem rozmawiać.Prosiłem cię o radę wobecności całej rodziny.Ale ty zignorowałaś moją prośbę.- To nie tak.- Michelle wyjęła z szafki folię do żywności i starannieopakowała przygotowane kanapki.- Prosiłeś, żebym podjęła za ciebiedecyzję, a tego zrobić nie mogę.Sam musisz zdecydować, czego chcesz.Jeśli masz ochotę o tym porozmawiać, chętnie cię wysłucham, gdy będęsię pakować.- Do samego końca profesjonalna i zorganizowana - podsumował zuśmiechem, w którym nie było śladu wesołości.- Zapewniam cię, żedocenię to przy wypisywaniu czeku.Otrzymasz go za parę dni.Szerokiejdrogi, Michelle.Jedz ostrożnie - dodał i wyszedł, zanim zdążyła sięodezwać.Poruszając się jak automat, Michelle spakowała się, posprzątała iprzygotowała wszystko, czego Zak mógłby jej zdaniem potrzebować.Ażtrudno uwierzyć, że tak nagle musi opuścić miejsce, które stało się jejbardzo drogie i w którym była tak bardzo szczęśliwa - bo samo widywanieZaka było szczęściem.Dwie godziny pózniej wchodziła już do swojego domu w Riverside.Podczas drogi doszła do wniosku, że starczy jej odwagi tylko na rozmowęw cztery oczy z bratem.Niech Graham sam spyta potem Sherylin, co onao tym sądzi.Jednak przez parę dni nie miała żadnej możliwości, by bez wiedzyreszty rodziny porozmawiać z bratem sam na sam.Dopiero w środę, gdyGraham pojechał do kancelarii prawniczej, którą prowadził wraz z dwomaprzyjaciółmi, mogła się z nim zobaczyć.112RS- Cześć.Nie przeszkadza ci, że tak wpadam bez uprzedzenia? -spytała, gdy sekretarka zaprowadziła ją do gabinetu.- Ależ skąd! Siadaj, proszę.- Graham podsunął jej krzesło i usiadłobok.- Właśnie zastanawialiśmy się z Sherylin, czemu do nas nieprzychodzisz, skoro jesteś w mieście od niedzieli.Co się dzieje, Michelle?Widzę, że coś jest nie tak.Odetchnęła głęboko.- Powiem ci, że przyjście tutaj było chyba najtrudniejszą rzeczą wmoim życiu.Spojrzał na nią z nagłą powagą.- Trudniejszą niż choroba męża?- W pewnym sensie tak.Zmierć jest częścią naturalnego porządkurzeczy.To, z czym przychodzę, jest.Jest wbrew naturze.Graham nawet nie mrugnął okiem.- Chcę ci zadać jedno pytanie - ciągnęła.- Obiecaj, że odpowiesz nanie absolutnie szczerze.- Ależ siostrzyczko, czy kiedykolwiek byłem wobec ciebienieszczery?- Nie.- Kurczowo zacisnęła dłonie na poręczach krzesła.- Jak byśsię czuł, gdyby się okazało, że Zak kocha Lynette?- Byłbym w kompletnym szoku.Krew odpłynęła jej z twarzy.- To wszystko, co chciałam wiedzieć - wyszeptała nieswoim głosem.- Dziękuję.Wstała z trudem, nogi się pod nią uginały.113RS- Spokojnie.- Graham położył dłonie na jej ramionach izdecydowanie posadził ją z powrotem.- Nie spytałaś nawet, dlaczegobyłbym w szoku.Odwróciła wzrok.- Nie muszę.Wiem, dlaczego.- Skoro wiesz, to po co do mnie przyszłaś?- Masz rację.Nie powinnam była.- Nie o to mi chodzi, Michelle.Dlaczego nie spytasz, jak bym sięczuł, gdyby Zak kochał ciebie?Oniemiała.- No, spytaj.Nie obawiaj się.Zapewniam cię, że tym razemusłyszysz inną odpowiedz.Nie dowierzała własnym uszom.- Jak to możliwe? Przecież w obu przypadkach chodzi o związek wobrębie rodziny! Czy gdyby Zak kochał Lynette, oddałbyś mu ją bezżadnych obiekcji?- Tak, gdyby oboje tego chcieli.Jednak jak już ci powiedziałem,byłbym w szoku, ponieważ wiem, że Zak od lat kocha się nie w mojejcórce, tylko w mojej siostrze.- Skąd wiesz?! - wykrzyknęła zdławionym głosem.Graham wziął jąłagodnie za rękę.- Michelle.Przecież to widać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.109RS- Zdjęcia chyba nie zmontowali?- Nie.Chcesz zjeść w kuchni czy na pomoście?Zignorował pytanie.- Kiedy zorientowałaś się, że jednak go kochasz? Dzięki rozmowie zMikiem Michelle domyśliła się, że za napastliwym pytaniem Zaka czai sięlęk.- Nie kocham go - odpowiedziała łagodnie.- Chciałam się z nimzobaczyć tylko dlatego, że musiałam z kimś porozmawiać.Niestety, wokolicy kręcili się paparazzi, któryś zrobił zdjęcie, a potem jakiś pismakrozdmuchał całą sprawę.Zak patrzył na nią ponuro.- Rozdmuchał? Nie powiesz mi chyba, że z każdym pacjentemwitasz się tak serdecznie!- A jednak tak - odparła prosto i szczerze.- Kiedy mieszkasz u kogośtygodniami czy miesiącami, kiedy go ciągle dotykasz, kiedy nocamiwysłuchujesz jego zwierzeń, to potem przy powitaniu nie możeszograniczyć się do uprzejmego podania ręki.To byłoby bardzo dziwne.Zak desperackim gestem wzburzył włosy dłonią.- Skoro chciałaś porozmawiać, czemu nie przyszłaś do mnie?Tak, Mike miał absolutną rację! Dla Zaka to dowód, że wciąż niepotrafi zaspokoić wszystkich moich pragnień.Brak mu pewności siebie.Mogłaby rozwiać jego obawy, ale czuła, że najpierw musi poruszyćpewną delikatną kwestię z bratem i jego żoną.Musieli odpowiedzieć najedno jedyne pytanie.Dopiero potem.- Ponieważ sam masz teraz poważny problem - podała pierwszewyjaśnienie, jakie przyszło jej na myśl.110RS- Mówisz o moim ojcu? Nie, Michelle, nie dlatego wolałaś szukaćpomocy u Mike'a i zwierzać się mu ze swoich kłopotów.Rzecz w tym, żeani trochę nie jestem podobny do Roba.Z rozpaczą zamknęła oczy.Co ona miała mu powiedzieć? Nie możesię z niczym zdradzić, dopóki Graham i Sherylin.- Aha, jeszcze jedno.Zanim zeszłaś dziś rano na śniadanie,powiedziałem rodzinie, że nie wymagam już stałej opieki i że jeszczedzisiaj wracasz do Riverside.A więc ją zwalniał.Praktycznie właśnie wyrzucił ją ze swojegodomu.W tej chwili nie mogła zrobić nic innego, jak tylkopodporządkować się jego życzeniu.Miała nadzieję, że to będzie tylkokrótkotrwałe rozstanie - wystarczy jedno słowo ze strony Grahama iSherylin.Jedno słowo.- Jak ty sobie dasz radę? Kto ci będzie robił zakupy?- Doug i Miki.- A kto cię zawiezie do lekarza?- Za parę dni sam już będę w stanie prowadzić.Schowaj mój lunchdo lodówki, zjem, jak wrócę.Michelle znała Zaka od wielu lat.Nie mogła się mylić.Znówzachowywał się jak zbuntowany i zraniony nastolatek.- Na długo wychodzisz?- To zależy.Idę do znajomej, która właśnie wróciła z urlopu.Pewnietrochę pogadamy.- Opowiesz jej o twoim ojcu?Popatrzył na nią ponuro.111RS- O tym to z tobą chciałem rozmawiać.Prosiłem cię o radę wobecności całej rodziny.Ale ty zignorowałaś moją prośbę.- To nie tak.- Michelle wyjęła z szafki folię do żywności i starannieopakowała przygotowane kanapki.- Prosiłeś, żebym podjęła za ciebiedecyzję, a tego zrobić nie mogę.Sam musisz zdecydować, czego chcesz.Jeśli masz ochotę o tym porozmawiać, chętnie cię wysłucham, gdy będęsię pakować.- Do samego końca profesjonalna i zorganizowana - podsumował zuśmiechem, w którym nie było śladu wesołości.- Zapewniam cię, żedocenię to przy wypisywaniu czeku.Otrzymasz go za parę dni.Szerokiejdrogi, Michelle.Jedz ostrożnie - dodał i wyszedł, zanim zdążyła sięodezwać.Poruszając się jak automat, Michelle spakowała się, posprzątała iprzygotowała wszystko, czego Zak mógłby jej zdaniem potrzebować.Ażtrudno uwierzyć, że tak nagle musi opuścić miejsce, które stało się jejbardzo drogie i w którym była tak bardzo szczęśliwa - bo samo widywanieZaka było szczęściem.Dwie godziny pózniej wchodziła już do swojego domu w Riverside.Podczas drogi doszła do wniosku, że starczy jej odwagi tylko na rozmowęw cztery oczy z bratem.Niech Graham sam spyta potem Sherylin, co onao tym sądzi.Jednak przez parę dni nie miała żadnej możliwości, by bez wiedzyreszty rodziny porozmawiać z bratem sam na sam.Dopiero w środę, gdyGraham pojechał do kancelarii prawniczej, którą prowadził wraz z dwomaprzyjaciółmi, mogła się z nim zobaczyć.112RS- Cześć.Nie przeszkadza ci, że tak wpadam bez uprzedzenia? -spytała, gdy sekretarka zaprowadziła ją do gabinetu.- Ależ skąd! Siadaj, proszę.- Graham podsunął jej krzesło i usiadłobok.- Właśnie zastanawialiśmy się z Sherylin, czemu do nas nieprzychodzisz, skoro jesteś w mieście od niedzieli.Co się dzieje, Michelle?Widzę, że coś jest nie tak.Odetchnęła głęboko.- Powiem ci, że przyjście tutaj było chyba najtrudniejszą rzeczą wmoim życiu.Spojrzał na nią z nagłą powagą.- Trudniejszą niż choroba męża?- W pewnym sensie tak.Zmierć jest częścią naturalnego porządkurzeczy.To, z czym przychodzę, jest.Jest wbrew naturze.Graham nawet nie mrugnął okiem.- Chcę ci zadać jedno pytanie - ciągnęła.- Obiecaj, że odpowiesz nanie absolutnie szczerze.- Ależ siostrzyczko, czy kiedykolwiek byłem wobec ciebienieszczery?- Nie.- Kurczowo zacisnęła dłonie na poręczach krzesła.- Jak byśsię czuł, gdyby się okazało, że Zak kocha Lynette?- Byłbym w kompletnym szoku.Krew odpłynęła jej z twarzy.- To wszystko, co chciałam wiedzieć - wyszeptała nieswoim głosem.- Dziękuję.Wstała z trudem, nogi się pod nią uginały.113RS- Spokojnie.- Graham położył dłonie na jej ramionach izdecydowanie posadził ją z powrotem.- Nie spytałaś nawet, dlaczegobyłbym w szoku.Odwróciła wzrok.- Nie muszę.Wiem, dlaczego.- Skoro wiesz, to po co do mnie przyszłaś?- Masz rację.Nie powinnam była.- Nie o to mi chodzi, Michelle.Dlaczego nie spytasz, jak bym sięczuł, gdyby Zak kochał ciebie?Oniemiała.- No, spytaj.Nie obawiaj się.Zapewniam cię, że tym razemusłyszysz inną odpowiedz.Nie dowierzała własnym uszom.- Jak to możliwe? Przecież w obu przypadkach chodzi o związek wobrębie rodziny! Czy gdyby Zak kochał Lynette, oddałbyś mu ją bezżadnych obiekcji?- Tak, gdyby oboje tego chcieli.Jednak jak już ci powiedziałem,byłbym w szoku, ponieważ wiem, że Zak od lat kocha się nie w mojejcórce, tylko w mojej siostrze.- Skąd wiesz?! - wykrzyknęła zdławionym głosem.Graham wziął jąłagodnie za rękę.- Michelle.Przecież to widać [ Pobierz całość w formacie PDF ]