[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jakich spraw?- Nic ważnego - odparła, wzruszając ramionami.- Po prostukupiłam jakieś rzeczy, które były nam potrzebne.Ja naprawdę muszęwrócić do mojego mieszkania, John.- Może jutro? - zaproponował John.- Czy to ci odpowiada?Wiedziała, że nie ma wyboru, więc kiwnęła potakująco głową.- Tak.Tak będzie najlepiej.- Jeśli zamierzasz wrócić do pracy, będziesz potrzebowałaswoich uniformów, prawda?Jego pytanie brzmiało zupełnie niewinnie, ale ona natychmiastpoczuła przyspieszone bicie serca.Odwróciła się, żeby nie mógłzobaczyć wyrazu jej twarzy, ale on szybko wysunął rękę i chwycił jąza ramię.- Nie rób tego, Thea.- Czego? - spytała, kurcząc się pod jego dotknięciem.- Nie odwracaj głowy.Dość wykrętów.Powiedz mi całą prawdę.Czy byłaś wczorajszej nocy w gabinecie Gail Waters?Thea przymknęła na chwilę oczy.- Proszę cię, nie pytaj mnie o to.217ouslaandcs- Do diabła.Choć nie zrobił ani kroku w jej stronę, położyła dłoń na jegopiersi, jakby chciała go odepchnąć.- Nie zadawaj mi żadnych pytań, John.Po prostu pozwól miwziąć Nikki i wyjść z twojego domu.Nigdy więcej o nas nieusłyszysz.- Czy ty oszalałaś? - spytał, patrząc na nią z niedowierzaniem.-Dokąd pójdziesz? Jak będziecie żyć?- To nie twoja sprawa.- Oczywiście, że moja, do cholery.Thea, ubiegłej nocy ktośusiłował włamać się do twojego mieszkania.Obie z Nikki mogłyściezostać zamordowane.Jak długo przetrwacie w ukryciu?Przed zaledwie pięcioma minutami sama zadawała sobie topytanie, ale kiedy usłyszała je teraz z jego ust, taka perspektywawydała jej się jeszcze bardziej ponura.Musiała opiekować się Nikki ichronić ją za wszelką cenę, ale nie mogła robić tego na ulicach.I niemogła robić tego tu, w domu Johna.Nigdy w życiu nie czuła się takzaszczuta.John chwycił ją Wolną ręką za drugie ramię i zaczął powoli dosiebie przyciągać.- Musisz w końcu wyznać mi prawdę.Jeśli tego nie zrobisz, niebędę mógł ci pomóc.- Jeśli wyznam ci prawdę, tym bardziej nie będziesz mógł mipomóc - szepnęła cicho.218ouslaandcs- Więc co mam zrobić? Zamknąć oczy? Pozwolić wam odejść? -Nadal stopniowo przyciągał ją do siebie.- Nie potrafię tego zrobić.Nagle znalazła się w jego ramionach, a on pochylił głowę ku jejtwarzy.Jego pocałunek nie był ani łagodny, ani zmysłowy, alecałkowicie wytrącił ją z równowagi.Zamrugała oczami, zadrżała nacałym ciele i rozchyliła usta, reagując na jego pieszczotę.Wiedziała,że nie powinna tego robić, ale nie mogła się powstrzymać.Nie chciałasię powstrzymywać.Nagle zdała sobie sprawę z tego, że John jest wcieleniemwszystkich cech, jakich oczekiwała od mężczyzny.%7łe jest silny, azarazem na tyle pewny siebie, by przyznać się do swych słabości.Zafasadą jego zawodowego dystansu dojrzała samotność i potrzebęuczucia.Całował ją tak namiętnie, jakby nie zamierzał jej już nigdywypuścić ze swych ramion.Kiedy objął ją w pasie, by jeszczemocniej przyciągnąć do siebie, była zaskoczona jego siłą.Położyłaobie dłonie na jego piersi, ale bynajmniej nie po to, by go odepchnąć.Chciała poczuć bicie jego serca.Przerwał pocałunek, by przesunąć ustami po jej szyi.- Nie proś mnie o to, żebym pozwolił ci odejść - szepnął jej doucha.- Przecież wcale mnie nie znasz - mruknęła cicho, czując naplecach gorący dreszcz.- Nic o mnie nie wiesz.219ouslaandcsJohn spojrzał na jej uniesioną ku niemu twarz.Jego oczyprzypominały niebieskie, rozpalone, migoczące płomienie.Były tooczy zakochanego mężczyzny.- Więc powiedz mi wszystko, co powinienem wiedzieć.- Nie.nie mogę.- Thea.Wyrwała się z jego objęć, choć miała wrażenie, że jej sercezamienia się w bryłę lodu.- Nie zadawaj mi pytań, na które w gruncie rzeczy nie chceszusłyszeć odpowiedzi - powiedziała, siląc się na stanowczość.Potemodwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, ani raz nie spoglądając zasiebie.Kolacja upłynęła w niezręcznej atmosferze.Thea nie była wcaległodna, ale ze względu na Nikki usiłowała udawać, że ma wspaniałyapetyt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Jakich spraw?- Nic ważnego - odparła, wzruszając ramionami.- Po prostukupiłam jakieś rzeczy, które były nam potrzebne.Ja naprawdę muszęwrócić do mojego mieszkania, John.- Może jutro? - zaproponował John.- Czy to ci odpowiada?Wiedziała, że nie ma wyboru, więc kiwnęła potakująco głową.- Tak.Tak będzie najlepiej.- Jeśli zamierzasz wrócić do pracy, będziesz potrzebowałaswoich uniformów, prawda?Jego pytanie brzmiało zupełnie niewinnie, ale ona natychmiastpoczuła przyspieszone bicie serca.Odwróciła się, żeby nie mógłzobaczyć wyrazu jej twarzy, ale on szybko wysunął rękę i chwycił jąza ramię.- Nie rób tego, Thea.- Czego? - spytała, kurcząc się pod jego dotknięciem.- Nie odwracaj głowy.Dość wykrętów.Powiedz mi całą prawdę.Czy byłaś wczorajszej nocy w gabinecie Gail Waters?Thea przymknęła na chwilę oczy.- Proszę cię, nie pytaj mnie o to.217ouslaandcs- Do diabła.Choć nie zrobił ani kroku w jej stronę, położyła dłoń na jegopiersi, jakby chciała go odepchnąć.- Nie zadawaj mi żadnych pytań, John.Po prostu pozwól miwziąć Nikki i wyjść z twojego domu.Nigdy więcej o nas nieusłyszysz.- Czy ty oszalałaś? - spytał, patrząc na nią z niedowierzaniem.-Dokąd pójdziesz? Jak będziecie żyć?- To nie twoja sprawa.- Oczywiście, że moja, do cholery.Thea, ubiegłej nocy ktośusiłował włamać się do twojego mieszkania.Obie z Nikki mogłyściezostać zamordowane.Jak długo przetrwacie w ukryciu?Przed zaledwie pięcioma minutami sama zadawała sobie topytanie, ale kiedy usłyszała je teraz z jego ust, taka perspektywawydała jej się jeszcze bardziej ponura.Musiała opiekować się Nikki ichronić ją za wszelką cenę, ale nie mogła robić tego na ulicach.I niemogła robić tego tu, w domu Johna.Nigdy w życiu nie czuła się takzaszczuta.John chwycił ją Wolną ręką za drugie ramię i zaczął powoli dosiebie przyciągać.- Musisz w końcu wyznać mi prawdę.Jeśli tego nie zrobisz, niebędę mógł ci pomóc.- Jeśli wyznam ci prawdę, tym bardziej nie będziesz mógł mipomóc - szepnęła cicho.218ouslaandcs- Więc co mam zrobić? Zamknąć oczy? Pozwolić wam odejść? -Nadal stopniowo przyciągał ją do siebie.- Nie potrafię tego zrobić.Nagle znalazła się w jego ramionach, a on pochylił głowę ku jejtwarzy.Jego pocałunek nie był ani łagodny, ani zmysłowy, alecałkowicie wytrącił ją z równowagi.Zamrugała oczami, zadrżała nacałym ciele i rozchyliła usta, reagując na jego pieszczotę.Wiedziała,że nie powinna tego robić, ale nie mogła się powstrzymać.Nie chciałasię powstrzymywać.Nagle zdała sobie sprawę z tego, że John jest wcieleniemwszystkich cech, jakich oczekiwała od mężczyzny.%7łe jest silny, azarazem na tyle pewny siebie, by przyznać się do swych słabości.Zafasadą jego zawodowego dystansu dojrzała samotność i potrzebęuczucia.Całował ją tak namiętnie, jakby nie zamierzał jej już nigdywypuścić ze swych ramion.Kiedy objął ją w pasie, by jeszczemocniej przyciągnąć do siebie, była zaskoczona jego siłą.Położyłaobie dłonie na jego piersi, ale bynajmniej nie po to, by go odepchnąć.Chciała poczuć bicie jego serca.Przerwał pocałunek, by przesunąć ustami po jej szyi.- Nie proś mnie o to, żebym pozwolił ci odejść - szepnął jej doucha.- Przecież wcale mnie nie znasz - mruknęła cicho, czując naplecach gorący dreszcz.- Nic o mnie nie wiesz.219ouslaandcsJohn spojrzał na jej uniesioną ku niemu twarz.Jego oczyprzypominały niebieskie, rozpalone, migoczące płomienie.Były tooczy zakochanego mężczyzny.- Więc powiedz mi wszystko, co powinienem wiedzieć.- Nie.nie mogę.- Thea.Wyrwała się z jego objęć, choć miała wrażenie, że jej sercezamienia się w bryłę lodu.- Nie zadawaj mi pytań, na które w gruncie rzeczy nie chceszusłyszeć odpowiedzi - powiedziała, siląc się na stanowczość.Potemodwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, ani raz nie spoglądając zasiebie.Kolacja upłynęła w niezręcznej atmosferze.Thea nie była wcaległodna, ale ze względu na Nikki usiłowała udawać, że ma wspaniałyapetyt [ Pobierz całość w formacie PDF ]