[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Włożyła spódnicę w kratę i szary rozpinany sweter.Na szyi związałabłękitną apaszkę, która, jak miała nadzieję, ożywiała nieco ten strój.Czuła na sobie jego spojrzenie, lecz nie odwracała wzroku.- Czy masz ochotę na kieliszek sherry? spytał i zrozumiała, że wygrałapierwszą rundę.- Proszę.- Słodką czy wytrawną?- Nie wiem, czym się różnią.Nigdy żadnej nie próbowałam - odparładumnie.Ewa Malone nie będzie niewolniczo naśladować wyższych sfer.Wydało jej się, że Simon uniósł brwi ze zdumieniem graniczącym zpodziwem.- Zatem spróbuj słodkiej.Ja także się napiję.- Nalał do dwóch kieliszków.- Usiądz, proszę.- Wolałabym postać.To nie potrwa długo.- Znakomicie.- Nic nie mówiąc, czekał, co ma mu do powiedzenia.- Chciałabym w tym roku wstąpić na uniwersytet - zaczęła.- W Dublinie?- Tak.Niestety jest kilka przeszkód.- Ach tak?- Na przykład fakt, że mnie na to nie stać.- Ile w dzisiejszych czasach kosztują studia u Zwiętej Trójcy?- Nie chodzi o Kolegium Zwiętej Trójcy i doskonale o tym wiesz.Miałamna myśli UCD.- Przepraszam, nie miałem pojęcia.- Przez lata Zwięta Trójca nie przyjmowała do siebie katolików.A teraz,kiedy zakaz ów został zniesiony, arcybiskup stwierdził, że to grzech tamuczęszczać, więc wiesz, że chodzi mi o UCD.Mężczyzna uniósł ręce, jakby chciał odeprzeć jej zarzuty.- Spokojnie.Zawrzyjmy rozejm.Ewa ciągnęła dalej.- A ponieważ pytasz, czesne wynosi sześćdziesiąt pięć funtów rocznieprzez trzy lata do uzyskania bakalaureatu, a potem chciałabym zrobićdyplom bibliotekarski, co oznacza kolejnych sześćdziesiąt pięć funtów.Poza tym musiałabym kupować książki.Mówię o stu funtach rocznie.-I?- I miałam nadzieję, że je od ciebie dostanę.- Dostaniesz? Nie pożyczysz?- Nie.Dostanę, ponieważ nigdy nie zdołam ich spłacić.Skłamałabym,gdybym poprosiła o pożyczkę.- A gdzie będziesz mieszkać? Musisz przecież opłacić internat i tak dalej.- Mówiłam już, to nie Kolegium Zwiętej Trójcy.UCD nie ma internatu.Znajdę sobie pracę u jakiejś rodziny.Za-robię na utrzymanie.To mogę zrobić.Brakuje mi tylko na czesne.- I sądzisz, że my powinniśmy je pokryć?- Byłabym rada, gdybyście to zrobili.- Nie wdzięczna, dodała w duchuEwa.Już wcześniej przysięgła sobie, że nigdy nie użyje tego słowa.Nieważne, jak często ostrzegała ją matka Franciszka. Rada" tonajcieplejsze słowo, do którego mogła się zmusić.Simon zastanawiał się przez chwilę.- Sto funtów rocznie - powtórzył.- I to przez cztery lata - wtrąciła Ewa.- Nie mogę rozpocząć studiów, pókinie zyskam pewności, że nie będę musiała przychodzić tu co rok i błagaćo pieniądze.- Na razie o nie nie błagasz - odparł.- To prawda.Nie błagam - potwierdziła Ewa.Nagle zaszumiało jej wgłowie.Nie przypuszczała, że rozmowa z krewnym będzie tak wyglądała.Uśmiechnął się do niej przyjaznie.- Ja także nigdy nikogo nie błagam.Zapewne to rodzinne.Ewa poczuła,że ogarnia ją gorąca fala gniewu.Nie tylkozamierzał jej odmówić, ale jeszcze się z niej naśmiewał.Wiedziała, żemoże spotkać się z odmową, uznała jednak, iż będą jej towarzyszyć zimnewyrazy ubolewania, a potem drzwi dworu zatrzasną się za nią, tym razemjuż na zawsze.Przygotowała się na to.Nie będzie żadnych łez, błagań-ani wyzwisk.Dostatecznie często słyszała krążące w miasteczku plotki,by wiedzieć, że wiele lat temu jej ojciec przeklął rodzinę żony.Niezamierzała pozwolić, by historia się powtórzyła.Przez parę dni starannie trenowała opanowanie.- Co ty na to? - spytała beznamiętnym tonem.W jej głosie nie było aniśladu arogancji czy służalczości.- Według mnie to zupełnie rozsądne - odparł Simon.-Co?- To, o co prosisz.Nie widzę żadnych powodów, dla których miałbymodmówić.- Posłał jej ciepły uśmiech.Uznała, że jeśli odpowie mu tym samym, narazi się na jakieśniebezpieczeństwo.- Dlaczego teraz? Czemu nie przedtem? - spytała.- Przedtem się do mnie nie zwracałaś - odparł po prostu.- Nie osobiście - zgodziła się.- Tak.To zupełnie co innego, niż kiedy ktoś prosi cię listownie, zwłaszczaklasztor, który poza tym nigdy nie dostrzegał mojego istnienia.- A co jeszcze siostry mogły zrobić?-Nie mam pojęcia.Trudno mi powiedzieć.Nie twierdzę, że byłbymzachwycony, gdyby zaprosiły mnie na podwieczorek albo udawałyprzyjazń, której sam do nich nie czułem, ale to lekka przesada po prostudomagać się pieniędzy w twoim imieniu.Jakbyś sama nie mogła mi tegopowiedzieć.Ewa zastanowiła się nad jego słowami.Miał rację.Oczywiście prawdąjest też, że nigdy nie powinna być zmuszona prosić go czy teżktóregokolwiek z Westwardów o coś, co prawnie jej się należało.MatkaFranciszka zaś została dwa razy odesłana z kwitkiem.Jednakże nie o tym teraz rozmawiali.Musiała zachować spokój, a nierozgrzebywać przeszłość.- Rozumiem - stwierdziła.Simon niemal stracił zainteresowanie jej osobą.Zręcznie powrócił dopoprzedniego tematu.- Kiedy zaczyna się semestr? A może już się rozpoczął?- W zeszłym tygodniu.Ale jeszcze można się zarejestrować.- Czemu nie zrobiłaś tego wcześniej?- Próbowałam innego życia.Nie mogłam go znieść.Musiał byćprzyzwyczajony do zwięzłych odpowiedzi, jejwyjaśnienia bowiem chyba go zadowalały.- Cóż, jestem pewien, że przez tych kilka dni niewiele straciłaś.Kiedybywam w Dublinie, wszędzie wokół widzę tylko studentów z obuuniwersytetów, pijących kawę w barach i rozmawiających o tym, jakzmienią świat.- Może pewnego dnia to zrobią.- Oczywiście - odparł uprzejmie.Ewa milczała.Nie mogła teraz poprosić, aby dał jej pieniądze, gdyż niechciała mu dziękować.Nie daj Boże, jeszcze przypadkiem wymknęłobyjej się słówko wdzięczność".Z namysłem sączyła sherry.Ich spojrzenia się spotkały.- Przyniosę książeczkę czekową - oznajmił i przeszedł do holu.Ewausłyszała szelest papierów, kiedy grzebał w zaścielających stółdokumentach.Stary człowiek przy oknie siedział w milczeniu, spoglądającniewidzącymi oczami na zaniedbany ogród [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Włożyła spódnicę w kratę i szary rozpinany sweter.Na szyi związałabłękitną apaszkę, która, jak miała nadzieję, ożywiała nieco ten strój.Czuła na sobie jego spojrzenie, lecz nie odwracała wzroku.- Czy masz ochotę na kieliszek sherry? spytał i zrozumiała, że wygrałapierwszą rundę.- Proszę.- Słodką czy wytrawną?- Nie wiem, czym się różnią.Nigdy żadnej nie próbowałam - odparładumnie.Ewa Malone nie będzie niewolniczo naśladować wyższych sfer.Wydało jej się, że Simon uniósł brwi ze zdumieniem graniczącym zpodziwem.- Zatem spróbuj słodkiej.Ja także się napiję.- Nalał do dwóch kieliszków.- Usiądz, proszę.- Wolałabym postać.To nie potrwa długo.- Znakomicie.- Nic nie mówiąc, czekał, co ma mu do powiedzenia.- Chciałabym w tym roku wstąpić na uniwersytet - zaczęła.- W Dublinie?- Tak.Niestety jest kilka przeszkód.- Ach tak?- Na przykład fakt, że mnie na to nie stać.- Ile w dzisiejszych czasach kosztują studia u Zwiętej Trójcy?- Nie chodzi o Kolegium Zwiętej Trójcy i doskonale o tym wiesz.Miałamna myśli UCD.- Przepraszam, nie miałem pojęcia.- Przez lata Zwięta Trójca nie przyjmowała do siebie katolików.A teraz,kiedy zakaz ów został zniesiony, arcybiskup stwierdził, że to grzech tamuczęszczać, więc wiesz, że chodzi mi o UCD.Mężczyzna uniósł ręce, jakby chciał odeprzeć jej zarzuty.- Spokojnie.Zawrzyjmy rozejm.Ewa ciągnęła dalej.- A ponieważ pytasz, czesne wynosi sześćdziesiąt pięć funtów rocznieprzez trzy lata do uzyskania bakalaureatu, a potem chciałabym zrobićdyplom bibliotekarski, co oznacza kolejnych sześćdziesiąt pięć funtów.Poza tym musiałabym kupować książki.Mówię o stu funtach rocznie.-I?- I miałam nadzieję, że je od ciebie dostanę.- Dostaniesz? Nie pożyczysz?- Nie.Dostanę, ponieważ nigdy nie zdołam ich spłacić.Skłamałabym,gdybym poprosiła o pożyczkę.- A gdzie będziesz mieszkać? Musisz przecież opłacić internat i tak dalej.- Mówiłam już, to nie Kolegium Zwiętej Trójcy.UCD nie ma internatu.Znajdę sobie pracę u jakiejś rodziny.Za-robię na utrzymanie.To mogę zrobić.Brakuje mi tylko na czesne.- I sądzisz, że my powinniśmy je pokryć?- Byłabym rada, gdybyście to zrobili.- Nie wdzięczna, dodała w duchuEwa.Już wcześniej przysięgła sobie, że nigdy nie użyje tego słowa.Nieważne, jak często ostrzegała ją matka Franciszka. Rada" tonajcieplejsze słowo, do którego mogła się zmusić.Simon zastanawiał się przez chwilę.- Sto funtów rocznie - powtórzył.- I to przez cztery lata - wtrąciła Ewa.- Nie mogę rozpocząć studiów, pókinie zyskam pewności, że nie będę musiała przychodzić tu co rok i błagaćo pieniądze.- Na razie o nie nie błagasz - odparł.- To prawda.Nie błagam - potwierdziła Ewa.Nagle zaszumiało jej wgłowie.Nie przypuszczała, że rozmowa z krewnym będzie tak wyglądała.Uśmiechnął się do niej przyjaznie.- Ja także nigdy nikogo nie błagam.Zapewne to rodzinne.Ewa poczuła,że ogarnia ją gorąca fala gniewu.Nie tylkozamierzał jej odmówić, ale jeszcze się z niej naśmiewał.Wiedziała, żemoże spotkać się z odmową, uznała jednak, iż będą jej towarzyszyć zimnewyrazy ubolewania, a potem drzwi dworu zatrzasną się za nią, tym razemjuż na zawsze.Przygotowała się na to.Nie będzie żadnych łez, błagań-ani wyzwisk.Dostatecznie często słyszała krążące w miasteczku plotki,by wiedzieć, że wiele lat temu jej ojciec przeklął rodzinę żony.Niezamierzała pozwolić, by historia się powtórzyła.Przez parę dni starannie trenowała opanowanie.- Co ty na to? - spytała beznamiętnym tonem.W jej głosie nie było aniśladu arogancji czy służalczości.- Według mnie to zupełnie rozsądne - odparł Simon.-Co?- To, o co prosisz.Nie widzę żadnych powodów, dla których miałbymodmówić.- Posłał jej ciepły uśmiech.Uznała, że jeśli odpowie mu tym samym, narazi się na jakieśniebezpieczeństwo.- Dlaczego teraz? Czemu nie przedtem? - spytała.- Przedtem się do mnie nie zwracałaś - odparł po prostu.- Nie osobiście - zgodziła się.- Tak.To zupełnie co innego, niż kiedy ktoś prosi cię listownie, zwłaszczaklasztor, który poza tym nigdy nie dostrzegał mojego istnienia.- A co jeszcze siostry mogły zrobić?-Nie mam pojęcia.Trudno mi powiedzieć.Nie twierdzę, że byłbymzachwycony, gdyby zaprosiły mnie na podwieczorek albo udawałyprzyjazń, której sam do nich nie czułem, ale to lekka przesada po prostudomagać się pieniędzy w twoim imieniu.Jakbyś sama nie mogła mi tegopowiedzieć.Ewa zastanowiła się nad jego słowami.Miał rację.Oczywiście prawdąjest też, że nigdy nie powinna być zmuszona prosić go czy teżktóregokolwiek z Westwardów o coś, co prawnie jej się należało.MatkaFranciszka zaś została dwa razy odesłana z kwitkiem.Jednakże nie o tym teraz rozmawiali.Musiała zachować spokój, a nierozgrzebywać przeszłość.- Rozumiem - stwierdziła.Simon niemal stracił zainteresowanie jej osobą.Zręcznie powrócił dopoprzedniego tematu.- Kiedy zaczyna się semestr? A może już się rozpoczął?- W zeszłym tygodniu.Ale jeszcze można się zarejestrować.- Czemu nie zrobiłaś tego wcześniej?- Próbowałam innego życia.Nie mogłam go znieść.Musiał byćprzyzwyczajony do zwięzłych odpowiedzi, jejwyjaśnienia bowiem chyba go zadowalały.- Cóż, jestem pewien, że przez tych kilka dni niewiele straciłaś.Kiedybywam w Dublinie, wszędzie wokół widzę tylko studentów z obuuniwersytetów, pijących kawę w barach i rozmawiających o tym, jakzmienią świat.- Może pewnego dnia to zrobią.- Oczywiście - odparł uprzejmie.Ewa milczała.Nie mogła teraz poprosić, aby dał jej pieniądze, gdyż niechciała mu dziękować.Nie daj Boże, jeszcze przypadkiem wymknęłobyjej się słówko wdzięczność".Z namysłem sączyła sherry.Ich spojrzenia się spotkały.- Przyniosę książeczkę czekową - oznajmił i przeszedł do holu.Ewausłyszała szelest papierów, kiedy grzebał w zaścielających stółdokumentach.Stary człowiek przy oknie siedział w milczeniu, spoglądającniewidzącymi oczami na zaniedbany ogród [ Pobierz całość w formacie PDF ]