[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie przypuszczałam, że mnie opuścisz! - powtórzyła, tym razemjednak Grace wydawało się, że wyczuwa w niej jakieś drżenie.Nie ciała inie głosu.Może serca? - pomyślała Grace z przestrachem.Więc to stare sercedrżało.- I on wcale nie jest taki, jak się spodziewałam - poskarżyła sięksiężna.Grace zamrugała, starając się nadążyć za biegiem jej myśli.- Pan Audley?- Cavendish! - poprawiła ją ostro leciwa dama.- Nie wiedziała pani nawet o jego istnieniu - tłumaczyła Grace takłagodnym tonem, na jaki mogła się zdobyć.-Jak można czegoś sięspodziewać po nieznajomym?334RSKsiężna nie odpowiedziała na to pytanie.- Wiesz, czemu cię przyjęłam pod swój dach? - spytała zamiast tego.- Nie, madame - odparła cicho Grace.Wargi księżny zacisnęły się na chwilkę, nim powiedziała:- Bo to było nie w porządku.Nikt w świecie nie powinien byćzupełnie sam.- Nie powinien! - powtórzyła Grace; wierzyła w to całym sercem.- To było z pożytkiem dla nas obu.Wykorzystałam tę okropnąsytuację i postarałam się, żeby wynikło z niej coś dobrego.Dla nas obu.-Jej zmrużone oczy wbiły się w Grace.- Nie przypuszczałam, że mnieopuścisz.A potem.Wielkie nieba, Grace nigdy by nie uwierzyła, żezaproponuje coś podobnego! Powiedziała jednak:- Mogłabym panią odwiedzać, madame, gdyby pani tego chciała.Księżna z trudem przełknęła ślinę i patrząc wprost przed siebie,powiedziała:- To byłoby całkiem do przyjęcia.Od dalszej wymiany zdań ocaliło Grace pojawienie się Amelii, którapowiadomiła je, że zaraz ruszają.I rzeczywiście, ledwo zajęła miejsce,koła zaskrzypiały, potoczyły się i powóz ruszył w dalszą drogę.Nikt się już nie odezwał.Tak było lepiej.Kilka godzin pózniej Grace otworzyła oczy.Amelia spoglądała nanią.- Zasnęłaś - powiedziała cicho i przytknęła palec do ust, wskazującna księżnę, która też się zdrzemnęła.Grace stłumiła ziewnięcie i spytała:335RS- Jak długo jeszcze będziemy jechać?- Nie mam pojęcia.- Amelia wzruszyła ramionami.- Może godzinę?Albo dwie?Westchnęła i opadła znów na poduszki.Wygląda na zmęczoną -pomyślała Grace.Wszyscy byli zmęczeni.I zaniepokojeni.- Co masz zamiar zrobić? - spytała Grace, zanim zdążyła sięzastanowić.Amelia nie otworzyła nawet oczu.- Sama nie wiem.Nie była to zadowalająca odpowiedz, ale i pytanie, prawdę mówiąc,nie było zbyt taktowne.- Wiesz, co w tym wszystkim jest najzabawniejsze? - spytałanieoczekiwanie Amelia.Grace pokręciła głową.Potem jednak przypomniała sobie, że Ameliaw dalszym ciągu ma zamknięte oczy, szepnęła więc:- Nie wiem.- Ciągle sobie powtarzam: To nie w porządku.Powinnam mieć cośdo powiedzenia w tej sprawie! Nie chcę być traktowana jak towar, którysię komuś przekazuje lub na coś wymienia! W końcu jednak przyszło mina myśl: Co by to dało? Zostałam przecież wiele lat temu, przekazanaWyndhamowi.I nigdy się na to nie uskarżałam.- Byłaś jeszcze dzieckiem - zaoponowała Grace.Amelia nadal nie otwierała oczu.Kiedy się znów odezwała, jej głosbył cichy i pełen skruchy.- Miałam wiele lat na to, by zgłosić swoje pretensje.336RS- Amelio.- Nie mogę winić nikogo prócz siebie.- To nieprawda!Amelia otworzyła w końcu oczy.A właściwie jedno.- Tylko tak mówisz, żeby mnie pocieszyć.- Nieprawda! Może bym tak zrobiła - przyznała Grace.- Ale tak sięskłada, że mówię ci szczerą prawdę.To nie twoja wina! W gruncie rzeczyto niczyja wina.- Zaczerpnęła powietrza.A niech tam, powie, co myśli! -Wolałabym, żeby ktoś był winien.To by uprościło sprawę.- Można by tego kogoś oskarżać?- Właśnie.Po chwili Amelia szepnęła:- Nie chcę wyjść za niego.- Za Thomasa? - spytała Grace.Amelia tak długo była jego narzeczoną, a nie wyglądało na to, by cośdo siebie czuli.Amelia jakoś dziwnie na nią spojrzała.- Nie! Za pana Audleya.- Naprawdę?- Wydajesz się zaszokowana.- Oczywiście że nie! - wycofała się pospiesznie Grace.No bo comiała powiedzieć Amelii? Ze sama jest w nim rozpaczliwie zakochana inie wyobraża sobie, żeby komuś mógł się nie spodobać?! - Tylko on jesttaki czarujący - improwizowała naprędce.Amelia wzruszyła ramionami.- Chyba tak.337RSChyba? Czy ona nie widziała, jak Jack się uśmiecha? Potem jednakAmelia zagadnęła:- Nie uważasz, że on jest odrobinę zbyt czarujący?- Nie!Skonfundowana Grace wbiła wzrok w swoje ręce.Wymówiła to nie" całkiem innym tonem, niż zamierzała.Amelia musiała to zauważyć,gdyż jej następne słowa brzmiały:- Grace Eversleigh, czyżby pan Audley wpadł ci w oko?Grace zająknęła się, utknęła, a w końcu wykrztusiła z trudem:- Mnie.? - zanim Amelia jej przerwała.- Widzę, że tak.- Nie pleć głupstw! - odpowiedziała Grace, bo cóż innego mogłaodpowiedzieć?Zwłaszcza Amelii, która była z nim, w pewnym sensie, zaręczona.- To nie żadne głupstwa.Czy ty jemu też przypadłaś do gustu? Gracemiała ochotę zapaść się pod ziemię.- Nie musisz odpowiadać - stwierdziła Amelia z rozbawieniem.- Widzę po twojej minie, że tak.No cóż, w takim razie na pewno niewyjdę za niego.Grace z trudem przełknęła ślinę.Poczuła w gardle gorzki smak.- Nie powinnaś mu odmawiać ze względu na mnie.- A coś sama przed chwilą mówiła?- Ja i tak nie mogę za niego wyjść, jeśli się okaże księciem.- Czemu nie?338RSGrace usiłowała się uśmiechnąć.Doprawdy, bardzo to miłe ze stronyAmelii udawać, że nie dostrzega różnic w ich pozycji społecznej, aleniezbyt mądre.- Jeśli jest księciem, musi ożenić się z kimś odpowiednim.Z twojejsfery.- Nie pleć głupstw! - ofuknęła ją Amelia.- Przecież nie jesteś znajdąz sierocińca.- I bez tego wybuchnie skandal.Nie powinien pogarszać sytuacji,popełniając mezalians.- Popełniłby mezalians, gdyby się ożenił z aktorką! O waszym ślubieplotkowaliby najwyżej tydzień.Z pewnością dłużej, ale Grace nie miała ochoty sprzeczać się zprzyjaciółką [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Nie przypuszczałam, że mnie opuścisz! - powtórzyła, tym razemjednak Grace wydawało się, że wyczuwa w niej jakieś drżenie.Nie ciała inie głosu.Może serca? - pomyślała Grace z przestrachem.Więc to stare sercedrżało.- I on wcale nie jest taki, jak się spodziewałam - poskarżyła sięksiężna.Grace zamrugała, starając się nadążyć za biegiem jej myśli.- Pan Audley?- Cavendish! - poprawiła ją ostro leciwa dama.- Nie wiedziała pani nawet o jego istnieniu - tłumaczyła Grace takłagodnym tonem, na jaki mogła się zdobyć.-Jak można czegoś sięspodziewać po nieznajomym?334RSKsiężna nie odpowiedziała na to pytanie.- Wiesz, czemu cię przyjęłam pod swój dach? - spytała zamiast tego.- Nie, madame - odparła cicho Grace.Wargi księżny zacisnęły się na chwilkę, nim powiedziała:- Bo to było nie w porządku.Nikt w świecie nie powinien byćzupełnie sam.- Nie powinien! - powtórzyła Grace; wierzyła w to całym sercem.- To było z pożytkiem dla nas obu.Wykorzystałam tę okropnąsytuację i postarałam się, żeby wynikło z niej coś dobrego.Dla nas obu.-Jej zmrużone oczy wbiły się w Grace.- Nie przypuszczałam, że mnieopuścisz.A potem.Wielkie nieba, Grace nigdy by nie uwierzyła, żezaproponuje coś podobnego! Powiedziała jednak:- Mogłabym panią odwiedzać, madame, gdyby pani tego chciała.Księżna z trudem przełknęła ślinę i patrząc wprost przed siebie,powiedziała:- To byłoby całkiem do przyjęcia.Od dalszej wymiany zdań ocaliło Grace pojawienie się Amelii, którapowiadomiła je, że zaraz ruszają.I rzeczywiście, ledwo zajęła miejsce,koła zaskrzypiały, potoczyły się i powóz ruszył w dalszą drogę.Nikt się już nie odezwał.Tak było lepiej.Kilka godzin pózniej Grace otworzyła oczy.Amelia spoglądała nanią.- Zasnęłaś - powiedziała cicho i przytknęła palec do ust, wskazującna księżnę, która też się zdrzemnęła.Grace stłumiła ziewnięcie i spytała:335RS- Jak długo jeszcze będziemy jechać?- Nie mam pojęcia.- Amelia wzruszyła ramionami.- Może godzinę?Albo dwie?Westchnęła i opadła znów na poduszki.Wygląda na zmęczoną -pomyślała Grace.Wszyscy byli zmęczeni.I zaniepokojeni.- Co masz zamiar zrobić? - spytała Grace, zanim zdążyła sięzastanowić.Amelia nie otworzyła nawet oczu.- Sama nie wiem.Nie była to zadowalająca odpowiedz, ale i pytanie, prawdę mówiąc,nie było zbyt taktowne.- Wiesz, co w tym wszystkim jest najzabawniejsze? - spytałanieoczekiwanie Amelia.Grace pokręciła głową.Potem jednak przypomniała sobie, że Ameliaw dalszym ciągu ma zamknięte oczy, szepnęła więc:- Nie wiem.- Ciągle sobie powtarzam: To nie w porządku.Powinnam mieć cośdo powiedzenia w tej sprawie! Nie chcę być traktowana jak towar, którysię komuś przekazuje lub na coś wymienia! W końcu jednak przyszło mina myśl: Co by to dało? Zostałam przecież wiele lat temu, przekazanaWyndhamowi.I nigdy się na to nie uskarżałam.- Byłaś jeszcze dzieckiem - zaoponowała Grace.Amelia nadal nie otwierała oczu.Kiedy się znów odezwała, jej głosbył cichy i pełen skruchy.- Miałam wiele lat na to, by zgłosić swoje pretensje.336RS- Amelio.- Nie mogę winić nikogo prócz siebie.- To nieprawda!Amelia otworzyła w końcu oczy.A właściwie jedno.- Tylko tak mówisz, żeby mnie pocieszyć.- Nieprawda! Może bym tak zrobiła - przyznała Grace.- Ale tak sięskłada, że mówię ci szczerą prawdę.To nie twoja wina! W gruncie rzeczyto niczyja wina.- Zaczerpnęła powietrza.A niech tam, powie, co myśli! -Wolałabym, żeby ktoś był winien.To by uprościło sprawę.- Można by tego kogoś oskarżać?- Właśnie.Po chwili Amelia szepnęła:- Nie chcę wyjść za niego.- Za Thomasa? - spytała Grace.Amelia tak długo była jego narzeczoną, a nie wyglądało na to, by cośdo siebie czuli.Amelia jakoś dziwnie na nią spojrzała.- Nie! Za pana Audleya.- Naprawdę?- Wydajesz się zaszokowana.- Oczywiście że nie! - wycofała się pospiesznie Grace.No bo comiała powiedzieć Amelii? Ze sama jest w nim rozpaczliwie zakochana inie wyobraża sobie, żeby komuś mógł się nie spodobać?! - Tylko on jesttaki czarujący - improwizowała naprędce.Amelia wzruszyła ramionami.- Chyba tak.337RSChyba? Czy ona nie widziała, jak Jack się uśmiecha? Potem jednakAmelia zagadnęła:- Nie uważasz, że on jest odrobinę zbyt czarujący?- Nie!Skonfundowana Grace wbiła wzrok w swoje ręce.Wymówiła to nie" całkiem innym tonem, niż zamierzała.Amelia musiała to zauważyć,gdyż jej następne słowa brzmiały:- Grace Eversleigh, czyżby pan Audley wpadł ci w oko?Grace zająknęła się, utknęła, a w końcu wykrztusiła z trudem:- Mnie.? - zanim Amelia jej przerwała.- Widzę, że tak.- Nie pleć głupstw! - odpowiedziała Grace, bo cóż innego mogłaodpowiedzieć?Zwłaszcza Amelii, która była z nim, w pewnym sensie, zaręczona.- To nie żadne głupstwa.Czy ty jemu też przypadłaś do gustu? Gracemiała ochotę zapaść się pod ziemię.- Nie musisz odpowiadać - stwierdziła Amelia z rozbawieniem.- Widzę po twojej minie, że tak.No cóż, w takim razie na pewno niewyjdę za niego.Grace z trudem przełknęła ślinę.Poczuła w gardle gorzki smak.- Nie powinnaś mu odmawiać ze względu na mnie.- A coś sama przed chwilą mówiła?- Ja i tak nie mogę za niego wyjść, jeśli się okaże księciem.- Czemu nie?338RSGrace usiłowała się uśmiechnąć.Doprawdy, bardzo to miłe ze stronyAmelii udawać, że nie dostrzega różnic w ich pozycji społecznej, aleniezbyt mądre.- Jeśli jest księciem, musi ożenić się z kimś odpowiednim.Z twojejsfery.- Nie pleć głupstw! - ofuknęła ją Amelia.- Przecież nie jesteś znajdąz sierocińca.- I bez tego wybuchnie skandal.Nie powinien pogarszać sytuacji,popełniając mezalians.- Popełniłby mezalians, gdyby się ożenił z aktorką! O waszym ślubieplotkowaliby najwyżej tydzień.Z pewnością dłużej, ale Grace nie miała ochoty sprzeczać się zprzyjaciółką [ Pobierz całość w formacie PDF ]