[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy tak staÅ‚ i dumaÅ‚, w jednym z metalowych pudeÅ‚ ktoÅ› opuÅ›ciÅ‚ szklanÄ… Å›cianÄ™ wdół.Z otworu wyjrzaÅ‚a mÄ™ska twarz.- Oooo! Heuu! HoÅ‚a! - krzyknÄ…Å‚ mężczyzna w obcym jÄ™zyku, gapiÄ…c siÄ™ na GracjÄ™.Dolph spojrzaÅ‚ na niÄ… i stwierdziÅ‚, że nic siÄ™ nie zmieniÅ‚a.ZÅ‚udne kobiece ciaÅ‚ookrywaÅ‚o jej prawdziwe twarde koÅ›ci.WyglÄ…daÅ‚a jak obnażona, najbardziej krÄ…gÅ‚a z nimf.- Czemu ten MundaÅ„czyk tak wlepia w niÄ… swe gaÅ‚y i coÅ› burczy pod nosem? -zapytaÅ‚ sam siebie Książę.- Cossa kcztaÅ‚fty! - zawoÅ‚aÅ‚ czÅ‚owiek.- DaÅ„mi czooÅ› too sÅ‚ociutkie fiaÅ‚ko.- Co gadasz? - zapytaÅ‚ go Dolph, którego drażniÅ‚y niezrozumiaÅ‚e sÅ‚owa.- Szkoda, żenie mam przy sobie mundaÅ„skiego urzÄ…dzenia do tÅ‚umaczenia, którym posÅ‚ugiwaÅ‚ siÄ™Turn - westchnÄ…Å‚.W tym momencie zwróciÅ‚ na nich uwagÄ™ jakiÅ› inny MundaÅ„czyk.Także opuÅ›ciÅ‚szklanÄ… Å›cianÄ™ pudÅ‚a w dół, wyjrzaÅ‚ zeÅ„ i cmoknÄ…Å‚.- Siemasz lalunja! - zaszwargotaÅ‚.- Kjedy siÄ™ umófimy?W koÅ„cu wszystkie szyby sunÄ…cych drogÄ… pudeÅ‚ zostaÅ‚y spuszczone.Ludziewystawiali gÅ‚owy i szeroko otwierali oczy.- Djaj bjusiaka! - krzyknÄ…Å‚ jeden z nich.- Alle bjanie - gwizdnÄ…Å‚ drugi.- Njech cje pobiesce - mruknÄ…Å‚ inny.Wszyscy wkoÅ‚o wydawali z siebie podobne, bezsensowne okrzyki, przypominajÄ…cchór wrzeszczÄ…cych harpii.Zarówno szkielety, jak i Dolph byli zupeÅ‚nie zbici z tropu.Nagle ruchome pudÅ‚a wpadÅ‚y w panikÄ™.Jedno wylÄ…dowaÅ‚o z hu- kiem na drugim,drugie na trzecim.Wkrótce dobiÅ‚y do nich nastÄ™pne.UwiÄ™zieni w nich ludzie zaczÄ™liwrzeszczeć ze zdwojonÄ… siÅ‚Ä….Byli zli.Dolph dalej nic nie rozumiaÅ‚, zauważyÅ‚ jedynie, żepowietrze aż drży, tak jakby promieniowaÅ‚o z gorÄ…ca, a nieliczne zdzbÅ‚a trawy porastajÄ…cejpobocze szybko wiÄ™dnÄ….Po chwili ujrzaÅ‚ potężnego, sunÄ…cego ku nim, ubranego na niebiesko jegomoÅ›cia.Ów Niebieszczak nic sobie nie robiÅ‚ z roztrzaskanych pudeÅ‚, a jedynie wpatrywaÅ‚ siÄ™ wGracjÄ™.- Otpofie sÄ… tn fpaptek, ty kolas i fen pszeprany frup - groznie ryknÄ…Å‚.- Fo fy sopjemyslijcie?Dolph postanowiÅ‚ na to jakoÅ› zareagować.SÅ‚owa mężczyzny wprawiÅ‚y go wzakÅ‚opotanie.Widać byÅ‚o, że nie jest im życzliwy.PrzeczuwaÅ‚ jakieÅ› nieszczęście.- Uciekajmy stÄ…d - szepnÄ…Å‚ i zawróciÅ‚ do dziwacznej budowli.Szkielety podążyÅ‚y zanim, a Niebieszczak za nimi.WymachiwaÅ‚ jakÄ…Å› krótkÄ… paÅ‚kÄ… i gÅ‚oÅ›no beÅ‚kotaÅ‚:- Firnie prafa staaaacz!Wmieszali siÄ™ w Å›pieszÄ…cÄ… ludzkÄ… rzekÄ™ i niesieni jej prÄ…dem wpadli do budynku.Niebieszczak wciąż deptaÅ‚ im po piÄ™tach, wykrzykujÄ…c dziwaczne sÅ‚owa.Nikt z tÅ‚umu niezwracaÅ‚ na niego uwagi.Dolph wiedziaÅ‚, że musi gdzieÅ› ukryć swych towarzyszy, gdyż w innym razieniebieski czÅ‚ek ich pochwyci i nie dotrÄ… do celu.RozejrzaÅ‚ siÄ™ za jakimÅ› miejscem, gdziemogliby siÄ™ schować.- TÄ™dy! - zawoÅ‚aÅ‚, gdy tylko zauważyÅ‚ niewielki boczny korytarzyk.ZÅ‚apaÅ‚ GracjÄ™ zajednÄ… z miÅ‚o powleczonych ciaÅ‚em rÄ…k, wydarÅ‚ jÄ… z pÄ™dzÄ…cego tÅ‚umu i pociÄ…gnÄ…Å‚ za sobÄ….Marrow pobiegÅ‚ za nimi.Przyczaili siÄ™ za rogiem.- WidziaÅ‚ nas? - cichutko spytaÅ‚ Książę.Nie musiaÅ‚ dÅ‚ugo czekać na odpowiedz.- Staacz poszczelam! - ostro ryknÄ…Å‚ czÅ‚ek.Zaraz potem usÅ‚yszeli odgÅ‚os jegoolbrzymich, nalanych stóp stukajÄ…cych o bruk.UdaÅ‚o im siÄ™ uciec, lecz drogÄ™ zagrodziÅ‚y im drzwi na których umieszczono napis:PRZEJZCIE SAU%7Å‚BOWE.Dolph nie wahaÅ‚ siÄ™ ani przez moment.ZÅ‚apÅ‚ za gaÅ‚kÄ™,przekrÄ™ciÅ‚ jÄ… i.odetchnÄ…Å‚.Drzwi siÄ™ otworzyÅ‚y.Za nimi dojrzaÅ‚ kilka schodków.ByÅ‚y nieruchome.- Cudownie! - szepnÄ…Å‚.Wpadli na nie, zbiegli w dół.Marrow zamknÄ…Å‚ drzwi za sobÄ… i podążyÅ‚ za Dolphem iGracjÄ….Znajdowali siÄ™ w czymÅ›, co przypominaÅ‚o otwartÄ…, peÅ‚nÄ… dziwacznych sprzÄ™tówszopÄ™.Za szopÄ… rozciÄ…gaÅ‚a siÄ™ wielka równina, podobna do tej, którÄ… już kiedyÅ› widzieliprzez olbrzymie okno.KsiÄ™ciu wcale siÄ™ to nie podobaÅ‚o.- Tu mogÄ… być smoki! - mruknÄ…Å‚ sam do siebie.W tym momencie drzwi otworzyÅ‚y siÄ™ z hukiem.- Telaswazmjam! - woÅ‚aÅ‚ Niebieszczak.Jego guziki rzucaÅ‚y grozny blask.ZaczÄ™li biec.W sekundzie wypadli z szopy, po dwóch już sunÄ™li poprzez równinÄ™, apo trzech już byli wÅ›ród zagadkowych, nieruchomych, metalowych ptaków takich jak tenjuż napotkany, tylko nieco mniejszych.Każdy zamiast skÅ‚adać, rozpoÅ›cieraÅ‚ sterczÄ…ce naboki, wyprostowane skrzydÅ‚a.Najdziwniejsze zaÅ› byÅ‚y podzielone na dwie lub trzy częścidzioby.WyglÄ…daÅ‚y tak, jakby ktoÅ› tak im przywaliÅ‚, że rozleciaÅ‚y siÄ™ na strzÄ™py.- Fracacietuu paraaaÅ‚ahy! - nawoÅ‚ywaÅ‚ Niebieszczak, przez caÅ‚y czas mknÄ…c za nimi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Gdy tak staÅ‚ i dumaÅ‚, w jednym z metalowych pudeÅ‚ ktoÅ› opuÅ›ciÅ‚ szklanÄ… Å›cianÄ™ wdół.Z otworu wyjrzaÅ‚a mÄ™ska twarz.- Oooo! Heuu! HoÅ‚a! - krzyknÄ…Å‚ mężczyzna w obcym jÄ™zyku, gapiÄ…c siÄ™ na GracjÄ™.Dolph spojrzaÅ‚ na niÄ… i stwierdziÅ‚, że nic siÄ™ nie zmieniÅ‚a.ZÅ‚udne kobiece ciaÅ‚ookrywaÅ‚o jej prawdziwe twarde koÅ›ci.WyglÄ…daÅ‚a jak obnażona, najbardziej krÄ…gÅ‚a z nimf.- Czemu ten MundaÅ„czyk tak wlepia w niÄ… swe gaÅ‚y i coÅ› burczy pod nosem? -zapytaÅ‚ sam siebie Książę.- Cossa kcztaÅ‚fty! - zawoÅ‚aÅ‚ czÅ‚owiek.- DaÅ„mi czooÅ› too sÅ‚ociutkie fiaÅ‚ko.- Co gadasz? - zapytaÅ‚ go Dolph, którego drażniÅ‚y niezrozumiaÅ‚e sÅ‚owa.- Szkoda, żenie mam przy sobie mundaÅ„skiego urzÄ…dzenia do tÅ‚umaczenia, którym posÅ‚ugiwaÅ‚ siÄ™Turn - westchnÄ…Å‚.W tym momencie zwróciÅ‚ na nich uwagÄ™ jakiÅ› inny MundaÅ„czyk.Także opuÅ›ciÅ‚szklanÄ… Å›cianÄ™ pudÅ‚a w dół, wyjrzaÅ‚ zeÅ„ i cmoknÄ…Å‚.- Siemasz lalunja! - zaszwargotaÅ‚.- Kjedy siÄ™ umófimy?W koÅ„cu wszystkie szyby sunÄ…cych drogÄ… pudeÅ‚ zostaÅ‚y spuszczone.Ludziewystawiali gÅ‚owy i szeroko otwierali oczy.- Djaj bjusiaka! - krzyknÄ…Å‚ jeden z nich.- Alle bjanie - gwizdnÄ…Å‚ drugi.- Njech cje pobiesce - mruknÄ…Å‚ inny.Wszyscy wkoÅ‚o wydawali z siebie podobne, bezsensowne okrzyki, przypominajÄ…cchór wrzeszczÄ…cych harpii.Zarówno szkielety, jak i Dolph byli zupeÅ‚nie zbici z tropu.Nagle ruchome pudÅ‚a wpadÅ‚y w panikÄ™.Jedno wylÄ…dowaÅ‚o z hu- kiem na drugim,drugie na trzecim.Wkrótce dobiÅ‚y do nich nastÄ™pne.UwiÄ™zieni w nich ludzie zaczÄ™liwrzeszczeć ze zdwojonÄ… siÅ‚Ä….Byli zli.Dolph dalej nic nie rozumiaÅ‚, zauważyÅ‚ jedynie, żepowietrze aż drży, tak jakby promieniowaÅ‚o z gorÄ…ca, a nieliczne zdzbÅ‚a trawy porastajÄ…cejpobocze szybko wiÄ™dnÄ….Po chwili ujrzaÅ‚ potężnego, sunÄ…cego ku nim, ubranego na niebiesko jegomoÅ›cia.Ów Niebieszczak nic sobie nie robiÅ‚ z roztrzaskanych pudeÅ‚, a jedynie wpatrywaÅ‚ siÄ™ wGracjÄ™.- Otpofie sÄ… tn fpaptek, ty kolas i fen pszeprany frup - groznie ryknÄ…Å‚.- Fo fy sopjemyslijcie?Dolph postanowiÅ‚ na to jakoÅ› zareagować.SÅ‚owa mężczyzny wprawiÅ‚y go wzakÅ‚opotanie.Widać byÅ‚o, że nie jest im życzliwy.PrzeczuwaÅ‚ jakieÅ› nieszczęście.- Uciekajmy stÄ…d - szepnÄ…Å‚ i zawróciÅ‚ do dziwacznej budowli.Szkielety podążyÅ‚y zanim, a Niebieszczak za nimi.WymachiwaÅ‚ jakÄ…Å› krótkÄ… paÅ‚kÄ… i gÅ‚oÅ›no beÅ‚kotaÅ‚:- Firnie prafa staaaacz!Wmieszali siÄ™ w Å›pieszÄ…cÄ… ludzkÄ… rzekÄ™ i niesieni jej prÄ…dem wpadli do budynku.Niebieszczak wciąż deptaÅ‚ im po piÄ™tach, wykrzykujÄ…c dziwaczne sÅ‚owa.Nikt z tÅ‚umu niezwracaÅ‚ na niego uwagi.Dolph wiedziaÅ‚, że musi gdzieÅ› ukryć swych towarzyszy, gdyż w innym razieniebieski czÅ‚ek ich pochwyci i nie dotrÄ… do celu.RozejrzaÅ‚ siÄ™ za jakimÅ› miejscem, gdziemogliby siÄ™ schować.- TÄ™dy! - zawoÅ‚aÅ‚, gdy tylko zauważyÅ‚ niewielki boczny korytarzyk.ZÅ‚apaÅ‚ GracjÄ™ zajednÄ… z miÅ‚o powleczonych ciaÅ‚em rÄ…k, wydarÅ‚ jÄ… z pÄ™dzÄ…cego tÅ‚umu i pociÄ…gnÄ…Å‚ za sobÄ….Marrow pobiegÅ‚ za nimi.Przyczaili siÄ™ za rogiem.- WidziaÅ‚ nas? - cichutko spytaÅ‚ Książę.Nie musiaÅ‚ dÅ‚ugo czekać na odpowiedz.- Staacz poszczelam! - ostro ryknÄ…Å‚ czÅ‚ek.Zaraz potem usÅ‚yszeli odgÅ‚os jegoolbrzymich, nalanych stóp stukajÄ…cych o bruk.UdaÅ‚o im siÄ™ uciec, lecz drogÄ™ zagrodziÅ‚y im drzwi na których umieszczono napis:PRZEJZCIE SAU%7Å‚BOWE.Dolph nie wahaÅ‚ siÄ™ ani przez moment.ZÅ‚apÅ‚ za gaÅ‚kÄ™,przekrÄ™ciÅ‚ jÄ… i.odetchnÄ…Å‚.Drzwi siÄ™ otworzyÅ‚y.Za nimi dojrzaÅ‚ kilka schodków.ByÅ‚y nieruchome.- Cudownie! - szepnÄ…Å‚.Wpadli na nie, zbiegli w dół.Marrow zamknÄ…Å‚ drzwi za sobÄ… i podążyÅ‚ za Dolphem iGracjÄ….Znajdowali siÄ™ w czymÅ›, co przypominaÅ‚o otwartÄ…, peÅ‚nÄ… dziwacznych sprzÄ™tówszopÄ™.Za szopÄ… rozciÄ…gaÅ‚a siÄ™ wielka równina, podobna do tej, którÄ… już kiedyÅ› widzieliprzez olbrzymie okno.KsiÄ™ciu wcale siÄ™ to nie podobaÅ‚o.- Tu mogÄ… być smoki! - mruknÄ…Å‚ sam do siebie.W tym momencie drzwi otworzyÅ‚y siÄ™ z hukiem.- Telaswazmjam! - woÅ‚aÅ‚ Niebieszczak.Jego guziki rzucaÅ‚y grozny blask.ZaczÄ™li biec.W sekundzie wypadli z szopy, po dwóch już sunÄ™li poprzez równinÄ™, apo trzech już byli wÅ›ród zagadkowych, nieruchomych, metalowych ptaków takich jak tenjuż napotkany, tylko nieco mniejszych.Każdy zamiast skÅ‚adać, rozpoÅ›cieraÅ‚ sterczÄ…ce naboki, wyprostowane skrzydÅ‚a.Najdziwniejsze zaÅ› byÅ‚y podzielone na dwie lub trzy częścidzioby.WyglÄ…daÅ‚y tak, jakby ktoÅ› tak im przywaliÅ‚, że rozleciaÅ‚y siÄ™ na strzÄ™py.- Fracacietuu paraaaÅ‚ahy! - nawoÅ‚ywaÅ‚ Niebieszczak, przez caÅ‚y czas mknÄ…c za nimi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]