[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kogo obchodziła nadchodząca wojna? Kogo obchodziłyZgromadzenia i przetrwanie wampirów? Czy ona w ogóle byłajeszcze wampirem? Po powrocie na Ziemię spodziewała się, żeznowu poczuje pragnienie krwi, ale nic takiego nie nastąpiło.Nie ukąsiła nikogo od tygodni.Mogliby o wszystkim zapomnieć.Mogłaby szepnąć mudo ucha, żeby uciekł razem z nią.Ale on by ją znienawidził.Znienawidziłby ją za to, że siępoddała, zrezygnowała, zachowała samolubnie.Nie była jużtaką dziewczyną, zdążyła dorosnąć.Nie mogła tego zrobić anijemu, ani 01iverowi, ani - co najważniejsze - samej sobie.Jeśli ona i Jack nie zdołają pokonać demonów odwewnątrz, jaką nadzieję mogli mieć pozostali?Nie.Musiała to zrobić.W głębi duszy rozumiała, żeobowiązek jest ważniejszy od miłości.Szturchnęła Kingsleyaramieniem.- Przepraszam - powiedziała.- Nie ma za co - uśmiechnął się do niej spod ciemnejgrzywki.Myliła się, Kingsley jej nie dostrzegał.Nie wiedział,że to ona.Uśmiechnął się do niej zachęcająco, jak do każdejładnej dziewczyny w metrze.Ale szybko zmarszczył brwi.-Hej.- Tak? - zapytała, wstrzymując oddech.- Upuściłaś coś - podał jej pocztówkę ze zdjęciemprzedstawiającym kaplicę.- Nie, to nie moje - odpowiedziała.- Przykro mi.- Aha.- Patrzył się na nią przenikliwie, mrugając oczami.- Czy my się gdzieś nie spotkaliśmy.?Uśmiechnęła się nerwowo, potrząsnęła głową i prawiepobiegła z powrotem do windy.Gdyby Danjal wiedział, cozrobiła.Gdyby Lucyfer się domyślił.Przepchnęła się przeztłum, pomagając sobie łokciami.Danjal czekał na nią nawyższym poziomie, gadając przez telefon.- Przepraszam, już mi lepiej - powiedziała.- Tak, mówiłaś, zmiana czasu - skinął głową i zamknął ko-mórkę.- Dzwonił twój chłopak.Omal nie zapytała Kingsley?", ale uświadomiła sobie, żemiał na myśli Jacka.- Ma jakieś problemy z tymi mnichami w Hiszpanii.Muszę mu pomóc to załatwić.- Westchnął.- Nie chce robić zaduże-go zamieszania, bo to mogłoby zaalarmowaćbłękitnokrwistych.Trzeba działać dyskretnie, rozumiesz.- Tak, jasne.- Poradzisz sobie sama w Rosslyn?- Tak.znaczy.Tak - skinęła głową.- No dobra, ślicznotko, tylko pamiętaj, że mamy coś dodokończenia.- Danjal pogładził ją pod brodą i zniknął.Nie ma za co - przekazał jej blizniak.Mimi wsiadła do pociągu do Edynburga.Mogła miećtylko nadzieję, że Kingsley domyśli się znaczenia pocztówki.Niczego nie pragnęła tak bardzo, jak ponieść porażkę wtej misji.DZIESIBlissBliss pamiętała czasy, gdy Repozytorium mieściło się poddwoma klubami nocnymi.The Bank był jednym znajmodniejszych miejsc na Manhattanie, ale teraz przyciągałraczej towarzystwo z innych dzielnic.Do ulokowanego obokBłock 122 niegdyś wstęp mieli tylko błękitnokrwiści i ichgoście.Oba kluby stanowiły doskonałą przykrywkę dlaprzybytku mieszczącego szczegółową dokumentację historiibłękitnokrwistych - całą ich wiedzę i wszystkie sekrety.Repozytorium zostało znajdowało się pod wieżowcemForce Tower, w ciągnącym się kilometrami podziemnymwieżowcu.- Podziemny wieżowiec? - zdziwił się Lawson.- No wiesz, takie przeciwieństwo drapacza chmur - wyja-śniła Bliss.- Nad Repozytorium czuwają zausznicy, więc ktośz nich powinien wiedzieć, gdzie się wszyscy podziali.Możenawet dowiemy się, jak wrócić do świata podziemnego, nigdynic nie wiadomo.Lawson rozpromienił się, a Bliss poczuła ukłucie winy, żeporuszyła ten temat.Szanse, że zausznicy zdołają im pomóc,były niewielkie, przynajmniej w kwestii wilków - wiedzawampirów na ich temat była stosunkowo skąpa.No cóż,niebawem sami się przekonają.Bliss wprowadziła Lawsona przez frontowe drzwi ForceTower i skierowała się do najdalszej windy, jedynej, którapozwalała na jazdę w dół zamiast na górę.- Dziwnie tu pachnie - oznajmił Lawson.Miał rację, winda pachniała stęchlizną i zapomnieniem, aprzyciski na panelu były zakurzone.Bliss zaniepokoiła się, cozobaczą, gdy drzwi się otworzą.Jej obawy okazały się niebezpodstawne - Repozytoriumzostało całkowicie zniszczone.To, co niegdyś było piękną i gościnną biblioteką zluksusowymi skórzanymi fotelami i rzędami staroświeckichstanowisk czytelnianych, zmieniło się teraz w kupę gruzów,splądrowaną i spaloną.W niektórych miejscach dogasałyjeszcze płomienie, a wszystko śmierdziało dymem.Zniszczonych książek było mniej niż Bliss się spodziewała,więc być może część z nich ocalała.- Zakładam, że zazwyczaj tak to nie wyglądało - odezwałsię Lawson.- Ani trochę.Nie mam pojęcia, co tu się stało.- Bliss po-czuła przypływ głębokiego smutku i nostalgii.Chodzili po bi-bliotece, zaglądając do jeszcze elegantszych gabinetów,zajmowanych kiedyś przez kwaterę główną Komitetu, doprywatnych czytelni, księgozbioru unikatów.Wszystko zostałozniszczone.- Ktokolwiek tu był, działał wyjątkowo systematycznie -zauważył Lawson.Nagle zatrzymał się i powęszył.- Ktoś tujest.Bliss odwróciła się gwałtownie.- Gdzie? - zapytała, gotowa do walki lub ucieczki.- Nie martw się, to tylko człowiek - uspokoił ją Lawson.- Halo? - zawołała Bliss.- Czy ktoś tu jest?Z niszy w ciemnym zakątku pomiędzy regałami wyłoniłasię jakaś sylwetka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Kogo obchodziła nadchodząca wojna? Kogo obchodziłyZgromadzenia i przetrwanie wampirów? Czy ona w ogóle byłajeszcze wampirem? Po powrocie na Ziemię spodziewała się, żeznowu poczuje pragnienie krwi, ale nic takiego nie nastąpiło.Nie ukąsiła nikogo od tygodni.Mogliby o wszystkim zapomnieć.Mogłaby szepnąć mudo ucha, żeby uciekł razem z nią.Ale on by ją znienawidził.Znienawidziłby ją za to, że siępoddała, zrezygnowała, zachowała samolubnie.Nie była jużtaką dziewczyną, zdążyła dorosnąć.Nie mogła tego zrobić anijemu, ani 01iverowi, ani - co najważniejsze - samej sobie.Jeśli ona i Jack nie zdołają pokonać demonów odwewnątrz, jaką nadzieję mogli mieć pozostali?Nie.Musiała to zrobić.W głębi duszy rozumiała, żeobowiązek jest ważniejszy od miłości.Szturchnęła Kingsleyaramieniem.- Przepraszam - powiedziała.- Nie ma za co - uśmiechnął się do niej spod ciemnejgrzywki.Myliła się, Kingsley jej nie dostrzegał.Nie wiedział,że to ona.Uśmiechnął się do niej zachęcająco, jak do każdejładnej dziewczyny w metrze.Ale szybko zmarszczył brwi.-Hej.- Tak? - zapytała, wstrzymując oddech.- Upuściłaś coś - podał jej pocztówkę ze zdjęciemprzedstawiającym kaplicę.- Nie, to nie moje - odpowiedziała.- Przykro mi.- Aha.- Patrzył się na nią przenikliwie, mrugając oczami.- Czy my się gdzieś nie spotkaliśmy.?Uśmiechnęła się nerwowo, potrząsnęła głową i prawiepobiegła z powrotem do windy.Gdyby Danjal wiedział, cozrobiła.Gdyby Lucyfer się domyślił.Przepchnęła się przeztłum, pomagając sobie łokciami.Danjal czekał na nią nawyższym poziomie, gadając przez telefon.- Przepraszam, już mi lepiej - powiedziała.- Tak, mówiłaś, zmiana czasu - skinął głową i zamknął ko-mórkę.- Dzwonił twój chłopak.Omal nie zapytała Kingsley?", ale uświadomiła sobie, żemiał na myśli Jacka.- Ma jakieś problemy z tymi mnichami w Hiszpanii.Muszę mu pomóc to załatwić.- Westchnął.- Nie chce robić zaduże-go zamieszania, bo to mogłoby zaalarmowaćbłękitnokrwistych.Trzeba działać dyskretnie, rozumiesz.- Tak, jasne.- Poradzisz sobie sama w Rosslyn?- Tak.znaczy.Tak - skinęła głową.- No dobra, ślicznotko, tylko pamiętaj, że mamy coś dodokończenia.- Danjal pogładził ją pod brodą i zniknął.Nie ma za co - przekazał jej blizniak.Mimi wsiadła do pociągu do Edynburga.Mogła miećtylko nadzieję, że Kingsley domyśli się znaczenia pocztówki.Niczego nie pragnęła tak bardzo, jak ponieść porażkę wtej misji.DZIESIBlissBliss pamiętała czasy, gdy Repozytorium mieściło się poddwoma klubami nocnymi.The Bank był jednym znajmodniejszych miejsc na Manhattanie, ale teraz przyciągałraczej towarzystwo z innych dzielnic.Do ulokowanego obokBłock 122 niegdyś wstęp mieli tylko błękitnokrwiści i ichgoście.Oba kluby stanowiły doskonałą przykrywkę dlaprzybytku mieszczącego szczegółową dokumentację historiibłękitnokrwistych - całą ich wiedzę i wszystkie sekrety.Repozytorium zostało znajdowało się pod wieżowcemForce Tower, w ciągnącym się kilometrami podziemnymwieżowcu.- Podziemny wieżowiec? - zdziwił się Lawson.- No wiesz, takie przeciwieństwo drapacza chmur - wyja-śniła Bliss.- Nad Repozytorium czuwają zausznicy, więc ktośz nich powinien wiedzieć, gdzie się wszyscy podziali.Możenawet dowiemy się, jak wrócić do świata podziemnego, nigdynic nie wiadomo.Lawson rozpromienił się, a Bliss poczuła ukłucie winy, żeporuszyła ten temat.Szanse, że zausznicy zdołają im pomóc,były niewielkie, przynajmniej w kwestii wilków - wiedzawampirów na ich temat była stosunkowo skąpa.No cóż,niebawem sami się przekonają.Bliss wprowadziła Lawsona przez frontowe drzwi ForceTower i skierowała się do najdalszej windy, jedynej, którapozwalała na jazdę w dół zamiast na górę.- Dziwnie tu pachnie - oznajmił Lawson.Miał rację, winda pachniała stęchlizną i zapomnieniem, aprzyciski na panelu były zakurzone.Bliss zaniepokoiła się, cozobaczą, gdy drzwi się otworzą.Jej obawy okazały się niebezpodstawne - Repozytoriumzostało całkowicie zniszczone.To, co niegdyś było piękną i gościnną biblioteką zluksusowymi skórzanymi fotelami i rzędami staroświeckichstanowisk czytelnianych, zmieniło się teraz w kupę gruzów,splądrowaną i spaloną.W niektórych miejscach dogasałyjeszcze płomienie, a wszystko śmierdziało dymem.Zniszczonych książek było mniej niż Bliss się spodziewała,więc być może część z nich ocalała.- Zakładam, że zazwyczaj tak to nie wyglądało - odezwałsię Lawson.- Ani trochę.Nie mam pojęcia, co tu się stało.- Bliss po-czuła przypływ głębokiego smutku i nostalgii.Chodzili po bi-bliotece, zaglądając do jeszcze elegantszych gabinetów,zajmowanych kiedyś przez kwaterę główną Komitetu, doprywatnych czytelni, księgozbioru unikatów.Wszystko zostałozniszczone.- Ktokolwiek tu był, działał wyjątkowo systematycznie -zauważył Lawson.Nagle zatrzymał się i powęszył.- Ktoś tujest.Bliss odwróciła się gwałtownie.- Gdzie? - zapytała, gotowa do walki lub ucieczki.- Nie martw się, to tylko człowiek - uspokoił ją Lawson.- Halo? - zawołała Bliss.- Czy ktoś tu jest?Z niszy w ciemnym zakątku pomiędzy regałami wyłoniłasię jakaś sylwetka [ Pobierz całość w formacie PDF ]