[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niektóre były przyozdobione elementami z brązu: wielkimi hełmami,mieczami, berłami, koronami z liści; wszystko pokrywała śniedz pozostawiająca brudne strużkina lśniącym kamieniu.Posągi wyłaniały się z gniewnego deszczu i ginęły w nim za plecamiwędrowców, po dwa jednocześnie, powierzone mgłom historii. Imperatorzy wyjaśnił Bayaz. Na przestrzeni setek lat.Jezal patrzył, jak władcy zamierzchłej przeszłości przesuwają się groznie obok niego,majacząc nad popękaną drogą.Szyja bolała go od zadzierania głowy do góry, na twarz spadałykrople deszczu.Posągi były dwa razy wyższe od tych w Agrioncie, ale przypominały je na tyle,by wywołać w nim falę tęsknoty za domem. Przypomina Drogę Królewską w Adule. Hm mruknął Bayaz. Jak myślisz, skąd zaczerpnąłem ten pomysł?Jezal rozważał właśnie te osobliwe słowa, kiedy zauważył, że dwa najbliższe posągi poobu stronach traktu są już ostatnimi; jeden z nich przechylał się pod niebezpiecznym kątem. Wstrzymaj wóz! zawołał Bayaz, unosząc mokrą dłoń i ponaglając konia.Zniknęły nie tylko posągi, ale też sama droga.W ziemi ziała dziura, przyprawiająca ozawrót głowy przepaść, szczelina w materii miasta.Spoglądając przed siebie, Jezal widziałprzeciwległą stronę, urwisko połamanych skał i błota.Dalej można było dostrzec niewyraznewidmowe ściany i filary, zarys szerokiej alei, która znikała i pojawiała się przed oczami wraz zruchliwą zasłoną deszczu omiatającą pustą przestrzeń.Długostopy odchrząknął. Zakładam, że nie będziemy podążać tą drogą.Jezal wychylił się ostrożnie z siodła i spojrzał w dół.Na dnie głębokiej rozpadlinyporuszała się ciemna woda, pieniła się i kotłowała, obmywając umęczony grunt podfundamentami miasta, a z podziemnego morza sterczały zwalone muiy, strzaskane wieże ipopękane skorupy monstrualnych budowli.Na szczycie jednej z przechylonych kolumn wciążstał posąg jakiegoś bohatera, martwego od niepamiętnych czasów.Wznosił niegdyś rękę wgeście triumfu.Teraz wyciągał ją rozpaczliwie, jakby błagał, by ktoś wydostał go z tegowodnego piekła.Jezal, który poczuł nagle zawroty głowy, wyprostował się. Nie damy rady zdołał wyrzucić z siebie chrapliwym głosem.Bayaz popatrzył posępnie na bezlitosną wodę. Więc musimy znalezć inną drogę, i to szybko.Miasto pełne jest takich rozpadlin.Mamydo pokonania wiele mil, nawet w linii prostej, i most do przebycia.Długostopy zmarszczył brwi. Założywszy, że jeszcze stoi. Stoi! Kanedias budował wszystko tak, by trwało wiecznie! Pierwszy z Magów wlepiłwzrok w deszcz.Niebo już ciemniało, mroczny ciężar zwisający nad ich głowami. Niemożemy się dłużej ociągać.Nie przejdziemy przez miasto przed zmrokiem.Jezal spojrzał na maga przerażony. Spędzimy tu noc? Oczywiście rzucił gniewnie Bayaz i ruszył znad krawędzi.Tłoczyły się wokół nich ruiny, kiedy zostawiali za sobą Drogę Caline, by zagłębić się wmiasto.Jezal przesuwał spojrzeniem po groznych cieniach, które wyłaniały się z mroku.Wyobrażał sobie, że jeśli jest coś gorszego od przebywania w tym miejscu za dnia, to było to zpewnością przebywanie tu po zmroku.Wolałby spędzić noc w samym piekle.Czy dostrzegłbyjakąś różnicę?* * *Rzeka przewalała się pod nimi przez wzniesiony ludzkimi rękami wąwóz wysokienabrzeża gładkiego, mokrego kamienia.Potężna Aos, uwięziona w tej wąskiej przestrzeni,pieniła się nieskończoną, bezmyślną furią, kąsając wypolerowaną skałę i wypluwając w góręgniewny pył.Ferro nie potrafiła sobie wyobrazić, jak cokolwiek mogło przetrwać tak długoponad tym potopem, ale Bayaz miał rację.Most Stwórcy wciąż stał. Nigdy w trakcie swych podróży, w żadnym mieście i kraju pod dobrotliwym słońcem,nie widziałem takiego cudu. Długostopy potrząsnął z wolna głową. Jak można postawić mostze stali?Ale to była stal.Ciemna, gładka, matowa, połyskująca kroplami wody.Most wznosił sięnad oszałamiającą przestrzenią jednym prostym łukiem, nieprawdopodobnie delikatnym, uspodu pajęczyna cienkich prętów, które krzyżowały się w powietrzu, wyżej zaś szeroka drogametalowych płyt, połączonych ze sobą i idealnie równych, jakby zapraszały, by na nie wkroczyć.Każda krawędz była ostra, każda krzywizna precyzyjna, każda powierzchnia równa.Stał,dziewiczy i nienaruszony, pośród tego powolnego rozkładu. Jakby dokończono go zaledwie wczoraj mruknął Ouai. A jest to zapewne najstarsza budowla w całym mieście. Bayaz wskazał głową ruiny zaich plecami. Wszystkie osiągnięcia Juvensa legły w gruzach.Zwalone, połamane, zapomniane,niemal jakby nigdy nie istniały.Lecz dzieła Mistrza Stwórcy nie straciły nic ze swejdoskonałości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Niektóre były przyozdobione elementami z brązu: wielkimi hełmami,mieczami, berłami, koronami z liści; wszystko pokrywała śniedz pozostawiająca brudne strużkina lśniącym kamieniu.Posągi wyłaniały się z gniewnego deszczu i ginęły w nim za plecamiwędrowców, po dwa jednocześnie, powierzone mgłom historii. Imperatorzy wyjaśnił Bayaz. Na przestrzeni setek lat.Jezal patrzył, jak władcy zamierzchłej przeszłości przesuwają się groznie obok niego,majacząc nad popękaną drogą.Szyja bolała go od zadzierania głowy do góry, na twarz spadałykrople deszczu.Posągi były dwa razy wyższe od tych w Agrioncie, ale przypominały je na tyle,by wywołać w nim falę tęsknoty za domem. Przypomina Drogę Królewską w Adule. Hm mruknął Bayaz. Jak myślisz, skąd zaczerpnąłem ten pomysł?Jezal rozważał właśnie te osobliwe słowa, kiedy zauważył, że dwa najbliższe posągi poobu stronach traktu są już ostatnimi; jeden z nich przechylał się pod niebezpiecznym kątem. Wstrzymaj wóz! zawołał Bayaz, unosząc mokrą dłoń i ponaglając konia.Zniknęły nie tylko posągi, ale też sama droga.W ziemi ziała dziura, przyprawiająca ozawrót głowy przepaść, szczelina w materii miasta.Spoglądając przed siebie, Jezal widziałprzeciwległą stronę, urwisko połamanych skał i błota.Dalej można było dostrzec niewyraznewidmowe ściany i filary, zarys szerokiej alei, która znikała i pojawiała się przed oczami wraz zruchliwą zasłoną deszczu omiatającą pustą przestrzeń.Długostopy odchrząknął. Zakładam, że nie będziemy podążać tą drogą.Jezal wychylił się ostrożnie z siodła i spojrzał w dół.Na dnie głębokiej rozpadlinyporuszała się ciemna woda, pieniła się i kotłowała, obmywając umęczony grunt podfundamentami miasta, a z podziemnego morza sterczały zwalone muiy, strzaskane wieże ipopękane skorupy monstrualnych budowli.Na szczycie jednej z przechylonych kolumn wciążstał posąg jakiegoś bohatera, martwego od niepamiętnych czasów.Wznosił niegdyś rękę wgeście triumfu.Teraz wyciągał ją rozpaczliwie, jakby błagał, by ktoś wydostał go z tegowodnego piekła.Jezal, który poczuł nagle zawroty głowy, wyprostował się. Nie damy rady zdołał wyrzucić z siebie chrapliwym głosem.Bayaz popatrzył posępnie na bezlitosną wodę. Więc musimy znalezć inną drogę, i to szybko.Miasto pełne jest takich rozpadlin.Mamydo pokonania wiele mil, nawet w linii prostej, i most do przebycia.Długostopy zmarszczył brwi. Założywszy, że jeszcze stoi. Stoi! Kanedias budował wszystko tak, by trwało wiecznie! Pierwszy z Magów wlepiłwzrok w deszcz.Niebo już ciemniało, mroczny ciężar zwisający nad ich głowami. Niemożemy się dłużej ociągać.Nie przejdziemy przez miasto przed zmrokiem.Jezal spojrzał na maga przerażony. Spędzimy tu noc? Oczywiście rzucił gniewnie Bayaz i ruszył znad krawędzi.Tłoczyły się wokół nich ruiny, kiedy zostawiali za sobą Drogę Caline, by zagłębić się wmiasto.Jezal przesuwał spojrzeniem po groznych cieniach, które wyłaniały się z mroku.Wyobrażał sobie, że jeśli jest coś gorszego od przebywania w tym miejscu za dnia, to było to zpewnością przebywanie tu po zmroku.Wolałby spędzić noc w samym piekle.Czy dostrzegłbyjakąś różnicę?* * *Rzeka przewalała się pod nimi przez wzniesiony ludzkimi rękami wąwóz wysokienabrzeża gładkiego, mokrego kamienia.Potężna Aos, uwięziona w tej wąskiej przestrzeni,pieniła się nieskończoną, bezmyślną furią, kąsając wypolerowaną skałę i wypluwając w góręgniewny pył.Ferro nie potrafiła sobie wyobrazić, jak cokolwiek mogło przetrwać tak długoponad tym potopem, ale Bayaz miał rację.Most Stwórcy wciąż stał. Nigdy w trakcie swych podróży, w żadnym mieście i kraju pod dobrotliwym słońcem,nie widziałem takiego cudu. Długostopy potrząsnął z wolna głową. Jak można postawić mostze stali?Ale to była stal.Ciemna, gładka, matowa, połyskująca kroplami wody.Most wznosił sięnad oszałamiającą przestrzenią jednym prostym łukiem, nieprawdopodobnie delikatnym, uspodu pajęczyna cienkich prętów, które krzyżowały się w powietrzu, wyżej zaś szeroka drogametalowych płyt, połączonych ze sobą i idealnie równych, jakby zapraszały, by na nie wkroczyć.Każda krawędz była ostra, każda krzywizna precyzyjna, każda powierzchnia równa.Stał,dziewiczy i nienaruszony, pośród tego powolnego rozkładu. Jakby dokończono go zaledwie wczoraj mruknął Ouai. A jest to zapewne najstarsza budowla w całym mieście. Bayaz wskazał głową ruiny zaich plecami. Wszystkie osiągnięcia Juvensa legły w gruzach.Zwalone, połamane, zapomniane,niemal jakby nigdy nie istniały.Lecz dzieła Mistrza Stwórcy nie straciły nic ze swejdoskonałości [ Pobierz całość w formacie PDF ]