[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miał na głowiekapelusza; był ubrany w kamizelkę strzelecką, rozpiętą podszyją koszulę tropikalnego munduru oraz spodnie.Wstał, gdy Bellmon zaparkował obok swój wóz.-Przepraszam, że rozbijam panu dzień, generale - powiedziałna powitanie.-Prawdę mówiąc, Craig, cieszę się, że to zrobiłeś.-Bellmonścisnął jego dłoń z takim zapałem, jakby się dawno niewidzieli.Podniósł z podłogi pod tylnym siedzeniem skórzany fu-235terał i położył go w bagażniku wozu Lowella.Wyjął zeń za-mek i kolbę strzelby marki Browning.-Czym strzelamy?-Pan generał czuje się pewnie z rozmiarem dwadzieściaosiem? - spytał Lowell odrobinę wyzywającym tonem.-Przy takim przeciwniku pan generał czuje się bardzopewnie z tym rozmiarem - odparł Bellmon i wybrał lufyodpowiedniego rozmiaru spośród czterech kompletów scho-wanych w futerale.- Będę potrzebował amunicji - dodał.Lowell sięgnął w głąb bagażnika i wyjął pudełko nabojówśrutowych Winchester Western AA.Podał je Bell-monowi, asam przesypał do kieszeni kamizelki zawartość identycznegoopakowania.Wtedy dopiero wyjął własną strzelbę.- A cóż to, Holland and Holland? - spytał generał Bellmon.Lowell podał mu swoją broń.-Augshofer - wyjaśnił. Moim zdaniem on robi najlepszestrzelby do polowania na żywą zdobycz.Tej strzelby niechciał zrobić, ale kiedy go wreszcie namówiłem, okazałosię, że było warto.Chciałby pan z niej postrzelać?-A mogę? Zdaje mi się, że w życiu nie widziałem takiejbroni.-Teraz pan widzi.Generał Bellmon miał wielką ochotę spytać Lowella, ilezapłacił za tę strzelbę.Trzy tysiące? Pięć tysięcy? Więcej?Ręcznie wytwarzane strzelby austriackich rusznikarzy byłynajdroższe na świecie.Zatem więcej, najprawdopodobniejwięcej.-Piękna sztuka - przyznał, podrzucając broń do ramienia.-1pasuje mi.-Pojechałem do tej szkoły strzelania, którą Holland andHolland prowadzi w Londynie.Wie pan, w to miejsce, gdziesiwowłosy ekspert ze specjalną, regulowaną broniądokonuje wszystkich pomiarów.I kiedy już najlepsi eksper-ci wymierzyli mnie na wszystkie strony, okazało się, że naj-lepiej mi pasuje Winchester 101 prosto ze sklepowej półki.-Piękna sztuka - powtórzył Bellmon.Podał Lowellowi swojego Browninga i razem ruszyli na236pole, po drodze wpychając do uszu zatyczki.Czekał na nichpodoficer prowadzący strzelnicę.Zasalutował na powitanie.-Dzień dobry, panie generale.Jesteśmy gotowi - oznajmił.-Witam, sierżancie DeMarco - odparł Bellmon, podając murękę.- Zna pan pułkownika Lowella?-Podziwiałem już broń pana pułkownika - przyznałDeMarco.-Ja też.- Generał Bellmon uniósł nieco strzelbę.- Terazniech pan podziwia tego, kto będzie z niej strzelał.Sierżant zachichotał.- Zajmę się rzutkami - zapowiedział.Bellmon i Lowell podeszli do pierwszego stanowiska.Craigzaprosił generała gestem na oznaczony farbą punkt.Bellmonprzełamał strzelbę i wsunął do luf naboje.- Zaczynamy! - zawołał.Maszyna wystrzeliła w powietrze glinianego gołębia,najpierw z wysoko położonej wyrzutni nad ramieniem Bell-mona, a potem z niskiej, po drugiej stronie pola.Generałpokiwał głową.- Wszystko gra, Książę? - spytał, a potem krzyknął: -Rzut!Gliniany gołąb pofrunął w górę znad jego głowy.Rozległsię huk wystrzału i cel zmienił się w chmurkę szaro-czarnychodłamków.- Trafiony! - zawołał Bellmon.Maszyna wystrzeliła kolejny cel, tym razem z dołu.Był jużblisko, gdy rozbiła go nowa porcja śrutu.Generał znowu otworzył strzelbę i łuski wyleciały.-Bardzo ładnie - pochwalił Lowell, gdy tamten ładowałnaboje.-Jak tam postępy, Książę?-Nie mieliśmy dotąd poważnych problemów, sir, jeśli nieliczyć tego, że wasi inspektorzy drogowi nie tolerująwynajętych samochodów.Bellmon spojrzał na niego pytająco [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nie miał na głowiekapelusza; był ubrany w kamizelkę strzelecką, rozpiętą podszyją koszulę tropikalnego munduru oraz spodnie.Wstał, gdy Bellmon zaparkował obok swój wóz.-Przepraszam, że rozbijam panu dzień, generale - powiedziałna powitanie.-Prawdę mówiąc, Craig, cieszę się, że to zrobiłeś.-Bellmonścisnął jego dłoń z takim zapałem, jakby się dawno niewidzieli.Podniósł z podłogi pod tylnym siedzeniem skórzany fu-235terał i położył go w bagażniku wozu Lowella.Wyjął zeń za-mek i kolbę strzelby marki Browning.-Czym strzelamy?-Pan generał czuje się pewnie z rozmiarem dwadzieściaosiem? - spytał Lowell odrobinę wyzywającym tonem.-Przy takim przeciwniku pan generał czuje się bardzopewnie z tym rozmiarem - odparł Bellmon i wybrał lufyodpowiedniego rozmiaru spośród czterech kompletów scho-wanych w futerale.- Będę potrzebował amunicji - dodał.Lowell sięgnął w głąb bagażnika i wyjął pudełko nabojówśrutowych Winchester Western AA.Podał je Bell-monowi, asam przesypał do kieszeni kamizelki zawartość identycznegoopakowania.Wtedy dopiero wyjął własną strzelbę.- A cóż to, Holland and Holland? - spytał generał Bellmon.Lowell podał mu swoją broń.-Augshofer - wyjaśnił. Moim zdaniem on robi najlepszestrzelby do polowania na żywą zdobycz.Tej strzelby niechciał zrobić, ale kiedy go wreszcie namówiłem, okazałosię, że było warto.Chciałby pan z niej postrzelać?-A mogę? Zdaje mi się, że w życiu nie widziałem takiejbroni.-Teraz pan widzi.Generał Bellmon miał wielką ochotę spytać Lowella, ilezapłacił za tę strzelbę.Trzy tysiące? Pięć tysięcy? Więcej?Ręcznie wytwarzane strzelby austriackich rusznikarzy byłynajdroższe na świecie.Zatem więcej, najprawdopodobniejwięcej.-Piękna sztuka - przyznał, podrzucając broń do ramienia.-1pasuje mi.-Pojechałem do tej szkoły strzelania, którą Holland andHolland prowadzi w Londynie.Wie pan, w to miejsce, gdziesiwowłosy ekspert ze specjalną, regulowaną broniądokonuje wszystkich pomiarów.I kiedy już najlepsi eksper-ci wymierzyli mnie na wszystkie strony, okazało się, że naj-lepiej mi pasuje Winchester 101 prosto ze sklepowej półki.-Piękna sztuka - powtórzył Bellmon.Podał Lowellowi swojego Browninga i razem ruszyli na236pole, po drodze wpychając do uszu zatyczki.Czekał na nichpodoficer prowadzący strzelnicę.Zasalutował na powitanie.-Dzień dobry, panie generale.Jesteśmy gotowi - oznajmił.-Witam, sierżancie DeMarco - odparł Bellmon, podając murękę.- Zna pan pułkownika Lowella?-Podziwiałem już broń pana pułkownika - przyznałDeMarco.-Ja też.- Generał Bellmon uniósł nieco strzelbę.- Terazniech pan podziwia tego, kto będzie z niej strzelał.Sierżant zachichotał.- Zajmę się rzutkami - zapowiedział.Bellmon i Lowell podeszli do pierwszego stanowiska.Craigzaprosił generała gestem na oznaczony farbą punkt.Bellmonprzełamał strzelbę i wsunął do luf naboje.- Zaczynamy! - zawołał.Maszyna wystrzeliła w powietrze glinianego gołębia,najpierw z wysoko położonej wyrzutni nad ramieniem Bell-mona, a potem z niskiej, po drugiej stronie pola.Generałpokiwał głową.- Wszystko gra, Książę? - spytał, a potem krzyknął: -Rzut!Gliniany gołąb pofrunął w górę znad jego głowy.Rozległsię huk wystrzału i cel zmienił się w chmurkę szaro-czarnychodłamków.- Trafiony! - zawołał Bellmon.Maszyna wystrzeliła kolejny cel, tym razem z dołu.Był jużblisko, gdy rozbiła go nowa porcja śrutu.Generał znowu otworzył strzelbę i łuski wyleciały.-Bardzo ładnie - pochwalił Lowell, gdy tamten ładowałnaboje.-Jak tam postępy, Książę?-Nie mieliśmy dotąd poważnych problemów, sir, jeśli nieliczyć tego, że wasi inspektorzy drogowi nie tolerująwynajętych samochodów.Bellmon spojrzał na niego pytająco [ Pobierz całość w formacie PDF ]