[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z Victorem była całkiem odrębna sprawa.Małpazostała przejęta z dobrodziejstwem inwentarza.Poprzednia lokatorka, jakaś Rosjanka, która nie osiągnęłaporozumienia w sprawie swojego uposażenia zprominentnym chińskim doradcą rządowym, zostawiła jąw mieszkaniu, wyprowadzając się do Szanghaju.Młodąmałpkę dostała w ramach upominku powitalnego inajwyrazniej nie czuła się zobowiązana zabierać jej zsobą.Zostawiła także krótkie rozkloszowane futerko zocelotów, czego zdaniem Stevie z pewnością pożałowałanatychmiast po wejściu do samolotu.Stevie zaśodziedziczyła je z prawdziwą przyjemnością.Gdy Jishang po raz pierwszy otworzył drzwimieszkania, odebrawszy klucze z agencji wynajmunieruchomości, Victor był tak wymizerowany, że nawetnie próbował go zaatakować.Stevie odepchnęłaChińczyka i podbiegła do pikowanej sofy, gdzie leżałobez sił zwinięte w kłębuszek zwierzątko.Zakochała się wnim od pierwszego wejrzenia.Małpka przeżyła tylkodzięki temu, że mogła pić wodę z cieknącego kranu, leczbyła wychudzona, apatyczna i osowiała.W mieszkaniucuchnęło odchodami.Ponieważ agent nie zadał sobietrudu, by sprawdzić stan lokalu po wyjezdzie Rosjanki,Victor przez dwa tygodnie samotnie tkwił w zamknięciu.Stevie zasypywała go pieszczotami i smakołykami, a onsię jej odwzajemnił, obdarzając ją swoją małpią miłościąna wyłączność.Trzeba jednak było przy nim uważać na dziecko.Przez cały czas.By zyskać pewność, że nie powtarzanumeru, jaki przygotował na powitanie, i nie siedzinoworodkowi na buzi.Pierwsze dni minęły im niepostrzeżenie, przepełnionew równej mierze niepokojem, jak i pełnym zdumieniauwielbieniem.Harry przychodził rzadko.Nie mówił otym, co robi, ale wyraznie oddawał się sprawom ważnymi niecierpiącym zwłoki.Prawie zawsze miał na sobiemundur.Liczba wiadomości docierających przez telefon iodbieranych od informatorów rosła z godziny na godzinę.Siedzieli więc z Kenem i czytali raporty.Wszystkowskazywało na przygotowania do przegrupowań wojsk nakontynencie.Armia japońska była w stanie gotowości,lecz nie sposób było ocenić, co jej aktywność mogłaoznaczać dla Hongkongu.Dwa tygodnie po pojawieniu się Stevie z dzieckiem wdomu Harry doszedł do wniosku, że najwyższy czaswyprać bluzę.Akurat wtedy zadzwonił telefon stojący wkorytarzu na stoliku bez jednej nóżki.Gdy Harry podniósłsłuchawkę, mebel zachybotał się niebezpiecznie. Tak? Departament zdrowia publicznego rozległ sięniespokojny głos Kena chce wiedzieć, jakie zasadynależy stosować w razie głośno przełknął ślinę atakuJapończyków. Wszystko jest w regulaminie. Tak, ale oni mają obawy, czy nie zmieniły sięreguły gry.Ktoś rozsiewa pogłoski, że regulamin jestnieaktualny. Oczywiście, że jest nieaktualny.Został napisany wzeszłym roku. Harry przestąpił z nogi na nogę.Posłuchaj, powiedz im zwyczajnie, że ich najważniejszymzadaniem jest powstrzymanie paniki.Nagle z łazienki dobiegł krzyk, a następnie mrożącekrew w żyłach wołanie Stevie: Ratunku! Pomocy! Szybko! Wybacz, kolego powiedział Harry. Muszękończyć.Z trudem powstrzymując panikę, rzucił słuchawkę ipobiegł do łazienki.Stevie klęczała przy wannie,szlochając w głos.W rękach, tuż nad wodą, trzymałaswojego chłopczyka rozebranego do rosołu. Wez go! krzyknęła. Błagam cię, zabierz go!Harry pochylił się i ostrożnie wziął dziecko.Stevieusiadła na piętach. Nie mogę tego zrobić.Nie dam rady! A jeśliwpadnie do wody? Co będzie, jeżeli wyślizgnie mi się zrąk? A jeśli będzie niezadowolony?Harry przyjrzał się uśmiechniętemu dziecku. Nic mu nie jest, zobacz. Ty mnie nie chcesz zrozumieć! Ja naprawdę niemogę tego zrobić.Nie daję rady. Gardło miała ściśniętejak garotą. Nie umiem być matką.Jaki on biedny! zawodziła z rozpaczą. Powinieneś był zostać z Sylvią,ona by wiedziała, co się robi z dzieckiem.Telefon odezwał się ponownie, a jego dzwięk pędziłechem po korytarzu.Harry położył sobie dziecko na barkui przytrzymując je jedną ręką, drugą podał Stevie. Chodz.No chodz.Niewiele widząc przez łzy, pozwoliła się podnieść.Przeszli do salonu.Tam Harry ułożył synka w koszyku.Stevie w tym czasie wydmuchała nos. Przepraszam.Popełniłam straszny błąd.Myślałam,że sobie poradzę, i dopiero teraz widzę, że każdy dałbyradę, a ja nie mogę.On jest taki kruchy! Taki delikatny!Patrzę na niego i nie mogę uwierzyć, że da się oddychaćprzez taki malutki nosek! Nie umiem o niego zadbać! Znowu się rozpłakała.Wychodziło z niej krańcowezmęczenie. Jestem do niczego.Przepraszam.Tak miprzykro.A mama urodziła czwórkę.Telefon znów się odezwał jak żałobny dzwon.Harryzignorował to wołanie z innej rzeczywistości.Objąłrozszlochaną Stevie za ramiona. Czwórkę? No, to nie mamy czasu do stracenia.Stevie uświadomiła sobie nagle, że się śmieje, a naustach poczuła wargi Harry ego.ROZDZIAA PITNASTYGrudzień 1941Był niedzielny wieczór, w hotelowej sali balowejzrobiło się tłoczno.Miało się wrażenie, że to przyjęcie na Titanicu.W tamtych dniach atmosfera buntu ioczekiwania objęła całą kolonię, a szczególnie mocnodawała się odczuć w tej bogato zdobionej szkatule pełnejklejnotów, zwanej Hongkongiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Z Victorem była całkiem odrębna sprawa.Małpazostała przejęta z dobrodziejstwem inwentarza.Poprzednia lokatorka, jakaś Rosjanka, która nie osiągnęłaporozumienia w sprawie swojego uposażenia zprominentnym chińskim doradcą rządowym, zostawiła jąw mieszkaniu, wyprowadzając się do Szanghaju.Młodąmałpkę dostała w ramach upominku powitalnego inajwyrazniej nie czuła się zobowiązana zabierać jej zsobą.Zostawiła także krótkie rozkloszowane futerko zocelotów, czego zdaniem Stevie z pewnością pożałowałanatychmiast po wejściu do samolotu.Stevie zaśodziedziczyła je z prawdziwą przyjemnością.Gdy Jishang po raz pierwszy otworzył drzwimieszkania, odebrawszy klucze z agencji wynajmunieruchomości, Victor był tak wymizerowany, że nawetnie próbował go zaatakować.Stevie odepchnęłaChińczyka i podbiegła do pikowanej sofy, gdzie leżałobez sił zwinięte w kłębuszek zwierzątko.Zakochała się wnim od pierwszego wejrzenia.Małpka przeżyła tylkodzięki temu, że mogła pić wodę z cieknącego kranu, leczbyła wychudzona, apatyczna i osowiała.W mieszkaniucuchnęło odchodami.Ponieważ agent nie zadał sobietrudu, by sprawdzić stan lokalu po wyjezdzie Rosjanki,Victor przez dwa tygodnie samotnie tkwił w zamknięciu.Stevie zasypywała go pieszczotami i smakołykami, a onsię jej odwzajemnił, obdarzając ją swoją małpią miłościąna wyłączność.Trzeba jednak było przy nim uważać na dziecko.Przez cały czas.By zyskać pewność, że nie powtarzanumeru, jaki przygotował na powitanie, i nie siedzinoworodkowi na buzi.Pierwsze dni minęły im niepostrzeżenie, przepełnionew równej mierze niepokojem, jak i pełnym zdumieniauwielbieniem.Harry przychodził rzadko.Nie mówił otym, co robi, ale wyraznie oddawał się sprawom ważnymi niecierpiącym zwłoki.Prawie zawsze miał na sobiemundur.Liczba wiadomości docierających przez telefon iodbieranych od informatorów rosła z godziny na godzinę.Siedzieli więc z Kenem i czytali raporty.Wszystkowskazywało na przygotowania do przegrupowań wojsk nakontynencie.Armia japońska była w stanie gotowości,lecz nie sposób było ocenić, co jej aktywność mogłaoznaczać dla Hongkongu.Dwa tygodnie po pojawieniu się Stevie z dzieckiem wdomu Harry doszedł do wniosku, że najwyższy czaswyprać bluzę.Akurat wtedy zadzwonił telefon stojący wkorytarzu na stoliku bez jednej nóżki.Gdy Harry podniósłsłuchawkę, mebel zachybotał się niebezpiecznie. Tak? Departament zdrowia publicznego rozległ sięniespokojny głos Kena chce wiedzieć, jakie zasadynależy stosować w razie głośno przełknął ślinę atakuJapończyków. Wszystko jest w regulaminie. Tak, ale oni mają obawy, czy nie zmieniły sięreguły gry.Ktoś rozsiewa pogłoski, że regulamin jestnieaktualny. Oczywiście, że jest nieaktualny.Został napisany wzeszłym roku. Harry przestąpił z nogi na nogę.Posłuchaj, powiedz im zwyczajnie, że ich najważniejszymzadaniem jest powstrzymanie paniki.Nagle z łazienki dobiegł krzyk, a następnie mrożącekrew w żyłach wołanie Stevie: Ratunku! Pomocy! Szybko! Wybacz, kolego powiedział Harry. Muszękończyć.Z trudem powstrzymując panikę, rzucił słuchawkę ipobiegł do łazienki.Stevie klęczała przy wannie,szlochając w głos.W rękach, tuż nad wodą, trzymałaswojego chłopczyka rozebranego do rosołu. Wez go! krzyknęła. Błagam cię, zabierz go!Harry pochylił się i ostrożnie wziął dziecko.Stevieusiadła na piętach. Nie mogę tego zrobić.Nie dam rady! A jeśliwpadnie do wody? Co będzie, jeżeli wyślizgnie mi się zrąk? A jeśli będzie niezadowolony?Harry przyjrzał się uśmiechniętemu dziecku. Nic mu nie jest, zobacz. Ty mnie nie chcesz zrozumieć! Ja naprawdę niemogę tego zrobić.Nie daję rady. Gardło miała ściśniętejak garotą. Nie umiem być matką.Jaki on biedny! zawodziła z rozpaczą. Powinieneś był zostać z Sylvią,ona by wiedziała, co się robi z dzieckiem.Telefon odezwał się ponownie, a jego dzwięk pędziłechem po korytarzu.Harry położył sobie dziecko na barkui przytrzymując je jedną ręką, drugą podał Stevie. Chodz.No chodz.Niewiele widząc przez łzy, pozwoliła się podnieść.Przeszli do salonu.Tam Harry ułożył synka w koszyku.Stevie w tym czasie wydmuchała nos. Przepraszam.Popełniłam straszny błąd.Myślałam,że sobie poradzę, i dopiero teraz widzę, że każdy dałbyradę, a ja nie mogę.On jest taki kruchy! Taki delikatny!Patrzę na niego i nie mogę uwierzyć, że da się oddychaćprzez taki malutki nosek! Nie umiem o niego zadbać! Znowu się rozpłakała.Wychodziło z niej krańcowezmęczenie. Jestem do niczego.Przepraszam.Tak miprzykro.A mama urodziła czwórkę.Telefon znów się odezwał jak żałobny dzwon.Harryzignorował to wołanie z innej rzeczywistości.Objąłrozszlochaną Stevie za ramiona. Czwórkę? No, to nie mamy czasu do stracenia.Stevie uświadomiła sobie nagle, że się śmieje, a naustach poczuła wargi Harry ego.ROZDZIAA PITNASTYGrudzień 1941Był niedzielny wieczór, w hotelowej sali balowejzrobiło się tłoczno.Miało się wrażenie, że to przyjęcie na Titanicu.W tamtych dniach atmosfera buntu ioczekiwania objęła całą kolonię, a szczególnie mocnodawała się odczuć w tej bogato zdobionej szkatule pełnejklejnotów, zwanej Hongkongiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]