[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Upajała ją jego namiętność, chłonęła ją, tuliła się do niego,przeklinając w duszy niewygodne ubranie i ciasne wnętrzerovera.Niewiarygodne, ale pragnęła go bardziej niż za pierwszymrazem, jej pożądanie wzmogła jeszcze słodycz jegoniepotrzebnych przeprosin i adrenalina, która nadal płynęła wjej żyłach po zdarzeniach dzisiejszego dnia.Wzdychała iszeptała jego imię, kiedy przesuwał ustami po jej szyi, a jegoręce pieściły wzgórki jej piersi.Wiedziała doskonale, że jeślizostaną w samochodzie jeszcze choć chwilę dłużej, będąspleceni ze sobą na tylnym siedzeniu wozu, oboje nadzy.Choćwcale nie miała o to pretensji.Ledwie starczało jej tchu na coświęcej niż jęczenie z rozkoszy, kiedy wsunął rękę pomiędzy jejnogi i zaczął ją pieścić w nieodpartym rytmie.- O Boże - szepnęła.- Proszę, nie przestawaj.Ale przestał, i to już chwilę później.Zamarł i uniósł głowę.Wtedy ona też to usłyszała.Warkot silnika szybko zbliżającego się samochodu nazewnątrz garażu.Drzwi otworzyły się automatycznie i dośrodka wjechał jeden z SUV-ów Zakonu.Zatrzymał się zpiskiem opon kilka miejsc od nich.Ktoś wysiadł pospiesznie.- To Chase - stwierdził Brock, ze zmarszczonymi brwiamipatrząc w ciemne okno.- Cholera, coś się musiało stać.Zostańtutaj, jeśli nie chcesz, żeby widział nas razem.- Zapomnij.Idę z tobą - powiedziała, po czym obciągnęłaubranie i wysiadła za nim z samochodu.Sterling Chase szedłspiesznie w stronę windy, którą zjeżdżało się do kwatery.Obejrzał się przez ramię na Brocka i Jennę.Jeśli domyślił się,co im przerwał, jego bystre niebieskie oczy niczego nieujawniły.- Co się dzieje? - spytał Brock rzeczowo.- Nie słyszeliście? - zdziwił się Chase, nie zwalniając nawetkroku.Brock pokręcił głową.- Sami dopiero co przyjechaliśmy.- Miałem kilka minut temu telefon od Mathiasa Rowana -wyjaśnił Chase.- W jednej z bostońskich Mrocznych Przystanidoszło dziś do porwania.- O Boże - szepnęła Jenna.- Chyba nie kolejna DawczyniŻycia?Chase pokręcił głową.- Jeden z naszych, młody, czternaście lat.Tak się składa, żeto wnuk starszego z Pierwszego Pokolenia, Lazara Archera.- Z Pierwszego Pokolenia - powtórzył Brock, wyraźniezaalarmowany.- To nie może być przypadek.- Właśnie - zgodził się z nim Chase.- Agencja przesłuchujeświadków, próbuje ustalić, gdzie mogli go zabrać i dlaczego.Lázaro Archer i jego syn Christophe, ojciec chłopca, chcą sięspotkać osobiście z porywaczami i wynegocjować jegouwolnienie.- O Chryste.Bardzo zły pomysł - stwierdził Brock, rzucającpełne napięcia spojrzenie na Jennę, kiedy szli za Cha-se'emprzez garaż.- Przychodzi mi na myśl tylko jedna osoba, któramiałaby powód porywać członka rodziny wampira zPierwszego Pokolenia.To pułapka, Harvard.Z daleka czujęsmród Dragosa.- Ja również.I Lucan też - powiedział Chase, kiedyzatrzymali się wszyscy przed windą.Wcisnął guzik.- Umówiłsię na spotkanie z Lazarem i jego synem tutaj, w kwaterze.Tegan pojedzie po nich za godzinę.Rozdział 22Lucan i Gideon czekali już na nich, gdy wysiedli z windy napoziomie kwatery.- Cholerny dzień - mruknął Lucan, taksując ich spojrzeniem.- Nic wam się nie stało?Brock szybko rzucił okiem na Jennę, która stała spokojnie ujego boku.Była trochę podrapana i posiniaczona, nic więcej.- Mogło być gorzej.Lucan przeczesał ręką ciemne włosy.- Dragos robi się coraz śmielszy.Słudzy w FBI!- Jak to? - Chase zmarszczył brwi, rzucając podejrzliwespojrzenie na Brocka i Jennę.- Chcecie powiedzieć, że tenagent, z którym spotykaliście się dzisiaj.- Należał do Dragosa - odparł Brock.- On i jeszcze jedenniewolnik umysłu porwali Jennę w siedzibie FBI i odjechali znią samochodem.Udałem się w pościg, ale dogoniłem ich,dopiero kiedy się rozbili po drugiej stronie mostuBrook-lyńskiego.Chase zaklął cicho.- Macie szczęście, że żyjecie.- Tak jest - zgodził się Brock.- I to tylko dzięki Jennie.Załatwiła obu drani, a potem nie dopuściła, żebym sięprzypiekł na chrupko.- Serio? - Spojrzenie Chase'a wyraźnie złagodniało, kiedyna nią spojrzał.- Nieźle jak na człowieka.Jestem podwrażeniem.Wzruszyła ramionami.- Powinnam była się domyślić, że coś jest nie tak z tymagentem, który się ze mną spotkał.Nie wiedziałam co, alemiałam.przeczucie, tak chyba można to nazwać.Niepotrafiłam tego dokładnie określić, ale przez całe spotkaniemiałam wrażenie, że coś jest z nim nie tak.- Jak to? - zdziwił się Gideon.Zmarszczyła czoło wzamyśleniu.- Nie wiem dokładnie.To coś jak instynkt.Jego oczy byłydziwne, czułam się przy nim skrępowana i cały czas odnosiłamdziwne wrażenie, że nie jest do końca.normalny.- Wiedziałaś, że nie jest do końca człowiekiem - podsunąłBrock, równie zaskoczony jej wyznaniem, jak resztawojowników.- Wyczułaś, że to Sługa?- Chyba tak.- Kiwnęła głową.- Ale nie wiedziałam wtedy,co to oznacza.Tyle że w jego obecności dostawałam gęsiejskórki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl