[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A batonik byłpyszny, nadziewany orzechami w karmelu.I pewnie był z zagranicy, boopakowanie miał bardzo kolorowe i napisy po angielsku.Ale nawet bez tego batonika byłby to najcudowniejszy dzień w życiu Anastazji, bokiedy już zbierała się do wyjścia, Maja spytała, czy jeszcze tu do niejprzyjdzie.I czy zostanie jej przyjaciółką.Maja z dzielnicy szczęścia.Jedyna przyjaciółka, jaką Anastazjakiedykolwiek miała.Maja, która całowała żaby, bo nigdy nie wiadomo, która z nichmoże być księciem z bajki.Maja, która malowała anioły i gotowa byładomalować kropki biedronkom dwukropkom, żeby biedactwa nie miałykompleksów, kiedy spotkają taką, co to ma siedem kropek.Maja, któraznała magiczne miejsce w lesie nad stawem.Miejsce, gdzie tajemnicetraciły swoją moc.Maja mówiła, że jeśli ktoś wie, że dzieje się coś okropnego, i nicnie może na to poradzić, i to jest taka straszna tajemnica, że nigdy,przenigdy nie chciałby tego nikomu zdradzić, ale zdobędzie się naodwagę i pójdzie nad ten staw w samo południe, i przy świadkuwykrzyczy swój sekret, to wtedy to coś przestanie się dziać.I zapytałaAnastazję, czy pójdzie tam z nią w południe, a kiedy kiwnęła głową, żetak, spytała jeszcze, czy ona też ma jakąś straszną tajemnicę dowykrzyczenia.Anastazja milczała.Gdyby była pewna, że to pomoże.Gdyby była pewna.— Masz, prawda? — zapytała Maja.Anastazja nie zaprzeczyła.— Chyba każdy coś ma — dodała Maja.— Oprócz niego.—Wskazała na próbującego upolować muchę Tofika.— On wygląda,jakby był totalnie szczęśliwy.Wybrały się nad staw w niedzielę.Pogodna była paskudna, siąpiłood samego rana, ale Maja nawet się z tego cieszyła, bo przecież w takąpogodę na pewno nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby wybrać się dolasu na spacer.— Ty też? — spytała.Anastazja doskonale wiedziała, o co Maja ją pyta.Niezdecydowanie kiwnęła głową.Myślała o tym ciągle, od kiedy tylkousłyszała o magicznym miejscu.Czy to możliwe, żeby tata przestał pić?I nie musieliby już schodzić mu z drogi ani uciekać do babci, a mamanie płakałaby po nocach? I żeby tak się stało, wystarczyło wykrzyczeć w południe nad stawem, że tata jest pijakiem? Tylko tyle? I aż tyle.Boprzecież Maja.Co ona by pomyślała? I czy dalej chciałaby się z niąprzyjaźnić? A poza tym brudy pierze się w domu, jak mówiła mama.Tajemnica Mai na pewno nie jest taka straszna jak jej.Potem milczały już całą drogę.Maja obgryzała paznokcie,Anastazja przygryzała wargi.— Chcesz pierwsza? — szepnęła Maja, kiedy zatrzymały się poddębem nad stawem.— Nie!— No dobra, to ja pierwsza.Ale ty musisz zaraz po mnie, bo miniepołudnie.— Maja nie odrywała wzroku od tarczy zegarka.Kiedywskazówki spotkały się na dwunastce, zrzuciła kaptur i krzyknęła: —Tata.— poczerwieniała na twarzy, głos uwiązł jej w krtani, wydawałosię, że nie wydobędzie więcej żadnego słowa.Wciągnęła powietrze ispróbowała jeszcze raz: — Tata ma kochankę!Słowa pobiegły w świat i już nie dało się ich zatrzymać.Anastazjanie wierzyła własnym uszom.Jak to? Tata Mai? Ten miły pan, który mataką śliczną żonę? Anastazja nigdy nie mogła się na nią napatrzeć.Mama Mai była szczupła i delikatna, miała gęste, ciemne włosyspadające na ramiona i pięknie pachniała.A tata Mai ją zdradzał? Majawykrzyczała to tak głośno.Wszystkie drzewa słyszały.I wiatr poniósł tę wieść dalej w świat.A jeśli ktoś akurat tędyprzechodził albo siedział ukryty w krzakach i usłyszał?— Teraz ty! — Maja nie patrzyła jej w oczy.Anastazja milczała.— No, szybciej, bo nie pomoże.— Ja.— Anastazja przełknęła ślinę — nie mogę.Wracały w milczeniu.Maja obgryzła już wszystkie paznokcie iteraz skubała skórki, przełykając łzy.Anastazja znowu przygryzaławargi.Tym razem milczenie ciążyło im jak kamień.Maja miała do niejżal.Anastazja to czuła.Czuła to wyraźnie.Ale nie mogła nic na toporadzić.I nie mogła przestać myśleć o tacie Mai i o tej jego kochance.Bała się, że przyjaciółka wyczyta te myśli z jej oczu.Nie patrzyła więcna nią, tylko na czubki swoich butów, i odetchnęła z ulgą, rozstając się zMają przy furtce.Po raz pierwszy nie żałowała, że się rozstają.Po tej wyprawie nad staw długo się nie widziały [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.A batonik byłpyszny, nadziewany orzechami w karmelu.I pewnie był z zagranicy, boopakowanie miał bardzo kolorowe i napisy po angielsku.Ale nawet bez tego batonika byłby to najcudowniejszy dzień w życiu Anastazji, bokiedy już zbierała się do wyjścia, Maja spytała, czy jeszcze tu do niejprzyjdzie.I czy zostanie jej przyjaciółką.Maja z dzielnicy szczęścia.Jedyna przyjaciółka, jaką Anastazjakiedykolwiek miała.Maja, która całowała żaby, bo nigdy nie wiadomo, która z nichmoże być księciem z bajki.Maja, która malowała anioły i gotowa byładomalować kropki biedronkom dwukropkom, żeby biedactwa nie miałykompleksów, kiedy spotkają taką, co to ma siedem kropek.Maja, któraznała magiczne miejsce w lesie nad stawem.Miejsce, gdzie tajemnicetraciły swoją moc.Maja mówiła, że jeśli ktoś wie, że dzieje się coś okropnego, i nicnie może na to poradzić, i to jest taka straszna tajemnica, że nigdy,przenigdy nie chciałby tego nikomu zdradzić, ale zdobędzie się naodwagę i pójdzie nad ten staw w samo południe, i przy świadkuwykrzyczy swój sekret, to wtedy to coś przestanie się dziać.I zapytałaAnastazję, czy pójdzie tam z nią w południe, a kiedy kiwnęła głową, żetak, spytała jeszcze, czy ona też ma jakąś straszną tajemnicę dowykrzyczenia.Anastazja milczała.Gdyby była pewna, że to pomoże.Gdyby była pewna.— Masz, prawda? — zapytała Maja.Anastazja nie zaprzeczyła.— Chyba każdy coś ma — dodała Maja.— Oprócz niego.—Wskazała na próbującego upolować muchę Tofika.— On wygląda,jakby był totalnie szczęśliwy.Wybrały się nad staw w niedzielę.Pogodna była paskudna, siąpiłood samego rana, ale Maja nawet się z tego cieszyła, bo przecież w takąpogodę na pewno nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby wybrać się dolasu na spacer.— Ty też? — spytała.Anastazja doskonale wiedziała, o co Maja ją pyta.Niezdecydowanie kiwnęła głową.Myślała o tym ciągle, od kiedy tylkousłyszała o magicznym miejscu.Czy to możliwe, żeby tata przestał pić?I nie musieliby już schodzić mu z drogi ani uciekać do babci, a mamanie płakałaby po nocach? I żeby tak się stało, wystarczyło wykrzyczeć w południe nad stawem, że tata jest pijakiem? Tylko tyle? I aż tyle.Boprzecież Maja.Co ona by pomyślała? I czy dalej chciałaby się z niąprzyjaźnić? A poza tym brudy pierze się w domu, jak mówiła mama.Tajemnica Mai na pewno nie jest taka straszna jak jej.Potem milczały już całą drogę.Maja obgryzała paznokcie,Anastazja przygryzała wargi.— Chcesz pierwsza? — szepnęła Maja, kiedy zatrzymały się poddębem nad stawem.— Nie!— No dobra, to ja pierwsza.Ale ty musisz zaraz po mnie, bo miniepołudnie.— Maja nie odrywała wzroku od tarczy zegarka.Kiedywskazówki spotkały się na dwunastce, zrzuciła kaptur i krzyknęła: —Tata.— poczerwieniała na twarzy, głos uwiązł jej w krtani, wydawałosię, że nie wydobędzie więcej żadnego słowa.Wciągnęła powietrze ispróbowała jeszcze raz: — Tata ma kochankę!Słowa pobiegły w świat i już nie dało się ich zatrzymać.Anastazjanie wierzyła własnym uszom.Jak to? Tata Mai? Ten miły pan, który mataką śliczną żonę? Anastazja nigdy nie mogła się na nią napatrzeć.Mama Mai była szczupła i delikatna, miała gęste, ciemne włosyspadające na ramiona i pięknie pachniała.A tata Mai ją zdradzał? Majawykrzyczała to tak głośno.Wszystkie drzewa słyszały.I wiatr poniósł tę wieść dalej w świat.A jeśli ktoś akurat tędyprzechodził albo siedział ukryty w krzakach i usłyszał?— Teraz ty! — Maja nie patrzyła jej w oczy.Anastazja milczała.— No, szybciej, bo nie pomoże.— Ja.— Anastazja przełknęła ślinę — nie mogę.Wracały w milczeniu.Maja obgryzła już wszystkie paznokcie iteraz skubała skórki, przełykając łzy.Anastazja znowu przygryzaławargi.Tym razem milczenie ciążyło im jak kamień.Maja miała do niejżal.Anastazja to czuła.Czuła to wyraźnie.Ale nie mogła nic na toporadzić.I nie mogła przestać myśleć o tacie Mai i o tej jego kochance.Bała się, że przyjaciółka wyczyta te myśli z jej oczu.Nie patrzyła więcna nią, tylko na czubki swoich butów, i odetchnęła z ulgą, rozstając się zMają przy furtce.Po raz pierwszy nie żałowała, że się rozstają.Po tej wyprawie nad staw długo się nie widziały [ Pobierz całość w formacie PDF ]