[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A może pozwolisz działać mnie?- Tobie?- Czemu nie? Może przeszła kryzys twórczy.My, artyści, miewamy pro-blemy, że tak powiem, wyższej natury.Może przy mnie się otworzy.- Po co ja wam to powiedziałem - rozzłościł się.- Jesteśmy twoimi rodzicami, Pascalu.Nieważne, dobrymi czy złymi.-Matka usprawiedliwiała się nerwowo.- Zachowywaliśmy się wobec ciebie tak,jak nam na to pozwalały okoliczności, ale kochamy cię i chcemy ci pomóc.- Najbardziej mi pomożecie, jeśli wyjedziecie na wakacje beze mnie.LRTCadiz nie mógł wyjechać, wiedząc, że Mazarine mieszka u syna.To było dlaniego za trudne.Pragnął być blisko niej, chronić ją.- Wiem, że to nie jest najlepszy moment, ale rozmawialiśmy o wspólnej wy-prawie i sądziłem, że.- nalegał ojciec.- Mazarine nie nadaje się do podróży - przerwał Pascal.- Dlaczego? - spytała Sara.- Może zmiana otoczenia dobrze jej zrobi.- To nic nie da, mamo.- Któż z nas nie miał takich problemów? Dlaczego traktujesz ją, jakby byłachora? Okaż jej miłość, niech poczuje się kochana.Zawsze wydawała się bardzosamotna.Gdzie się podziała jej rodzina?- Nie ma rodziny.Jest całkiem sama na świecie.- Ma nas.To jeszcze jeden powód, żeby wyjechać razem.Ten pomysł wcalenie jest taki bezsensowny.Ja go popieram.- Możemy pojechać do Maroka i rozbić obóz na pustyni - zaproponował Ca-diz.- To chyba nie jest najlepsze rozwiązanie powiedział zniechęcony Pascal.- Nie wiesz, co jest dla niej dobre.Pozwól sobie i jej pomóc - nalegała Sara.-Pustynia ma w sobie magię.Ty jeszcze tego nie doświadczyłeś, ale ja tak.Wiem, oczym mówię.Mazarine jest bardzo wrażliwa.Odnajdzie w tym wielkim oceaniepiasku spokój.Potrzebuje tego.Zwiatło, barwy, zapachy rozbudzą jej zmysły,zobaczysz.Milczał, zagubiony.Zbyt mocno kochał Mazarine, może dlatego nie potrafiłznalezć wyjścia z tej sytuacji.Teraz rozumiał, dlaczego chirurdzy nie operująswoich bliskich.Nie należy mieszać uczuć ze sprawami zawodowymi.-I co ty na to.Zgadzasz się?Milczał.- Pozwól mi z nią porozmawiać - nalegała Sara.- Dobrze, czekam na ciebie wieczorem, mamo.Przyjdz sama.LRT- Ja wszystko zorganizuję - powiedział Cadiz, przybierając ojcowski ton.-Wyjedzmy jak najszybciej.73Zarezerwował w Al-Hamra Maison, kompleksie hotelowym Amanjena, luk-susowy cottage.Przed wyruszeniem na pustynię zamierzali zatrzymać się parę dniw Marrakeszu.Wzbraniał się przed zaakceptowaniem tego, co usłyszał od syna oMazarine.Wydawało mu się niemożliwe, aby jej milczenie było przejawemchoroby.Zorganizował całą wyprawę w ciągu jednej doby, myśląc wyłącznie o swojejuczennicy.Mazarine nigdy nie wyjeżdżała z Paryża.Wyobrażał sobie, jakiewrażenie zrobi na niej tak egzotyczne miejsce jak Maroko.Oprowadzi ją pomiejscowym suku; dziewczyna oszaleje na widok bogactwa barwników roślin-nych na kramach.Kupi wszystkie i nauczy ją, jak je stosować.Wykorzystają nowemożliwości kolorystyczne w obrazach.Stworzą nową technikę malarską.Będądarli kartki, wyrzucali szkice, mieszali kolory.Znowu będzie ją miał tylko dlasiebie.Pokaże swoje dzieła na wystawie jeszcze odważniejszej od poprzedniej.Sztuka i miłość zjednoczone.Tym razem powie o niej - swojej muzie - a potemukryją się w jakimś odległym zakątku świata.Jego czas dobiegał kresu.Rzuci wszystko! Porozmawia z Pascalem, z Sarą.Zrozumieją.A jeśli nie,tym gorzej dla nich.Mazarine należy do niego.Syn pojawił się pózniej.Nie po-zwoli jej sobie odebrać.Sprawiedliwość i wolność.Cóż za paradoks! Dwa wykluczające się kon-cepty.Słowa lądują na śmietniku, gdy próbuje się za wszelką cenę osiągnąć jakiścel.LRTOstatnia szansa, żeby zacząć wszystko od początku.Nie chodziło mu o założenie nowej rodziny ani o rozsiewanie plemników,tworzenie nowych bytów przysparzających trosk, lecz o przeżywanie w pełni je-sieni życia, otwarcia się na rozkosz, pożądanie, cielesność.Jeszcze głębiej od-czuwać.Wznieść zmysłowość na sam szczyt, osiągnąć wyżyny natchnienia.Rzucić wyzwanie przemijaniu, oprzeć się działaniu czasu, wygrać nierówną walkęz tym drapieżcą.Zebrać okruchy rzucane w darze przez tego łaskawego bożka irzucić mu je w twarz.Definitywnie skończyć z uprawianym dotąd szalbierstwem.Na koniec zrozumiał, w czym tkwi pułapka.Teraz pragnął wszystkiego.Tylko po co, skoro zmysły powoli przestawały działać? Czyż nie po to są, abyodczuwać? To była właśnie ta chwila, i jeśli wszyscy pomyślą, że oszalał, tymlepiej.Szaleństwo to cecha twórców.Powiedzą: Cadiz oszalał! A dlaczego? Bopróbował być szczęśliwy.Niech żyje szaleństwo, skoro tylko tak można osiągnąćszczęście.W masce szaleńca spojrzy ludziom prosto w oczy, nie zważając na ichopinię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.A może pozwolisz działać mnie?- Tobie?- Czemu nie? Może przeszła kryzys twórczy.My, artyści, miewamy pro-blemy, że tak powiem, wyższej natury.Może przy mnie się otworzy.- Po co ja wam to powiedziałem - rozzłościł się.- Jesteśmy twoimi rodzicami, Pascalu.Nieważne, dobrymi czy złymi.-Matka usprawiedliwiała się nerwowo.- Zachowywaliśmy się wobec ciebie tak,jak nam na to pozwalały okoliczności, ale kochamy cię i chcemy ci pomóc.- Najbardziej mi pomożecie, jeśli wyjedziecie na wakacje beze mnie.LRTCadiz nie mógł wyjechać, wiedząc, że Mazarine mieszka u syna.To było dlaniego za trudne.Pragnął być blisko niej, chronić ją.- Wiem, że to nie jest najlepszy moment, ale rozmawialiśmy o wspólnej wy-prawie i sądziłem, że.- nalegał ojciec.- Mazarine nie nadaje się do podróży - przerwał Pascal.- Dlaczego? - spytała Sara.- Może zmiana otoczenia dobrze jej zrobi.- To nic nie da, mamo.- Któż z nas nie miał takich problemów? Dlaczego traktujesz ją, jakby byłachora? Okaż jej miłość, niech poczuje się kochana.Zawsze wydawała się bardzosamotna.Gdzie się podziała jej rodzina?- Nie ma rodziny.Jest całkiem sama na świecie.- Ma nas.To jeszcze jeden powód, żeby wyjechać razem.Ten pomysł wcalenie jest taki bezsensowny.Ja go popieram.- Możemy pojechać do Maroka i rozbić obóz na pustyni - zaproponował Ca-diz.- To chyba nie jest najlepsze rozwiązanie powiedział zniechęcony Pascal.- Nie wiesz, co jest dla niej dobre.Pozwól sobie i jej pomóc - nalegała Sara.-Pustynia ma w sobie magię.Ty jeszcze tego nie doświadczyłeś, ale ja tak.Wiem, oczym mówię.Mazarine jest bardzo wrażliwa.Odnajdzie w tym wielkim oceaniepiasku spokój.Potrzebuje tego.Zwiatło, barwy, zapachy rozbudzą jej zmysły,zobaczysz.Milczał, zagubiony.Zbyt mocno kochał Mazarine, może dlatego nie potrafiłznalezć wyjścia z tej sytuacji.Teraz rozumiał, dlaczego chirurdzy nie operująswoich bliskich.Nie należy mieszać uczuć ze sprawami zawodowymi.-I co ty na to.Zgadzasz się?Milczał.- Pozwól mi z nią porozmawiać - nalegała Sara.- Dobrze, czekam na ciebie wieczorem, mamo.Przyjdz sama.LRT- Ja wszystko zorganizuję - powiedział Cadiz, przybierając ojcowski ton.-Wyjedzmy jak najszybciej.73Zarezerwował w Al-Hamra Maison, kompleksie hotelowym Amanjena, luk-susowy cottage.Przed wyruszeniem na pustynię zamierzali zatrzymać się parę dniw Marrakeszu.Wzbraniał się przed zaakceptowaniem tego, co usłyszał od syna oMazarine.Wydawało mu się niemożliwe, aby jej milczenie było przejawemchoroby.Zorganizował całą wyprawę w ciągu jednej doby, myśląc wyłącznie o swojejuczennicy.Mazarine nigdy nie wyjeżdżała z Paryża.Wyobrażał sobie, jakiewrażenie zrobi na niej tak egzotyczne miejsce jak Maroko.Oprowadzi ją pomiejscowym suku; dziewczyna oszaleje na widok bogactwa barwników roślin-nych na kramach.Kupi wszystkie i nauczy ją, jak je stosować.Wykorzystają nowemożliwości kolorystyczne w obrazach.Stworzą nową technikę malarską.Będądarli kartki, wyrzucali szkice, mieszali kolory.Znowu będzie ją miał tylko dlasiebie.Pokaże swoje dzieła na wystawie jeszcze odważniejszej od poprzedniej.Sztuka i miłość zjednoczone.Tym razem powie o niej - swojej muzie - a potemukryją się w jakimś odległym zakątku świata.Jego czas dobiegał kresu.Rzuci wszystko! Porozmawia z Pascalem, z Sarą.Zrozumieją.A jeśli nie,tym gorzej dla nich.Mazarine należy do niego.Syn pojawił się pózniej.Nie po-zwoli jej sobie odebrać.Sprawiedliwość i wolność.Cóż za paradoks! Dwa wykluczające się kon-cepty.Słowa lądują na śmietniku, gdy próbuje się za wszelką cenę osiągnąć jakiścel.LRTOstatnia szansa, żeby zacząć wszystko od początku.Nie chodziło mu o założenie nowej rodziny ani o rozsiewanie plemników,tworzenie nowych bytów przysparzających trosk, lecz o przeżywanie w pełni je-sieni życia, otwarcia się na rozkosz, pożądanie, cielesność.Jeszcze głębiej od-czuwać.Wznieść zmysłowość na sam szczyt, osiągnąć wyżyny natchnienia.Rzucić wyzwanie przemijaniu, oprzeć się działaniu czasu, wygrać nierówną walkęz tym drapieżcą.Zebrać okruchy rzucane w darze przez tego łaskawego bożka irzucić mu je w twarz.Definitywnie skończyć z uprawianym dotąd szalbierstwem.Na koniec zrozumiał, w czym tkwi pułapka.Teraz pragnął wszystkiego.Tylko po co, skoro zmysły powoli przestawały działać? Czyż nie po to są, abyodczuwać? To była właśnie ta chwila, i jeśli wszyscy pomyślą, że oszalał, tymlepiej.Szaleństwo to cecha twórców.Powiedzą: Cadiz oszalał! A dlaczego? Bopróbował być szczęśliwy.Niech żyje szaleństwo, skoro tylko tak można osiągnąćszczęście.W masce szaleńca spojrzy ludziom prosto w oczy, nie zważając na ichopinię [ Pobierz całość w formacie PDF ]