[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dokładnie nie wiem, co jej powiedział.W każdym razie przestała malować.- Nie wierzę.Był z niej przecież taki dumny.- Jasne.Dopóki grała drugie skrzypce i przede wszystkim była panią Stevenową Thompson.Dopókijej talent był tylko czymś, co wypełniało jej czas, kiedy on zajmował się prawdziwą pracą.Cassie przyjrzała się przyjacielowi.- Don, nie mogę w to uwierzyć.Nigdy by jej czegoś takiego nie zrobił.To przecież wielki, potężnymężczyzna.Jest najbogatszym posiadaczem ziemskim w tej okolicy.Jennifer nigdy go nie przyćmi.- To, co ty myślisz, i to, co on czuje, to są dwie różne sprawy.- Chcesz mi powiedziać, że on się boi jej sławy?- Sądzę, że sam sobie tego nie uświadamia.Ale mężczyzni to zabawne stworzenia.Nie są tacy dobrzyjak kobiety.Wiesz, kobiety są o wiele silniejsze.Czy myślisz, że jakikolwiek mężczyzna zniósłbyciążę? - mówił dalej Don.- Ciągle zdarzają się jakieś nieoczekiwane ciąże.Mówię ci to w zaufaniu,ale sama się natkniesz na takie przypadki, jeśli zostaniesz tu wystarczająco długo.Przytrafiają sięnawet pielęgniarkom, pracującym w izbach chorych.Niektóre decydują się na dziecko i nigdy więcejnie mogą już pracować w swoim zawodzie.Są wykluczane ze społeczeństwa.Rodziny się ichwstydzą.Pozostawione same sobie wychowują samotnie nieślubne dziecko, chociaż z trudnościąmogą zapewnić mu byt.Kobiety napiętnowane.Mają zrujnowane życie.Inni ludzie nie pozwalająswoim dzieciom bawić się z bękartem! Jednak mimo to postanawiają zatrzymać dziecko i je wycho-wać.Jak myślisz, co zrobiłby mężczyzna, gdyby przez resztę życia był skazany na taką egzystencjętylko za to, że przez pół godziny się zabawił? Bo to pewnie w wielu wypadkach jest właśnie tyle.Półgodziny przyjemności, może nawet mniej.Są też takie, które wybierają nielegalne usunięcie ciąży,żeby nie zmarnować sobie życia, żeby dać coś z siebie światu i żeby ten świat nie traktował ich zpogardą i nie prześladował ich dzieci.Nie chcą być skazane na biedę i życie na marginesiespołeczeństwa.Zwracają się do niewykwalifikowanych znachorów.Ryzykują nie tylko zdrowie, ale iżycie, oddając się w ręce szarlatanów, którzy zarabiają pieniądze na nieszczęściu kobiet.Czasamipróbują same przerwać ciążę, posługując się haczykiem od wieszaka.Psychicznie i emocjonalniemuszą sięuporać z sytuacją, w jakiej mężczyzna nigdy się nie znajdzie.Zdaje mi się, że mężczyzni nawet niepotrafią tego zrozumieć.Gdybym nie spotkał tak wielu przypadków tego rodzaju, sam bym niewiele ztego pojmował.Może nadal nie wszystko pojmuję.Te kobiety cierpią.Są o wiele silniejsze odmężczyzn.Może nie fizycznie, ale moralnie i duchowo, a to się bardziej liczy.- Są silne moralnie? Więc nie uważasz pozamałżeńskiego seksu za grzech?- Cassie, moja droga, nie można ignorować ludzkiej natury.Gdybyśmy sami nie mieli słabości, to czypotrafilibyśmy zrozumieć innych? Czy umielibyśmy współczuć?Nie wiedziała, jak to, o czym mówił, ma się do problemu Jennifer, ale teraz zrozumiała, dlaczegoludzie zwierzają się Donowi.Jak wielu osobom musiał pomóc.Jakim musi być wspaniałym zródłempocieszenia, kiedy tak podróżuje przez tysiące kilometrów po tym rozległym terytorium.Zerknęła na zegarek.- Don, muszę już iść.Czas na przedpołudniową sesję radiową w bazie.Oczy Dona zamigotały radośnie.- Słyszałem, że Blake Thompson został wreszcie poskromiony.- O, Boże! - zawołała z uśmiechem.- Czy tutaj nie uchowa się żadna tajemnica?- Chyba nie - odparł wesoło.- Daj mi znać o terminie ceremonii ślubnej.- Czy to nie trochę przedwczesna prośba?- Chcę tylko, żebyś wiedziała, że to ja chcę was połączyć węzłem małżeńskim.- Don, przecież spotkałam go tylko kilka razy.- Ilość nie ma nic wspólnego z jakością.Ja od razu byłem pewien, kiedy tylko zobaczyłem przed sobątył głowy Margaret,te lśniące czarne włosy dwa rzędy ławek przede mną.Zanim się jeszcze odwróciła, wiedziałem, że tobędzie moja żona.- A kiedy to było?- Pięć lat temu.Pobieramy się jesienią, kiedy Margaret skończy szkołę pielęgniarską.Wtedy dołączydo swojego wędrownego kapłana.- To znaczy, że spędzi resztę życia sypiając w śpiworze i gotując na ognisku?- Jej się taki plan podoba.Cassie wstała.- Mam dwanaście minut, żeby dotrzeć do bazy.Idziesz ze mną?- Oczywiście - odparł.- Chciałbym zobaczyć, jak wygląda wasza praca.Cassie bez trudu odpowiedziała na wszystkie pytania.Tylko jedno wezwanie było pilne.Nadeszło zowczej farmy, położonej trzysta dwadzieścia kilometrów na południe w tak odosobnionym miejscu,że najbliższe gospodarstwo znajdowało się w odległości stu dziesięciu kilometrów.- Mówi Gregory Carlton - odezwał się męski głos z suchym, brytyjskim akcentem.- Moja siostra jestbardzo chora.Od dwunastu godzin cierpi ból.Cassie zastanawiała się, dlaczego nie skontaktował się z nimi o ósmej rano.- Ma nudności i wysoką gorączkę.Tak cierpi, że nie może się ruszyć.Czuje ból w całym brzuchu, alenajsilniejszy w jego dolnej prawej części.Wygląda mi to na zapalenie wyrostka.- Chyba tak - odparła Cassie.- Lepiej będzie, jak do was.przylecimy i zabierzemy ją do szpitala takszybko, jak tylko będzie można.Mój pilot wypyta, jak się do was dostać.- Zwróciła się do Sama: - Tobardzo pilne.Ruszamy.- Choćby zaraz.- Uśmiechnął się.- A od kiedy to jestem twoim pilotem?Wyszli z pomieszczenia radiostacji i skierowali się do samochodu Sama.- Chcesz z nami lecieć, Don? - zapytała Cassie, nie zwracając uwagi na docinki pilota.- Ojej, miałbym tak od razu wystartować? - zdziwił się, podążając za nimi truchtem.- Właśnie tak - odparł Sam.- Mój sprzęt medyczny jest stale w samolocie.Uzupełniam braki po każdej wyprawie.Zawsze popowrocie doprowadzamy samolot do takiego stanu, żeby mógł w każdej chwili wystartować, chyba żewrócimy po zmroku.Leć z nami - zachęcała Cassie.- Sam podczas lotu zwykle się do mnie nieodzywa.Drzemię albo czytam.Jak się do nas przyłączysz, będę miała z kim porozmawiać.- Dobrze - zgodził się McLeod.- Jeszcze nigdy nie byłem u Carltonów, to miejsce leży na zupełnympustkowiu, z dala od innych farm.Miałbym okazję ich poznać.Słyszałem o nich.To brat i siostra,którzy pięć lat temu przybyli z Anglii.Kupili dobrze prosperującą farmę owczą od kobiety, którawłaśnie straciła męża.Nikt nie wie o nich zbyt wiele.- Co może skłonić człowieka do zamieszkania sto dziesięć kilometrów od najbliższej ludzkiejsiedziby? - zapytała Cassie, nie pierwszy raz.- Ta farma, o ile pamiętam, nazywa się Mattaburra-stwierdził Don.- Od lat cieszy się znakomitąopinią.Pewnie musieli zapłacić za nią niezłą sumę, mimo że leży na takim odludziu.- Dzisiaj jest chyba odpowiedni dzień - powiedział pilot sam do siebie, ale na tyle głośno, żepasażerowie go usłyszeli.- Jaki dzień? - zapytała Cassie.- Dzień, w którym można zobaczyć miraż.- Pokazał ręką przed siebie.Cassie rozpięła pasy, wstała ispojrzała przez jego ramię.W oddali połyskiwało olbrzymie jezioro,na którego środku widać było zielone wyspy, mahometański meczet i palmy.- %7łartujesz - powiedziała.- To nie jest miraż.- Sama zobaczysz.Będzie cały czas przed nami, nawet jeśli skręcimy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Dokładnie nie wiem, co jej powiedział.W każdym razie przestała malować.- Nie wierzę.Był z niej przecież taki dumny.- Jasne.Dopóki grała drugie skrzypce i przede wszystkim była panią Stevenową Thompson.Dopókijej talent był tylko czymś, co wypełniało jej czas, kiedy on zajmował się prawdziwą pracą.Cassie przyjrzała się przyjacielowi.- Don, nie mogę w to uwierzyć.Nigdy by jej czegoś takiego nie zrobił.To przecież wielki, potężnymężczyzna.Jest najbogatszym posiadaczem ziemskim w tej okolicy.Jennifer nigdy go nie przyćmi.- To, co ty myślisz, i to, co on czuje, to są dwie różne sprawy.- Chcesz mi powiedziać, że on się boi jej sławy?- Sądzę, że sam sobie tego nie uświadamia.Ale mężczyzni to zabawne stworzenia.Nie są tacy dobrzyjak kobiety.Wiesz, kobiety są o wiele silniejsze.Czy myślisz, że jakikolwiek mężczyzna zniósłbyciążę? - mówił dalej Don.- Ciągle zdarzają się jakieś nieoczekiwane ciąże.Mówię ci to w zaufaniu,ale sama się natkniesz na takie przypadki, jeśli zostaniesz tu wystarczająco długo.Przytrafiają sięnawet pielęgniarkom, pracującym w izbach chorych.Niektóre decydują się na dziecko i nigdy więcejnie mogą już pracować w swoim zawodzie.Są wykluczane ze społeczeństwa.Rodziny się ichwstydzą.Pozostawione same sobie wychowują samotnie nieślubne dziecko, chociaż z trudnościąmogą zapewnić mu byt.Kobiety napiętnowane.Mają zrujnowane życie.Inni ludzie nie pozwalająswoim dzieciom bawić się z bękartem! Jednak mimo to postanawiają zatrzymać dziecko i je wycho-wać.Jak myślisz, co zrobiłby mężczyzna, gdyby przez resztę życia był skazany na taką egzystencjętylko za to, że przez pół godziny się zabawił? Bo to pewnie w wielu wypadkach jest właśnie tyle.Półgodziny przyjemności, może nawet mniej.Są też takie, które wybierają nielegalne usunięcie ciąży,żeby nie zmarnować sobie życia, żeby dać coś z siebie światu i żeby ten świat nie traktował ich zpogardą i nie prześladował ich dzieci.Nie chcą być skazane na biedę i życie na marginesiespołeczeństwa.Zwracają się do niewykwalifikowanych znachorów.Ryzykują nie tylko zdrowie, ale iżycie, oddając się w ręce szarlatanów, którzy zarabiają pieniądze na nieszczęściu kobiet.Czasamipróbują same przerwać ciążę, posługując się haczykiem od wieszaka.Psychicznie i emocjonalniemuszą sięuporać z sytuacją, w jakiej mężczyzna nigdy się nie znajdzie.Zdaje mi się, że mężczyzni nawet niepotrafią tego zrozumieć.Gdybym nie spotkał tak wielu przypadków tego rodzaju, sam bym niewiele ztego pojmował.Może nadal nie wszystko pojmuję.Te kobiety cierpią.Są o wiele silniejsze odmężczyzn.Może nie fizycznie, ale moralnie i duchowo, a to się bardziej liczy.- Są silne moralnie? Więc nie uważasz pozamałżeńskiego seksu za grzech?- Cassie, moja droga, nie można ignorować ludzkiej natury.Gdybyśmy sami nie mieli słabości, to czypotrafilibyśmy zrozumieć innych? Czy umielibyśmy współczuć?Nie wiedziała, jak to, o czym mówił, ma się do problemu Jennifer, ale teraz zrozumiała, dlaczegoludzie zwierzają się Donowi.Jak wielu osobom musiał pomóc.Jakim musi być wspaniałym zródłempocieszenia, kiedy tak podróżuje przez tysiące kilometrów po tym rozległym terytorium.Zerknęła na zegarek.- Don, muszę już iść.Czas na przedpołudniową sesję radiową w bazie.Oczy Dona zamigotały radośnie.- Słyszałem, że Blake Thompson został wreszcie poskromiony.- O, Boże! - zawołała z uśmiechem.- Czy tutaj nie uchowa się żadna tajemnica?- Chyba nie - odparł wesoło.- Daj mi znać o terminie ceremonii ślubnej.- Czy to nie trochę przedwczesna prośba?- Chcę tylko, żebyś wiedziała, że to ja chcę was połączyć węzłem małżeńskim.- Don, przecież spotkałam go tylko kilka razy.- Ilość nie ma nic wspólnego z jakością.Ja od razu byłem pewien, kiedy tylko zobaczyłem przed sobątył głowy Margaret,te lśniące czarne włosy dwa rzędy ławek przede mną.Zanim się jeszcze odwróciła, wiedziałem, że tobędzie moja żona.- A kiedy to było?- Pięć lat temu.Pobieramy się jesienią, kiedy Margaret skończy szkołę pielęgniarską.Wtedy dołączydo swojego wędrownego kapłana.- To znaczy, że spędzi resztę życia sypiając w śpiworze i gotując na ognisku?- Jej się taki plan podoba.Cassie wstała.- Mam dwanaście minut, żeby dotrzeć do bazy.Idziesz ze mną?- Oczywiście - odparł.- Chciałbym zobaczyć, jak wygląda wasza praca.Cassie bez trudu odpowiedziała na wszystkie pytania.Tylko jedno wezwanie było pilne.Nadeszło zowczej farmy, położonej trzysta dwadzieścia kilometrów na południe w tak odosobnionym miejscu,że najbliższe gospodarstwo znajdowało się w odległości stu dziesięciu kilometrów.- Mówi Gregory Carlton - odezwał się męski głos z suchym, brytyjskim akcentem.- Moja siostra jestbardzo chora.Od dwunastu godzin cierpi ból.Cassie zastanawiała się, dlaczego nie skontaktował się z nimi o ósmej rano.- Ma nudności i wysoką gorączkę.Tak cierpi, że nie może się ruszyć.Czuje ból w całym brzuchu, alenajsilniejszy w jego dolnej prawej części.Wygląda mi to na zapalenie wyrostka.- Chyba tak - odparła Cassie.- Lepiej będzie, jak do was.przylecimy i zabierzemy ją do szpitala takszybko, jak tylko będzie można.Mój pilot wypyta, jak się do was dostać.- Zwróciła się do Sama: - Tobardzo pilne.Ruszamy.- Choćby zaraz.- Uśmiechnął się.- A od kiedy to jestem twoim pilotem?Wyszli z pomieszczenia radiostacji i skierowali się do samochodu Sama.- Chcesz z nami lecieć, Don? - zapytała Cassie, nie zwracając uwagi na docinki pilota.- Ojej, miałbym tak od razu wystartować? - zdziwił się, podążając za nimi truchtem.- Właśnie tak - odparł Sam.- Mój sprzęt medyczny jest stale w samolocie.Uzupełniam braki po każdej wyprawie.Zawsze popowrocie doprowadzamy samolot do takiego stanu, żeby mógł w każdej chwili wystartować, chyba żewrócimy po zmroku.Leć z nami - zachęcała Cassie.- Sam podczas lotu zwykle się do mnie nieodzywa.Drzemię albo czytam.Jak się do nas przyłączysz, będę miała z kim porozmawiać.- Dobrze - zgodził się McLeod.- Jeszcze nigdy nie byłem u Carltonów, to miejsce leży na zupełnympustkowiu, z dala od innych farm.Miałbym okazję ich poznać.Słyszałem o nich.To brat i siostra,którzy pięć lat temu przybyli z Anglii.Kupili dobrze prosperującą farmę owczą od kobiety, którawłaśnie straciła męża.Nikt nie wie o nich zbyt wiele.- Co może skłonić człowieka do zamieszkania sto dziesięć kilometrów od najbliższej ludzkiejsiedziby? - zapytała Cassie, nie pierwszy raz.- Ta farma, o ile pamiętam, nazywa się Mattaburra-stwierdził Don.- Od lat cieszy się znakomitąopinią.Pewnie musieli zapłacić za nią niezłą sumę, mimo że leży na takim odludziu.- Dzisiaj jest chyba odpowiedni dzień - powiedział pilot sam do siebie, ale na tyle głośno, żepasażerowie go usłyszeli.- Jaki dzień? - zapytała Cassie.- Dzień, w którym można zobaczyć miraż.- Pokazał ręką przed siebie.Cassie rozpięła pasy, wstała ispojrzała przez jego ramię.W oddali połyskiwało olbrzymie jezioro,na którego środku widać było zielone wyspy, mahometański meczet i palmy.- %7łartujesz - powiedziała.- To nie jest miraż.- Sama zobaczysz.Będzie cały czas przed nami, nawet jeśli skręcimy [ Pobierz całość w formacie PDF ]