[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zamienił na gotówkę wszystko, co miał wartościowego, i przepuściłpieniądze, licząc na wygraną w najpodlejszych domach gry.Potem, jakbymało mu było tego, że stał się niewypłacalny, oddał się w szpony niejednego, lecz dwóch naraz lichwiarzy, a pożyczone pieniądze przetrwonił tak samo,jak wcześniej własne.Tylko głupiec nie uczy się na błędach, Floro, a ja niewidzę żadnych oznak, że pan Goodwin nauczył się ze swych obecnych kłopotów czegokolwiek poza tym, jak wymykać się wierzycielom!- To nieuczciwe tak go oceniać! -jęknęła Flora łamiącym się głosem.-On tylko próbuje zebrać dość zasobów, żebyśmy mogli żyć razem, niezależ-nie i.i.wygodnie!- Powiem ci, co tu jest nieuczciwe - oświadczyła stanowczo Helena.-Nieuczciwe jest to, że naraża na ryzyko przyjaciół, wciągając ich wukrywanie go przed wierzycielami i pomaganie w unikaniu lichwiarzy.Twierdzę, Floro, że ten człowiek kryje się po mysich dziurach jak złodziej!Nie możemy nawet się z nim skontaktować, bo nigdy nie wiadomo, kto goprzenocuje albo pożyczy mu pieniędzy na wynajęcie pokoju.Flora, przekonawszy się, że Helena nie zamierza cofnąć gorzkich słówpod adresem światła jej życia, jeszcze raz rozciągnęła się jak długa na pod-łodze.- Ty go nienawidzisz!Helena poczuła, że gniew ją opuszcza.Lekko dotknęła ramienia dziew-czyny.- To nieprawda.Ja tylko jestem, hm, zaniepokojona jego brakiem zasobów.- On wydał wszystkie zasoby!Helena przymknęła oczy, po raz setny zadając sobie w duchu pytanie, ja-kie chwilowe zaćmienie umysłu kazało jej przystać na udział w tym nonsen-sie.Ale nawet zwątpiwszy we własny rozsądek, wiedziała, że naprawdę in-nego wyjścia nie ma.Nikomu ze służby lady Tilpot nie mogła zaufać, że nie puści pary z usto małżeństwie Flory z Goodwinem, a co dopiero, że zgodzi się być ich po-słańcem.Wszyscy żyli w ciągłym strachu przed swą panią.Nie było też mowy,żeby Flora przez wyjście wieczorem z domu naraziła się na utratę dobrejreputacji i gniew ciotki.Zresztą Helena wątpiła, czy dziewczyna potrafiłabyprzejść na drugą stronę ulicy bez stosownej asysty, nie mówiąc już o znale-zieniu drogi do ogrodu Vauxhall.Pozostawała więc tylko ona.A że miała ochotę coś przedsięwziąć, zamiasttylko trwać w wyczekiwaniu na rozwój wydarzeń, odbierała swą rolę jakoekscytujące przeżycie.Wciągające jak nałóg.Aby uniknąć oczu tropiących młodego Goodwina, uknuła plan spotkań natłumnie uczęszczanych publicznych maskaradach.Szczęśliwie się złożyło,że tego sezonu towarzystwo upodobało sobie bale kostiumowe.Okazji doprzebrania się i założenia maski było co niemiara.Ten raz był trzecim, kiedy nie ściągając na siebie uwagi, wmieszała sięw rozbawiony tłum, by spotkać pana Goodwina.Poprzednie spotkania prze-biegły bez przygód.Ale dziś stało się inaczej.37Helena machinalnie dotknęła ust koniuszkami palców.Wargi wciąż miałalekko nabrzmiałe, wciąż przechowujące wspomnienie jego warg.Dziwne.Ledwie sobie przypominała lęk przed starciem z Figgym.Pamiętała tylkouczucia, jakie obudził w niej wysoki, przystojny Szkot o czarnych puklachspadających na ramiona i oczach księdza pozbawionego sutanny.- Czy pochwalasz Ossiego, czy nie, Heleno, musisz tam wrócić! Nie prosiłabym cię, gdybym miała inne wyjście - oznajmiła Flora z powagą osobyprzekonanej, że mówi najszczerszą prawdę.- Ossie musiał pomylić datyalbo coś go zatrzymało, albo zobaczył kogoś i nie odważył się do ciebiepodejść.Proszę, spróbuj jeszcze raz.Błagam.Niech licho porwie tę dziewczynę.Helena wytrwałaby w oporze wobechisterii, ale wobec tego płynącego z głębi serca apelu? Dała się złapać wewłasne sidła i musi tu zostać, dopóki nie wymyśli, co zrobić - a wbrew swymnajżarliwszym modlitwom nie wątpiła, że to ona, a nie pan Goodwin czyFlora, jest osobą, która będzie musiała coś wymyślić.W tej chwili jedyną alternatywą- doprawdy straszna myśl - było zdać sięna litość lady Tilpot.Fakt, iż Helenie w ogóle przyszło do głowy, że ladyTilpot byłaby zdolna do litości, dowodził narastającego w niej poczucia bez-nadziejności.- Zgoda, Floro.Uśmiech dziewczyny zajaśniał jak słońce po wiosennej burzy.- Ale to będzie ostatni raz.- Helena odwzajemniła blado ten promiennyuśmiech.- I musisz obiecać, że nie będziesz więcej szlochać na mojej podłodze.Dywan całkiem przemókł.5.Manipulatory: kciuk i palecwskazujący uzbrojonej dłoniTydzień pózniej Helena gorliwie zajmowała się gośćmi w salonie lady Til-pot.Na początek zjawiła się grupka modnych młodzieńców, którzy wolelistać niż siedzieć w swych ciasno opiętych spodniach.Przy wystroju wnętrza według gustu lady Tilpot - polegającym główniena tym, by wyeksponować tyle ozdobnych pamiątek rodzinnych, ile tylkosalon zdoła pomieścić - lawirowanie w dusznym, przegrzanym pomieszcze-38niu stawało się trudne.Mimo wszystko Helena starała się wypełniać swojeobowiązki, do których należało pilnowanie, żeby nie zabrakło poczęstunku,rozmawianie z przyzwoitkami i dziadkami oraz dbanie o to, by Flora prezen-towała się jak najlepiej.Jedyny problem stanowiło to ostatnie, nie możnabowiem dobrze zaprezentować kogoś, kogo nie ma.Kiedy Flora zaczęła się uskarżać na ból głowy, Helena odetchnęła z ulgą.Bez Flory, która oglądała i była oglądana przez tegoroczny wysyp kawale-rów, goście szybko się rozejdą.Potem lady Tilpot uda się na swego czwart-kowego wista, dając Helenie okazję ostatni raz poszukać Oswalda Goodwi-na w ogrodzie Vauxhall.- Nie, nie, pani Winebarger! - zawołała lady Alfreda do pruskiej damy,która upuściła wachlarz.- Proszę nie zadawać sobie trudu i nie odstawiaćpani zwierzątka.Lady Tilpot, niewiasta o nieciekawej twarzy, płaskiej piersi i okrągłej sem-piternie, utkwiła znaczące spojrzenie swoich rybich oczu w małej łaciatejkotce usadowionej na kolanie pani Winebarger.Lady Tilpot nie znosiła w do-mu żywego inwentarza".- Niech panna Nash poda pani wachlarz.Coś musi robić za swoją pensję.Panno Nash! Proszę podnieść wachlarz pani Winebarger!Helena natychmiast wstała.Pojęła, co się kryje za tą uwagą: lady Tilpotuznała, że trzeba jej przypomnieć, gdzie jest jej miejsce.I wszystkim obec-nym również.W sezonie swojego debiutu towarzyskiego Helena szybko zdała sobie spra-wę, że jest taksowana jak klacz na aukcji, i twardo, choć uprzejmie, odmó-wiła udziału w tym targu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Zamienił na gotówkę wszystko, co miał wartościowego, i przepuściłpieniądze, licząc na wygraną w najpodlejszych domach gry.Potem, jakbymało mu było tego, że stał się niewypłacalny, oddał się w szpony niejednego, lecz dwóch naraz lichwiarzy, a pożyczone pieniądze przetrwonił tak samo,jak wcześniej własne.Tylko głupiec nie uczy się na błędach, Floro, a ja niewidzę żadnych oznak, że pan Goodwin nauczył się ze swych obecnych kłopotów czegokolwiek poza tym, jak wymykać się wierzycielom!- To nieuczciwe tak go oceniać! -jęknęła Flora łamiącym się głosem.-On tylko próbuje zebrać dość zasobów, żebyśmy mogli żyć razem, niezależ-nie i.i.wygodnie!- Powiem ci, co tu jest nieuczciwe - oświadczyła stanowczo Helena.-Nieuczciwe jest to, że naraża na ryzyko przyjaciół, wciągając ich wukrywanie go przed wierzycielami i pomaganie w unikaniu lichwiarzy.Twierdzę, Floro, że ten człowiek kryje się po mysich dziurach jak złodziej!Nie możemy nawet się z nim skontaktować, bo nigdy nie wiadomo, kto goprzenocuje albo pożyczy mu pieniędzy na wynajęcie pokoju.Flora, przekonawszy się, że Helena nie zamierza cofnąć gorzkich słówpod adresem światła jej życia, jeszcze raz rozciągnęła się jak długa na pod-łodze.- Ty go nienawidzisz!Helena poczuła, że gniew ją opuszcza.Lekko dotknęła ramienia dziew-czyny.- To nieprawda.Ja tylko jestem, hm, zaniepokojona jego brakiem zasobów.- On wydał wszystkie zasoby!Helena przymknęła oczy, po raz setny zadając sobie w duchu pytanie, ja-kie chwilowe zaćmienie umysłu kazało jej przystać na udział w tym nonsen-sie.Ale nawet zwątpiwszy we własny rozsądek, wiedziała, że naprawdę in-nego wyjścia nie ma.Nikomu ze służby lady Tilpot nie mogła zaufać, że nie puści pary z usto małżeństwie Flory z Goodwinem, a co dopiero, że zgodzi się być ich po-słańcem.Wszyscy żyli w ciągłym strachu przed swą panią.Nie było też mowy,żeby Flora przez wyjście wieczorem z domu naraziła się na utratę dobrejreputacji i gniew ciotki.Zresztą Helena wątpiła, czy dziewczyna potrafiłabyprzejść na drugą stronę ulicy bez stosownej asysty, nie mówiąc już o znale-zieniu drogi do ogrodu Vauxhall.Pozostawała więc tylko ona.A że miała ochotę coś przedsięwziąć, zamiasttylko trwać w wyczekiwaniu na rozwój wydarzeń, odbierała swą rolę jakoekscytujące przeżycie.Wciągające jak nałóg.Aby uniknąć oczu tropiących młodego Goodwina, uknuła plan spotkań natłumnie uczęszczanych publicznych maskaradach.Szczęśliwie się złożyło,że tego sezonu towarzystwo upodobało sobie bale kostiumowe.Okazji doprzebrania się i założenia maski było co niemiara.Ten raz był trzecim, kiedy nie ściągając na siebie uwagi, wmieszała sięw rozbawiony tłum, by spotkać pana Goodwina.Poprzednie spotkania prze-biegły bez przygód.Ale dziś stało się inaczej.37Helena machinalnie dotknęła ust koniuszkami palców.Wargi wciąż miałalekko nabrzmiałe, wciąż przechowujące wspomnienie jego warg.Dziwne.Ledwie sobie przypominała lęk przed starciem z Figgym.Pamiętała tylkouczucia, jakie obudził w niej wysoki, przystojny Szkot o czarnych puklachspadających na ramiona i oczach księdza pozbawionego sutanny.- Czy pochwalasz Ossiego, czy nie, Heleno, musisz tam wrócić! Nie prosiłabym cię, gdybym miała inne wyjście - oznajmiła Flora z powagą osobyprzekonanej, że mówi najszczerszą prawdę.- Ossie musiał pomylić datyalbo coś go zatrzymało, albo zobaczył kogoś i nie odważył się do ciebiepodejść.Proszę, spróbuj jeszcze raz.Błagam.Niech licho porwie tę dziewczynę.Helena wytrwałaby w oporze wobechisterii, ale wobec tego płynącego z głębi serca apelu? Dała się złapać wewłasne sidła i musi tu zostać, dopóki nie wymyśli, co zrobić - a wbrew swymnajżarliwszym modlitwom nie wątpiła, że to ona, a nie pan Goodwin czyFlora, jest osobą, która będzie musiała coś wymyślić.W tej chwili jedyną alternatywą- doprawdy straszna myśl - było zdać sięna litość lady Tilpot.Fakt, iż Helenie w ogóle przyszło do głowy, że ladyTilpot byłaby zdolna do litości, dowodził narastającego w niej poczucia bez-nadziejności.- Zgoda, Floro.Uśmiech dziewczyny zajaśniał jak słońce po wiosennej burzy.- Ale to będzie ostatni raz.- Helena odwzajemniła blado ten promiennyuśmiech.- I musisz obiecać, że nie będziesz więcej szlochać na mojej podłodze.Dywan całkiem przemókł.5.Manipulatory: kciuk i palecwskazujący uzbrojonej dłoniTydzień pózniej Helena gorliwie zajmowała się gośćmi w salonie lady Til-pot.Na początek zjawiła się grupka modnych młodzieńców, którzy wolelistać niż siedzieć w swych ciasno opiętych spodniach.Przy wystroju wnętrza według gustu lady Tilpot - polegającym główniena tym, by wyeksponować tyle ozdobnych pamiątek rodzinnych, ile tylkosalon zdoła pomieścić - lawirowanie w dusznym, przegrzanym pomieszcze-38niu stawało się trudne.Mimo wszystko Helena starała się wypełniać swojeobowiązki, do których należało pilnowanie, żeby nie zabrakło poczęstunku,rozmawianie z przyzwoitkami i dziadkami oraz dbanie o to, by Flora prezen-towała się jak najlepiej.Jedyny problem stanowiło to ostatnie, nie możnabowiem dobrze zaprezentować kogoś, kogo nie ma.Kiedy Flora zaczęła się uskarżać na ból głowy, Helena odetchnęła z ulgą.Bez Flory, która oglądała i była oglądana przez tegoroczny wysyp kawale-rów, goście szybko się rozejdą.Potem lady Tilpot uda się na swego czwart-kowego wista, dając Helenie okazję ostatni raz poszukać Oswalda Goodwi-na w ogrodzie Vauxhall.- Nie, nie, pani Winebarger! - zawołała lady Alfreda do pruskiej damy,która upuściła wachlarz.- Proszę nie zadawać sobie trudu i nie odstawiaćpani zwierzątka.Lady Tilpot, niewiasta o nieciekawej twarzy, płaskiej piersi i okrągłej sem-piternie, utkwiła znaczące spojrzenie swoich rybich oczu w małej łaciatejkotce usadowionej na kolanie pani Winebarger.Lady Tilpot nie znosiła w do-mu żywego inwentarza".- Niech panna Nash poda pani wachlarz.Coś musi robić za swoją pensję.Panno Nash! Proszę podnieść wachlarz pani Winebarger!Helena natychmiast wstała.Pojęła, co się kryje za tą uwagą: lady Tilpotuznała, że trzeba jej przypomnieć, gdzie jest jej miejsce.I wszystkim obec-nym również.W sezonie swojego debiutu towarzyskiego Helena szybko zdała sobie spra-wę, że jest taksowana jak klacz na aukcji, i twardo, choć uprzejmie, odmó-wiła udziału w tym targu [ Pobierz całość w formacie PDF ]