[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wielekobiet polowało na niego, ale wszystkie miłości kończyły sięniepowodzeniem, pozostawiając w nim posmak nieufności ikrzywdy.Dopiero w póznym okresie życia, gdy stracił jużswój uśmiech, nadzieję i znaczną część wdzięku, znalazłkogoś, kto go ocalił przed nim samym.Ale uprzedzam wy-padki, to stało się dużo pózniej.W czasach, gdy go pozna-łem, zwodził ojca obietnicami, że będzie studiował prawolub medycynę, a po kryjomu zajmował się teatrem, swojąprawdziwą pasją.Przyjechał do miasta w tym tygodniu idopiero je poznawał, lecz w odróżnieniu ode mnie miał do-świadczenie w edukacyjnym świecie białych, poparcie boga-tego ojca i wychowanie, które otwierało przed nim drzwi.Dzięki pewności siebie wydawał się właścicielem uniwersy-tetu.Tutaj człowiek mało wkuwa, ale dużo się uczy, miejoczy otwarte i milcz, doradził mi.Ja jeszcze chodziłem jaknawiedzony.Jego pokój znajdował się na poddaszu w sta-rym domu, miał sklepienie niczym w katedrze i dwa świetli-ki, przez które widać było dzwonnicę Campanile.Tim poka-zał mi, że można zobaczyć też inne rzeczy: stając na krześle,widzieliśmy łazienkę w akademiku, do której co rano cho-dziły dziewczyny pod prysznic w samej bieliznie.Kiedyszybko odkryły, że je podglądamy, kilka zaczęło chodzićnago.W pokoju było bardzo mało mebli, zaledwie dwa łóż-ka, duży stół i regał na książki.154Zamontowaliśmy kawałek rury między dwiema belkami,żeby powiesić ubrania, a resztę ustawiliśmy w kartonach napodłodze.Pozostałą część domu zajmowały dwie uroczekobiety, Joan i Susan, z którymi z czasem bardzo się zaprzy-jazniłem.Miały dużą kuchnię, w której przygotowywałyjedzenie według przepisów, jakie zamierzały opublikować,od zapachu ich potraw ciekła mi ślinka i dzięki nim nauczy-łem się gotować.W niedługim czasie miały stać się sławne,nie tyle dzięki talentom kulinarnym czy książce, której nigdynie ogłosiły, ale dlatego, że zapoczątkowały modę na paleniestaników na znak publicznego protestu.Ten spontanicznygest - protest przeciw temu, że nie wpuszczono ich do baruwyłącznie dla mężczyzn, uchwycony przypadkiem przezaparat fotograficzny japońskiego turysty i pokazany w tele-wizyjnych wiadomościach - był naśladowany przez innekobiety i niebawem stał się znakiem rozpoznawczym femini-stek na całym świecie.Dom okazał się idealny, znajdował siędwa kroki od uniwersytetu i był bardzo wygodny.Poza tympodobał mi się jego wielkopański wygląd; w porównaniu zinnymi moimi mieszkaniami wydawał się pałacem.Wiele latpózniej zamieszkała w nim jedna z najsławniejszych komunhipisowskich w mieście: dwadzieścia parę osób żyło podjednym dachem w miłej swobodzie seksualnej, a ogródzmienił się w zachwaszczoną plantację marihuany; ale ja jużprzeprowadziłem się wtedy gdzie indziej.Tim zmusił mnie, żebym pozbył się swoich koszul, po-wiedział, że ubrany według mody z południowej Kaliforniiwyglądam jak tropikalny ptak, w Berkeley nikt się tak nienosi, nie mogę wyjść na manifestację w takim stroju.Tłuma-czył, że jeśli nie będziemy protestować, staniemy się nikim inie uda nam się znalezć żadnej dziewczyny.Zauważyłem jużnapisy i plakaty zapowiadające akcje protestacyjne: głód,155dyktatury i rewolucje w niemożliwych do odnalezienia namapie miejscach kuli ziemskiej, prawa mniejszości, prawakobiet, zagrożone lasy i gatunki, pokój i braterstwo.Niemożna było przejść jednej przecznicy bez podpisania się podjakimś manifestem, wypić kawy bez darowania dwudziestupięciu centów na jakiś cel równie altruistyczny, co odległy.Czasu na naukę poświęcało się niewiele w porównaniu zgodzinami spędzanymi na żądaniach zadośćuczynienia cu-dzym krzywdom, oskarżaniu wojskowych, rządu, politykizagranicznej, nadużyć rasowych, zbrodni ekologicznych iwiecznej niesprawiedliwości.To obsesyjne zajmowanie sięproblemami świata, nawet najbardziej niedorzecznymi, byłorewelacją.Cyrus przez cale lata zasiewał mi w umyśle wąt-pliwości, ale do tej pory uznawałem wszystko za problemteoretyczny i ćwiczenia intelektualne bez praktycznego za-stosowania w codziennym życiu.O tych sprawach mogłemdyskutować tylko z nim; cała reszta śmiertelników była nie-przemakalna na podobne tematy.Teraz dzieliłem się niepo-kojem z przyjaciółmi, czuliśmy się częścią skomplikowanejsieci, gdzie każde działanie miało oddzwięk o nie dającychsię przewidzieć skutkach dla przyszłych losów ludzkości.Według moich kumpli od kawy, zaczęła się rewolucja, którejnikt nie może zatrzymać, nasze teorie i zwyczaje prędkobędą naśladowane na całym świecie, ponosimy historycznąodpowiedzialność, żeby stać u boku tych dobrych, a ci do-brzy, to oczywiście ekstremiści.Nie powinien pozostać ka-mień na kamieniu, trzeba zaorać ziemię dla nowego społe-czeństwa.Po raz pierwszy usłyszałem słowo polityka wy-szeptane w windzie biblioteki i wiedziałem, że być nazwa-nym liberałem czy radykałem to zniewaga tylko trochęmniej obelżywa niż komunista.Znajdowałem się w jedynym156mieście Stanów Zjednoczonych, gdzie wszystko było naopak, gorsze od nazwania kogoś konserwatystą mogło byćtylko określenie neutralny czy obojętny.Tydzień pózniejmieszkałem już na poddaszu z moim przyjacielemDuane'em, regularnie chodziłem na wykłady i znalazłemdwa zajęcia zarobkowe, żeby utrzymać się na powierzchni.Nauka nie sprawiała mi trudności, ten uniwersytet nie byłjeszcze tym straszliwym sitem, jakim stał się pózniej, przy-pominał raczej szkołę średnią, tyle że o wiele bardziej nie-uporządkowaną.Przez dwa lata mieliśmy obowiązek uczęsz-czania na kursy wojskowe.Bawiłem się tak dobrze na ćwi-czeniach i obozach letnich, i tak mi się podobał mundur, żezdałem na czwórkę i dostałem stopień oficerski.Gdy sięzapisywałem, kazano mi podpisać pod przysięgą oświadcze-nie, że nie jestem komunistą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Wielekobiet polowało na niego, ale wszystkie miłości kończyły sięniepowodzeniem, pozostawiając w nim posmak nieufności ikrzywdy.Dopiero w póznym okresie życia, gdy stracił jużswój uśmiech, nadzieję i znaczną część wdzięku, znalazłkogoś, kto go ocalił przed nim samym.Ale uprzedzam wy-padki, to stało się dużo pózniej.W czasach, gdy go pozna-łem, zwodził ojca obietnicami, że będzie studiował prawolub medycynę, a po kryjomu zajmował się teatrem, swojąprawdziwą pasją.Przyjechał do miasta w tym tygodniu idopiero je poznawał, lecz w odróżnieniu ode mnie miał do-świadczenie w edukacyjnym świecie białych, poparcie boga-tego ojca i wychowanie, które otwierało przed nim drzwi.Dzięki pewności siebie wydawał się właścicielem uniwersy-tetu.Tutaj człowiek mało wkuwa, ale dużo się uczy, miejoczy otwarte i milcz, doradził mi.Ja jeszcze chodziłem jaknawiedzony.Jego pokój znajdował się na poddaszu w sta-rym domu, miał sklepienie niczym w katedrze i dwa świetli-ki, przez które widać było dzwonnicę Campanile.Tim poka-zał mi, że można zobaczyć też inne rzeczy: stając na krześle,widzieliśmy łazienkę w akademiku, do której co rano cho-dziły dziewczyny pod prysznic w samej bieliznie.Kiedyszybko odkryły, że je podglądamy, kilka zaczęło chodzićnago.W pokoju było bardzo mało mebli, zaledwie dwa łóż-ka, duży stół i regał na książki.154Zamontowaliśmy kawałek rury między dwiema belkami,żeby powiesić ubrania, a resztę ustawiliśmy w kartonach napodłodze.Pozostałą część domu zajmowały dwie uroczekobiety, Joan i Susan, z którymi z czasem bardzo się zaprzy-jazniłem.Miały dużą kuchnię, w której przygotowywałyjedzenie według przepisów, jakie zamierzały opublikować,od zapachu ich potraw ciekła mi ślinka i dzięki nim nauczy-łem się gotować.W niedługim czasie miały stać się sławne,nie tyle dzięki talentom kulinarnym czy książce, której nigdynie ogłosiły, ale dlatego, że zapoczątkowały modę na paleniestaników na znak publicznego protestu.Ten spontanicznygest - protest przeciw temu, że nie wpuszczono ich do baruwyłącznie dla mężczyzn, uchwycony przypadkiem przezaparat fotograficzny japońskiego turysty i pokazany w tele-wizyjnych wiadomościach - był naśladowany przez innekobiety i niebawem stał się znakiem rozpoznawczym femini-stek na całym świecie.Dom okazał się idealny, znajdował siędwa kroki od uniwersytetu i był bardzo wygodny.Poza tympodobał mi się jego wielkopański wygląd; w porównaniu zinnymi moimi mieszkaniami wydawał się pałacem.Wiele latpózniej zamieszkała w nim jedna z najsławniejszych komunhipisowskich w mieście: dwadzieścia parę osób żyło podjednym dachem w miłej swobodzie seksualnej, a ogródzmienił się w zachwaszczoną plantację marihuany; ale ja jużprzeprowadziłem się wtedy gdzie indziej.Tim zmusił mnie, żebym pozbył się swoich koszul, po-wiedział, że ubrany według mody z południowej Kaliforniiwyglądam jak tropikalny ptak, w Berkeley nikt się tak nienosi, nie mogę wyjść na manifestację w takim stroju.Tłuma-czył, że jeśli nie będziemy protestować, staniemy się nikim inie uda nam się znalezć żadnej dziewczyny.Zauważyłem jużnapisy i plakaty zapowiadające akcje protestacyjne: głód,155dyktatury i rewolucje w niemożliwych do odnalezienia namapie miejscach kuli ziemskiej, prawa mniejszości, prawakobiet, zagrożone lasy i gatunki, pokój i braterstwo.Niemożna było przejść jednej przecznicy bez podpisania się podjakimś manifestem, wypić kawy bez darowania dwudziestupięciu centów na jakiś cel równie altruistyczny, co odległy.Czasu na naukę poświęcało się niewiele w porównaniu zgodzinami spędzanymi na żądaniach zadośćuczynienia cu-dzym krzywdom, oskarżaniu wojskowych, rządu, politykizagranicznej, nadużyć rasowych, zbrodni ekologicznych iwiecznej niesprawiedliwości.To obsesyjne zajmowanie sięproblemami świata, nawet najbardziej niedorzecznymi, byłorewelacją.Cyrus przez cale lata zasiewał mi w umyśle wąt-pliwości, ale do tej pory uznawałem wszystko za problemteoretyczny i ćwiczenia intelektualne bez praktycznego za-stosowania w codziennym życiu.O tych sprawach mogłemdyskutować tylko z nim; cała reszta śmiertelników była nie-przemakalna na podobne tematy.Teraz dzieliłem się niepo-kojem z przyjaciółmi, czuliśmy się częścią skomplikowanejsieci, gdzie każde działanie miało oddzwięk o nie dającychsię przewidzieć skutkach dla przyszłych losów ludzkości.Według moich kumpli od kawy, zaczęła się rewolucja, którejnikt nie może zatrzymać, nasze teorie i zwyczaje prędkobędą naśladowane na całym świecie, ponosimy historycznąodpowiedzialność, żeby stać u boku tych dobrych, a ci do-brzy, to oczywiście ekstremiści.Nie powinien pozostać ka-mień na kamieniu, trzeba zaorać ziemię dla nowego społe-czeństwa.Po raz pierwszy usłyszałem słowo polityka wy-szeptane w windzie biblioteki i wiedziałem, że być nazwa-nym liberałem czy radykałem to zniewaga tylko trochęmniej obelżywa niż komunista.Znajdowałem się w jedynym156mieście Stanów Zjednoczonych, gdzie wszystko było naopak, gorsze od nazwania kogoś konserwatystą mogło byćtylko określenie neutralny czy obojętny.Tydzień pózniejmieszkałem już na poddaszu z moim przyjacielemDuane'em, regularnie chodziłem na wykłady i znalazłemdwa zajęcia zarobkowe, żeby utrzymać się na powierzchni.Nauka nie sprawiała mi trudności, ten uniwersytet nie byłjeszcze tym straszliwym sitem, jakim stał się pózniej, przy-pominał raczej szkołę średnią, tyle że o wiele bardziej nie-uporządkowaną.Przez dwa lata mieliśmy obowiązek uczęsz-czania na kursy wojskowe.Bawiłem się tak dobrze na ćwi-czeniach i obozach letnich, i tak mi się podobał mundur, żezdałem na czwórkę i dostałem stopień oficerski.Gdy sięzapisywałem, kazano mi podpisać pod przysięgą oświadcze-nie, że nie jestem komunistą [ Pobierz całość w formacie PDF ]