[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spróbujcie tego ciasta.- I znów zaczęła się zaśmiewać, dumna ztego, że jest tak dobrze poinformowana.Izam ugryzł kawałek ciasta.Było twarde i mdłe.Zapłacił za zamówiony towar, poczym obliczył, która jest godzina.Pomodlił się, by jego plan okazał się lepszy od dyniowegociasta kucharki.Zostawił towar w magazynie i ruszył w stronę wieży, gdzie według Urgindydziewczyna miała zostać spalona.Wieża, imponująca konstrukcja z kamienia, wznosiła się naskale w najwyższym punkcie fortecy, stanowiąc tym samym jej ostatni bastion.Rozciągał sięz niej widok nie tylko na sam Wurzburg, ale również na bramy prowadzące do miasta, dolinęMenu i pasma wzgórz.Kiedy Izam znalazł się u stóp wieży, odkrył, że upływ czasu, a takżebrak odpowiednich napraw sprawiły, że basztę trzeba było podeprzeć potężną belką, którejkoniec wspierał się o wewnętrzną stronę muru.Skrzywił się, gdy na jednym z dziedzińców prowadzących do wieży zobaczył stos.Teren był trudno dostępny, ponieważ pod basztą ciągnęła się fosa, a tuż za nią wznosił sięmur obronny.Ukrył się za stosem drew i czekał, aż zjawi się orszak.Zaczęło padać.Opatulił się płaszczem, pocieszając się, że pod wpływem wilgoci drwanie zajmą się tak łatwo ogniem.Wkrótce potem rozległo się bicie w dzwony.Czekając,zauważył dziwny pień stanowiący umocnienie wieży.Uznał, że dzięki niemu można pokonaćprzepaść dzielącą wieżę od muru.Po chwili pojawił się wózek Wilfreda, za którym kroczył Drogo, Alkuin i okazalewystrojony diakon Flawiusz.Za nimi szła Theresa pilnowana przez dwóch strażników.Izamschował się jeszcze głębiej, gdy psy podciągnęły wózek pod stos.Towarzyszący Wilfredowisłudzy wbili pochodnie w ziemię i wyszli z placu broni.Rozpadało się na dobre.Na znakhrabiego strażnicy pochwycili Theresę, która sprawiała wrażenie otumanionej.Mieli jużwprowadzić ją na stos, gdy do akcji wkroczył Izam.- Co to ma, u diabła, znaczyć! - mruknął na jego widok Wilfred.Wartownicy chwyciliza broń, ale Drogo ich powstrzymał.- Izamie, to ty? - spytał zdziwiony missus.Młodzieniec skłonił się przed nim.- Sędzio, ta dziewczyna jest niewinna.Nie możecie do tego dopuścić.Próbował doniej podejść, ale strażnicy zagrodzili mu drogę.Wilfred poszczuł psy, które zaczęły ujadać jakopętane.Następnie rozkazał żołnierzom podpalić stos, ale Izam wyjął sztylet i rzucił nim.Ostrze przecięło powietrze i wbiło się w krzesło pod wstydliwymi częściami ciała Wilfreda.Wtedy wyjął zza pasa drugi sztylet.- Zapewniam was, że jeśli macie serce, mogę w nie trafić - zagroził.- Izamie, nie bądźcie głupcem - ostrzegł go missus.- Ta dziewczyna ukradłaniezwykle ważny dokument.Nie wiem, co wami kieruje, ale już postanowiłem, że zapłaci zato życiem.- Ona niczego nie ukradła.Była przy mnie, odkąd wyszła ze skryptorium - powtórzyłinżynier, nie opuszczając broni.- Alkuin inaczej mi to przedstawił.- Zatem Alkuin kłamie - odparł krótko.- Heretyk! - zawołał mnich.Krople deszczu dudniły z uporem, a zebrani czekali.Izam nabrał głęboko powietrza,bo nadszedł czas na ostatnie zagranie.Wystąpił naprzód, ścisnął w dłoniach krzyż, którywisiał na jego piersiach, i padł przed Drogiem na kolana.- Żądam Sądu Bożego!Wszyscy zamilkli zdumieni.Sądy Boże kosztowały życie.- Jeśli staracie się ją uratować.- ostrzegł go Wilfred.- Tego się domagam! - Izam zerwał krzyż z piersi i wzniósł go ku niebu.Drogo zakaszlał.Spojrzał na Wilfreda, potem na Flawiusza, a wreszcie na samegoAlkuina.Pierwsi dwaj pokręcili przecząco głowami.Ale Alkuin orzekł, że nie sposób uchylićsię przed żądaniem ordalii.- A zatem Sąd Boży.? Zbliżcie się - rozkazał Drogo.- Wiecie, na co się narażacie?Izam przytaknął.Zazwyczaj kazano oskarżonemu przejść boso po rozgrzanej doczerwoności kracie: jeśli jego stopy zostały spalone, był winny, ale jeśli dzięki boskiejinterwencji pozostały nienaruszone, wówczas ogłaszano jego niewinność.Możliwe byłorównież wrzucenie oskarżonego do rzeki ze skrępowanymi rękoma i nogami: jeśliutrzymywał się na powierzchni, jego winy zostały odkupione.Jednak Izam zamierzał uciecsię do pojedynku, co przy dwu przeciwnikach było możliwe.Wystarczyło jedynie wyzwaćAlkuina.- To nie on jest oskarżony - odparł, słysząc to, Wilfred.- Alkuin twierdzi, że Theresa dopuściła się kradzieży, ale ja utrzymuję, że to onkłamie.W takim wypadku jedynie Bóg może rozpoznać, kto jest zbłąkaną owcą.- Nigdy nie słyszałem większych bzdur! Czyżbyście zapomnieli, że to Alkuin jestpasterzem, a Theresa owcą?W tym momencie Alkuin podszedł do Izama, spojrzał mu stanowczo w oczy i wyrwałmu krzyż.- Przyjmuję ordalię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Spróbujcie tego ciasta.- I znów zaczęła się zaśmiewać, dumna ztego, że jest tak dobrze poinformowana.Izam ugryzł kawałek ciasta.Było twarde i mdłe.Zapłacił za zamówiony towar, poczym obliczył, która jest godzina.Pomodlił się, by jego plan okazał się lepszy od dyniowegociasta kucharki.Zostawił towar w magazynie i ruszył w stronę wieży, gdzie według Urgindydziewczyna miała zostać spalona.Wieża, imponująca konstrukcja z kamienia, wznosiła się naskale w najwyższym punkcie fortecy, stanowiąc tym samym jej ostatni bastion.Rozciągał sięz niej widok nie tylko na sam Wurzburg, ale również na bramy prowadzące do miasta, dolinęMenu i pasma wzgórz.Kiedy Izam znalazł się u stóp wieży, odkrył, że upływ czasu, a takżebrak odpowiednich napraw sprawiły, że basztę trzeba było podeprzeć potężną belką, którejkoniec wspierał się o wewnętrzną stronę muru.Skrzywił się, gdy na jednym z dziedzińców prowadzących do wieży zobaczył stos.Teren był trudno dostępny, ponieważ pod basztą ciągnęła się fosa, a tuż za nią wznosił sięmur obronny.Ukrył się za stosem drew i czekał, aż zjawi się orszak.Zaczęło padać.Opatulił się płaszczem, pocieszając się, że pod wpływem wilgoci drwanie zajmą się tak łatwo ogniem.Wkrótce potem rozległo się bicie w dzwony.Czekając,zauważył dziwny pień stanowiący umocnienie wieży.Uznał, że dzięki niemu można pokonaćprzepaść dzielącą wieżę od muru.Po chwili pojawił się wózek Wilfreda, za którym kroczył Drogo, Alkuin i okazalewystrojony diakon Flawiusz.Za nimi szła Theresa pilnowana przez dwóch strażników.Izamschował się jeszcze głębiej, gdy psy podciągnęły wózek pod stos.Towarzyszący Wilfredowisłudzy wbili pochodnie w ziemię i wyszli z placu broni.Rozpadało się na dobre.Na znakhrabiego strażnicy pochwycili Theresę, która sprawiała wrażenie otumanionej.Mieli jużwprowadzić ją na stos, gdy do akcji wkroczył Izam.- Co to ma, u diabła, znaczyć! - mruknął na jego widok Wilfred.Wartownicy chwyciliza broń, ale Drogo ich powstrzymał.- Izamie, to ty? - spytał zdziwiony missus.Młodzieniec skłonił się przed nim.- Sędzio, ta dziewczyna jest niewinna.Nie możecie do tego dopuścić.Próbował doniej podejść, ale strażnicy zagrodzili mu drogę.Wilfred poszczuł psy, które zaczęły ujadać jakopętane.Następnie rozkazał żołnierzom podpalić stos, ale Izam wyjął sztylet i rzucił nim.Ostrze przecięło powietrze i wbiło się w krzesło pod wstydliwymi częściami ciała Wilfreda.Wtedy wyjął zza pasa drugi sztylet.- Zapewniam was, że jeśli macie serce, mogę w nie trafić - zagroził.- Izamie, nie bądźcie głupcem - ostrzegł go missus.- Ta dziewczyna ukradłaniezwykle ważny dokument.Nie wiem, co wami kieruje, ale już postanowiłem, że zapłaci zato życiem.- Ona niczego nie ukradła.Była przy mnie, odkąd wyszła ze skryptorium - powtórzyłinżynier, nie opuszczając broni.- Alkuin inaczej mi to przedstawił.- Zatem Alkuin kłamie - odparł krótko.- Heretyk! - zawołał mnich.Krople deszczu dudniły z uporem, a zebrani czekali.Izam nabrał głęboko powietrza,bo nadszedł czas na ostatnie zagranie.Wystąpił naprzód, ścisnął w dłoniach krzyż, którywisiał na jego piersiach, i padł przed Drogiem na kolana.- Żądam Sądu Bożego!Wszyscy zamilkli zdumieni.Sądy Boże kosztowały życie.- Jeśli staracie się ją uratować.- ostrzegł go Wilfred.- Tego się domagam! - Izam zerwał krzyż z piersi i wzniósł go ku niebu.Drogo zakaszlał.Spojrzał na Wilfreda, potem na Flawiusza, a wreszcie na samegoAlkuina.Pierwsi dwaj pokręcili przecząco głowami.Ale Alkuin orzekł, że nie sposób uchylićsię przed żądaniem ordalii.- A zatem Sąd Boży.? Zbliżcie się - rozkazał Drogo.- Wiecie, na co się narażacie?Izam przytaknął.Zazwyczaj kazano oskarżonemu przejść boso po rozgrzanej doczerwoności kracie: jeśli jego stopy zostały spalone, był winny, ale jeśli dzięki boskiejinterwencji pozostały nienaruszone, wówczas ogłaszano jego niewinność.Możliwe byłorównież wrzucenie oskarżonego do rzeki ze skrępowanymi rękoma i nogami: jeśliutrzymywał się na powierzchni, jego winy zostały odkupione.Jednak Izam zamierzał uciecsię do pojedynku, co przy dwu przeciwnikach było możliwe.Wystarczyło jedynie wyzwaćAlkuina.- To nie on jest oskarżony - odparł, słysząc to, Wilfred.- Alkuin twierdzi, że Theresa dopuściła się kradzieży, ale ja utrzymuję, że to onkłamie.W takim wypadku jedynie Bóg może rozpoznać, kto jest zbłąkaną owcą.- Nigdy nie słyszałem większych bzdur! Czyżbyście zapomnieli, że to Alkuin jestpasterzem, a Theresa owcą?W tym momencie Alkuin podszedł do Izama, spojrzał mu stanowczo w oczy i wyrwałmu krzyż.- Przyjmuję ordalię [ Pobierz całość w formacie PDF ]