[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tu nie obowiązują zwykłezasady.- Prawda, zapomniałam.Osiadła na dnie lodzi podwodnej, a Dolph zamknął właz.Było tutaj wspanialesucho, a wielkie okna wychodziły na okalające ich morze.Wnętrze wyglądało nazamieszkane, jakby spędziło tu czas kilku niezbyt porządnickich artystów.Na jednejze ścian widniała podobizna bitla.- Gdzie wskazuje ten twój dysk? - spytał Dolph.Wyjęła dysk.- O, tam - wskazała.Skierował w tamtą stronę łódz podwodną.Przyspieszyła, tnąc morską głębię.Wtem morze wyschło.Nie skończyło się, a przeszło w powietrze.śółtej łodzipodwodnej to nie przeszkodziło - płynęła w powietrzu.- To wspaniała machina - orzekł Dolph.- Nie rozumiem, czemu ktoś miałbysię jej pozbyć.- Tam jest jakiś człowiek - ostrzegła Metria.- Nie strąć go.Statek powietrzny zwolnił, lecz człowiek stał się smokiem i kłapnął nań.- Och, smokołak - powiedział Dolph i otworzył okno.- Hej, nie kłap na nas!Tylko tędy przepływamy.Znów pojawił się człowiek.- Uuuups, przepraszam.Myślałem, \e to najezdzca z Mundanii.- Nie ma sprawy.Jestem ksią\ę Dolph z Xanth.Kim jesteś i co robisz?- Jestem Jay.Ojciec był człowiekiem, a matka zionącym ogniem smokiem.Nie czułem się dobrze ani z jednym, ani z drugim, więc znalazłem sobie robotę przyzłych snach.W ludzkiej fazie wysłuchuję instrukcji, a w smoczej fazie je wykonuję.Da się z tego wy\yć. - Znasz tu jakiegoś RO?Jay podrapał się po głowie.- Jest tu trochę dziwnych gostków, ale o takim nie słyszałem.Mo\e cyborgbędzie wiedzieć.- Cyborg?- Jest po cześci zwierzęciem, po części maszyną.Naprawdę niesamowity.Cośmi się wydaje, \e dzisiaj przycina kwiaty.Trzymajcie się tego kursu, a wkrótceznajdziecie stertę gnoju.- Dzięki.- Aódz podwodna odpłynęła.Dotarli do wywieszki: ZUPA ZWOJU.- Lepiej skręć - doradziła Metria.- Nie o to nam idzie.Aódz podwodna skręciła w lewo.Natrafili na kolejną wywieszkę: DWIEWDY.Metria się rozejrzała, ale nie zobaczyła \adnej wędy.- I to te\ nie wygląda dobrze.Więc łódz podwodna skręciła teraz w prawo.Tym razem natrafiła na napis:MGAA SROGA.- Mówiłem ci, \e to jakieś dziwaczne miejsce - odezwał się Dolph.- Lepiejznów kogoś zapytajmy.Dostrzegli jakąś młodą kobietę malująca napis.Dolph otworzył właz.- Cześć, jestem ksią\ę Dolph z Xanth.Chyba się zgubiliśmy.Mogłabyś nampomóc?- A ja jestem Miss Pell - odparła.- Oczywiście, mogę wam pomóc.Ale nibyczemu?- Bo im szybciej znajdziemy to, czego szukamy, tym szybciej się stądwyniesiemy.Miss Pell ze zrozumieniem kiwnęła głową.- To faktycznie warte zachodu, Cią\ę Rolu.Poprawcie moje napisy i traficie,gdzie chcecie.- Cią\ę Rolu? - powtórzył w osłupieniu.- Miss Pell! - wykrzyknęła Metria.- Misspell* [* Gra słów: ang.misspell -popełnić błąd, napisać z błędem (przyp.tłum.).]! Błądek! To dlatego te napisy są takiedziwne!Pojaśniał. - Och, okej! - zamknął właz i cofnął łódz szlakiem, którym tu przypłynęli.- ZAA DROGA - odczytała Metria, poprawiając trzeci napis.NIE TDY -poprawiła drugi.- KUPA GNOJU.To tu płyniemy!I faktycznie, był tam człowiek-maszyna z kawałkiem drewna, otoczony\ukami.Dotykał je drewnem, a one zmieniały kwiaty w gnój.Niezbyt wiele kwiatówzostało, za to kupa gnoju była całkiem spora.Dolph otworzył właz.- Pewnie jesteś tym cyborgiem.Ale dlaczego niszczysz te kwiaty?- Są częścią ostatniej dekoracji - wyjaśnił cyborg.- Paru śniących wąchałokwiatki od spodu.Teraz musimy je poddać recyklingowi, więc korzystam zdrewienka-odwrotki, \eby gnojowe \uki mogły je przemienić w gnój.- Dla snów to pewno ma sens - rzekła Metria.- Ale chyba widzę tu jakiegośowada z innego gatunku - wypłynęła z łodzi podwodnej i złapała go.- Wpakuję mugo do ucha - wyjaśniła Dolphowi; wło\yła cyborgowi owada do ucha i szepnęła coś.- Ale\ oczywiście! - odparł cyborg.- O, tędy - wskazał.Dolph uruchomił łódz podwodną.- Co zrobiłaś?- Napomknęłam o czymś - wyjaśniła.- Znalazłam straszyka.Jak tylkowło\yłam mu go w ucho, musiał mi powiedzieć prawdę.Płynęli.Krajobraz rozmył się w mętną nicość, w której się wiły barwnewstęgi.Dysk szarpał mocniej.Na koniec dotarli do człowieka siedzącego na pętli wstęgi, otoczonegomuzyką.Miał gęstą, sczesaną z czoła czuprynę, odziany był w garnitur, który niemalciągnął się za nim po ziemi.Nie miał \adnego instrumentu, jego usta były zamknięte,a przecie\ muzyka była najwyrazniej zale\na od jego woli, bo kiwał głową do taktu iporuszał rękami, jakby chciał podkreślić pewne jej aspekty i wygładzić inne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl