[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To było osiągnięcie!- No dobra - rzekł młodzian.- Tu nasz kamień -stopę.- Uderzył nim o większy głaz i kamień pękł na dwieczęści, które natychmiast zmieniły kolor z czerwonego nabiały.Podał jeden z kawałków Binkowi.- Kiedy zmienię189kolor na czerwony, przechodz.Są zsynchronizowane.Przejście będzie na wprost dużego buka - tylko przez pięćsekund.Bądz więc gotowy i ruszaj - na czerwony sygnał.- Ruszać na czerwone - powtórzył Bink.- Tak.A teraz ruszaj.Kamienie - stopery czasembardzo prędko zmieniają kolor.Ja będę obserwował swójtak, żeby dobrze wycelować zaklęcie - ty obserwuj swój.Bink ruszył.Pobiegł ścieżką na zachód.Zazwyczajprzełamany kamień - stoper zmieniał kolor w ciągu okołopół godziny, ale zależało to od gatunku kamienia, tempe-ratury i innych niezbędnych czynników.Może zależało tood kawałka wyjściowego, bo dwa fragmenty zmieniałykolor zawsze równocześnie, nawet jeśli jeden był w słońcu,a drugi zakopany w piwnicy.Ale czy można szukać logikiw magii? To, co, jest, jest.Ale nie dla niego - nigdy więcej.Nic z tego nie miałoznaczenia w Mundanii.Zemdliło go na widok Tarczy, a raczej widokówskutku jej działania.Sama Tarcza była bowiemniewidzialna, ale było widać linię przez martwe rośliny wmiejscu, gdzie dotykała ziemi i ciała zwierząt, które były natyle nierozsądne, że próbowały przekroczyć linię.Czasemspłoszona sarna, lub inne zwierzę przeskakiwały na drugąstronę, bezpieczną stronę i udawało im się to, tyle, żelądowały już martwe.Tarcza była tak cienka, że ażniewidoczna, ale działała niezawodnie.Czasami wpadały na nią stworzenia z Mundanii.Specjalny oddział codziennie obchodził linię po stronieXanth, szukając zwłok i wyciągając je z zasięgu Tarczy, wprzypadku gdy leżały na linii i urządzając im przyzwoitypogrzeb.Można było dotykać przedmiotów leżących nalinii, o ile się jej samej nie dotykało.Było to jednak niemiłe190zadanie, czasami wyznaczane jako kara.Nigdy też nieznaleziono żadnego Mundańczyka, chociaż zawsze istniałataka obawa, komplikacje bowiem byłyby ogromne.Bink ujrzał przed sobą klon.Jedna z gałęzi sięgała doTarczy - jej czubek był usunięty.Wiatr ją musiał przechylić.Pomogło to Binkowi ustalić miejsce, w który ma prze-kroczyć Tarczę.Czuć było zapach linii śmierci.Był toprawdopodobnie odór małych gnijących stworzonek -robaków w ziemi, owadów przelatujących przez Tarczę,gnijących tam, gdzie spadły.Była to strefa śmierci.Bink spojrzał na kamień, który trzymał w ręku i ażsię zachłysnął.Kamień był czerwony!Czy zmienił kolor dopiero przed chwilą, czy było jużza pózno? Jego życie zależało od odpowiedzi na to pytanie.Bink rzucił się w stronę Tarczy.Wiedział, żejedynym rozsądnym wyjściem byłoby wrócić teraz dostrażnika Tarczy i wyjaśnić, dlaczego się wycofał - alewolał już z tym skończyć.Może właśnie zmiana koloruprzyciągnęła jego uwagę, i takim wypadku miał jeszczeczas.Wybrał więc nierozsądne wyjście i pobiegł.Sekunda.Dwie.Trzy.Lepiej, żeby miał całe pięć, bojeszcze nie dotarł na miejsce.Tarcza wydawała się byćblisko, ale stracił czas na podjęcie pozornienatychmiastowej decyzji i na nabranie rozpędu.Minął buk,jak gdyby goniła śmierć - a może nawet dosłownie -biegnąc tak szybko, że nie mógł się zatrzymać.Czterysekundy - przekraczał linię śmierci.Jeśli Tarcza zamkniesię na jego nodze, to czy zginie, czy straci nogę? Pięć -poczuł łaskotanie.Sześć - nie, czas już minął, nie ma coliczyć, można zacząć oddychać.191Przeszedł! - żył.Poturlał się po ziemi, wzniecając zaschłe liście idrobne kości.Oczywiście, że żył! Inaczej by się o to nietroszczył.Tak, jak matikora o swoją duszę: gdyby jej niemiał, to by się o nią nie martwił.Bink usiadł, wytrząsając z włosów coś nieżywego.Więc udało mu się.To łaskotanie, które poczuł, to musiałabyć Tarcza, wyłączona, skoro, go nie zraniła.Teraz już było po wszystkim.Był wyzwolony nazawsze z Xanth.Może dowolnie kształtować swoje życie inie będzie wyśmiewany, rozpieszczany, ani kuszony.Możebyć sobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.To było osiągnięcie!- No dobra - rzekł młodzian.- Tu nasz kamień -stopę.- Uderzył nim o większy głaz i kamień pękł na dwieczęści, które natychmiast zmieniły kolor z czerwonego nabiały.Podał jeden z kawałków Binkowi.- Kiedy zmienię189kolor na czerwony, przechodz.Są zsynchronizowane.Przejście będzie na wprost dużego buka - tylko przez pięćsekund.Bądz więc gotowy i ruszaj - na czerwony sygnał.- Ruszać na czerwone - powtórzył Bink.- Tak.A teraz ruszaj.Kamienie - stopery czasembardzo prędko zmieniają kolor.Ja będę obserwował swójtak, żeby dobrze wycelować zaklęcie - ty obserwuj swój.Bink ruszył.Pobiegł ścieżką na zachód.Zazwyczajprzełamany kamień - stoper zmieniał kolor w ciągu okołopół godziny, ale zależało to od gatunku kamienia, tempe-ratury i innych niezbędnych czynników.Może zależało tood kawałka wyjściowego, bo dwa fragmenty zmieniałykolor zawsze równocześnie, nawet jeśli jeden był w słońcu,a drugi zakopany w piwnicy.Ale czy można szukać logikiw magii? To, co, jest, jest.Ale nie dla niego - nigdy więcej.Nic z tego nie miałoznaczenia w Mundanii.Zemdliło go na widok Tarczy, a raczej widokówskutku jej działania.Sama Tarcza była bowiemniewidzialna, ale było widać linię przez martwe rośliny wmiejscu, gdzie dotykała ziemi i ciała zwierząt, które były natyle nierozsądne, że próbowały przekroczyć linię.Czasemspłoszona sarna, lub inne zwierzę przeskakiwały na drugąstronę, bezpieczną stronę i udawało im się to, tyle, żelądowały już martwe.Tarcza była tak cienka, że ażniewidoczna, ale działała niezawodnie.Czasami wpadały na nią stworzenia z Mundanii.Specjalny oddział codziennie obchodził linię po stronieXanth, szukając zwłok i wyciągając je z zasięgu Tarczy, wprzypadku gdy leżały na linii i urządzając im przyzwoitypogrzeb.Można było dotykać przedmiotów leżących nalinii, o ile się jej samej nie dotykało.Było to jednak niemiłe190zadanie, czasami wyznaczane jako kara.Nigdy też nieznaleziono żadnego Mundańczyka, chociaż zawsze istniałataka obawa, komplikacje bowiem byłyby ogromne.Bink ujrzał przed sobą klon.Jedna z gałęzi sięgała doTarczy - jej czubek był usunięty.Wiatr ją musiał przechylić.Pomogło to Binkowi ustalić miejsce, w który ma prze-kroczyć Tarczę.Czuć było zapach linii śmierci.Był toprawdopodobnie odór małych gnijących stworzonek -robaków w ziemi, owadów przelatujących przez Tarczę,gnijących tam, gdzie spadły.Była to strefa śmierci.Bink spojrzał na kamień, który trzymał w ręku i ażsię zachłysnął.Kamień był czerwony!Czy zmienił kolor dopiero przed chwilą, czy było jużza pózno? Jego życie zależało od odpowiedzi na to pytanie.Bink rzucił się w stronę Tarczy.Wiedział, żejedynym rozsądnym wyjściem byłoby wrócić teraz dostrażnika Tarczy i wyjaśnić, dlaczego się wycofał - alewolał już z tym skończyć.Może właśnie zmiana koloruprzyciągnęła jego uwagę, i takim wypadku miał jeszczeczas.Wybrał więc nierozsądne wyjście i pobiegł.Sekunda.Dwie.Trzy.Lepiej, żeby miał całe pięć, bojeszcze nie dotarł na miejsce.Tarcza wydawała się byćblisko, ale stracił czas na podjęcie pozornienatychmiastowej decyzji i na nabranie rozpędu.Minął buk,jak gdyby goniła śmierć - a może nawet dosłownie -biegnąc tak szybko, że nie mógł się zatrzymać.Czterysekundy - przekraczał linię śmierci.Jeśli Tarcza zamkniesię na jego nodze, to czy zginie, czy straci nogę? Pięć -poczuł łaskotanie.Sześć - nie, czas już minął, nie ma coliczyć, można zacząć oddychać.191Przeszedł! - żył.Poturlał się po ziemi, wzniecając zaschłe liście idrobne kości.Oczywiście, że żył! Inaczej by się o to nietroszczył.Tak, jak matikora o swoją duszę: gdyby jej niemiał, to by się o nią nie martwił.Bink usiadł, wytrząsając z włosów coś nieżywego.Więc udało mu się.To łaskotanie, które poczuł, to musiałabyć Tarcza, wyłączona, skoro, go nie zraniła.Teraz już było po wszystkim.Był wyzwolony nazawsze z Xanth.Może dowolnie kształtować swoje życie inie będzie wyśmiewany, rozpieszczany, ani kuszony.Możebyć sobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]