[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A po potyczce z Ogarami z Alizonu byłam przekonana, że skoro Jeźdźcy walczyli na wojnie w zwierzęcej postaci, nie potrzebowali takiej nauki.Teraz jednak przekonałam się, że równie dobrze posługiwali się pazurami i kłami jak stalą.Herrel i Halse krążyli po płaszczu, bacznie się obserwując, co jakiś czas zadając pchnięcia, jakby chcieli wypróbować zręczność i siłę przeciwnika.Przypomniał mi się jakiś strzęp wiedzy o żołnierskim rzemiośle, zasłyszany podczas odwiedzin krewnych dam, które rezydowały w opactwie - że zawsze lepiej jest obserwować oczy wroga niż jego broń.Powolny początek pojedynku przerodził się w szkwał ciosów zadawanych i parowanych, w dziki taniec przy szczęku zderzających się stalowych brzeszczotów.Później, cofnąwszy się, obaj Jeźdźcy znów poczęli krążyć.Nie wiedziałam, czy Herrel dobrze się sprawiał.W każdym razie nie popłynęła krew i chociaż na moment trafił nogą poza płaszcz, szybko odparł atak Halse''a i wrócił na pole walki.Przez krótki czas byłam tak oszołomiona morderczą grą, że nie wyczułam, co jeszcze działo się wokół mnie.Może to dawka moły obudziła we mnie nie znany mi dotąd, wyostrzony zmysł.Halse skoncentrował się na walce i tak samo postąpił Herrel.Ale na zewnątrz otaczała ich połączona wola reszty Zwierzołaków.Przypuszczalnie ta zła wola nie mogła dosięgnąć i fizycznie osłabić Herrela, opóźnić jego reakcji i w ten sposób wystawić go na fatalny cios.Wisiała jednak niczym mgła, przyczyniając się do jego porażki.Wiara człowieka w siebie może utrzymywać się w nietrwałej równowadze.Przez całe życie Herrel przywykł uważać się za gorszego od innych Jeźdźców.Naturalny gniew i łączące nas uczucie kazały mu odeprzeć ten zarzut.A gdyby zasiane ziarna wątpliwości zaczęły rosnąć?!Dotychczas posługiwałam się wolą jako narzędziem; żeby mimo zasłony iluzji dojrzeć Strażnika Granicznego w gospodzie, walczyć z Alizończy karni i dotrzeć do Arvonu.Teraz starałam się uczynić z niej tarczę przeciw pragnieniu Kompanii.A ponieważ dręczyły mnie własne obawy i lęki, było to zadanie niemal przekraczające moje możliwości, tCzarodziejski wzrok zaczął mnie zawodzić.Na płaszczu Hyrona walczyły potwory.Nie widziałam dwóch mężczyzn z mieczami w dłoniach, ale stojącego na tylnych łapach niedźwiedzia, wyciągającego przednie, żeby schwytać i zmiażdżyć górskiego kota, który warcząc krążył wokół niego.- Ty.!Tak ostre było to żądanie, że nagle oderwałam oczy od walczących i skierowałam je na mówiącego.Ogier.człowiek.potwór wyciągający wielkie krabie kleszcze, żeby mnie zranić."Hyron" - nazwałam go po imieniu i zobaczyłam człowieka."Nie możesz zwyciężyć, czarownico, wybrawszy Jeźdźca półkrwi na swego obrońcę."Dowódca Zwierzołaków smagnął mnie niewidocznym, obezwładniającym biczem.Myśli Hyrona zadawały mi ciosy, tak jak zadawały sobie ciosy miecze pojedynkujących się na jego płaszczu."Wybrałam najlepszego spośród was! - Potrzebowałam wiary, ufności we własne siły i musiałam ją czuć, kiedy mówiłam lub przekazywałam myśl.- To jest prawdziwy człowiek!""Człowiek nie jest Jeźdźcem.Stawia czoło tym, którzy są więksi od ludzi"."Albo mniejsi!" - odparowałam."Głupia! Spójrz na rękę, w której trzymałaś miecz!" - Spojrzałam.W blasku księżyca moje palce były blade, chude i dziwnie przezroczyste.Hyron szybko zaatakował mnie słowami, które, jego zdaniem, miały uniemożliwić mi wszelką pomoc dla Herrela."Nikniesz! Za każdym razem, gdy posługujesz się mocą, czarownico, nikniesz.Ona staje się silniejsza! Wkrótce będziesz tylko cieniem, ona zaś skupi całą materię.A na co ci się wtedy przyda zwycięstwo?"Kiedy tak mówił, poczułam ogromną słabość.Cień, tak, moja.ręka wyglądała jak cień.Nie! Oszukali mnie, odwracając moją uwagę od walczących.Halse przypierał Herrela do sznura z płaszczów; Herrel był już ich bardzo blisko, za blisko.Halse nie zdołał zranić wroga, może chciał zatem ściągnąć na niego większą hańbę - ucieczkę z pola walki.Twarz Herrela stężała jak u człowieka, który z uporem walczy przeciw nieuniknionej klęsce."Nie!" - Próbowałam do niego dotrzeć, otoczyć go ścianą siły i pewności siebie.I wtedy przeszył mnie lęk, że może jednak Hyron mówił prawdę, iż pomagając Herrelowi narażam się na śmierć.Zadrżałam i zachwiałam się na nogach.Muszę przestać.zatrzymać to, co mi jeszcze pozostało.Moje ręce.były chudsze i bledsze niż przedtem.Nie patrz na ręce! Obserwuj Herrela, walcz z widmem klęski wywołanym przez Zwierzołaków.Herrelu.Widmowe ręce.Her-relu, Herrelu!Rozerwanie ich połączonej woli wymagało tak wielkiego wysiłku.I już nie byłam pewna, czy mi się to uda."Głupia! Znikasz.""Herrelu, możesz! Możesz pokonać niedźwiedzia! Herrelu!"Mgła oddzieliła mnie od walczących.Czy kot i niedźwiedź nadal krążyły na płaszczu? Stałam ślepa, kurczowo uczepiwszy się resztki sił i woli.Usłyszałam wrzaski, krzyki, a może to były głośne zwierzęce ryki, skwir ptaka, rżenie konia?Przetarłam oczy, próbując coś zobaczyć.Kot przysiadł na tylnych łapach, wyszczerzył kły, ogonem bił się po bokach.Naprzeciw niego stał niedźwiedź, ale jedna z pazurzastych tylnych łap znalazła się poza linią płaszczy.Muszą uznać, że Halse uciekł!Wszyscy Jeźdźcy znów stali się ludźmi i zbili w gromadę wciąż wrogo nastawioną do Herrela.Lecz mgła złej woli, mgła klęski zniknęła, jakby rozwiał ją wiatr.Herrel podniósł miecz i wskazał nim Halse'a.- On uciekł! - powiedział głośno i ostro.- Uciekł - potwierdził ponuro Hyron.- Umowa jest umową, żądamy wszystkiego.Kiedy Hyron nie odpowiedział, Herrel zrobił jeden lub dwa duże kroki do przodu.- Żądamy wszystkiego! - powtórzył.- Czy Prawo Kompanii już nie obowiązuje? Nie wierzę, że wyprzecie się wszystkiego.Lecz dowódca Jeźdźców nadal milczał.Inni również.Herrel podszedł jeszcze bliżej.W pobladłej twarzy jego oczy płonęły zielonym ogniem, ale wciąż był człowiekiem, a nie kotem.- Dlaczego nie dotrzymujesz umowy, Hyronie? Mówiliśmy o zwrocie wszystkiego, obiecałeś to nam, jeżeli zwyciężymy.- Nie mogę ci tego dać.Herrel milczał przez długą chwilę, jak gdyby nie chciał uwierzyć własnym uszom.- Czy odważysz się nazwać człowiekiem niehonorowym, dowódco Jeźdźców? - Herrel mówił ciszej, lecz w jego głosie brzmiał tłumiony gniew, tym groźniejszy, że w pełni kontrolowany.- Nie mogę ci oddać tego, czego nie mam.- Nie masz? Cóż więc się stało z Gillan, którą stworzyliście za pomocą czarów?- Spójrz! - Hyron znacząco wskazał głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.A po potyczce z Ogarami z Alizonu byłam przekonana, że skoro Jeźdźcy walczyli na wojnie w zwierzęcej postaci, nie potrzebowali takiej nauki.Teraz jednak przekonałam się, że równie dobrze posługiwali się pazurami i kłami jak stalą.Herrel i Halse krążyli po płaszczu, bacznie się obserwując, co jakiś czas zadając pchnięcia, jakby chcieli wypróbować zręczność i siłę przeciwnika.Przypomniał mi się jakiś strzęp wiedzy o żołnierskim rzemiośle, zasłyszany podczas odwiedzin krewnych dam, które rezydowały w opactwie - że zawsze lepiej jest obserwować oczy wroga niż jego broń.Powolny początek pojedynku przerodził się w szkwał ciosów zadawanych i parowanych, w dziki taniec przy szczęku zderzających się stalowych brzeszczotów.Później, cofnąwszy się, obaj Jeźdźcy znów poczęli krążyć.Nie wiedziałam, czy Herrel dobrze się sprawiał.W każdym razie nie popłynęła krew i chociaż na moment trafił nogą poza płaszcz, szybko odparł atak Halse''a i wrócił na pole walki.Przez krótki czas byłam tak oszołomiona morderczą grą, że nie wyczułam, co jeszcze działo się wokół mnie.Może to dawka moły obudziła we mnie nie znany mi dotąd, wyostrzony zmysł.Halse skoncentrował się na walce i tak samo postąpił Herrel.Ale na zewnątrz otaczała ich połączona wola reszty Zwierzołaków.Przypuszczalnie ta zła wola nie mogła dosięgnąć i fizycznie osłabić Herrela, opóźnić jego reakcji i w ten sposób wystawić go na fatalny cios.Wisiała jednak niczym mgła, przyczyniając się do jego porażki.Wiara człowieka w siebie może utrzymywać się w nietrwałej równowadze.Przez całe życie Herrel przywykł uważać się za gorszego od innych Jeźdźców.Naturalny gniew i łączące nas uczucie kazały mu odeprzeć ten zarzut.A gdyby zasiane ziarna wątpliwości zaczęły rosnąć?!Dotychczas posługiwałam się wolą jako narzędziem; żeby mimo zasłony iluzji dojrzeć Strażnika Granicznego w gospodzie, walczyć z Alizończy karni i dotrzeć do Arvonu.Teraz starałam się uczynić z niej tarczę przeciw pragnieniu Kompanii.A ponieważ dręczyły mnie własne obawy i lęki, było to zadanie niemal przekraczające moje możliwości, tCzarodziejski wzrok zaczął mnie zawodzić.Na płaszczu Hyrona walczyły potwory.Nie widziałam dwóch mężczyzn z mieczami w dłoniach, ale stojącego na tylnych łapach niedźwiedzia, wyciągającego przednie, żeby schwytać i zmiażdżyć górskiego kota, który warcząc krążył wokół niego.- Ty.!Tak ostre było to żądanie, że nagle oderwałam oczy od walczących i skierowałam je na mówiącego.Ogier.człowiek.potwór wyciągający wielkie krabie kleszcze, żeby mnie zranić."Hyron" - nazwałam go po imieniu i zobaczyłam człowieka."Nie możesz zwyciężyć, czarownico, wybrawszy Jeźdźca półkrwi na swego obrońcę."Dowódca Zwierzołaków smagnął mnie niewidocznym, obezwładniającym biczem.Myśli Hyrona zadawały mi ciosy, tak jak zadawały sobie ciosy miecze pojedynkujących się na jego płaszczu."Wybrałam najlepszego spośród was! - Potrzebowałam wiary, ufności we własne siły i musiałam ją czuć, kiedy mówiłam lub przekazywałam myśl.- To jest prawdziwy człowiek!""Człowiek nie jest Jeźdźcem.Stawia czoło tym, którzy są więksi od ludzi"."Albo mniejsi!" - odparowałam."Głupia! Spójrz na rękę, w której trzymałaś miecz!" - Spojrzałam.W blasku księżyca moje palce były blade, chude i dziwnie przezroczyste.Hyron szybko zaatakował mnie słowami, które, jego zdaniem, miały uniemożliwić mi wszelką pomoc dla Herrela."Nikniesz! Za każdym razem, gdy posługujesz się mocą, czarownico, nikniesz.Ona staje się silniejsza! Wkrótce będziesz tylko cieniem, ona zaś skupi całą materię.A na co ci się wtedy przyda zwycięstwo?"Kiedy tak mówił, poczułam ogromną słabość.Cień, tak, moja.ręka wyglądała jak cień.Nie! Oszukali mnie, odwracając moją uwagę od walczących.Halse przypierał Herrela do sznura z płaszczów; Herrel był już ich bardzo blisko, za blisko.Halse nie zdołał zranić wroga, może chciał zatem ściągnąć na niego większą hańbę - ucieczkę z pola walki.Twarz Herrela stężała jak u człowieka, który z uporem walczy przeciw nieuniknionej klęsce."Nie!" - Próbowałam do niego dotrzeć, otoczyć go ścianą siły i pewności siebie.I wtedy przeszył mnie lęk, że może jednak Hyron mówił prawdę, iż pomagając Herrelowi narażam się na śmierć.Zadrżałam i zachwiałam się na nogach.Muszę przestać.zatrzymać to, co mi jeszcze pozostało.Moje ręce.były chudsze i bledsze niż przedtem.Nie patrz na ręce! Obserwuj Herrela, walcz z widmem klęski wywołanym przez Zwierzołaków.Herrelu.Widmowe ręce.Her-relu, Herrelu!Rozerwanie ich połączonej woli wymagało tak wielkiego wysiłku.I już nie byłam pewna, czy mi się to uda."Głupia! Znikasz.""Herrelu, możesz! Możesz pokonać niedźwiedzia! Herrelu!"Mgła oddzieliła mnie od walczących.Czy kot i niedźwiedź nadal krążyły na płaszczu? Stałam ślepa, kurczowo uczepiwszy się resztki sił i woli.Usłyszałam wrzaski, krzyki, a może to były głośne zwierzęce ryki, skwir ptaka, rżenie konia?Przetarłam oczy, próbując coś zobaczyć.Kot przysiadł na tylnych łapach, wyszczerzył kły, ogonem bił się po bokach.Naprzeciw niego stał niedźwiedź, ale jedna z pazurzastych tylnych łap znalazła się poza linią płaszczy.Muszą uznać, że Halse uciekł!Wszyscy Jeźdźcy znów stali się ludźmi i zbili w gromadę wciąż wrogo nastawioną do Herrela.Lecz mgła złej woli, mgła klęski zniknęła, jakby rozwiał ją wiatr.Herrel podniósł miecz i wskazał nim Halse'a.- On uciekł! - powiedział głośno i ostro.- Uciekł - potwierdził ponuro Hyron.- Umowa jest umową, żądamy wszystkiego.Kiedy Hyron nie odpowiedział, Herrel zrobił jeden lub dwa duże kroki do przodu.- Żądamy wszystkiego! - powtórzył.- Czy Prawo Kompanii już nie obowiązuje? Nie wierzę, że wyprzecie się wszystkiego.Lecz dowódca Jeźdźców nadal milczał.Inni również.Herrel podszedł jeszcze bliżej.W pobladłej twarzy jego oczy płonęły zielonym ogniem, ale wciąż był człowiekiem, a nie kotem.- Dlaczego nie dotrzymujesz umowy, Hyronie? Mówiliśmy o zwrocie wszystkiego, obiecałeś to nam, jeżeli zwyciężymy.- Nie mogę ci tego dać.Herrel milczał przez długą chwilę, jak gdyby nie chciał uwierzyć własnym uszom.- Czy odważysz się nazwać człowiekiem niehonorowym, dowódco Jeźdźców? - Herrel mówił ciszej, lecz w jego głosie brzmiał tłumiony gniew, tym groźniejszy, że w pełni kontrolowany.- Nie mogę ci oddać tego, czego nie mam.- Nie masz? Cóż więc się stało z Gillan, którą stworzyliście za pomocą czarów?- Spójrz! - Hyron znacząco wskazał głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]