[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może takÄ… ma fantazjÄ™?Guy otoczyÅ‚ siÄ™ zasÅ‚onÄ… dymu.- Nie, gdyby tak byÅ‚o, ten sam los spotykaÅ‚by wszystkie ofiary.Niema to zwiÄ…zku z przyjemnoÅ›ciÄ… zabijania, a jednak Hybris to robi.Na-wet dość czÄ™sto.To coÅ› wiÄ™cej niż osobista fantazja, to potrzeba innej277 natury.Podejrzewam, że jest zwiÄ…zana z jego poszukiwaniami, z czymÅ›,co czyni go tak nerwowym.Przez to z ostrożnego cierpliwego mordercystaÅ‚ siÄ™ istnÄ… machinÄ… wojennÄ….Dzikim, pastwiÄ…cym siÄ™ nad ofiaramidrapieżcÄ….- Ale jakiego typu poszukiwania mogÄ… wymagać ludzkich orga-nów?- Badania medyczne? Handel zwÅ‚okami? WÄ…tpiÄ™.To do niego nie-podobne, jest samotnikiem i nie widzÄ™ go dogadujÄ…cego siÄ™ z klientami,którzy mieliby od niego odkupywać kawaÅ‚ki ofiar.Nie, tu chodzi o coÅ›innego.Guy przyjrzaÅ‚ siÄ™ swojemu cygaru o aromacie orzecha.Do wypale-nia zostaÅ‚a mu jeszcze tylko jedna trzecia.Najmocniejsza.Każde cygaro skÅ‚ada siÄ™ bowiem z trzech części: z poczÄ…tku, którypozwala odkryć aromat, Å›rodkowego odcinka, z którego wydobyć moż-na caÅ‚Ä… moc, i wreszcie z ostatniego, o najbardziej zÅ‚ożonym i najsilniej-szym smaku, bÄ™dÄ…cego istotÄ… cygara.Guy czuÅ‚, że podobnie rzecz ma siÄ™ z portretem Hybrisa.ZnajdowaÅ‚siÄ™ u progu ostatniego etapu poszukiwaÅ„, gotów byÅ‚ ujrzeć to, co jest wtym czÅ‚owieku najbardziej pierwotne, jego prawdziwÄ… naturÄ™.Jego racjÄ™istnienia i dziaÅ‚ania.Gotów byÅ‚ uczynić ostatni krok w stronÄ™ jego tożsamoÅ›ci.W tym celu musiaÅ‚ zrozumieć, dlaczego Hybris pobieraÅ‚ narzÄ…dy odswoich ofiar. 25.ZwiÄ…tynia ku czci boga PieniÄ™dzy wznosiÅ‚a siÄ™ na placu de la Bourse, jejdÅ‚uga kolumnada przywodziÅ‚a na myÅ›l greckie budowle.Przychodzonotam codziennie modlić siÄ™, by zÅ‚ożona ofiara zostaÅ‚a pomnożona dzie-sięć lub jeszcze wiÄ™cej razyJak daleko siÄ™gaÅ‚a pamięć paryżan, miejsce to zawsze zwiÄ…zane byÅ‚oz religiÄ…; niegdyÅ› znajdowaÅ‚ siÄ™ tutaj klasztor, a dzisiejsza nowa formawiary nikogo nie szokowaÅ‚a.Lecz w niedzielny wieczór miejsce to byÅ‚o tak puste, jak gdyby urzÄ™-dowaÅ‚ w nim DiabeÅ‚ we wÅ‚asnej osobie.Przez blisko pięćdziesiÄ…t latcaÅ‚y Paryż miaÅ‚ w zwyczaju przychodzić tutaj o każdej porze dnia inocy, aby wyregulować zegarki wzglÄ™dem zegara gieÅ‚dowego uznawa-nego za najbardziej wiarygodny.DziÅ› tradycja ta byÅ‚a już nieco zapo-mniana.Faustine i Guy byli jedynymi osobami na caÅ‚ym placu.Przebyli ulicÄ™ Vivienne, weszli do nowoczesnego budynku z czasówprefekta Haussmanna i zapukali do podwójnych drzwi na ostatnim piÄ™trze.Faustine niewiele mówiÅ‚a przez caÅ‚Ä… drogÄ™.Najwyrazniej wciąż jesz-cze byÅ‚a zÅ‚a na pisarza, ale gdy otworzyÅ‚ im majordomus, zaprezentowa-Å‚a mu swój najpiÄ™kniejszy uÅ›miech.Guy przygotowaÅ‚ wizytówkÄ™, niemiaÅ‚ jednak okazji jej okazać, gdyż mężczyzna cofnÄ…Å‚ siÄ™ i wpuÅ›ciÅ‚ ichdo Å›rodka.- Uszanowanie paÅ„stwu - powiedziaÅ‚.Zostali wprowadzeni do wielkiego salonu wyÅ‚ożonego starÄ… boazeriÄ…,279 ze skrzypiÄ…cym parkietem pod kolorowymi dywanami.OÅ›wietlaÅ‚y gotrzy krysztaÅ‚owe żyrandole zalewajÄ…ce mocnym elektrycznym blaskiemaksamitne kanapy i wielki czerwony stół bilardowy w gÅ‚Ä™bi pomiesz-czenia.OkoÅ‚o dwudziestu goÅ›ci dyskutowaÅ‚o o czymÅ›, trzymajÄ…c wdÅ‚oniach kieliszki.Niewysoki brodaty mężczyzna okoÅ‚o czterdziestki, dość przystojny,zbliżyÅ‚ siÄ™ do nich.- Dobry wieczór - powiedziaÅ‚, skinÄ…wszy gÅ‚owÄ… i marszczÄ…c brwi,co dowodziÅ‚o, że nie potrafi przypisać nazwisk do ich twarzy.- Guy Thoudrac-Matto, a oto panna Faustine.Szukamy Louisa Ste-irna.- Stoi oto przed wami.- Bardzo nam miÅ‚o.ChciaÅ‚bym zapoznać siÄ™ z KoÅ‚em w bardziejradosnych okolicznoÅ›ciach, niestety musimy powiadomić pana o Å›miercijednej z czÅ‚onkiÅ„, Milaine Rigobert.Rysy Steirna stężaÅ‚y- Milaine? Nie żyje? Jak to siÄ™ staÅ‚o?Guy rozejrzaÅ‚ siÄ™ po nielicznych goÅ›ciach, którzy jeszcze nie zwraca-li na niego uwagi.NachyliÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ prezesa i powiedziaÅ‚ ciszej:- ZostaÅ‚a zamordowana.W zeszÅ‚Ä… Å›rodÄ™ wieczorem.- W Å›rodÄ™ wieczorem? - powtórzyÅ‚ Louis.- Ależ.byÅ‚a wtedy tu-taj!- StaÅ‚o siÄ™ to w drodze powrotnej.JesteÅ›my jej przyjaciółmi, jejrodzinÄ….Czy zechciaÅ‚by pan poÅ›wiÄ™cić nam chwilÄ™?Louis odciÄ…gnÄ…Å‚ ich na bok, z przeszklonego kredensu wyjÄ…Å‚ trzy kie-liszki i nalaÅ‚ do nich wódki gruszkowej.- Jestem.oszoÅ‚omiony - przyznaÅ‚, opróżniwszy swój kieliszekjednym haustem.- Milaine.jest.byÅ‚a taka.troskliwa.Czy zatrzyma-no mordercÄ™?- Niestety nie.ZnaÅ‚ pan sytuacjÄ™ Milaine, nie zachÄ™ca ona policji280 do poÅ›wiÄ™cenia siÄ™ tej sprawie.Dlatego też jesteÅ›my tutaj, zależy namna odkryciu prawdy o Å›mierci naszej przyjaciółki.Czy byÅ‚by pan takuprzejmy wyjaÅ›nić nam, na czym polega dziaÅ‚alność paÅ„skiego.klubu?Louis Steirn wskazaÅ‚ na mężczyzn w garniturach i kilka kobiet wpiÄ™knych sukniach gawÄ™dzÄ…cych sobie w Å›wietle elektrycznych lamp.- Jak pan widzi, to miejsce wymiany opinii.Prywatny krÄ…g, do któ-rego wstÄ…pić można jedynie za zaproszeniem.- Na jakie tematy dyskutujecie?- Najczęściej o życiu po Å›mierci.O Å›wiecie duchów i ogólnie mó-wiÄ…c, o tym, czego nie dostrzegamy.Faustine, która nie tknęła swojego kieliszka, nachyliÅ‚a siÄ™ ku niemu ispytaÅ‚a:- Czy wie pan, w jaki sposób Milaine dowiedziaÅ‚a siÄ™ o istnieniuKoÅ‚a Serafinów?- Zazwyczaj trzeba znać kogoÅ› z czÅ‚onków, ona zaÅ›, o ile dobrzepamiÄ™tam, zostaÅ‚a tu wprowadzona przez Félixa Bertranda, jednego znajstarszych stażem.Przez pewien czas byÅ‚a jego kochankÄ….MilainenależaÅ‚a do naszych.Å›wiÄ…tecznych goÅ›ci.ProszÄ™ zrozumieć, klub jestczÄ™sto jedynym miejscem uczÄ™szczanym przez pewnych panów, którychprzez wiÄ™kszÄ… część czasu pochÅ‚aniajÄ… interesy.CeniÄ… sobie możliwośćrozmowy na bliskie im tematy, korzystajÄ…c równoczeÅ›nie z urokówatrakcyjnego towarzystwa.- Tutejsi czÅ‚onkowie to ważne osobistoÅ›ci - odgadÅ‚a Faustine.Lekki uÅ›miech zarysowaÅ‚ siÄ™ w kÄ…cikach ust Steirna.- WpÅ‚ywowe, powiedziaÅ‚bym.Należą do różnych Å›rodowisk: poli-tycy, bankierzy, poeci, lekarze.ProszÄ™, tamten Anglik jest zegarmi-strzem, renomowanym inżynierem! Mężczyzna stojÄ…cy za nim, ten zszarÄ… brodÄ…, to architekt, zawdziÄ™czamy mu wiele konstrukcji naszejwystawy, a ten, który z nim rozmawia, to eksplorator, wynalazca i281 dyplomata.Powiem tak: KoÅ‚o gromadzi wspaniaÅ‚ych kosmopolitów.Wszystkich Å‚Ä…czy chęć zgÅ‚Ä™bienia zaÅ›wiatów.Wzrok Guya zatrzymaÅ‚ siÄ™ na architekcie, czÅ‚onku KoÅ‚a majÄ…cymdostÄ™p do terenów Wystawy Zwiatowej.StanowiÅ‚by idealnego podej-rzanego, gdyby nie jego zaawansowany wiek.WidzÄ…c jego szpotawanogÄ™, Guy natychmiast wyeliminowaÅ‚ go z listy.- Wydaje mi siÄ™, że Milaine spotykaÅ‚a siÄ™ z marszandem, a pózniejz muzykiem, czy to prawda? - ciÄ…gnęła Faustine.- Istotnie, i choć to jej prywatna sprawa, nie umknęło to mojejuwadze.- Czy ci panowie sÄ… tu dzisiaj?- Jules i Raymond nie pojawiajÄ… siÄ™ już, odkÄ…d opuÅ›cili Paryż iwrócili na prowincjÄ™.- WspominaÅ‚a mi również o pewnym Charles'u, czy to imiÄ™ coÅ›panu mówi?- Charles Rabois, stoi tam, przy pianinie.ByÅ‚ to starzec kiwajÄ…cy gÅ‚owÄ… na znak, że sÅ‚yszy, co siÄ™ do niegomówi, choć wyraz jego twarzy nakazywaÅ‚ myÅ›leć coÅ› wrÄ™cz przeciwne-go.W żadnym wypadku nie może być Hybrisem, pomyÅ›laÅ‚ Guy.- Na jakiej zasadzie funkcjonuje KoÅ‚o? - spytaÅ‚a Faustine.- Każdy wnosi tu swoje lektury, osobiste analizy starych manu-skryptów.Mamy też seanse z medium, które otwierajÄ… nam drzwi dozrozumienia.Bardziej pragmatyczny Guy pozostaÅ‚ skupiony na temacie zabójcy:- Czy mogÄ™ spytać, ilu czÅ‚onków liczy zgromadzenie?- Siedemnastu.- A ilu spoÅ›ród nich byÅ‚o tu obecnych w ostatniÄ… Å›rodÄ™?Steirn zesztywniaÅ‚.282 - Dlaczego pan pyta? Chyba nie podejrzewa pan [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl