[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomnij sobie słowa z kapliczki w katakumbach: Jedyną prawdą jest to, co znajduje się po drugiej stronie.Każda rzeczjest tylko pozorem.Trzeba patrzeć z drugiej strony.Miasta to pozór.Podziemia miasta to naga dusza jego cywilizacji, jego tajemnice.Takjest ze wszystkim.Tajemnice człowieka tkwią w jego fundamentach.Jego historii.Przejdz na drugą stronę  wyrecytowała jednym tchem.Każde słowo napisane przez Cienie wyryło się w jej pamięciniczym wypalone rozgrzanym do czerwoności żelazem. Jezioro Walońskie istnieje od.tysiąc dziewięćsetczterdziestego trzeciego roku  ciągnęła, zaglądając do przewodnika.Osuwająca się ziemia, która zsunęła się aż do doliny, utworzyła tamę,dzięki czemu przepływająca tamtędy woda z rzeki nagromadziła się i tak powstało jezioro.Około pięćdziesięciorga mieszkańców straciłodach nad głową.Strumień płynął wolno, pierwszy dom został zabranyw nocy, górale zdążyli jednak opuścić gospodarstwa, nie było więcżadnych ofiar.To konkretna ilustracja tego, co mówiły Cienie, czyż nie! Yael poniosło. Pod odbiciem powierzchni kryje się miasto! zawołała. Pozór to jezioro, prawdą są gospodarstwa leżące na dnie.Jezioro wysyła odbicia tak jak lustra, ale chowa w sobie tajemnicę. Co mamy zrobić, kiedy już się tam znajdziemy? Szukać prawdy.Czyli to, co robimy od samego początku:szukać prawdy pod banknotem jednodolarowym, pod zabójstwemKennedy ego, pod Paryżem w katakumbach, a teraz pod.jeziorem. Co?  obruszył się Thomas. Chyba mi nie powiesz, że mamyzejść na dno? Głębokość jeziora sięga czterdziestu metrów, więc to chybamało prawdopodobne.Zobaczymy na miejscu.Droga prowadziła zboczem góry, wśród lasów świerkowych,skał i góralskich chat, które wyłaniały się gdzieniegdzie pośrodkupastwisk.U stóp masywów połyskiwało kryształowe JezioroLemańskie, znikając co jakiś czas, kiedy zaś samochód wspiął się nastok, okrążył go i wjechał w dolinę, stało się zaledwie wspomnieniem.Oboje podziwiali krajobraz, zastanawiając się, co ich czeka namiejscu.Co będą musieli zrobić? Ponieważ wykradli dokument,przybywali bez zaproszenia.Cienie  albo ci, którzy się za nimiukrywali  w ogóle się ich nie spodziewały.Jeżeli podkładają namiejscu każdą wskazówkę tuż przed pojawieniem się Yael, w takim razie nic nie znajdą.Opel wspinał się po zygzakowatej nitce asfaltu, uczepionejzbocza ogromnych stromych mas skalnych, nabierając wysokości,przecinając wioski po wąskich drogach.Kiedy wyłonili się zza zakrętu, ściana drzew zagradzająca szosęotworzyła się nagle na bezmiar Jeziora Walońskiego.Thomas zaparkował natychmiast przed szałasem służącymturystom jako miejsce postoju.U ich stóp woda lizała maleńką dolinęna odległość blisko półtora kilometra.Pośrodku jeziora, najeżonegoczarnymi palikami, jakby chciało się obronić przed wszelkimzagrożeniem i uprzedzić o niebezpieczeństwie każdego, kto się zbliży,miejscami sterczały pnie.Jego brzegi były to wyłącznie lasy, łąki, ostregrzbiety i cisza.Wysiedli z samochodu i stanęli oniemieli, ze wzrokiem iumysłem pochłoniętym przez mgłę osobliwości unoszącą się nad tymzakątkiem ziemi.Yael chwyciła Thomasa za rękę. Brr. powiedział. Co za miejsce!  szepnęła.Po czym otrząsnąwszy się, ruszyła energicznym krokiem doszałasu, gdzie stoły i krzesła służyły jako bufet na wolnym powietrzu.Weszła do sklepiku z pamiątkami, po czym zaraz wyszła z butelkąwody, którą schowała w plecaku. Jest droga, która okrąża jezioro, o tam  oświadczyła. Z tego, co mówi właściciel, z przeciwległego brzegu można zobaczyć gospodarstwo pod wodą.To wszystko, co pozostało zkatastrofy z tysiąc dziewięćset czterdziestego trzeciego roku.Wszystkieinne budowle porwała lawina błota.Thomas podążył za nią.Bez trudu odnalezli ścieżkę zagłębiającąsię między drzewa iglaste.Przemierzyli strumyk, krocząc podrewnianym moście i wpatrując się w niebieskozieloną taflę jeziora.Następnie dotarli do kamiennej drogi, która była wystarczająco szeroka,żeby mógł się na niej zmieścić samochód, i wiodła wzdłuż dywanu ztrzcin przy akompaniamencie szelestu roślin.Nad nimi wznosiła się Piekielna Skała, niczym rosnący tamolbrzymi ząb.Wydawało się niemożliwe, aby taki blok kamienia mógłsterczeć z ziemi.Przeciwnie  sprawiał wrażenie, że spadł z nieba,zamykając dostęp do doliny przez siłę uderzenia i strzegąc jej swoimbezkresnym cieniem.Czyżby to dla ochrony przed nim jezioro wystawiło nad wodętak wiele rannych drzew? Muszę przestać sobie wyobrażać takie rzeczy. upomniałasamą siebie Yael. To pozostałości po lesie, który tu był przedtem, nicwięcej! Półwieku pózniej?  szepnął powątpiewający głos w jejgłowie. Może.Droga zawróciła, oddalając się od brzegu, toteż zeszli z niej naścieżkę biegnącą wśród wysokich traw.Długa, odsłonięta przestrzeńprzecinała las na pół.Wielobarwne kwiaty nadawały wszystkiemuniespodziewanie wesoły akcent.  Przypuszczam, że to dawna lawina błotna  wyjaśniładziewczyna.Na łące koncertowały setki świerszczy i cykad, grającnieprzerwaną melodię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl