[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wypoczęci i najedzeni wrócili pogodzinie do laboratorium.Trout zerknął do pojemnika z wodorostem i bakteriami.Plątaninagałązek wyglądała tak samo jak przedtem.- Mogę się temu lepiej przyjrzeć? W tym świetle słabo widać.- Wez to.- Gamay wskazała długie szczypce.- Mo\esz obejrzeć próbkę w tamtym zlewie.Trout wyciągnął z pojemnika zbitą masę wodorostu, zaniósł do zlewu i umieścił wplastikowej wanience.Gorgona wyglądała niewinnie.Nie była piękną rośliną, ale jej\ywotność wzbudzała podziw.Cienkie gałązki splatały się ze sobą i tworzyłynieprzenikniony gąszcz, który czerpał po\ywienie z oceanu.Trout poruszył wodorostszczypcami, potem uniósł za jedną z gałązek.Odłamała się i zbita masa wpadła z plaśnięciemdo wanienki.- Przepraszam - powiedział.- Zniszczyłem ci próbkę. 211Gamay spojrzała na niego dziwnie i wyjęła mu szczypce z ręki.Pociągnęła za innągałązkę i ta te\ się odłamała.To samo się stało z kilkoma następnymi, wszystkie łatwopękały.Gamay zaniosła jedną z nich na stół, przekroiła, uło\yła cienkie pasma na szkiełkachlaboratoryjnych i umieściła pod mikroskopem.Po chwili podniosła wzrok znad okularu.- Wodorost obumiera - oznajmiła.- Co?! - Trout zajrzał do zlewu.- Wygląda zdrowo.Uśmiechnęła się i pociągnęła jeszczekilka gałązek.- Widzisz? Zdrowych nie udałoby mi się odłamać.Są sprę\yste jak mocna guma.Te sąłamliwe.Zawołała asystentów i poprosiła ich o przygotowanie innych części próbki do badańmikroskopowych.Kiedy znów podniosła wzrok znad okularu, miała zaczerwienione oczy, aleuśmiechała się szeroko.- Próbka wodorostu jest w pierwszym stadium martwicy.Innymi słowy Gorgona umiera.Sprawdzimy jeszcze kilka innych próbek, \eby się upewnić.Znów dodała bakterie do wodorostu i raz jeszcze odczekała godzinę.Następne badaniamikroskopowe potwierdziły jej odkrycie, ka\da próbka poddana działaniu bakteriiobumierała.- Bakterie pozbawiają wodorost czegoś, co jest mu potrzebne do \ycia - powiedziałaGamay.- Musimy przeprowadzić dalsze badania.Trout uniósł pojemnik z hodowlą bakterii.- Jak najlepiej wykorzystać te małe \arłoczne bestie?- Trzeba wyhodować du\e ilości, potem rozpylić na du\ej przestrzeni i niech robią swoje.Trout uśmiechnął się szeroko.- Sądzisz, \e władze brytyjskie pozwolą nam u\yć do tej operacji okrętu podwodnegoFauchardów? Jest odpowiednio pojemny i szybki.- Myślę, \e zrobią wszystko, \eby Wyspy Brytyjskie nie zostały odcięte od świata.Trout pokręcił głową.- MacLean znów nas uratował.Dał nam nadzieję na pokonanie tej plagi.- To równie\ zasługa Kurta.- Miał nosa, \e trzeba wrócić do Zaginionego Miasta i myśleć w kategoriach równowagi.Trout ruszył do drzwi.- Idziesz przekazać Kurtowi dobrą wiadomość? - zapytała Gamay.Skinął głową.- I powiedzieć mu, \e nadszedł czas, \ebyśmy godnie po\egnali pewnego szkockiegod\entelmena. 21244Jezioro miało kilka kilometrów długości i dwukrotnie mniejszą szerokość.IW zimnejnieruchomej wodzie odbijało się bezchmurne szkockie niebo, wzdłu\ brzegów akwenuciągnęły się faliste wzgórza porośnięte purpurowym wrzosem.Drewniana odkryta łódz oddalała się od lądu, jej kilwater przecinał gładką jak szybapowierzchnię wody.Zwolniła do dryfu i zatrzymała się w najgłębszej części jeziora.Napokładzie było troje pasa\erów - Paul i Gamay Troutowie oraz Douglas MacLean.Prochyjego zmarłego kuzyna Angusa spoczywały w ozdobnej bizantyjskiej szkatułce, którą chemikprzywiózł kiedyś z podró\y.Douglas MacLean widział Angusa tylko raz, kilka lat temu na weselu kogoś z rodziny.Przypadli sobie do gustu i obiecali wzajemnie, \e będą utrzymywali kontakt.Ale jak wielepomysłów zrodzonych nad szklanką whisky, ten te\ nie wypalił i nigdy się ju\ nie spotkali.Do teraz.Douglas był jedynym \yjącym krewnym Angusa, jakiego udało się znalezćTroutom.Co równie wa\ne, grał na kobzie.Niezbyt dobrze, ale głośno.Stał teraz na dziobie łodzi na szeroko rozstawionych nogach widocznych pod kiltem.Miałna sobie kompletny strój MacLeanów w szkocką kratę.Na znak Gamay zaczął grać AmazingGrace.Kiedy natarczywe, piskliwe dzwięki odbiły się echem wśród wzgórz, Paul wysypałprochy Angusa do jeziora.Szarobrązowy popiół unosił się przez kilka minut na powierzchni,potem stopniowo zaczął niknąć pod wodą.- Ave atque vale - powiedział cicho Trout.- Witaj i \egnaj.Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Paul wypowiadał te słowa po\egnania, JoeZavala znajdował się wśród \ałobników, którzy nieśli prostą drewnianą trumnę ście\kąbiegnącą między zniszczonymi nagrobkami na starym przykościelnym cmentarzu niedalekohistorycznego miasta Rouen.Wszyscy \ałobnicy byli potomkami kapitana Pierre'a Levanta.Co najmniej dwudziestu członków rodziny Levantów otoczyło otwartą mogiłę obokgrobów \ony i syna kapitana.W pogrzebie uczestniczyli mę\czyzni i kobiety reprezentującyarmię francuską.Kiedy wiejski ksiądz rozpoczął modlitwę za zmarłych, wojskowizasalutowali energicznie i trumnę opuszczono do grobu.Kapitan Levant doczekał sięwiecznego odpoczynku, którego tak długo mu odmawiano.- Ave atque vale - szepnął Zavala.Wysoko nad winnicami Fauchardów krą\ył jak głodny jastrząb mały czerwonydwupłatowiec.Austin spojrzał na zegarek, przechylił lekko aviatika i rozsypał w powietrzuprochy Jules'a Faucharda, którego zwłoki wydobyto z lodowca.Nie obyło się bez dyskusji, czy ciało Jules'a powinno być skremowane, skoro Kościółkatolicki sprzeciwia się tej praktyce.Ale poniewa\ zmarły nie miał \yjących krewnych,Austin i Skye wzięli sprawę w swoje ręce i postanowili zwrócić go ziemi, która \ywiła jegoukochane winogrona.Tak jak Trout i Zavala, Austin te\ wypowiedział łacińskie słowa po\egnania.- To tyle, jeśli chodzi o Jules'a - odezwał się przez interkom do Skye siedzącej w drugimkokpicie.- Okazał się najporządniejszą osobą z całej rodziny.Zasłu\ył na lepszy los ni\zamro\enie w lodowcu.- Zgadzam się z tym - odrzekła Skye.- Ciekawe, co by się stało, gdyby wylądował wSzwajcarii.- Nigdy się tego nie dowiemy.Wyobrazmy sobie, \e w równoległym nurcie czasu zdołałzapobiec krwawej wojnie.- Przyjemna myśl - powiedziała Skye, a po chwili zapytała: - Jak daleko mo\emy doleciećtym samolotem?- Do miejsca, gdzie skończy się paliwo. 213- A do Aix-en-Provence?- Chwileczkę.- Austin postukał w klawisze GPS-u i wyświetliła się trasa z lotniskami podrodze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Wypoczęci i najedzeni wrócili pogodzinie do laboratorium.Trout zerknął do pojemnika z wodorostem i bakteriami.Plątaninagałązek wyglądała tak samo jak przedtem.- Mogę się temu lepiej przyjrzeć? W tym świetle słabo widać.- Wez to.- Gamay wskazała długie szczypce.- Mo\esz obejrzeć próbkę w tamtym zlewie.Trout wyciągnął z pojemnika zbitą masę wodorostu, zaniósł do zlewu i umieścił wplastikowej wanience.Gorgona wyglądała niewinnie.Nie była piękną rośliną, ale jej\ywotność wzbudzała podziw.Cienkie gałązki splatały się ze sobą i tworzyłynieprzenikniony gąszcz, który czerpał po\ywienie z oceanu.Trout poruszył wodorostszczypcami, potem uniósł za jedną z gałązek.Odłamała się i zbita masa wpadła z plaśnięciemdo wanienki.- Przepraszam - powiedział.- Zniszczyłem ci próbkę. 211Gamay spojrzała na niego dziwnie i wyjęła mu szczypce z ręki.Pociągnęła za innągałązkę i ta te\ się odłamała.To samo się stało z kilkoma następnymi, wszystkie łatwopękały.Gamay zaniosła jedną z nich na stół, przekroiła, uło\yła cienkie pasma na szkiełkachlaboratoryjnych i umieściła pod mikroskopem.Po chwili podniosła wzrok znad okularu.- Wodorost obumiera - oznajmiła.- Co?! - Trout zajrzał do zlewu.- Wygląda zdrowo.Uśmiechnęła się i pociągnęła jeszczekilka gałązek.- Widzisz? Zdrowych nie udałoby mi się odłamać.Są sprę\yste jak mocna guma.Te sąłamliwe.Zawołała asystentów i poprosiła ich o przygotowanie innych części próbki do badańmikroskopowych.Kiedy znów podniosła wzrok znad okularu, miała zaczerwienione oczy, aleuśmiechała się szeroko.- Próbka wodorostu jest w pierwszym stadium martwicy.Innymi słowy Gorgona umiera.Sprawdzimy jeszcze kilka innych próbek, \eby się upewnić.Znów dodała bakterie do wodorostu i raz jeszcze odczekała godzinę.Następne badaniamikroskopowe potwierdziły jej odkrycie, ka\da próbka poddana działaniu bakteriiobumierała.- Bakterie pozbawiają wodorost czegoś, co jest mu potrzebne do \ycia - powiedziałaGamay.- Musimy przeprowadzić dalsze badania.Trout uniósł pojemnik z hodowlą bakterii.- Jak najlepiej wykorzystać te małe \arłoczne bestie?- Trzeba wyhodować du\e ilości, potem rozpylić na du\ej przestrzeni i niech robią swoje.Trout uśmiechnął się szeroko.- Sądzisz, \e władze brytyjskie pozwolą nam u\yć do tej operacji okrętu podwodnegoFauchardów? Jest odpowiednio pojemny i szybki.- Myślę, \e zrobią wszystko, \eby Wyspy Brytyjskie nie zostały odcięte od świata.Trout pokręcił głową.- MacLean znów nas uratował.Dał nam nadzieję na pokonanie tej plagi.- To równie\ zasługa Kurta.- Miał nosa, \e trzeba wrócić do Zaginionego Miasta i myśleć w kategoriach równowagi.Trout ruszył do drzwi.- Idziesz przekazać Kurtowi dobrą wiadomość? - zapytała Gamay.Skinął głową.- I powiedzieć mu, \e nadszedł czas, \ebyśmy godnie po\egnali pewnego szkockiegod\entelmena. 21244Jezioro miało kilka kilometrów długości i dwukrotnie mniejszą szerokość.IW zimnejnieruchomej wodzie odbijało się bezchmurne szkockie niebo, wzdłu\ brzegów akwenuciągnęły się faliste wzgórza porośnięte purpurowym wrzosem.Drewniana odkryta łódz oddalała się od lądu, jej kilwater przecinał gładką jak szybapowierzchnię wody.Zwolniła do dryfu i zatrzymała się w najgłębszej części jeziora.Napokładzie było troje pasa\erów - Paul i Gamay Troutowie oraz Douglas MacLean.Prochyjego zmarłego kuzyna Angusa spoczywały w ozdobnej bizantyjskiej szkatułce, którą chemikprzywiózł kiedyś z podró\y.Douglas MacLean widział Angusa tylko raz, kilka lat temu na weselu kogoś z rodziny.Przypadli sobie do gustu i obiecali wzajemnie, \e będą utrzymywali kontakt.Ale jak wielepomysłów zrodzonych nad szklanką whisky, ten te\ nie wypalił i nigdy się ju\ nie spotkali.Do teraz.Douglas był jedynym \yjącym krewnym Angusa, jakiego udało się znalezćTroutom.Co równie wa\ne, grał na kobzie.Niezbyt dobrze, ale głośno.Stał teraz na dziobie łodzi na szeroko rozstawionych nogach widocznych pod kiltem.Miałna sobie kompletny strój MacLeanów w szkocką kratę.Na znak Gamay zaczął grać AmazingGrace.Kiedy natarczywe, piskliwe dzwięki odbiły się echem wśród wzgórz, Paul wysypałprochy Angusa do jeziora.Szarobrązowy popiół unosił się przez kilka minut na powierzchni,potem stopniowo zaczął niknąć pod wodą.- Ave atque vale - powiedział cicho Trout.- Witaj i \egnaj.Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Paul wypowiadał te słowa po\egnania, JoeZavala znajdował się wśród \ałobników, którzy nieśli prostą drewnianą trumnę ście\kąbiegnącą między zniszczonymi nagrobkami na starym przykościelnym cmentarzu niedalekohistorycznego miasta Rouen.Wszyscy \ałobnicy byli potomkami kapitana Pierre'a Levanta.Co najmniej dwudziestu członków rodziny Levantów otoczyło otwartą mogiłę obokgrobów \ony i syna kapitana.W pogrzebie uczestniczyli mę\czyzni i kobiety reprezentującyarmię francuską.Kiedy wiejski ksiądz rozpoczął modlitwę za zmarłych, wojskowizasalutowali energicznie i trumnę opuszczono do grobu.Kapitan Levant doczekał sięwiecznego odpoczynku, którego tak długo mu odmawiano.- Ave atque vale - szepnął Zavala.Wysoko nad winnicami Fauchardów krą\ył jak głodny jastrząb mały czerwonydwupłatowiec.Austin spojrzał na zegarek, przechylił lekko aviatika i rozsypał w powietrzuprochy Jules'a Faucharda, którego zwłoki wydobyto z lodowca.Nie obyło się bez dyskusji, czy ciało Jules'a powinno być skremowane, skoro Kościółkatolicki sprzeciwia się tej praktyce.Ale poniewa\ zmarły nie miał \yjących krewnych,Austin i Skye wzięli sprawę w swoje ręce i postanowili zwrócić go ziemi, która \ywiła jegoukochane winogrona.Tak jak Trout i Zavala, Austin te\ wypowiedział łacińskie słowa po\egnania.- To tyle, jeśli chodzi o Jules'a - odezwał się przez interkom do Skye siedzącej w drugimkokpicie.- Okazał się najporządniejszą osobą z całej rodziny.Zasłu\ył na lepszy los ni\zamro\enie w lodowcu.- Zgadzam się z tym - odrzekła Skye.- Ciekawe, co by się stało, gdyby wylądował wSzwajcarii.- Nigdy się tego nie dowiemy.Wyobrazmy sobie, \e w równoległym nurcie czasu zdołałzapobiec krwawej wojnie.- Przyjemna myśl - powiedziała Skye, a po chwili zapytała: - Jak daleko mo\emy doleciećtym samolotem?- Do miejsca, gdzie skończy się paliwo. 213- A do Aix-en-Provence?- Chwileczkę.- Austin postukał w klawisze GPS-u i wyświetliła się trasa z lotniskami podrodze [ Pobierz całość w formacie PDF ]