[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wepchnął ją do środka, uwalniającjednocześnie jej usta.- Bądz cicho - polecił.- Pózniej przyjdę po ciebie, rozumiesz?- Mój mąż - zaczęła błagać.- Gdzie jest mój mąż?- Razem z innymi - odparł.- Wszystko z nim dobrze.Dla ciebie bezpieczniej tutaj.Lepiej dla dziecka.Przyłożył palec do ust, jeszcze raz nakazując jej, by nie robiła hałasu, i zamknął drzwi.Sam nie wiedział, co go skłoniło do tego kroku.Nie rozumiał, czym tak bardzo ujęłago ta dziewczyna w przeciągu kilku sekund, kiedy weszła na pokład i wyciągnęła ramiona podziecko, że postanowił uratować jej życie.To przyszło zupełnie nieoczekiwanie.Pierwszyoficer stłukłby go na miazgę, gdyby się o tym dowiedział.Ostrożnie zasunął rygiel wdrzwiach.Teraz nie będzie mogła wyjść.Uspokojony wrócił na pokład.W ciemnej, śmierdzącej ładowni Jacob Rubenstein głośno wykrzykiwał imię żony.Gdzie ona mogła być? Przepychał się między towarzyszami niedoli, nie zważając na ichgłośne protesty.- Hester! Hester!Wystraszone dzieci zaczęły głośno płakać.Kobiety szlochały w ciemnościach.RuthSteinberg, nie mogąc dłużej znieść smrodu spalin, zwymiotowała, kuląc się na dnie ładowni.Jeden z mężczyzn zdołał wspiąć się na górę i walił pięściami w pokrywę luku.- Wypuśćcie nas.Otwórzcie i wypuśćcie nas.Nie mamy czym oddychać.Trawler przechylił się gwałtownie i mężczyzna spadł z drabinki.Upadł na plecy,mocno uderzając się w głowę.Na pokładzie kapitan słyszał krzyki i płacz dzieci.Trawler byłjuż dość daleko od brzegu i kierował się w stronę otwartego morza.Nadciągał wiatr ikołysanie stawało się coraz silniejsze.Nie można zwlekać zbyt długo.Jeśli pogoda siępogorszy, jego ludzie nie dadzą sobie rady jeszcze z %7łydami.Odczekał, aż ląd całkowiciezniknie z horyzontu.Teraz wokół nie widać było nic poza bezkresną pustką MorzaPółnocnego, znaczoną białymi grzywami piany.Kapitan popatrzył na zegarek; płynęli jużprawie dwie godziny.Odgłosy z ładowni ucichły; najwyrazniej %7łydów zmogła chorobamorska.Wydał rozkaz zatrzymania silników i spuszczenia kotwicy.Załoga zebrała się napokładzie.Ktoś musiał zostać za sterem, żeby utrzymać statek w kursie.Wybrał Johansena,najmłodszego z marynarzy.- Johansen, przejmiesz ster.Otworzyć luki i przygotować się.Uwaga!%7łydzi wychodzili pośpiesznie, spragnieni świeżego powietrza, pragnąc jak najszybciejopuścić ohydne więzienie pod pokładem.Marynarze chwytali ich jednego po drugim.JacobRubenstein i młodzi Braunerowie usiłowali stawiać opór, więc ogłuszono ich mocnymiciosami w głowę.Kobiety przerzucano za reling niczym worki.Płaczące i rozpaczliwieczepiające się babki dzieci nie stanowiły żadnego problemu.Stara poszła za burtę, a one zarazza nią.Wszystko to zajęło nie więcej niż kwadrans i na pokładzie zapanowała cisza.Marynarze spokojnie przypatrywali się głowom podskakującym na fali, obojętni na płacze ikrzyki.Większość ofiar i tak umrze z zimna, zanim zdoła utonąć.Kapitan wydał następnyrozkaz:- Uruchomić silniki.Silniki zaczęły pracować z głuchym odgłosem i trawler odpłynął, ciągnąc za sobądługi ślad piany.Kapitan nawet nie popatrzył na morze, by sprawdzić, czy ktoś nie zostałjeszcze na powierzchni.Spokojnie nakazał oficerowi, by wysłał marynarzy do ładowni popozostawione przez uciekinierów rzeczy.Cały bagaż zamknięto w jego kabinie, by uchronićgo przed wścibstwem ewentualnych złodziejaszków.Dla siebie kapitan także nie miałzamiaru niczego zatrzymywać.Dobrze znał długie ręce SS i Albrechta Hoffmana.Wiedział,że za swoją pracę dostanie odpowiednią zapłatę, podobnie jak reszta załogi.Do uszu Hester docierał hałas, przytłumiony, co prawda, przez pokład nad jej głową izamknięte drzwi.Słyszała rozpaczliwe krzyki i nawoływania.Na zewnątrz musiało dziać sięcoś strasznego.Mocniej przytuliła dziecko do siebie.Zaczęło popłakiwać, więc dała mu pierś,aby je uspokoić.Zresztą jego wątły głosik i tak ginął wśród innych odgłosów.Naglezapanowała cisza.Silniki, które zatrzymano jeszcze zanim rozpoczął się tumult na górze,ponownie zaczęły pracować.Hester dygotała jak w gorączce.Starała się opanowaćogarniającą ją histerię.Masowała pustą pierś, usiłując wycisnąć z niej trochę mleka dladziecka.Zniekształcone niemieckie słowa marynarza kołatały jej w pamięci w rytm odgłosówsilnika: Będziesz robić hałas.twoje dziecko umrze.bądz cicho [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Wepchnął ją do środka, uwalniającjednocześnie jej usta.- Bądz cicho - polecił.- Pózniej przyjdę po ciebie, rozumiesz?- Mój mąż - zaczęła błagać.- Gdzie jest mój mąż?- Razem z innymi - odparł.- Wszystko z nim dobrze.Dla ciebie bezpieczniej tutaj.Lepiej dla dziecka.Przyłożył palec do ust, jeszcze raz nakazując jej, by nie robiła hałasu, i zamknął drzwi.Sam nie wiedział, co go skłoniło do tego kroku.Nie rozumiał, czym tak bardzo ujęłago ta dziewczyna w przeciągu kilku sekund, kiedy weszła na pokład i wyciągnęła ramiona podziecko, że postanowił uratować jej życie.To przyszło zupełnie nieoczekiwanie.Pierwszyoficer stłukłby go na miazgę, gdyby się o tym dowiedział.Ostrożnie zasunął rygiel wdrzwiach.Teraz nie będzie mogła wyjść.Uspokojony wrócił na pokład.W ciemnej, śmierdzącej ładowni Jacob Rubenstein głośno wykrzykiwał imię żony.Gdzie ona mogła być? Przepychał się między towarzyszami niedoli, nie zważając na ichgłośne protesty.- Hester! Hester!Wystraszone dzieci zaczęły głośno płakać.Kobiety szlochały w ciemnościach.RuthSteinberg, nie mogąc dłużej znieść smrodu spalin, zwymiotowała, kuląc się na dnie ładowni.Jeden z mężczyzn zdołał wspiąć się na górę i walił pięściami w pokrywę luku.- Wypuśćcie nas.Otwórzcie i wypuśćcie nas.Nie mamy czym oddychać.Trawler przechylił się gwałtownie i mężczyzna spadł z drabinki.Upadł na plecy,mocno uderzając się w głowę.Na pokładzie kapitan słyszał krzyki i płacz dzieci.Trawler byłjuż dość daleko od brzegu i kierował się w stronę otwartego morza.Nadciągał wiatr ikołysanie stawało się coraz silniejsze.Nie można zwlekać zbyt długo.Jeśli pogoda siępogorszy, jego ludzie nie dadzą sobie rady jeszcze z %7łydami.Odczekał, aż ląd całkowiciezniknie z horyzontu.Teraz wokół nie widać było nic poza bezkresną pustką MorzaPółnocnego, znaczoną białymi grzywami piany.Kapitan popatrzył na zegarek; płynęli jużprawie dwie godziny.Odgłosy z ładowni ucichły; najwyrazniej %7łydów zmogła chorobamorska.Wydał rozkaz zatrzymania silników i spuszczenia kotwicy.Załoga zebrała się napokładzie.Ktoś musiał zostać za sterem, żeby utrzymać statek w kursie.Wybrał Johansena,najmłodszego z marynarzy.- Johansen, przejmiesz ster.Otworzyć luki i przygotować się.Uwaga!%7łydzi wychodzili pośpiesznie, spragnieni świeżego powietrza, pragnąc jak najszybciejopuścić ohydne więzienie pod pokładem.Marynarze chwytali ich jednego po drugim.JacobRubenstein i młodzi Braunerowie usiłowali stawiać opór, więc ogłuszono ich mocnymiciosami w głowę.Kobiety przerzucano za reling niczym worki.Płaczące i rozpaczliwieczepiające się babki dzieci nie stanowiły żadnego problemu.Stara poszła za burtę, a one zarazza nią.Wszystko to zajęło nie więcej niż kwadrans i na pokładzie zapanowała cisza.Marynarze spokojnie przypatrywali się głowom podskakującym na fali, obojętni na płacze ikrzyki.Większość ofiar i tak umrze z zimna, zanim zdoła utonąć.Kapitan wydał następnyrozkaz:- Uruchomić silniki.Silniki zaczęły pracować z głuchym odgłosem i trawler odpłynął, ciągnąc za sobądługi ślad piany.Kapitan nawet nie popatrzył na morze, by sprawdzić, czy ktoś nie zostałjeszcze na powierzchni.Spokojnie nakazał oficerowi, by wysłał marynarzy do ładowni popozostawione przez uciekinierów rzeczy.Cały bagaż zamknięto w jego kabinie, by uchronićgo przed wścibstwem ewentualnych złodziejaszków.Dla siebie kapitan także nie miałzamiaru niczego zatrzymywać.Dobrze znał długie ręce SS i Albrechta Hoffmana.Wiedział,że za swoją pracę dostanie odpowiednią zapłatę, podobnie jak reszta załogi.Do uszu Hester docierał hałas, przytłumiony, co prawda, przez pokład nad jej głową izamknięte drzwi.Słyszała rozpaczliwe krzyki i nawoływania.Na zewnątrz musiało dziać sięcoś strasznego.Mocniej przytuliła dziecko do siebie.Zaczęło popłakiwać, więc dała mu pierś,aby je uspokoić.Zresztą jego wątły głosik i tak ginął wśród innych odgłosów.Naglezapanowała cisza.Silniki, które zatrzymano jeszcze zanim rozpoczął się tumult na górze,ponownie zaczęły pracować.Hester dygotała jak w gorączce.Starała się opanowaćogarniającą ją histerię.Masowała pustą pierś, usiłując wycisnąć z niej trochę mleka dladziecka.Zniekształcone niemieckie słowa marynarza kołatały jej w pamięci w rytm odgłosówsilnika: Będziesz robić hałas.twoje dziecko umrze.bądz cicho [ Pobierz całość w formacie PDF ]