[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, tak, i to lepiej od niejednej kobiety, smokingii temu podobne, wyszywa też sztandary jedwabnymi nićmi.Nie potrzebujesz się więc wstydzić, mówiąc, że robisz nadrutach, chłopcze.Mógłbyś szybciej tym osiągnąć sławę, niżgospodarząc na farmie.- Ale, ale, co masz na myśli? Gospodarzę całkiem niezle.- Tak, przyznaję.Co zabijesz na Boże Narodzenie,świnię?- Tak, świnię.- Owinął wokół siebie płaszcz i zapiął sięaż pod szyję, zagadując jakby od niechcenia.- Macie możejakieś wieści?Ani Kate, ani Mary Ellen nie odpowiedziały, skierował sięwięc ku drzwiom.- No, w końcu, jak przypuszczam, jestdosyć czasu.Do zobaczenia - powiedział.Chwilę potem, gdy zamknęły się za nim drzwi, Kateodezwała się: - Nie znaczy to też, że mamy wiadomość, żenie przyjedzie; może stanąć w tych drzwiach w przyszłymtygodniu o jakiejkolwiek porze.Mary Ellen zakasała rękawy, kopnięciem przesuwając wojłokową podkładkę pod kolana bliżej gara z parującą wodąUklękła na niej i powiedziała: - Mówiłam ci już, Kate, alemi nie uwierzyłaś; mam nadzieję, że nie przyjedzie.Ja.niechcę go widzieć.Nie w tym stanie.Nie zamierzam tego nigdywykorzystać, żeby go przymuszać do czegokolwiek.Zabawne.Patrząc w dal, ciągnęła: - Zanim to się stało, zaprzedałabymduszę diabłu, żeby go skłonić do małżeństwa.Teraz zaś,gdyby mnie prosił.nie zgodziłabym się, nie wyszłabym za182niego, bo to by tak wyglądało, jakby miał broń przystawionądo głowy.- Inaczej byś śpiewała, gdyby cię poprosił.I na pewnobędzie cię prosił, gdy zobaczy, jakiego narobił zamieszania.- Myślisz, że jestem aż tak słaba, Kate?- Nie, dziewczyno.W ogóle nie myślę, że jesteś słaba,daleka jestem od tej myśli, ale na nic siła woli, gdy do głosudochodzi serce.Jeśli taka jesteś silna, zapytaj serce, co czujei co będzie czuło, kiedy twoje oczy go zobaczą.Wiem, jakabędzie odpowiedz.Szoruj podłogę, dziewczyno.Wtem Kate wydała z siebie cichy jęk, a Mary Ellenprzerwała szorowanie i skierowała wzrok ku górze.- Znów ten ból?- Tak.- Mam ci dać to co zwykle?- Majeranek? Myślę, że dobrze mi zrobi.Ale nie.Napijęsię kropelkę krzyżownika.- Krzyżownika? Myślałam, że to środek na wymioty przyprzejedzeniu albo zatruciu.- Tak, to prawda, ale maleńka kropelka dobrze robi przybólu brzucha, zwłaszcza od żółci.Przynieś słoik.Kate nalała sobie małą porcję lekarstwa ze słoja i wypiwszyją, skrzywiła się.- No, jeśli to mi nie pomoże, to już nie ma dlamnie lekarstwa.Przynieś mi moją puszkę ze skrzyni - poleciła.Mary Ellen posłusznie przyniosła puszkę z dużej czarnejskrzyni pod półkami, na których stały butelki.Zajrzała dośrodka, a kiedy Kate otworzyła puszkę, zobaczyła coś, cowyglądało jak zwykłe cukierki.- Ależ to zwyczajne cukierki, Kate.- Tak, ale jest mała różnica.Zjedz garść tego, a stanieszsię wesolutka jak małpa.Wielka ulga kryje się w cukrzez rozmarynem.Zjemy sobie trochę na Boże Narodzenie.Zrobiłam to na początku roku, tylko na szczególne okazje.Mówiąc szczerze - popatrzyła w dal - było to wtedy, kiedymiałam to przeczucie, że mój chłopak lada chwila ukaże sięw drzwiach.Zostawimy trochę na wszelki wypadek.Wielerzeczy, których musisz się jeszcze nauczyć, kryje się w tejskrzyni, moje dziecko.Choć i teraz dajesz sobie dobrze radę.Zaczynają cię już szanować mężczyzni, widzę to.183- A ich żony? Sama mówiłaś, że nie miałaś tyle babskiejklienteli od czasów, gdy urodził się twój syn.- A tak, to prawda.Rozprawiłam się z nimi, i tylko stałeklientki pokazują tu swoje twarze.Ludzie są podobni do bydła.Chociaż nie.Zawsze zaprzeczam temu twierdzeniu i samasiebie za nie ganię, bo nieraz bydło więcej ma rozsądku i jestbardziej czyste niż niektórzy ludzie, których mogę wymienićz nazwiska.Jednak każdy musi żyć swoim życiem, zawszeci to powtarzam.Kończ więc szorowanie, potem przynieśtorfu, a potem - uśmiechnęła się konspiracyjnie - potemsiądziemy sobie i będziemy się uczyć o wszystkim, co zawieraczarna skrzynia.*Hal, wracając wieczorem, przyniósł im list.Przywiezionogo dyliżansem do biura w Hexham razem z pocztą dlanadzorcy huty.Przyjął go urzędnik, który znał Hala, zapytałwięc, czy nie mógłby zawiezć go pani Makepeace.Hal po wejściu do izby nie wręczył Kate listu od razu, leczchwilę go przytrzymał.- Mam tu dla ciebie list, Kate - powiedział.- Skąd przyszedł?- Z Londynu.- Ach, z Londynu - głos jej zabrzmiał głucho.- Otwórzgo więc.Otworzył kopertę, po czym patrząc na Mary Ellen, którasiedziała przy stole i kruszyła w palcach suche liście, spytałją cicho: - Chcesz go przeczytać?- Nie.- potrząsnęła głową i utkwiła w nim spojrzenie.Hal zaczął czytać:Droga Kate,Tak mi przykro, gdy kreślę tych parę linijek, i jestemniepocieszony, gdyż nie zdołam wybrać się w podróż do domuna Boże Narodzenie.Być może to samolubnie z mojej strony,ale jestem pewien, że zrozumiesz, gdy Ci powiem, że zaproszono mnie, bym towarzyszył panu Cottle do Paryża nawystawy malarstwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Tak, tak, i to lepiej od niejednej kobiety, smokingii temu podobne, wyszywa też sztandary jedwabnymi nićmi.Nie potrzebujesz się więc wstydzić, mówiąc, że robisz nadrutach, chłopcze.Mógłbyś szybciej tym osiągnąć sławę, niżgospodarząc na farmie.- Ale, ale, co masz na myśli? Gospodarzę całkiem niezle.- Tak, przyznaję.Co zabijesz na Boże Narodzenie,świnię?- Tak, świnię.- Owinął wokół siebie płaszcz i zapiął sięaż pod szyję, zagadując jakby od niechcenia.- Macie możejakieś wieści?Ani Kate, ani Mary Ellen nie odpowiedziały, skierował sięwięc ku drzwiom.- No, w końcu, jak przypuszczam, jestdosyć czasu.Do zobaczenia - powiedział.Chwilę potem, gdy zamknęły się za nim drzwi, Kateodezwała się: - Nie znaczy to też, że mamy wiadomość, żenie przyjedzie; może stanąć w tych drzwiach w przyszłymtygodniu o jakiejkolwiek porze.Mary Ellen zakasała rękawy, kopnięciem przesuwając wojłokową podkładkę pod kolana bliżej gara z parującą wodąUklękła na niej i powiedziała: - Mówiłam ci już, Kate, alemi nie uwierzyłaś; mam nadzieję, że nie przyjedzie.Ja.niechcę go widzieć.Nie w tym stanie.Nie zamierzam tego nigdywykorzystać, żeby go przymuszać do czegokolwiek.Zabawne.Patrząc w dal, ciągnęła: - Zanim to się stało, zaprzedałabymduszę diabłu, żeby go skłonić do małżeństwa.Teraz zaś,gdyby mnie prosił.nie zgodziłabym się, nie wyszłabym za182niego, bo to by tak wyglądało, jakby miał broń przystawionądo głowy.- Inaczej byś śpiewała, gdyby cię poprosił.I na pewnobędzie cię prosił, gdy zobaczy, jakiego narobił zamieszania.- Myślisz, że jestem aż tak słaba, Kate?- Nie, dziewczyno.W ogóle nie myślę, że jesteś słaba,daleka jestem od tej myśli, ale na nic siła woli, gdy do głosudochodzi serce.Jeśli taka jesteś silna, zapytaj serce, co czujei co będzie czuło, kiedy twoje oczy go zobaczą.Wiem, jakabędzie odpowiedz.Szoruj podłogę, dziewczyno.Wtem Kate wydała z siebie cichy jęk, a Mary Ellenprzerwała szorowanie i skierowała wzrok ku górze.- Znów ten ból?- Tak.- Mam ci dać to co zwykle?- Majeranek? Myślę, że dobrze mi zrobi.Ale nie.Napijęsię kropelkę krzyżownika.- Krzyżownika? Myślałam, że to środek na wymioty przyprzejedzeniu albo zatruciu.- Tak, to prawda, ale maleńka kropelka dobrze robi przybólu brzucha, zwłaszcza od żółci.Przynieś słoik.Kate nalała sobie małą porcję lekarstwa ze słoja i wypiwszyją, skrzywiła się.- No, jeśli to mi nie pomoże, to już nie ma dlamnie lekarstwa.Przynieś mi moją puszkę ze skrzyni - poleciła.Mary Ellen posłusznie przyniosła puszkę z dużej czarnejskrzyni pod półkami, na których stały butelki.Zajrzała dośrodka, a kiedy Kate otworzyła puszkę, zobaczyła coś, cowyglądało jak zwykłe cukierki.- Ależ to zwyczajne cukierki, Kate.- Tak, ale jest mała różnica.Zjedz garść tego, a stanieszsię wesolutka jak małpa.Wielka ulga kryje się w cukrzez rozmarynem.Zjemy sobie trochę na Boże Narodzenie.Zrobiłam to na początku roku, tylko na szczególne okazje.Mówiąc szczerze - popatrzyła w dal - było to wtedy, kiedymiałam to przeczucie, że mój chłopak lada chwila ukaże sięw drzwiach.Zostawimy trochę na wszelki wypadek.Wielerzeczy, których musisz się jeszcze nauczyć, kryje się w tejskrzyni, moje dziecko.Choć i teraz dajesz sobie dobrze radę.Zaczynają cię już szanować mężczyzni, widzę to.183- A ich żony? Sama mówiłaś, że nie miałaś tyle babskiejklienteli od czasów, gdy urodził się twój syn.- A tak, to prawda.Rozprawiłam się z nimi, i tylko stałeklientki pokazują tu swoje twarze.Ludzie są podobni do bydła.Chociaż nie.Zawsze zaprzeczam temu twierdzeniu i samasiebie za nie ganię, bo nieraz bydło więcej ma rozsądku i jestbardziej czyste niż niektórzy ludzie, których mogę wymienićz nazwiska.Jednak każdy musi żyć swoim życiem, zawszeci to powtarzam.Kończ więc szorowanie, potem przynieśtorfu, a potem - uśmiechnęła się konspiracyjnie - potemsiądziemy sobie i będziemy się uczyć o wszystkim, co zawieraczarna skrzynia.*Hal, wracając wieczorem, przyniósł im list.Przywiezionogo dyliżansem do biura w Hexham razem z pocztą dlanadzorcy huty.Przyjął go urzędnik, który znał Hala, zapytałwięc, czy nie mógłby zawiezć go pani Makepeace.Hal po wejściu do izby nie wręczył Kate listu od razu, leczchwilę go przytrzymał.- Mam tu dla ciebie list, Kate - powiedział.- Skąd przyszedł?- Z Londynu.- Ach, z Londynu - głos jej zabrzmiał głucho.- Otwórzgo więc.Otworzył kopertę, po czym patrząc na Mary Ellen, którasiedziała przy stole i kruszyła w palcach suche liście, spytałją cicho: - Chcesz go przeczytać?- Nie.- potrząsnęła głową i utkwiła w nim spojrzenie.Hal zaczął czytać:Droga Kate,Tak mi przykro, gdy kreślę tych parę linijek, i jestemniepocieszony, gdyż nie zdołam wybrać się w podróż do domuna Boże Narodzenie.Być może to samolubnie z mojej strony,ale jestem pewien, że zrozumiesz, gdy Ci powiem, że zaproszono mnie, bym towarzyszył panu Cottle do Paryża nawystawy malarstwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]