[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skupsię wreszcie, książę.Zapomnij o gierkach.Przez moment wyglądał, jakby cierpiał, starając się zachowaćpowagę.Po chwili uśmiechnął się do niej w milczeniu.Jej książę, któregopragnęła mimo niechlujnej siwej czupryny i gęstej sieci zmarszczekprzecinających pospolitą twarz.Pragnienie okazało się czymś najzupełniejwyjątkowym, zwłaszcza że nikt jej nie ostrzegł ani nie wytłumaczył, cobędzie czuła.- W porządku - powiedział.- Powiedz mi, jakie masz plany wobecMawdoora.Bardzo krwawe? Tak bolesne i okrutne, że wystrzelą w niebowszystkie ogniska twoich duchów? - Westchnął.- Nie, przecież wcale niejesteś finezyjna.Pewnie chcesz, bym przybił jego czarnoksięskie przyro-dzenie do ziemi, czyż nie? Brecia pokręciła głową.- Zobaczysz.Najpierw najważniejsze.Spójrz na mnie, książę.Czywidzisz starą kobietę, równie pomarszczoną i kościstą jak twoje własneuschnięte dłonie?- Niestety tak.Gdy na ciebie patrzę, włos jeży mi się na głowie.Ajednak kocham każdy sczerniały ząb w twoich ustach.- Duchy zdradziły mi, że Mawdoor ma specjalną złotą skrzynkę, wktórej przechowuje wizje swojego demonicznego ojca.Podobno są takstraszliwe, że Mawdoor trzyma je w ukryciu.- Zdaje mi się, że kiedyś o tym słyszałem.Co jeszcze powiedziałytwoje duchy?302RS- Powiedziały, że jeśli otworzy się skrzynkę, Mawdoor zostaniezwabiony i wchłonięty przez starą okrutną wizję ojca, którą wyśnił wiekitemu, i za jej pomocą miał zgładzić swojego wroga.Z takiej wizji nawetczarodziej nie jest w stanie się wydostać.- Czy Mawdoor w niej zginie?- Nie wiem.Duchy twierdzą, że jeśli zostanie wchłonięty, pozostanietam już na zawsze.- Dobra robota, Brecio - pochwalił książę, zacierając pomarszczone,pokryte starczymi plamami dłonie.- To będzie doskonała kara.Krew, któ-rą przelewał, woła o pomstę.W najokrutniejszy sposób zabił wieluśmiertelników, a co najgorsze, uważa, że stoi ponad prawem natury, ponadwszelkim stworzeniem.To, jak sądzę, jest najbardziej w nimniebezpieczne.- Rozumiem.Musimy odnalezć i otworzyć tę skrzynkę.- Breciaspojrzała na starca gapiącego się na nich ze szczytu muru.- Wysłuchaj mnie, cny strażniku! - zawołała drżącym starczymgłosem.- Wraz z tym oto moim mężem pragniemy pomówić zMawdoorem.- Nazywam się Supney i strzegę bramy w piątki.To ja decyduję, ktowejdzie do Penwyth, a kto nie przekroczy naszych murów.To ja wydajęrozkazy.Teraz zaś mówię: nie będzie żadnego gadania z panem imistrzem.Odejdzcie.Spójrz tylko na siebie, starucho.Na widok twejtwarzy cierpnie mi skóra na plecach.Mój pan Mawdoor nie ma czasu dlakogoś tak odrażającego jak ty.- Mój mąż jest równie odrażający, dlaczego nie wskażesz na niego?- Precz! - krzyknął Supney.- I zabierz ze sobą tego starego capa.303RS- Musimy porozmawiać z lordem Mawdoorem.Potrafimy wiele ijeszcze więcej.I o tym właśnie chcemy porozmawiać z panem.- Zamknij się wreszcie, nie chcę cię więcej słyszeć.Precz! Nie macietu czego szukać.304RSRozdział 28Spokojny, znudzony głos Mawdoora rozległ się nagle tuż obok nich:- Cóż takiego potraficie, staruchy? Wiele i jeszcze więcej czego?- Kto mówi? - Brecia wykonała pokraczny piruet.- To pan i mistrz - podpowiedział Supney i również się rozejrzał.Jużwiele razy był świadkiem tej sztuczki, wciąż jednak przerażała gobezgranicznie.- Czy to naprawdę ty, panie Penwyth? Słynny czarodziej, którypanuje nad okolicą?- Owszem, to ja - odparł Mawdoor.Jego głos nie był już takznudzony.Nagle pojawił się przy boku Supneya na szczycie murów.- Cóżtakiego potrafisz, kobieto?- Przewiduję, mój panie - odparła tak cicho, by musiał mocnonadstawić uszu.- Widzę rzeczy, których inni nie dostrzegają.Mogę teżsprawić, że coś się wydarzy.Mawdoor wstrzymał na chwilę oddech [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Skupsię wreszcie, książę.Zapomnij o gierkach.Przez moment wyglądał, jakby cierpiał, starając się zachowaćpowagę.Po chwili uśmiechnął się do niej w milczeniu.Jej książę, któregopragnęła mimo niechlujnej siwej czupryny i gęstej sieci zmarszczekprzecinających pospolitą twarz.Pragnienie okazało się czymś najzupełniejwyjątkowym, zwłaszcza że nikt jej nie ostrzegł ani nie wytłumaczył, cobędzie czuła.- W porządku - powiedział.- Powiedz mi, jakie masz plany wobecMawdoora.Bardzo krwawe? Tak bolesne i okrutne, że wystrzelą w niebowszystkie ogniska twoich duchów? - Westchnął.- Nie, przecież wcale niejesteś finezyjna.Pewnie chcesz, bym przybił jego czarnoksięskie przyro-dzenie do ziemi, czyż nie? Brecia pokręciła głową.- Zobaczysz.Najpierw najważniejsze.Spójrz na mnie, książę.Czywidzisz starą kobietę, równie pomarszczoną i kościstą jak twoje własneuschnięte dłonie?- Niestety tak.Gdy na ciebie patrzę, włos jeży mi się na głowie.Ajednak kocham każdy sczerniały ząb w twoich ustach.- Duchy zdradziły mi, że Mawdoor ma specjalną złotą skrzynkę, wktórej przechowuje wizje swojego demonicznego ojca.Podobno są takstraszliwe, że Mawdoor trzyma je w ukryciu.- Zdaje mi się, że kiedyś o tym słyszałem.Co jeszcze powiedziałytwoje duchy?302RS- Powiedziały, że jeśli otworzy się skrzynkę, Mawdoor zostaniezwabiony i wchłonięty przez starą okrutną wizję ojca, którą wyśnił wiekitemu, i za jej pomocą miał zgładzić swojego wroga.Z takiej wizji nawetczarodziej nie jest w stanie się wydostać.- Czy Mawdoor w niej zginie?- Nie wiem.Duchy twierdzą, że jeśli zostanie wchłonięty, pozostanietam już na zawsze.- Dobra robota, Brecio - pochwalił książę, zacierając pomarszczone,pokryte starczymi plamami dłonie.- To będzie doskonała kara.Krew, któ-rą przelewał, woła o pomstę.W najokrutniejszy sposób zabił wieluśmiertelników, a co najgorsze, uważa, że stoi ponad prawem natury, ponadwszelkim stworzeniem.To, jak sądzę, jest najbardziej w nimniebezpieczne.- Rozumiem.Musimy odnalezć i otworzyć tę skrzynkę.- Breciaspojrzała na starca gapiącego się na nich ze szczytu muru.- Wysłuchaj mnie, cny strażniku! - zawołała drżącym starczymgłosem.- Wraz z tym oto moim mężem pragniemy pomówić zMawdoorem.- Nazywam się Supney i strzegę bramy w piątki.To ja decyduję, ktowejdzie do Penwyth, a kto nie przekroczy naszych murów.To ja wydajęrozkazy.Teraz zaś mówię: nie będzie żadnego gadania z panem imistrzem.Odejdzcie.Spójrz tylko na siebie, starucho.Na widok twejtwarzy cierpnie mi skóra na plecach.Mój pan Mawdoor nie ma czasu dlakogoś tak odrażającego jak ty.- Mój mąż jest równie odrażający, dlaczego nie wskażesz na niego?- Precz! - krzyknął Supney.- I zabierz ze sobą tego starego capa.303RS- Musimy porozmawiać z lordem Mawdoorem.Potrafimy wiele ijeszcze więcej.I o tym właśnie chcemy porozmawiać z panem.- Zamknij się wreszcie, nie chcę cię więcej słyszeć.Precz! Nie macietu czego szukać.304RSRozdział 28Spokojny, znudzony głos Mawdoora rozległ się nagle tuż obok nich:- Cóż takiego potraficie, staruchy? Wiele i jeszcze więcej czego?- Kto mówi? - Brecia wykonała pokraczny piruet.- To pan i mistrz - podpowiedział Supney i również się rozejrzał.Jużwiele razy był świadkiem tej sztuczki, wciąż jednak przerażała gobezgranicznie.- Czy to naprawdę ty, panie Penwyth? Słynny czarodziej, którypanuje nad okolicą?- Owszem, to ja - odparł Mawdoor.Jego głos nie był już takznudzony.Nagle pojawił się przy boku Supneya na szczycie murów.- Cóżtakiego potrafisz, kobieto?- Przewiduję, mój panie - odparła tak cicho, by musiał mocnonadstawić uszu.- Widzę rzeczy, których inni nie dostrzegają.Mogę teżsprawić, że coś się wydarzy.Mawdoor wstrzymał na chwilę oddech [ Pobierz całość w formacie PDF ]