[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poklepał skórzaną torbę, z którą się nierozstawał.- Ważne, że moje kuchenne skarby są bezpieczne.Kiedy możemy dostać zpowrotem ubrania?- Jak dobrze pójdzie, jutro o dziesiątej rano - skrzywiła się.spoglądając na swojedżinsy i koszulkę, które straciły świeżość po długim locie.Przy sobie miała tylkokosmetyczkę i kilka drobiazgów.Kontrolnie zerknęła na Carla.Miał na sobie bawełnianą koszulkę z napisem Sorbonne.wytarte dżinsy i tenisówki,podobnie jak ona.Jak mogą w takich strojach nazajutrz o ósmej rano wystąpić w telewizji?- Nie ma rady, musimy sobie kupić nowe rzeczy.- Przecież mam wszystko w walizkach.- Carlo, rano nagrywasz Halo.Filadelfia , a zaraz potem mamy śniadanie zdziennikarzami.O dziesiątej, kiedy wreszcie dolecą bagaże, będziemy akurat na wizji wpołudniowych wiadomościach.A potem.- Wiem, kochanie, czytałaś mi plan dnia w czasie lotu.Nie rozumiem, dlaczegouważasz, że to się nie nadaje - skubnął swoją koszulkę.- Carlo, skończmy te dyskusje - ucięła.- Zaraz jedziemy do najbliższego domutowarowego.- Wykluczone - zaoponował, energicznie wypychany przez nią na ulicę.- Franconinie będzie się ubierał w domu towarowym.- Franconi tym razem zrobi wyjątek - oświadczyła łonem nie znoszącym sprzeciwu.-Zaraz, co mamy w Filadelfii? - zastanawiała się głośno, machając na taksówkę.- Aha,Wannamaker's.- Wepchnęła go do samochodu, zerkając na zegarek.- Po winniśmy zdążyć.Zostało im pół godziny do zamknięcia sklepu.Carlo z niechętną miną dał sięwprowadzić do szacownej filadelfijskiej świątyni handlu.Juliet, świadoma, że czas ich goni,energicznie skierowała się do działu męskiego.- Jaki rozmiar? - spytała rzeczowo.- A bo ja wiem? Chyba trzydzieści jeden albo trzydzieści trzy.- Zmierz to - podała mu parę brązowych spodni.- Wolę coś jaśniejszego - zaprotestował.- Ale kamera woli ciemne kolory - ucięła.- Dobrze, teraz koszule.- Wprawnymruchem przebiegła palcami po wieszakach.- Rozmiar?- Myślisz, że znam się na amerykańskiej numeracji?- To powinno pasować.- Wybrała elegancki odcień łososia z cienkiego jedwabiu.Zaakceptował wybór, choć niechętnie.Wóz to, a ja rozejrzę się za marynarką.- Zupełnie jakbym kupował z moją mamą - powiedział, opieszale kierując się kuprzymierzalni.Wyszukała jeszcze pasek i dodała fantazyjną, małą spinkę.Po namyśle wybrała lnianąmarynarkę o nieregularnej osnowie, w beżowym odcieniu.Kiedy Carlo wyszedł z przymierzalni, przez chwilę oceniała w milczeniu efekt, ażwreszcie skinęła głową z aprobatą.- W porządku - stwierdziła.- Tak, jest świetnie.Kolor koszuli rozbija monotoniębrązu, a zgrzebna marynarka nadaje całości wrażenie luzu, bez cienia niedbałości -podsumowała fachowo.- Dzień, w którym Franconi założył seryjny produkt.- Tylko Franconi potrafi nosić seryjne ciuchy tak, aby wyglądały na markowe.- Umiesz pochlebić mężczyznie, dziewczyno - powiedział z uznaniem.W odpowiedzi kazała mu się obrócić i ostatecznie zaakceptowała swój wybór.- W porządku, możesz to zdjąć, mistrzu Franconi.Została jeszcze bielizna.Posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.- Juliet, są pewne granice.- Okay.tam kamera nie zagląda - powiedziała ugodowo.- Tylko zwijaj się szybko, bomusimy jeszcze kupić buty.Ostatni rachunek podpisywała przy wtórze dzwonków, wzywających do opuszczeniasklepu.- No, masz wszystko - stwierdziła z ulgą i chwyciła torby, zanim zdążył zareagować.-Teraz taksówka do hotelu, i gotowe.- Do czego to doszło, mam nosić amerykańskie buty - utyskiwał Carlo, usiłujączachować resztki godności.- Mój drogi, sytuacja wyższej konieczności usprawiedliwia cię całkowicie -pocieszyła go.- Każdy elegant by cię rozgrzeszył.Decydowała za niego, powodowała nim, jak chciała, ale w głębi duszy musiałprzyznać, że było to bardzo miłe.- Wiesz, moja mama byłaby tobą zachwycona - przyznał w odruchu szczerości.- Naprawdę? - spytała zaskoczona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Poklepał skórzaną torbę, z którą się nierozstawał.- Ważne, że moje kuchenne skarby są bezpieczne.Kiedy możemy dostać zpowrotem ubrania?- Jak dobrze pójdzie, jutro o dziesiątej rano - skrzywiła się.spoglądając na swojedżinsy i koszulkę, które straciły świeżość po długim locie.Przy sobie miała tylkokosmetyczkę i kilka drobiazgów.Kontrolnie zerknęła na Carla.Miał na sobie bawełnianą koszulkę z napisem Sorbonne.wytarte dżinsy i tenisówki,podobnie jak ona.Jak mogą w takich strojach nazajutrz o ósmej rano wystąpić w telewizji?- Nie ma rady, musimy sobie kupić nowe rzeczy.- Przecież mam wszystko w walizkach.- Carlo, rano nagrywasz Halo.Filadelfia , a zaraz potem mamy śniadanie zdziennikarzami.O dziesiątej, kiedy wreszcie dolecą bagaże, będziemy akurat na wizji wpołudniowych wiadomościach.A potem.- Wiem, kochanie, czytałaś mi plan dnia w czasie lotu.Nie rozumiem, dlaczegouważasz, że to się nie nadaje - skubnął swoją koszulkę.- Carlo, skończmy te dyskusje - ucięła.- Zaraz jedziemy do najbliższego domutowarowego.- Wykluczone - zaoponował, energicznie wypychany przez nią na ulicę.- Franconinie będzie się ubierał w domu towarowym.- Franconi tym razem zrobi wyjątek - oświadczyła łonem nie znoszącym sprzeciwu.-Zaraz, co mamy w Filadelfii? - zastanawiała się głośno, machając na taksówkę.- Aha,Wannamaker's.- Wepchnęła go do samochodu, zerkając na zegarek.- Po winniśmy zdążyć.Zostało im pół godziny do zamknięcia sklepu.Carlo z niechętną miną dał sięwprowadzić do szacownej filadelfijskiej świątyni handlu.Juliet, świadoma, że czas ich goni,energicznie skierowała się do działu męskiego.- Jaki rozmiar? - spytała rzeczowo.- A bo ja wiem? Chyba trzydzieści jeden albo trzydzieści trzy.- Zmierz to - podała mu parę brązowych spodni.- Wolę coś jaśniejszego - zaprotestował.- Ale kamera woli ciemne kolory - ucięła.- Dobrze, teraz koszule.- Wprawnymruchem przebiegła palcami po wieszakach.- Rozmiar?- Myślisz, że znam się na amerykańskiej numeracji?- To powinno pasować.- Wybrała elegancki odcień łososia z cienkiego jedwabiu.Zaakceptował wybór, choć niechętnie.Wóz to, a ja rozejrzę się za marynarką.- Zupełnie jakbym kupował z moją mamą - powiedział, opieszale kierując się kuprzymierzalni.Wyszukała jeszcze pasek i dodała fantazyjną, małą spinkę.Po namyśle wybrała lnianąmarynarkę o nieregularnej osnowie, w beżowym odcieniu.Kiedy Carlo wyszedł z przymierzalni, przez chwilę oceniała w milczeniu efekt, ażwreszcie skinęła głową z aprobatą.- W porządku - stwierdziła.- Tak, jest świetnie.Kolor koszuli rozbija monotoniębrązu, a zgrzebna marynarka nadaje całości wrażenie luzu, bez cienia niedbałości -podsumowała fachowo.- Dzień, w którym Franconi założył seryjny produkt.- Tylko Franconi potrafi nosić seryjne ciuchy tak, aby wyglądały na markowe.- Umiesz pochlebić mężczyznie, dziewczyno - powiedział z uznaniem.W odpowiedzi kazała mu się obrócić i ostatecznie zaakceptowała swój wybór.- W porządku, możesz to zdjąć, mistrzu Franconi.Została jeszcze bielizna.Posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.- Juliet, są pewne granice.- Okay.tam kamera nie zagląda - powiedziała ugodowo.- Tylko zwijaj się szybko, bomusimy jeszcze kupić buty.Ostatni rachunek podpisywała przy wtórze dzwonków, wzywających do opuszczeniasklepu.- No, masz wszystko - stwierdziła z ulgą i chwyciła torby, zanim zdążył zareagować.-Teraz taksówka do hotelu, i gotowe.- Do czego to doszło, mam nosić amerykańskie buty - utyskiwał Carlo, usiłujączachować resztki godności.- Mój drogi, sytuacja wyższej konieczności usprawiedliwia cię całkowicie -pocieszyła go.- Każdy elegant by cię rozgrzeszył.Decydowała za niego, powodowała nim, jak chciała, ale w głębi duszy musiałprzyznać, że było to bardzo miłe.- Wiesz, moja mama byłaby tobą zachwycona - przyznał w odruchu szczerości.- Naprawdę? - spytała zaskoczona [ Pobierz całość w formacie PDF ]