[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cezar i Aleksanderokazali się jednak chytrzy; zanim armia wkroczyła do Neapolu, Cezar uciekł pewnej nocy zfrancuskiego obozu, kradnąc tyle łupów wojennych, ile zdołał unieść.Dokonał tego, przekupując kilku żołnierzy Karola, którzy mu pomogli.Trzecia informacja nadeszła zaskakująco szybko po drugiej.Usłyszawszy ozawiązaniu ligi, której potężna armia znacznie przewyższała liczebnością jegowłasne wojska, Karol VIII wystraszył się i wycofał z Neapolu kilka tygodni po jego zajęciu,pozostawiając w mieście tylko jeden garnizon.(Wiadomość ta ukazałajeszcze większą przemyślność papieża i Cezara, który zadbał o to, by uciec, zanim Karol dowiedziałsię o lidze).Ferrandino uradował się, kiedy usłyszał, że U Re Petito okazał się złośliwym inikczemnym władcą, który potraktowałbuntowniczych baronów tak zle, iż ci zwrócili miecze przeciwko Francuzom igłośno domagali się powrotu dynastii aragońskiej.To poddało Ferrandinowi pomysł, by dołączyć do resztek wojsk, które poddowództwem kapitana Inaco d'Avalosa rozbiły obóz na wyspie Ischia w ZatoceNeapolitańskiej.Ischia leżała niedaleko brzegów miasta, co pozwalało królowi na dokonywanieszybkich wypadów w głąb kraju.Zdecydowałam się popłynąć razem z nim, a Jofre nie śmiał się sprzeciwiać -byłam tak pełna optymizmu, że spodziewałam się, iż wrócimy zwycięsko do domujuż po paru dniach.Alfonso również postanowił pożeglować na Ischię na wypadek,gdyby mogły się na coś przydać jego wojskowe umiejętności, natomiast Francesco i Federico mielizostać na Sycylii do czasu oswobodzenia Neapolu.Wieczorem na dzień przed rejsem odwiedziłam Trusję.Usiadłyśmy we dwie wjednej z komnat, ojciec siedział w ciemnościach w swojej wyimaginowanej salitronowej, wpatrując się w migoczące światła odbite od ciemnych wód mesyńskiegoportu.- Popłyń z nami - powiedziałam - Alfonso i ja tak bardzo za tobą tęskniliśmy.Tutaj nic już ci nie zostało; ojciec nie wie nawet, kto z nim przebywa.Możemywynająć służbę, która się nim zajmie.105Pokręciła melancholijnie głową, a potem spuściła oczy i spojrzała na swe białe,piękne dłonie złożone na podołku.- Ja też za wami tęsknię.Ale nie mogę go zostawić.Nie rozumiesz tego, Sancho.- Masz rację - odparłam szorstko.Byłam zła na ojca za to, że rzucił na nią taki urok: że nawetobłąkany i zdawałoby się bezsilny, potrafi zadawać cierpienie tak dobrej osobie.- Nie rozumiem.Zdradził rodzinę i poddanych, a mimo to ty jesteś mu wierna.Twoje dzieci cię uwielbiają i zrobiąwszystko, żebyś była szczęśliwa; on może cię tylko zranić.- Zawahałam się, ale potem zadałampytanie, które dręczyło mnie całe życie.- Jak mogłaś w ogóle pokochać tak okrutnego człowieka?Trusja uniosła podbródek i spojrzała na mnie z dziwną intensywnością; w jejgłosie słychać było nutkę oburzenia.Pojęłam, że miłość do ojca przewyższaławszystko inne.- Mówisz tak, jakbym miała wybór - odparła.Dotarliśmy na Ischię w środku wiosny.Wyspa była okrągła i pagórkowata,porośnięta drzewkami oliwnymi, wonnymi sosnami i obfitością flory, dzięki której nazywano jąZieloną Wyspą.W krajobrazie dominował wulkan Monte Epomeo,wybuchający co kilka stuleci, użyzniając ziemię.Jofre, Alfonso i ja zamieszkaliśmy z Ferrandinem w Castello, samotnymzameczku, połączonym z główną wyspą mostem zbudowanym przez mojegopradziada Alfonsa Mądrego.Nie mieliśmy tam zbyt wielu zajęć, gdy kwiecieńzmienił się w maj, a potem maj ustąpił czerwcowi - mogliśmy się tylko modlić opomyślność dla naszych wojsk, które parły coraz dalej w głąb królestwa.Kampania szła dobrze:rzadko przegrywaliśmy w polu, gdyż mieliśmy teraz poparcie baronówi ligi.Francuzi ustępowali.Ani Jofre, ani Alfonso nie musieli walczyć - ku ich rozpaczy, jak myślę, a mojej uldze.Znów staliśmysię nierozłączni; jadaliśmy razem, razem odwiedzaliśmymiasteczka Ischię i Sant'Angelo i braliśmy kąpiele w gorących zródłach, które miały podobnozbawienny wpływ na zdrowie.Każdy dzień zaczynałam samotnie od porannego spaceru na piaszczystą plażę,gdzie wytężałam wzrok, usiłując dojrzeć przeciwległy brzeg zatoki.W bezchmurnąpogodę widać było wybrzeże Neapolu, podobny do latarni morskiej szczytWezuwiusza, a nawet twierdzę Castel dell'Ovo, która wyglądała jak mała ciemnaplamka.Stałam na plaży tak długo, że słońce osmaliło mnie na brąz, a donnaEsmeralda często przybiegała do mnie i zmuszała do okrycia głowy chustą.106W mgliste dni przychodziłam tam i jak ojciec na próżno szukałam wzrokiemWezuwiusza.W Squillace wydawało mi się, że tęsknię za domem, ale byłam pewna, że mamdom, do którego mogę wrócić.Teraz zaś nie wiedziałam, czy pałac, w którymspędziłam dzieciństwo, jeszcze stoi.Tęskniłam za Santa Chiarą i Duomo jak zaukochanymi osobami i obawiałam się o ich bezpieczeństwo.Myślałam o pełnychgracji łodziach i ich kolorowych żaglach, o pałacowych ogrodach, które gdyby nie zostałyzniszczone, byłyby teraz pełne kwiatów, i czułam, jak pęka mi serce.Ferrandino nieustannie spotykał się z wojskowymi doradcami.Prawie wcale niewidywaliśmy go aż do nadejścia lipca, kiedy wszyscy troje zostaliśmy wezwani dojego gabinetu.Siedział za biurkiem, za jego plecami stał kapitan don Inaco.Z zadowolonychuśmiechów obu domyśliłam się, jakie wieści król ma nam do przekazania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Cezar i Aleksanderokazali się jednak chytrzy; zanim armia wkroczyła do Neapolu, Cezar uciekł pewnej nocy zfrancuskiego obozu, kradnąc tyle łupów wojennych, ile zdołał unieść.Dokonał tego, przekupując kilku żołnierzy Karola, którzy mu pomogli.Trzecia informacja nadeszła zaskakująco szybko po drugiej.Usłyszawszy ozawiązaniu ligi, której potężna armia znacznie przewyższała liczebnością jegowłasne wojska, Karol VIII wystraszył się i wycofał z Neapolu kilka tygodni po jego zajęciu,pozostawiając w mieście tylko jeden garnizon.(Wiadomość ta ukazałajeszcze większą przemyślność papieża i Cezara, który zadbał o to, by uciec, zanim Karol dowiedziałsię o lidze).Ferrandino uradował się, kiedy usłyszał, że U Re Petito okazał się złośliwym inikczemnym władcą, który potraktowałbuntowniczych baronów tak zle, iż ci zwrócili miecze przeciwko Francuzom igłośno domagali się powrotu dynastii aragońskiej.To poddało Ferrandinowi pomysł, by dołączyć do resztek wojsk, które poddowództwem kapitana Inaco d'Avalosa rozbiły obóz na wyspie Ischia w ZatoceNeapolitańskiej.Ischia leżała niedaleko brzegów miasta, co pozwalało królowi na dokonywanieszybkich wypadów w głąb kraju.Zdecydowałam się popłynąć razem z nim, a Jofre nie śmiał się sprzeciwiać -byłam tak pełna optymizmu, że spodziewałam się, iż wrócimy zwycięsko do domujuż po paru dniach.Alfonso również postanowił pożeglować na Ischię na wypadek,gdyby mogły się na coś przydać jego wojskowe umiejętności, natomiast Francesco i Federico mielizostać na Sycylii do czasu oswobodzenia Neapolu.Wieczorem na dzień przed rejsem odwiedziłam Trusję.Usiadłyśmy we dwie wjednej z komnat, ojciec siedział w ciemnościach w swojej wyimaginowanej salitronowej, wpatrując się w migoczące światła odbite od ciemnych wód mesyńskiegoportu.- Popłyń z nami - powiedziałam - Alfonso i ja tak bardzo za tobą tęskniliśmy.Tutaj nic już ci nie zostało; ojciec nie wie nawet, kto z nim przebywa.Możemywynająć służbę, która się nim zajmie.105Pokręciła melancholijnie głową, a potem spuściła oczy i spojrzała na swe białe,piękne dłonie złożone na podołku.- Ja też za wami tęsknię.Ale nie mogę go zostawić.Nie rozumiesz tego, Sancho.- Masz rację - odparłam szorstko.Byłam zła na ojca za to, że rzucił na nią taki urok: że nawetobłąkany i zdawałoby się bezsilny, potrafi zadawać cierpienie tak dobrej osobie.- Nie rozumiem.Zdradził rodzinę i poddanych, a mimo to ty jesteś mu wierna.Twoje dzieci cię uwielbiają i zrobiąwszystko, żebyś była szczęśliwa; on może cię tylko zranić.- Zawahałam się, ale potem zadałampytanie, które dręczyło mnie całe życie.- Jak mogłaś w ogóle pokochać tak okrutnego człowieka?Trusja uniosła podbródek i spojrzała na mnie z dziwną intensywnością; w jejgłosie słychać było nutkę oburzenia.Pojęłam, że miłość do ojca przewyższaławszystko inne.- Mówisz tak, jakbym miała wybór - odparła.Dotarliśmy na Ischię w środku wiosny.Wyspa była okrągła i pagórkowata,porośnięta drzewkami oliwnymi, wonnymi sosnami i obfitością flory, dzięki której nazywano jąZieloną Wyspą.W krajobrazie dominował wulkan Monte Epomeo,wybuchający co kilka stuleci, użyzniając ziemię.Jofre, Alfonso i ja zamieszkaliśmy z Ferrandinem w Castello, samotnymzameczku, połączonym z główną wyspą mostem zbudowanym przez mojegopradziada Alfonsa Mądrego.Nie mieliśmy tam zbyt wielu zajęć, gdy kwiecieńzmienił się w maj, a potem maj ustąpił czerwcowi - mogliśmy się tylko modlić opomyślność dla naszych wojsk, które parły coraz dalej w głąb królestwa.Kampania szła dobrze:rzadko przegrywaliśmy w polu, gdyż mieliśmy teraz poparcie baronówi ligi.Francuzi ustępowali.Ani Jofre, ani Alfonso nie musieli walczyć - ku ich rozpaczy, jak myślę, a mojej uldze.Znów staliśmysię nierozłączni; jadaliśmy razem, razem odwiedzaliśmymiasteczka Ischię i Sant'Angelo i braliśmy kąpiele w gorących zródłach, które miały podobnozbawienny wpływ na zdrowie.Każdy dzień zaczynałam samotnie od porannego spaceru na piaszczystą plażę,gdzie wytężałam wzrok, usiłując dojrzeć przeciwległy brzeg zatoki.W bezchmurnąpogodę widać było wybrzeże Neapolu, podobny do latarni morskiej szczytWezuwiusza, a nawet twierdzę Castel dell'Ovo, która wyglądała jak mała ciemnaplamka.Stałam na plaży tak długo, że słońce osmaliło mnie na brąz, a donnaEsmeralda często przybiegała do mnie i zmuszała do okrycia głowy chustą.106W mgliste dni przychodziłam tam i jak ojciec na próżno szukałam wzrokiemWezuwiusza.W Squillace wydawało mi się, że tęsknię za domem, ale byłam pewna, że mamdom, do którego mogę wrócić.Teraz zaś nie wiedziałam, czy pałac, w którymspędziłam dzieciństwo, jeszcze stoi.Tęskniłam za Santa Chiarą i Duomo jak zaukochanymi osobami i obawiałam się o ich bezpieczeństwo.Myślałam o pełnychgracji łodziach i ich kolorowych żaglach, o pałacowych ogrodach, które gdyby nie zostałyzniszczone, byłyby teraz pełne kwiatów, i czułam, jak pęka mi serce.Ferrandino nieustannie spotykał się z wojskowymi doradcami.Prawie wcale niewidywaliśmy go aż do nadejścia lipca, kiedy wszyscy troje zostaliśmy wezwani dojego gabinetu.Siedział za biurkiem, za jego plecami stał kapitan don Inaco.Z zadowolonychuśmiechów obu domyśliłam się, jakie wieści król ma nam do przekazania [ Pobierz całość w formacie PDF ]